Reklama

Nowy polski błogosławiony - ks. Bronisław Markiewicz (1842-1912)

Uderzał w korzenie grzechu

19 czerwca Kościół w Polsce zyska trzech nowych błogosławionych. W Warszawie, w ramach III Krajowego Kongresu Eucharystycznego, odbędzie się beatyfikacja sług Bożych: ks. Ignacego Kłopotowskiego, ks. Władysława Findysza oraz ks. Bronisława Markiewicza, którą ogłosi Prymas Polski kard. Józef Glemp.

Niedziela toruńska 25/2005

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Jedenaście lat temu w Toruniu...

Była niedziela 31 lipca 1994 r. 60-letni ks. Roman Włodarczyk, michalita, kończył właśnie sprawowanie Eucharystii w kościele św. Michała Archanioła w Toruniu, kiedy poczuł, że słabnie. Współbracia przewieźli go do szpitala, gdzie lekarze stwierdzili rozległy wylew krwi do mózgu. Ks. Roman stracił przytomność. Doktor Marta Jasińska-Szetela oceniła stan chorego jako ciężki, bez większych szans na poprawę.
Na wieść o agonii Księdza Romana parafia podjęła modlitwę o jego uzdrowienie. Ówczesny sufragan toruński bp Jan Chrapek (też michalita) zachęcił kapłanów i wiernych, by zanosili ją do Boga za pośrednictwem założyciela zgromadzenia - sługi Bożego ks. Bronisława Markiewicza. I oto...

... stał się cud

Po sześciu tygodniach nastąpiła niewytłumaczalna, natychmiastowa odmiana: ks. Roman odzyskał świadomość, mowę, władzę w kończynach...
- Jako lekarza zaskoczyło mnie nagłe i niezrozumiałe (z medycznego punktu widzenia) polepszenie się stanu zdrowia pacjenta - tak oceniła to wydarzenie doktor Jasińska-Szetela. - Poprawa następowała gwałtownie, bardzo szybko, co było dla mnie wielkim zaskoczeniem. W mojej praktyce lekarskiej brak precedensu, żeby chory z porażeniem połowicznym tak szybko i na sposób trwały wrócił do zdrowia...
Biegli lekarze stwierdzili: W literaturze fachowej oraz dokumentacji medycznej nie spotkaliśmy doniesień o podobnym lub analogicznym jak u ks. Romana Włodarczyka wycofaniu się objawów neurologicznych; nie zachodzi korelacja pomiędzy zastosowanym u ks. Romana Włodarczyka procesem leczenia i rehabilitacji a zaistniałym faktycznie w dniu badania kontrolnego - jego stanem zdrowia, objawiającym się prawidłowym stanem neurologicznym.
Księża michalici i parafianie nie mieli wątpliwości: Bóg wysłuchał ich modlitw i sprawił cud uzdrowienia. Ich przekonania, ujęte w obszerny zbiór dokumentów i relacji, zostały przesłane do watykańskiej Kongregacji ds. Świętych, gdzie uzyskały aprobatę. Droga do beatyfikacji Założyciela zgromadzenia stanęła otworem...

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Reklama

Dzieciństwo i młodość ks. Markiewicza

Ks. Bronisław Markiewicz urodził się w Pruchniku k. Jarosławia (diecezja przemyska). Mimo że rodzina Markiewiczów należała do średnio zamożnych, zdarzały się w niej okresy biedy. Bronisław zapamiętał czas, w którym z powodu klęski nieurodzaju panował taki głód, że - jak wspominał - mama przygotowywała do jedzenia placki z perzu...
W domu otrzymał dobre, dogłębne wychowanie katolickie. Mimo to w piątej klasie przemyskiego gimnazjum, za sprawą lektury antychrześcijańskich książek oraz nauczycieli, którzy głosili racjonalizm i wyśmiewali religię, przeżył trwający półtora roku kryzys wiary. „Straciłem wiarę w Boga i harmonię wewnętrzną, których brak odebrał mi pogodę i spokój duszy. (...) Tęskniąc za nimi, upadłem na kolana i zacząłem się modlić: Jeśli istniejesz, Boże, daj mi się poznać, a wszystko dla Ciebie gotowym uczynić!... I w tej chwili napełnił mię Pan wielką światłością wewnętrzną, która sprawiła, iż uwierzyłem we wszystko, co Kościół święty do wierzenia podaje, i tegoż jeszcze dnia wyspowiadałem się z całego życia. I odtąd 41 lat minęło, jak panuje stały pokój i pogoda niezmącona w sercu moim” - wyznawał ks. Markiewicz po latach.

„Jegomościu, pobili się!”

Po maturze wstąpił do seminarium w Przemyślu i w 1867 r. przyjął święcenia kapłańskie. Pełnił kolejno obowiązki wikariusza w parafii Harta koło Dynowa i w przemyskiej katedrze, a następnie proboszcza w parafiach Gać i Błażowa. Wyróżniał się wrażliwością na religijne, moralne i materialne zaniedbanie dzieci i młodzieży, a także niedolę prostego ludu, zniewolonego nałogiem pijaństwa i skorego do waśni. Rozwiązanie problemów społecznych widział w dobrym wychowaniu dzieci i młodzieży oraz wpodniesieniu moralnym całego społeczeństwa.
Nie oszczędzał się. Jak wspominali świadkowie, odbywał pieszo długie podróże do oddalonych wiosek i przysiółków, aby uczyć dzieci katechizmu; w czasie takich „przechadzek” zimową porą odmrażał sobie nogi i ręce; po powrocie zaspokajał głód kawałkiem chleba i wodą; sypiał na desce. Już o godz. 5.00 rano czekał w konfesjonale na penitentów. „Kapłan czekający w konfesjonale jest wołającym głosem Dobrego Pasterza. Na niejedną duszę więcej działa widok oczekującego spowiednika niż kazanie” - zwykł mówić.
Był rozmodlonym kapłanem, a jednocześnie kopalnią pomysłów duszpasterskich, w prosty sposób uderzających w korzenie grzechu. W zarządzanej przez siebie parafii wprowadził na przykład zwyczaj uiszczania kaucji przez rodziców nowożeńców. Kaucja ta przepadała na rzecz ubogich, jeśli weselnicy, nadużywszy alkoholu, awanturowali się. Problem znikł, jak ręką odjął. Doszło do tego, że „czuwająca” z zewnątrz nad przebiegiem wesel parafialna żebraczka Urszula przybiegała na plebanię z okrzykiem: „Pobili się! Jegomościu, pobili! Kaucja dla biednych! Niech im Pan Jezus da zdrowie, pobili się!”.

Reklama

W szkole św. Jana Bosko

W 1885 r., uzyskawszy zgodę biskupa, ks. Markiewicz wyjechał do Włoch, gdzie wstąpił do Zgromadzenia Księży Salezjanów. Zetknął się z jego założycielem ks. Janem Bosko, wielkim wychowawcą zaniedbanej Opuszczonej i bezdomnej młodzieży. W 1892 r. powrócił do Polski z misją przeszczepienia idei ks. Bosko na ziemie polskie. Objął parafię w Miejscu Piastowym koło Krosna i powołał w niej Zakład ks. Bosko. Po roku dawał on schronienie 20 dzieciom; po kilku latach liczba ta wzrosła dziesięciokrotnie.
Ks. Markiewicz stworzył dla swojego Zakładu system opiekuńczo-wychowawczy, oparty na na dwóch cnotach chrześcijańskich: powściągliwości i pracy. Poprzez wychowanie chrześcijańskie i naukę zawodu, wpajając swoim podopiecznym jako filary pobożność, pracowitość i oszczędność, chciał dać im szansę godziwego życia. Modlitwa, częste przystępowanie do sakramentów i stałe kierownictwo duchowe stały u podstaw życia duchowego wychowanków. W celu ich przygotowania zawodowego w Zakładzie powstały warsztaty: krawiecki, szewski, stolarski, bednarski, koszykarski, kowalski, ślusarski, introligatorski i inne. Młodzież poznawała też tajniki rolnictwa, sadownictwa, ogrodnictwa, warzywnictwa i pszczelarstwa. Czas wolny wypełniały koła zainteresowań, próby przedstawień teatralnych, orkiestry czy chóru kościelnego. Surowe warunki życia - pracę od świtu do wieczora, skromne posiłki - rekompensowała panująca w Zakładzie prawdziwie rodzinna atmosfera.

Reklama

Starania o zatwierdzenie nowego zgromadzenia

W 1897 r. ks. Markiewicz podjął decyzję o odłączeniu się od Księży Salezjanów, gdyż - jego zdaniem - zgromadzenie to zmieniło pierwotną regułę ks. Jana Bosko, w szczególności w zakresie ubóstwa. Zdecydował się przy tym na założenie nowego zgromadzenia, trzymającego się pierwotnej reguły ks. Jana Bosko. Ku jego rozczarowaniu, projekt utknął na długo w Rzymie, a potem niespodziewanie napotkał na poważne przeszkody ze strony miejscowego ordynariusza przemyskiego bp. Józefa Sebastiana Pelczara. Dzieło ks. Markiewicza zawisło w próżni. W tej sytuacji, aby zapewnić mu sankcję prawną, powołał on - i uzyskał dlań aprobatę władz świeckich - towarzystwo pod nazwą „Powściągliwość i Praca”, którego głównym zadaniem było prowadzenie przytułków zapewniających utrzymanie, opiekę i zdobycie zawodu. Statut Towarzystwa przewidywał też wydawanie książek i czasopism (już w 1898 r. wyszedł pierwszy numer ukazującego się do dziś miesięcznika Powściągliwość i Praca). Wkrótce ks. Markiewicz rozszerzył zasięg swej działalności, przyjmując ofertę prowadzenia sierocińca w Warszawie, złożoną przez księcia Michała Radziwiłła, a następnie tworząc nowy zakład w Pawlikowicach k. Krakowa.
Przeczuwając nadchodzącą śmierć, ks. Markiewicz, schorowany i wyczerpany, w grudniu 1911 r. zwrócił się bezpośrednio do Stolicy Apostolskiej, prosząc papieża Piusa X o zatwierdzenie nowego Zgromadzenia św. Michała Archanioła. Niemal nazajutrz po wysłaniu tej prośby, 11 grudnia 1911 r., doznał wylewu krwi do mózgu. Zmarł 29 stycznia 1912 r. Przesłana do Watykanu prośba doczekała się spełnienia dopiero po 9 latach: 29 września 1921 r. papież Benedykt XV zatwierdził Zgromadzenie Księży Michalitów.
Szacuje się, że za życia ks. Markiewicza przez prowadzone przezeń zakłady przewinęło się ponad 1500 podopiecznych. Do dnia dzisiejszego ta ilość idzie w dziesiątki tysięcy.

Nie tylko Słowacki przepowiedział...

Beatyfikacja sługi Bożego ks. Bronisława Markiewicza została zaplanowana na 24 kwietnia 2005 r. Z woli Bożej nie dokona jej rodak nowego Błogosławionego - Ojciec Święty Jan Paweł II. Ten sam, którego pontyfikat Złożyciel Księży Michalitów przepowiedział w opublikowanym w 1908 r. dramacie pt. Bój bezkrwawy. „Najwyżej zaś Pan Bóg was wyniesie - pisał, zwracając się do Polaków - kiedy dacie światu wielkiego papieża. Ufajcie przeto Panu, bo dobry, miłosierny i nieskończenie sprawiedliwy jest...”.
Kiedy 10 czerwca 1997 r. Ojciec Święty przejeżdżał przez Miejsce Piastowe, zobaczył to proroctwo wypisane na frontonie sanktuarium. Świadkowie wspominają, że popatrzył na napis, pokiwał głową i powiedział: „ Znam, znam...”.

2005-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

św. Katarzyna ze Sieny - współpatronka Europy

Niedziela Ogólnopolska 18/2000

W latach, w których żyła Katarzyna (1347-80), Europa, zrodzona na gruzach świętego Imperium Rzymskiego, przeżywała okres swej historii pełen mrocznych cieni. Wspólną cechą całego kontynentu był brak pokoju. Instytucje - na których bazowała poprzednio cywilizacja - Kościół i Cesarstwo przeżywały ciężki kryzys. Konsekwencje tego były wszędzie widoczne.
Katarzyna nie pozostała obojętna wobec zdarzeń swoich czasów. Angażowała się w pełni, nawet jeśli to wydawało się dziedziną działalności obcą kobiecie doby średniowiecza, w dodatku bardzo młodej i niewykształconej.
Życie wewnętrzne Katarzyny, jej żywa wiara, nadzieja i miłość dały jej oczy, aby widzieć, intuicję i inteligencję, aby rozumieć, energię, aby działać. Niepokoiły ją wojny, toczone przez różne państwa europejskie, zarówno te małe, na ziemi włoskiej, jak i inne, większe. Widziała ich przyczynę w osłabieniu wiary chrześcijańskiej i wartości ewangelicznych, zarówno wśród prostych ludzi, jak i wśród panujących. Był nią też brak wierności Kościołowi i wierności samego Kościoła swoim ideałom. Te dwie niewierności występowały wspólnie. Rzeczywiście, Papież, daleko od swojej siedziby rzymskiej - w Awinionie prowadził życie niezgodne z urzędem następcy Piotra; hierarchowie kościelni byli wybierani według kryteriów obcych świętości Kościoła; degradacja rozprzestrzeniała się od najwyższych szczytów na wszystkie poziomy życia.
Obserwując to, Katarzyna cierpiała bardzo i oddała do dyspozycji Kościoła wszystko, co miała i czym była... A kiedy przyszła jej godzina, umarła, potwierdzając, że ofiarowuje swoje życie za Kościół. Krótkie lata jej życia były całkowicie poświęcone tej sprawie.
Wiele podróżowała. Była obecna wszędzie tam, gdzie odczuwała, że Bóg ją posyła: w Awinionie, aby wzywać do pokoju między Papieżem a zbuntowaną przeciw niemu Florencją i aby być narzędziem Opatrzności i spowodować powrót Papieża do Rzymu; w różnych miastach Toskanii i całych Włoch, gdzie rozszerzała się jej sława i gdzie stale była wzywana jako rozjemczyni, ryzykowała nawet swoim życiem; w Rzymie, gdzie papież Urban VI pragnął zreformować Kościół, a spowodował jeszcze większe zło: schizmę zachodnią. A tam gdzie Katarzyna nie była obecna osobiście, przybywała przez swoich wysłanników i przez swoje listy.
Dla tej sienenki Europa była ziemią, gdzie - jak w ogrodzie - Kościół zapuścił swoje korzenie. "W tym ogrodzie żywią się wszyscy wierni chrześcijanie", którzy tam znajdują "przyjemny i smaczny owoc, czyli - słodkiego i dobrego Jezusa, którego Bóg dał świętemu Kościołowi jako Oblubieńca". Dlatego zapraszała chrześcijańskich książąt, aby " wspomóc tę oblubienicę obmytą we krwi Baranka", gdy tymczasem "dręczą ją i zasmucają wszyscy, zarówno chrześcijanie, jak i niewierni" (list nr 145 - do królowej węgierskiej Elżbiety, córki Władysława Łokietka i matki Ludwika Węgierskiego). A ponieważ pisała do kobiety, chciała poruszyć także jej wrażliwość, dodając: "a w takich sytuacjach powinno się okazać miłość". Z tą samą pasją Katarzyna zwracała się do innych głów państw europejskich: do Karola V, króla Francji, do księcia Ludwika Andegaweńskiego, do Ludwika Węgierskiego, króla Węgier i Polski (list 357) i in. Wzywała do zebrania wszystkich sił, aby zwrócić Europie tych czasów duszę chrześcijańską.
Do kondotiera Jana Aguto (list 140) pisała: "Wzajemne prześladowanie chrześcijan jest rzeczą wielce okrutną i nie powinniśmy tak dłużej robić. Trzeba natychmiast zaprzestać tej walki i porzucić nawet myśl o niej".
Szczególnie gorące są jej listy do papieży. Do Grzegorza XI (list 206) pisała, aby "z pomocą Bożej łaski stał się przyczyną i narzędziem uspokojenia całego świata". Zwracała się do niego słowami pełnymi zapału, wzywając go do powrotu do Rzymu: "Mówię ci, przybywaj, przybywaj, przybywaj i nie czekaj na czas, bo czas na ciebie nie czeka". "Ojcze święty, bądź człowiekiem odważnym, a nie bojaźliwym". "Ja też, biedna nędznica, nie mogę już dłużej czekać. Żyję, a wydaje mi się, że umieram, gdyż straszliwie cierpię na widok wielkiej obrazy Boga". "Przybywaj, gdyż mówię ci, że groźne wilki położą głowy na twoich kolanach jak łagodne baranki". Katarzyna nie miała jeszcze 30 lat, kiedy tak pisała!
Powrót Papieża z Awinionu do Rzymu miał oznaczać nowy sposób życia Papieża i jego Kurii, naśladowanie Chrystusa i Piotra, a więc odnowę Kościoła. Czekało też Papieża inne ważne zadanie: "W ogrodzie zaś posadź wonne kwiaty, czyli takich pasterzy i zarządców, którzy są prawdziwymi sługami Jezusa Chrystusa" - pisała. Miał więc "wyrzucić z ogrodu świętego Kościoła cuchnące kwiaty, śmierdzące nieczystością i zgnilizną", czyli usunąć z odpowiedzialnych stanowisk osoby niegodne. Katarzyna całą sobą pragnęła świętości Kościoła.
Apelowała do Papieża, aby pojednał kłócących się władców katolickich i skupił ich wokół jednego wspólnego celu, którym miało być użycie wszystkich sił dla upowszechniania wiary i prawdy. Katarzyna pisała do niego: "Ach, jakże cudownie byłoby ujrzeć lud chrześcijański, dający niewiernym sól wiary" (list 218, do Grzegorza XI). Poprawiwszy się, chrześcijanie mieliby ponieść wiarę niewiernym, jak oddział apostołów pod sztandarem świętego krzyża.
Umarła, nie osiągnąwszy wiele. Papież Grzegorz XI wrócił do Rzymu, ale po kilku miesiącach zmarł. Jego następca - Urban VI starał się o reformę, ale działał zbyt radykalnie. Jego przeciwnicy zbuntowali się i wybrali antypapieża. Zaczęła się schizma, która trwała wiele lat. Chrześcijanie nadal walczyli między sobą. Katarzyna umarła, podobna wiekiem (33 lata) i pozorną klęską do swego ukrzyżowanego Mistrza.

CZYTAJ DALEJ

Włochy/Papież w Wenecji: wizyta w więzieniu dla kobiet, spotkanie z młodzieżą i Msza św.

2024-04-28 07:12

[ TEMATY ]

papież Franciszek

PAP/EPA/CLAUDIO PERI

Papież Franciszek spędzi niedzielę w Wenecji. Odwiedzi więzienie dla kobiet, gdzie znajduje się też pawilon Stolicy Apostolskiej na Biennale Sztuki. Papież przybędzie tuż po wejściu w życie systemu rejestracji wizyt w mieście i opłaty 5 euro, jeśli nie zostaje się na nocleg. Za wstęp zapłaci około 9 tysięcy wiernych.

Podróż Franciszka do miasta nad laguną rozpoczyna się wcześnie rano. Po odlocie śmigłowcem z Watykanu o 6.30 przybędzie do Wenecji około godziny 8.

CZYTAJ DALEJ

W 10. rocznicę kanonizacji

2024-04-28 17:42

Biuro Prasowe AK

    – Kościół wynosząc go do grona świętych wskazał: módlcie się poprzez jego wstawiennictwo za świat o jego zbawienie, o pokój dla niego, o nadzieję – mówił abp Marek Jędraszewski w sanktuarium św. Jana Pawła II w Krakowie w czasie Mszy św. sprawowanej w 10. rocznicę kanonizacji Ojca Świętego.

Na początku Mszy św. ks. Tomasz Szopa przypomniał, że dokładnie 10 lat temu papież Franciszek dokonał uroczystej kanonizacji Jana Pawła II. – W ten sposób Kościół uznał, wskazał, publicznie ogłosił, że Jan Paweł II jest świadkiem Jezusa Chrystusa – świadkiem, którego wstawiennictwa możemy przyzywać, przez wstawiennictwo którego możemy się modlić do Dobrego Ojca – mówił kustosz papieskiego sanktuarium w Krakowie. Witając abp. Marka Jędraszewskiego, podziękował mu za troskę o pamięć o Ojcu Świętym i krzewienie jego nauczania.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję