Ponorbertański kościół pw. św. Małgorzaty i św. Augustyna w Witowie ciągle skrywa wiele tajemnic. Niektóre z nich dotyczą pochowanych tutaj zmarłych. Ciekawy turysta zwiedzający ten wspaniały kościół już od progu napotyka na zagadki. W południowej nawie u podnóża wieży znajduje się kamienny nagrobek. Jest to gotycka tablica nagrobna pochodząca z ok. 1480 r., przedstawiająca duchownego w szatach pontyfikalnych, z pastorałem w ręku. Zdaniem wielkiego miłośnika i badacza historii Witowa - Kazimierza Głowackiego, autora monografii witowskiego klasztoru, jest to epitafium biskupa kamienieckiego Mikołaja Próchnickiego herbu Korczak, zmarłego w Piotrkowie i pochowanego w 1479 r. przez norbertanów witowskich w ich kościele klasztornym. Potwierdzenie tej hipotezy będzie możliwe jednak dopiero po usunięciu z powierzchni kamienia warstw farby, która przez lata nie tylko zatarła rysunek płaskorzeźby, ale również spowodowała, że nieczytelny stał się, biegnący na obrzeżach płyty, łaciński napis. Z drugiej strony, u podnóża północnej wieży w lewej nawie świątyni znajduje się inny nagrobek. Prawdopodobnie upamiętnia on nieznanego opata witowskiego z początków XVI wieku. Spod grubych warstw farby olejnej wyłania się postać duchownego, ubranego w szaty pontyfikalne, infułę i trzymającego w ręku pastorał. Zły stan rzeźby i brak napisów nie pozwalają na dokładne zidentyfikowanie zabytku, którego styl i wygląd są charakterystyczne dla początków XVI wieku. Niestety, i w tym przypadku piaskowcowe lico kamienia pokryte zostało farbą olejną. Co sądzić o wymowie nagrobków? Otóż, jak twierdzi Philippe Aričs (autor książki Człowiek i śmierć), nagrobkowe przedstawienia zmarłych miały na celu podtrzymanie pamięci o danej osobie. Kamienne oczy przedstawionych na nagrobkach zmarłych nie spoglądają na świat ziemski. Symbolizują raczej oczy duszy, otwarte na wieczność i na tamten świat. Złożone w modlitewnym geście ręce oznaczają, że czekają na zmartwychwstanie. Postać zmarłego biskupa lub opata odziana jest w szaty należne jego statusowi i pozycji oraz opatrzona w symbole duchowej władzy: mitrę i pastorał.
Jeśli mówimy o zmarłych pochowanych w obrębie witowskiego klasztoru, nie sposób pominąć krypt znajdujących się pod ołtarzem głównym oraz pod prawą nawą kościoła. Znajdują się tam szczątki bliżej niezidentyfikowanych osób, być może zakonników lub dobrodziejów klasztoru. W latach 1950-57 wejście do krypty znajdującej się pod prawą nawą kościoła stało otworem, a ludzie z ciekawością wchodzili do długiego korytarza, by oglądać grobowce zmarłych.
Jak to się stało, że tutaj, w Witowie, znalazł miejsce wiecznego spoczynku biskup z dalekiego Kamieńca, „orlego gniazda”, broniącego wschodniej Rzeczpospolitej? W swojej monografii wyjaśnia tę zagadkę Kazimierz Głowacki, powołując się na opis Długosza. Otóż, w okresie sejmów czy synodów ściągały do Piotrkowa Trybunalskiego liczne dwory możnowładców świeckich i duchownych, które znajdowały dogodne oparcie i rezydencję w klasztorze. W Witowie przyjmowano z wielką gościnnością protektorów klasztoru. Jednym z nich był biskup kamieniecki Mikołaj Próchnicki herbu Korczak. Według opisu Długosza, bp Próchnicki przybył w 1479 r. do Piotrkowa z zamiarem wyjednania od króla Kazimierza Jagiellończyka wakującego arcybiskupstwa lwowskiego. Niespodziewana śmierć przeszkodziła w urzeczywistnieniu tej misji. Opaci witowscy, w dowód wdzięczności za wcześniej okazywaną im przez Biskupa przychylność, uroczyście pochowali jego zwłoki w swym klasztornym kościele.
Warto przy okazji wspomnieć, że od niepamiętnych czasów prawo kościelne zabraniało chowania zmarłych w kościele. Sobory przez wieki nakazywały chować zmarłych na cmentarzach obok kościoła, czyniąc nieliczne wyjątki dla biskupów, kapłanów i zakonników oraz niektórych szczególnie zasłużonych dla Kościoła świeckich. Miejscem szczególnie chronionym było prezbiterium. W praktyce nigdy jednak nie przestano chować zmarłych w kościołach, które zmieniały się w prawdziwe nekropolie (Aričs, dz. cyt.).
W 1657 r. król szwedzki Karol Gustaw, po opanowaniu Piotrkowa, w obawie przed szerzącą się w mieście epidemią, za miejsce swego krótkiego pobytu w tych stronach obrał klasztor witowski. Wizyta została połączona ze złupieniem skarbca zakonnego. Wówczas zginął z rąk najeźdźców norbertanin - br. Stanisław Horodyski. Być może jego szczątki wraz ze szczątkami innych zakonników znajdują się w podziemiach witowskiego klasztoru. Ze wzmianki tej wnioskować można, iż najazd na opactwo nie pociągnął wówczas większych ofiar w ludziach, za to dokonał znacznych spustoszeń budynków klasztornych i kościoła. Wtedy również stojący na cmentarzu starożytny kościół św. Marcina został spalony. Po śmierci Adriana Grodeckiego w 1658 r. opatem komendatoryjnym został, po wstąpieniu do nowicjatu, Felicjan Mietlicki. Jego bardzo krótkie rządy w Witowie przerwała śmierć 7 sierpnia 1659 r. Po nim na stanowisku opata odnotowano biskupa kamienieckiego Wespazjana Lanckorońskiego, który po energicznych rządach zmarł w Witowie 29 sierpnia 1672 r. Powyższe dane znajdują się we wspomnianej monografii Głowackiego, której najnowsze wydanie jest przygotowywane. Któremu z tych dostojników jest dedykowany drugi kamienny nagrobek? Może rozstrzygną to specjaliści, gdy zostaną odrestaurowane pomniki nagrobne, a może zostaną odkryte jakieś nowe źródła. Nie ulega jednak wątpliwości, że podziemia witowskiego klasztoru kryją jeszcze wiele tajemnic.
Pomóż w rozwoju naszego portalu