Reklama

Chwileczkę, to tylko poczekalnia

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Coraz bliżej Narodzenie. Jeszcze tylko kilka tygodni Adwentu i zmieni się bieg historii. Pojawi się Słońce, nieznające zmierzchu i będzie radość wielka. Pan przyjdzie! Lecz póki co, właśnie w tym momencie wdrapuję się na sykomorę własnego życia i jak nikczemnego wzrostu, ale wielkiego ducha Zacheusz z zaciekawieniem mu się przyglądam. Czegóż tam nie można znaleźć. Jak w kalejdoskopie przelatują mi przed oczyma komety porażek, odrzucenia, cierpień, przyprawionych jednakże licznymi szczyptami szczęścia. A jednak, to nie sielanka. Raczej krajobraz po burzy. Chciałoby się cofnąć czas i chciałoby się uwolnić od słabości... Nie da się. Trzeba więc zmienić perspektywę, zmienić optykę, ze swojej - ciasnej i ograniczonej na Bożą - przestronną i rozległą.
Jak zatem podjąć temat doświadczenia własnej mizerności, które nie opuszcza mnie zwłaszcza w okresie Adwentu? Myśl o tym, że nasze „teraz”, nasze choroby, cierpienia, problemy, upadki to tylko poczekalnia, dodaje skrzydeł. Poczekalnia nie jest bowiem miejscem stałego pobytu, bo wierzę, że wszyscy jesteśmy „zameldowani” w niebie. Co więcej, na stałe. I nikt nas nie eksmituje na bruk. Życie na ziemi jest o wiele piękniejsze z perspektywą przeprowadzki do nieba niż bez niej.
Wracając do wyżej wspomnianej poczekalni, nie mam nic przeciwko temu, żeby pobyt w niej się przedłużał, pod warunkiem, że cel oczekiwania będzie zamykał w sobie to, „czego ani oko nie widziało, ani ucho nie słyszało” (1 Kor 2, 9). Tylko taka wizja jest dla mnie warta zachodu. Być może jest to interesowność, ale z perspektywy, o której mowa, jest to interesowność błogosławiona, tłumacząca wszelkie życiowe kataklizmy i pociągająca ku wyżynom. Oczywiście, jeżeli pobytu w poczekalni naszego ziemskiego „teraz” nie ograniczymy tylko i wyłącznie do oczekiwania. Bo czekać to za mało. Czekać z nadzieją - to trochę więcej. Czekać, mieć nadzieję i aktywnie współpracować z Bożym Duchem, dając z siebie swoje ludzkie „wszystko” - to postawa godna naśladowania. Nawet jeżeli nasze ludzkie „wszystko” zawodzi, to jest jeszcze Bóg, stający się „wszystkim we wszystkich” (1 Kor 15, 28). Udział Jego Osoby w naszych staraniach jest stuprocentową gwarancją powodzenia. Najważniejsza jest nasza postawa. Ciężko jest chcieć. Zwłaszcza, że bywają sytuacje, w których nawet nie chce się chcieć. To typowe dla poczekalni, w której często nie widać nadziei na rychły koniec. Co wówczas? Wówczas trzeba uczynić wszystko, co w naszej mocy, by wskrzesić w sobie nadzieję. Jeżeli od jednej zapałki nie zapali się ogień, sięgnąć po drugą, trzecią... do skutku. Nawet najgorszy, najbardziej oporny knot musi kiedyś zapłonąć. Może tylko trzeba będzie zmienić zapałki. A nadzieja zapłonie. I będzie naszym kołem zamachowym, windą, która wzniesie nas ku ramionom Boga. Tej nadziei wypada mi życzyć i sobie, i wszystkim czytelnikom, zarówno na czas Adwentu, w którym razem z Synem Bożym rodzimy się na nowo w bólach wewnętrznej przemiany, jak i na całe życie, będące nieustanną wędrówką na spotkanie z Ojcem.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

2004-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Watykan: niewielka poprawa stanu zdrowia papieża

2025-03-28 12:56

[ TEMATY ]

papież Franciszek

Grzegorz Gałązka

Papież Franciszek

Papież Franciszek

„Stan stabilny z medycznego punktu widzenia”, z »niewielką poprawą« w zakresie fizjoterapii i mowy - tak określiło przebieg rehabilitacji Ojca Świętego Biuro Prasowe Stolicy Apostolskiej w szóstym dniu jego pobytu w Domu Świętej Marty, po powrocie z Kliniki Gemelli, gdzie przebywał od 14 lutego z powodu obustronnego zapalenia płuc.

„Papież kontynuuje terapię farmakologiczną oraz fizjoterapię oddechową i ruchową, z niewielką poprawą fizjoterapii i mowy”, donosi Biuro Prasowe Stolicy Apostolskiej. „Zmniejszyło się natlenianie wysokoprzepływowe, które utrzymuje się przez część nocy, podczas gdy przez pozostałą część dnia tlen jest podawany przez kanały nosowe. Dziś śledził zdalnie kazanie wielkopostne” - czytamy w komunikacie.
CZYTAJ DALEJ

Rozpoczyna się 12. edycja „24 godzin dla Pana”

2025-03-28 12:36

[ TEMATY ]

24 godziny dla Pana

Adobe Stock

„Ty jesteś moją nadzieją” (Ps 71,5) to hasło tegorocznej, 12. edycji „24 godzin dla Pana”, inicjatywy, którą Kościół podejmuje co roku w piątek i sobotę przed czwartą niedzielą Wielkiego Postu. W Rzymie stanowi ona w tym roku także element rozpoczętego dzisiaj Jubileuszu Misjonarzy Miłosierdzia, szóstego dużego spotkania Roku Świętego.

„Wydarzenie 24 godziny dla Pana jest ściśle związane z liturgicznym okresem Wielkiego Postu, a zwłaszcza z IV Niedzielą Wielkiego Postu, zwaną Laetare. Radość celebrowana w tym dniu wypływa z osobistego nawrócenia, pojednania z Bogiem i łaski otrzymanej w sakramencie pokuty i pojednania - czytamy w materiałach, przygotowanych na tegoroczną edycję „24 godzin dla Pana” przez Dykasterię ds. Ewangelizacji. - Inicjatywa została podjęta właśnie w dniach poprzedzających IV Niedzielę Wielkiego Postu, aby dać wszystkim wiernym możliwość uwolnienia się od grzechów, przygotowując się w ten sposób na zbliżającą się Wielkanoc.”
CZYTAJ DALEJ

Misja św. Andrzeja Boboli w niebie

2025-03-28 21:12

[ TEMATY ]

św. Andrzej Bobola

"Niedziela. Magazyn"

Archiwum parafii

Skąd tak ogromne zainteresowanie św. Andrzejem Bobolą w ostatnich latach? Jak doszło do pojawienia się owego, znaczącego sanktuarium tego świętego w Strachocinie k. Sanoka?

To prawda, że nie zdarzyło się dotąd, aby papież ogłosił encyklikę poświęconą postaci pojedynczego świętego. A tak uczynił Pius XII w 1957 r. z okazji 300. rocznicy śmierci św. Andrzeja Boboli. W encyklice Invicti athletae Christi (Niezwyciężony bohater Chrystusa) papież opisał ze szczegółami, jak Bobola zginął w Janowie Poleskim 16 maja 1657 r., bestialsko zamordowany przez Kozaków. Gdyby wyparł się wiary w Chrystusa, uszedłby z życiem. Jego kapłańska wierność wprawiła zbrodniarzy w taką wściekłość, że z niesłychanym okrucieństwem bili go biczami, wyrwali mu prawe oko, w różnych miejscach zdarli mu skórę, okrutnie przypiekali rany ogniem i nacierali je szorstką plecionką. Nad jego kapłaństwem znęcali się, obcinając mu uszy, nos i wargi, a język wyrwali przez otwór zrobiony w karku, ostrym szydłem ugodzili go w serce. Aż wreszcie, ok. godz. 3 po południu, dobili go cięciem miecza. Pius XII zakończył wstrząsający opis słowami: „Odziany w purpurowy ornat własnej krwi złożył Bogu swą ostatnią i najdoskonalszą ofiarę – samego siebie”. Jak z tego widać, męczeństwo Andrzeja Boboli było podobne do drogi krzyżowej Jezusa. Taką też drogę krzyżową Andrzeja Boboli zbudował w Strachocinie ks. Józef Niżnik.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję