Reklama

15 sierpnia - Święto Wojska Polskiego

Łączniczka „Wiśka”

Przed 60 laty warszawiacy podjęli nierówną walkę z najeźdźcą o wolną stolicę, a tym samym o wolną Polskę.
Z p. Bogumiłą Kulik z d. Rankowską - jedną z najmłodszych uczestniczek tej walki, a od czasów zakończenia wojny mieszkanką Częstochowy - rozmawia Elżbieta Pisarczyk

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Elżbieta Pisarczyk: - 1 sierpnia 1944 r. kilkadziesiąt tysięcy młodych mieszkańców stolicy rozpoczęło Powstanie Warszawskie, które było największą akcją zbrojną podziemia w okupowanej przez hitlerowców Europie. Miała Pani wówczas 16 lat i jako plutonowa „Wiśka” pełniła funkcję łączniczki Armii Krajowej przy radiostacji Komendy Obszaru. Jak zapisał się w Pani pamięci początek Powstania Warszawskiego?

Bogumiła Kulik: - Właściwie to dla nas Powstanie zaczęło się dwa dni wcześniej, 30 lipca, wtedy odbył się tzw. próbny alarm. Wszyscy, którzy byli w konspiracji, musieli zgłosić się do swoich punktów, gdzie informowano m.in. o dokładnej dacie i godzinie.
1 sierpnia ok. godz. 3.00 po południu wyszłam z domu, aby razem z koleżanką dotrzeć na ul. Wspólną w Śródmieściu do swojej komendy. Niestety, tego dnia tam nie dotarłyśmy, zaczęła się strzelanina i Niemcy zatrzymywali młodych, którzy wydawali im się podejrzani. Spędziłam tę noc z koleżanką na pl. Krasińskich, włączając się w walkę napotkanego oddziału.

- Jakie zadania miała Pani do wykonania?

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Reklama

- Placówka na Wspólnej była ważnym punktem strategicznym powstańczej Warszawy. Znajdowała się tam radiostacja utrzymująca łączność z Londynem i innymi redutami walczącej Warszawy. Dowódcą był porucznik „Goździk” - Anatol Makarenko, „cichociemny”. Stąd łączniczki - wśród nich również ja - roznosiły otrzymane drogą radiową rozkazy z Londynu do Komendy Głównej AK i innych punktów powstańczych. Tak wyglądała moja działalność w okresie Powstania. Ze względu na niebezpieczeństwo spowodowane silnym ostrzałem ulic musiałyśmy chodzić podziemiami, czyli korytarzami wykutymi w piwnicach.

- Czy inni członkowie Pani rodziny również brali udział w Powstaniu?

- Cała moja rodzina zaangażowana była w walkę o niepodległość Polski. Ojciec - urzędnik Ministerstwa Skarbu, po wybuchu wojny - zgodnie z dyrektywą rządu - wraz z rodziną udał się w kierunku granicy polsko-węgierskiej, ale wrócił, by bronić stolicy. Starsze rodzeństwo: dwaj bracia i siostra prawie od razu znaleźli się w konspiracji. W czasie Powstania najstarszy brat Andrzej, ps. Ryś, był podchorążym i dowódcą plutonu szturmowego batalionu „Bończa” (por. Bończy), drugi z braci, Wincenty ps. Wicek, jako kapral podchorąży walczył w tym samym batalionie, a siostra Barbara ps. Basia, dziewczyna o nieprzeciętnej urodzie, była sanitariuszką. 16 sierpnia została śmiertelnie ranna w katedrze św. Jana.

- Jak potoczyły się losy rodziny po kapitulacji?

Reklama

- Po upadku Starówki rodzice i najmłodsza siostra Marylka wraz z wielką rzeszą uchodźców znaleźli się w Częstochowie, ja i moi bracia, podobnie jak wielu innych żołnierzy AK, zostaliśmy wywiezieni do obozów jenieckich na terenie Niemiec. Przeszłam przez trzy stalagi. Ostatni obóz, w Oberlangen, znajdował się w pobliżu granicy holenderskiej, gdzie komendantką była por. „Jaga” - Jadwiga Milewska. Był to obóz karny o obostrzonym rygorze, ponieważ - jak twierdzili Niemcy - nie respektowałyśmy ich poleceń oraz odmawiałyśmy świadczenia niewolniczej pracy na rzecz III Rzeszy. Na szczęście przyszła upragniona wolność. 12 kwietnia 1945 r. nastąpiło wyzwolenie obozu przez oddział dywizji gen. Stanisława Maczka. Rozpoczęła się długo trwająca rekonwalescencja, odżywianie wyzwolonych kobiet oraz uzupełnianie wykształcenia. Przy Polskich Siłach Zbrojnych na Zachodzie bardzo dobrze funkcjonował system oświatowy. Do kraju wróciłam w 1946 r. W Częstochowie u krewnych spotkałam swoich rodziców, którzy znaleźli u nich schronienie po opuszczeniu Warszawy. Tutaj skończyłam studia i założyłam rodzinę. Jako magister ekonomii i porucznik rezerwy Wojska Polskiego żyję tu, w Częstochowie, ale często wracam do czasów warszawskich doświadczeń.

- Czy, Pani zdaniem, Powstanie - mimo klęski - miało sens?

- Oczywiście. Sytuacja w Warszawie w czasie okupacji była bardzo trudna; ciągłe łapanki, rozstrzeliwanie ludzi na ulicach. To, co się dzisiaj czyta w poezji czy literaturze, że „krew płynęła ulicami” - to była prawda. Tak było wielokrotnie. Walka była konieczna. Nie można było tak dłużej żyć. Do podjęcia tej decyzji przyczynił się również fakt, że na Pradze stały wojska radzieckie, których obecność pozwoliła przypuszczać, że wkrótce nadejdzie pomoc. Tymczasem stało się inaczej...

- Dziękuję za rozmowę.

2004-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Papież Franciszek pozdrowił pielgrzymów na Placu św. Piotra

„Dobrej niedzieli dla wszystkich. Bardzo dziękuję” - powiedział Ojciec Święty, który niespodziewanie pojawił się na koniec Mszy św. sprawowanej z okazji Jubileuszu Osób Chorych i Pracowników Służby Zdrowia.

Po zakończeniu Mszy św. odczytano komunikat w różnych językach: „Jego Świątobliwość Papież Franciszek serdecznie pozdrawia wszystkich, którzy wzięli udział w tej celebracji, dziękując im z całego serca za modlitwy wznoszone do Boga w intencji jego zdrowia. Życzy, aby pielgrzymka jubileuszowa przyniosła obfite owoce. Udziela im apostolskiego błogosławieństwa, obejmując nim również bliskich, chorych i cierpiących, a także wszystkich wiernych, którzy dzisiaj się zgromadzili”.
CZYTAJ DALEJ

Krzyże ścięte metalowymi narzędziami

2025-04-03 08:07

[ TEMATY ]

Hiszpania

profanacja

Archidiecezja Pampeluny

Alfonso Garciandía, kapelan Sanktuarium San Miguel de Aralar w archidiecezji Pampeluny i Tudeli (Hiszpania), potępił profanację trzech krzyży na drodze prowadzącej do sanktuarium. „Dlaczego krzyż przeszkadza niektórym ludziom?” – zapytał.

Do zdarzenia doszło w nocy z soboty na niedzielę, kiedy dwa z trzech krzyży zostały ścięte „metalowymi narzędziami”.
CZYTAJ DALEJ

25 lat Źródełka

2025-04-06 21:43

Magdalena Lewandowska

Pracownicy i wolontariusze "Źródełka" z bpem Jackiem Kicińskim.

Pracownicy i wolontariusze Źródełka z bpem Jackiem Kicińskim.

Centrum Rozwoju Dzieci i Młodzieży „Źródełko” od 25 lat działa przy parafii św. Jadwigi na wrocławskiej Leśnicy.

Nową wyremontowaną siedzibę poświęcił bp Jacek Kiciński. – To bardzo ważne miejsce dla wszystkich dzieci, które przychodziły kiedyś i będą tu jeszcze przychodzić. Pięknie wyremontowane pomieszczenia na pewno zachęcają, ale tym, co tworzy największą wartość tego miejsca są ludzie: opiekunowie i same dzieci – mówił biskup pomocniczy archidiecezji wrocławskiej.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję