Reklama

List pasterski Biskupa Stanisława Wielgusa do kapłanów, zgromadzeń zakonnych i wszystkich wiernych diecezji płockiej w 5. rocznicę beatyfikacji zamęczonych za wiarę biskupów płockich

Niedziela płocka 24/2004

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Drodzy Bracia i Siostry!
Podczas siódmej podróży apostolskiej do Polski, 13 czerwca 1999 r., w trakcie uroczystej celebry sprawowanej na placu Józefa Piłsudskiego w Warszawie, Ojciec Święty Jan Paweł II wyniósł na ołtarze 108 męczenników polskich z czasów II wojny światowej, a wśród nich dwóch płockich biskupów: ordynariusza płockiego abp. Antoniego Juliana Nowowiejskiego oraz jego biskupa pomocniczego Leona Wetmańskiego, zamęczonych przez hitlerowców w roku 1941 w okrutnym obozie koncentracyjnym w Działdowie. Jak informowali po wojnie naoczni świadkowie, strażnicy obozowi prześcigali się w upokarzaniu i dręczeniu liczącego wówczas 83 lata arcybiskupa, w swoim czasie jednego z najwybitniejszych polskich teologów. Torturowali go między innymi za to, że odmówił podeptania zerwanego mu z piersi i wrzuconego do błota krzyża. Maltretowany i poniżany ze szczególnym okrucieństwem arcybiskup Nowowiejski nie tylko sam nie uległ załamaniu, ale dopóki żył, podtrzymywał na duchu współwięźniów, błogosławił ich, modlił się wraz z nimi i budził w nich nadzieję, że przetrwają piekło, jakie zgotował im bezbożny niemiecki faszyzm. Zmarł prawdopodobnie 28 czerwca 1941 r. w wyniku zadawanych mu męczarni.
Podobne tortury przeżywał 55--letni wówczas biskup Leon Wetmański. Człowiek o bardzo głębokiej wierze. Rozmodlony i ascetyczny. Przed wybuchem wojny organizował w Płocku pomoc dla ubogich, głosił liczne rekolekcje, opiekował się z wielkim oddaniem i gorliwością misjami i Akcją Katolicką. Aresztowany przez gestapo razem z arcybiskupem Nowowiejskim, wraz z nim osadzony i dręczony w Działdowie, prawdopodobnie został rozstrzelany wraz z innymi więźniami jesienią 1941 r.
Nie wiadomo gdzie pochowano ciała obydwu biskupów męczenników. Z nieznanych powodów kompetentne władze polskie nie podjęły po wojnie próby ustalenia nazwisk ich katów.
Jak mówi nauka Kościoła, męczennicy to chrześcijanie w sposób szczególny wybrani przez Boga, aby swoją ofiarą z życia, swoim naśladowaniem Męki Chrystusa, złożyli świadectwo wierności Jego Ewangelii. Jest to świadectwo szczególnie przekonujące. Od dwóch tysiącleci rozliczni chrześcijańscy teologowie, filozofowie, historycy i inni uczeni dowodzą w swoich cennych i uczonych dziełach prawdziwości i niepowtarzalności Chrystusowej religii. Ten rodzaj dowodzenia jest dla ewangelizowania świata bardzo ważny, ponieważ wykazuje, że wiara i rozum nie tylko nie są wobec siebie sprzeczne, lecz wzajemnie się uzupełniają i są sobie potrzebne. Niemniej jednak same teoretyczne dzieła uczonych chrześcijańskich byłyby jałowe i nieprzekonujące, gdyby od samego początku istnienia Kościoła wiary Chrystusowej nie wspierało świadectwo życia chrześcijan: ich dobroć, ofiarność, uczciwość, szlachetność, pokorne poddanie się woli Bożej, a zwłaszcza ofiara z własnego życia, jaką miliony spośród nich poniosły za Chrystusa i Jego Ewangelię.
To dlatego Ojciec Święty Jan Paweł II w swoim liście apostolskim Novo Millennio ineunte, wydanym na początek trzeciego tysiąclecia ery chrześcijańskiej wielbi Boga za powołanie w minionych wiekach tak wielkiej liczby świętych wyznawców i męczenników, których życie i ofiara najlepiej wyrażają tajemnicę Kościoła. Męczeńska śmierć za wiarę to, według Ojca Świętego, wielkie orędzie ewangeliczne, przemawiające do każdego bez słów; to żywe i najbardziej przekonujące objawienie światu oblicza Chrystusowego.
Męczeństwo za wiarę jest zjawiskiem nadzwyczajnym, ponieważ jest czymś sprzecznym z wrodzonym każdej żywej istocie instynktem samozachowawczym. Jest to zjawisko występujące we wszystkich narodach i ludach, wśród kobiet i mężczyzn, wśród ludzi różnego wieku, pochodzenia, wykształcenia i stanu. Jednocześnie jest to zjawisko występujące we wszystkich epokach historii Kościoła. Męczeństwo z powodu wiary w Chrystusa występowało zarówno w pierwszych wiekach chrześcijaństwa, kiedy Kościół rodził się z krwi męczenników, jak i podczas najrozmaitszych wojen i rewolucji w czasach nowożytnych, kiedy przelana krew męczenników go umacniała.
W samym minionym dwudziestym wieku, nazywanym słusznie przez wybitne umysły Wielkim Piątkiem historii ludzkości, z powodów religijnych zamordowano czterdzieści pięć milionów chrześcijan, tj. ponad 60% wszystkich chrześcijańskich męczenników, którzy ponieśli śmierć za wiarę od początku istnienia Kościoła. Dziesiątki tysięcy zupełnie niewinnych kapłanów i zakonnic oraz miliony świeckich chrześcijan rozstrzelali bądź zamęczyli bez litości rewolucjoniści, komuniści i hitlerowcy w Związku Sowieckim, w Hiszpanii, w Meksyku, w krajach zajętych przez Niemcy i w wielu innych krajach na świecie z samej tylko nienawiści do Kościoła Chrystusowego.
Męczeństwo za wiarę Chrystusową aktualne jest także dziś. To właśnie chrześcijaństwo jest obecnie najbardziej prześladowaną religią na świecie. Jak wykazują badania, ustawicznym prześladowaniom z powodu wiary w Chrystusa poddawanych jest obecnie na całym świecie ponad dwieście milionów ludzi. Mordowani są liczni misjonarze. Co roku ze względu na wiarę chrześcijańską ginie ok. 160 tys. chrześcijan. Chrześcijanie prześladowani są zwłaszcza w Chinach i w krajach muzułmańskich. Liberalne media, rządy różnych rzekomo wrażliwych na łamanie praw człowieka krajów, organizacje humanitarne oraz ONZ - wszyscy oni oburzają się, gdy gdzieś w jakimś kraju dyskryminacji poddani są członkowie określonej mniejszości narodowej lub seksualnej, kompletnie natomiast milczą, gdy na śmierć skazuje się w niektórych krajach muzułmańskich te osoby, które z islamu przeszły na chrześcijaństwo i przyjęły chrzest. Milczą o straszliwych prześladowaniach chrześcijan w Sudanie, gdzie w ostatnich kilku latach z rąk muzułmańskich władz i ich armii zginęło ponad trzy miliony chrześcijan. Milczą o tym, że, jak podawał ostatnio „Gość Niedzielny”, w około sześćdziesięciu krajach odmawia się chrześcijanom prawa do budowania świątyń, uczestniczenia w nabożeństwach, noszenia krzyżyków i innych symboli religijnych, wydawania drukiem Pisma Świętego i chrześcijańskich książek, a nawet ich posiadania. Dzisiejsze liberalne elity polityczne i medialne bez ustanku wypominają chrześcijanom inkwizycję i inne grzechy popełnione przez niektórych z nich setki lat temu, a nie chcą przyjąć do wiadomości, że w naszych czasach strumieniami płynie krew chrześcijan torturowanych i zabijanych przez okrutnych fanatyków islamskich, komunistycznych i innych.
Teologowie określają męczeństwo jako dobrowolne i dokonane z poddaniem się woli Bożej przyjęcie śmierci z powodu wyznawanej wiary. Jest ono najbardziej radykalnym okazaniem Bogu przez człowieka bezgranicznego zawierzenia i miłości. Przy czym należy mocno podkreślić, że męczeńska śmierć za wiarę nigdy nie może służyć do krzywdzenia i zabijania innych ludzi, tak jak to się niestety dzieje w wyniku tak zwanych męczeńskich samobójstw dokonywanych przez muzułmańskich terrorystów, których śmierć ma na celu niespodziewane zamordowanie jak największej liczby niewinnych ludzi i nie ma nic wspólnego ze czcią prawdziwego Boga. Pamiętać bowiem należy o tym, że zbrodnia popełniona w imię danej religii i w imię Boga jest zawsze największą zbrodnią przeciw tej religii i przeciw samemu Bogu. Zbrodnia nigdy i w żadnym wypadku nie potwierdza prawdziwości i świętości religii. Przeciwnie - całkowicie podważa jej wiarygodność.
Na akt dobrowolnego męczeństwa za wiarę nie stać byłoby żadnego człowieka, gdyby był pozostawiony sam sobie; gdyby nie była z nim moc samego Boga i pochodzący od Niego szczególny charyzmat, który sprawia, że człowiek wierzący, uczestnicząc w zbawczej tajemnicy Jezusa Chrystusa, jest gotowy dawać o Nim świadectwo nawet swoją męczeńską śmiercią, nigdy natomiast cudzą. Dlatego męczeństwo traktowane jest przez Kościół jako najdoskonalszy sposób naśladowania Jezusa Chrystusa oraz jako najściślejsze z Nim zjednoczenie.
Ten charyzmat jest tak szczególnym powołaniem i darem Bożym, że chrześcijański męczennik znosi mężnie, trwając przy Chrystusie, każdą torturę. Tak było z milionami chrześcijańskich męczenników z czasów bardzo odległych, ale także z czasów nam współczesnych. Wielu z nich pragnęło tego charyzmatu, pragnęło łaski męczeństwa, chcąc najściślej zjednoczyć się z umierającym na krzyżu za zbawienie świata Chrystusem. Tak myślał św. Maksymilian Kolbe, który, jak potwierdzają to źródła, odprawiając 30 kwietnia 1918 r. Mszę św. na grobie św. Piotra w Rzymie, prosił Boga o łaskę męczeństwa. Podobnie modlił się bł. bp Leon Wetmański, który już w 1932 r. napisał w swoim testamencie następujące słowa: „Jeżelibyś, Boże Miłosierny i Dobry, dał mi łaskę, którą nazywają śmiercią męczeńską, przyjmij ją głównie za grzechy moje i za tych, którzy by mi ją zadawali, aby i oni Ciebie, Dobry i Miłosierny, całym sercem kochali”.
Męczennicy ucieleśniają Kościół i jego zbawczą misję zwłaszcza w czasie prześladowań, kiedy bardzo liczni chrześcijanie - jak wiemy z historii - załamują się. Załamują się niekiedy z lęku o życie, ale czasami z innych bez porównania mniej ważnych powodów. Pamiętamy przecież, że wielu polskich katolików wypierało się swojej wiary w czasach komunizmu, by nie utracić władzy, intratnego stanowiska czy majątku. Wielu udawało wówczas pogan lub ateistów, ponieważ rządzący Polską ideologowie komunistyczni, którzy na siłę wciskali ludziom, zwłaszcza dzieciom szkolnym i młodzieży studiującej, ateizm, spychali ludzi wierzących na margines życia społecznego i ekonomicznego, wyrzucali z pracy milicjantów, wojskowych, nauczycieli i ważniejszych urzędników za to, że ośmielili się ochrzcić dziecko, czy wziąć ślub kościelny, i którzy dokonywali permanentnych, często zbrodniczych - jak w wypadku Księdza Popiełuszki - prześladowań Kościoła.
W takich trudnych czasach, gdy liczni zdradzają Chrystusa, przelana za wiarę męczeńska krew mężnych i oddanych do końca Chrystusowi chrześcijan stanowi autentyczny zasiew, z którego wyrastają nowe pokolenia ludzi wierzących. Pamiętajmy jednak, że śmierć męczenników zobowiązuje każdego z nas, ponieważ oni również, tak jak Chrystus na krzyżu, umierali za nasze zbawienie.
W czasie pamiętnej beatyfikacji męczeńskich biskupów płockich wraz z innymi polskimi Męczennikami czasu drugiej wojny światowej Ojciec Święty wypowiedział znamienne, ważne dla każdego z nas słowa: „Kościół w Polsce, niosąc od tysiąca lat znak męki Chrystusa, wciąż odradza się z posiewu krwi męczenników i żyje pamięcią zwycięstwa, jakie oni odnieśli na tej ziemi. Dziś świętujemy zwycięstwo tych, którzy w naszym stuleciu oddali życie dla Chrystusa, oddali życie doczesne, by posiąść je na wieki w Jego chwale... Jeśli dzisiaj radujemy się z beatyfikacji 108 męczenników duchownych i świeckich - mówił dalej Papież - to przede wszystkim dlatego, że są oni świadectwem zwycięstwa Chrystusa, darem przywracającym nadzieję. Gdy bowiem dokonujemy tego uroczystego aktu, niejako odżywa w nas wiara, iż »bez względu na okoliczności, we wszystkim możemy odnieść pełne zwycięstwo dzięki Temu, który nas umiłował« (por. Rz 8, 37). Błogosławieni męczennicy wołają do naszych serc: Uwierzcie, że »Bóg jest miłością!«. Uwierzcie na dobre i na złe! Obudźcie w sobie nadzieję! Niech ta nadzieja wyda w was owoc wierności Bogu we wszelkiej próbie!”.
Jeśli jesteśmy wiernymi chrześcijanami, uwierzmy Chrystusowi i Jego Ewangelii na dobre i na złe. Niech nie zwiodą nas fałszywe ideologie, które wmawiają we współczesnego człowieka, że Bóg nie istnieje, a jeśli istnieje, to jest bliżej nieokreśloną mocą, która nie ma nic wspólnego z chrześcijańską Trójcą Świętą.
Niech nie zwiodą nas teorie, które wmawiają w nas, że wszystkie religie są sobie równe, a Jezus nie jest Bogiem, lecz jednym z wielu ludzi obdarzonych szczególnym religijnym charyzmatem, podobnie jak Budda, Mahomet, Mani czy inni twórcy religijni.
Niech nie zwiodą nas fałszywe postmodernistyczne filozofie, które głoszą, że religia nie może nic od człowieka wymagać, bo jej celem jest dać mu tylko miłe przeżycia i zapewnić poczucie bezpieczeństwa.
Filozofie te odrzucają Dekalog, prawo naturalne, sumienie i pojęcie grzechu, a w zamian za to proponują tak zwaną „poprawność polityczną”, głoszącą całkowity relatywizm i prawo człowieka do absolutnej, nieskrępowanej żadną moralnością wolności; zdecydowanie przy tym odrzucającą religię i moralność chrześcijańską, a cel człowieka widzącą tylko w ustawicznej zabawie, seksie i pieniądzach.
Wobec tych fałszywych poglądów, w sytuacji, gdy wielu współczesnych ludzi odrzuca prawdziwą wiarę Chrystusową i brnie w dziwaczne teorie i sekty; wyszydza krzyż, ofiarę, poświęcenie dla innych, a w zamian za to ulega egoizmowi, pysze, chciwości pieniądza, nieuczciwości, korupcji, zdradzie i rozpuście - my, chrześcijanie, musimy w sposób szczególnie jednoznaczny zachować wierność Chrystusowi i Jego przykazaniom.
Za wierność Chrystusowi: Bogu Człowiekowi, jedynemu Zbawicielowi świata, który jest jedyną drogą do zbawienia i poza którym zbawienia nie ma; a także za wierność wszystkim prawdom Jego wiary oraz za wszystkie przykazania Dekalogu i za ewangeliczne przykazanie miłości - oddali swoje życie niezliczeni męczennicy chrześcijańscy, w tym także nasi biskupi płoccy. Czyż to możliwe, by ich śmierć i śmierć setek milionów męczenników w ciągu historii Kościoła była daremna i bez sensu?
Z pewnością tak nie jest. Śmierć męczenników była największym darem, jaki mogli złożyć za wiarę w duszach nas, którzy o nich pamiętamy.
To oni niech będą dla nas wzorem i przykładem ewangelicznej, mężnej wierności. To oni niech umacniają nas w tych momentach, gdy chwieje się nasza wiara, gdy zmagamy się z pokusami, gdy wstydzimy się bronić Chrystusowej religii przeciw atakom bluźnierców, szyderców i innych sług złego ducha. To oni niech pomogą nam w nawróceniu naszych serc i serc naszych bliźnich.
Proces nawrócenia to proces odzyskiwania zaciemnionego przez szatana światła wiary. Każdy grzech oddala nas od wiecznego światła, którym jest Bóg. A każdy akt wiary i każdy chrześcijański czyn go nam przywraca.
Pamiętajmy o słowach św. Pawła skierowanych do Efezjan i do każdego z nas: „Niegdyś bowiem byliście ciemnością, lecz teraz jesteście światłością w Panu: postępujcie jak dzieci światłości. Owocem bowiem światłości jest nasza prawość i sprawiedliwość, i prawda” (Ef 5, 8-9).
Niech prawość, sprawiedliwość i prawda przenikają nasze życie, życie naszych rodzin, i życie całej naszej Ojczyzny. Módlmy się o to za pośrednictwem płockich błogosławionych Biskupów Męczenników Antoniego i Leona zawsze, a zwłaszcza obecnie, w 5. rocznicę ich wyniesienia na ołtarze.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

2004-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Bóg pragnie naszego zbawienia

[ TEMATY ]

homilia

rozważania

Karol Porwich/Niedziela

Rozważania do Ewangelii J 12, 44-50.

Środa, 24 kwietnia

CZYTAJ DALEJ

Marcin Zieliński: Znam Kościół, który żyje

2024-04-24 07:11

[ TEMATY ]

książka

Marcin Zieliński

Materiał promocyjny

Marcin Zieliński to jeden z liderów grup charyzmatycznych w Polsce. Jego spotkania modlitewne gromadzą dziesiątki tysięcy osób. W rozmowie z Renatą Czerwicką Zieliński dzieli się wizją żywego Kościoła, w którym ważną rolę odgrywają świeccy. Opowiada o młodych ludziach, którzy są gotyowi do działania.

Renata Czerwicka: Dlaczego tak mocno skupiłeś się na modlitwie o uzdrowienie? Nie ma ważniejszych tematów w Kościele?

Marcin Zieliński: Jeśli mam głosić Pana Jezusa, który, jak czytam w Piśmie Świętym, jest taki sam wczoraj i dzisiaj, i zawsze, to muszę Go naśladować. Bo pojawia się pytanie, czemu ludzie szli za Jezusem. I jest prosta odpowiedź w Ewangelii, dwuskładnikowa, że szli za Nim, żeby, po pierwsze, słuchać słowa, bo mówił tak, że dotykało to ludzkich serc i przemieniało ich życie. Mówił tak, że rzeczy się działy, i jestem pewien, że ludzie wracali zupełnie odmienieni nauczaniem Jezusa. A po drugie, chodzili za Nim, żeby znaleźć uzdrowienie z chorób. Więc kiedy myślę dzisiaj o głoszeniu Ewangelii, te dwa czynniki muszą iść w parze.

Wielu ewangelizatorów w ogóle się tym nie zajmuje.

To prawda.

A Zieliński się uparł.

Uparł się, bo przeczytał Ewangelię i w nią wierzy. I uważa, że gdyby się na tym nie skupiał, to by nie był posłuszny Ewangelii. Jezus powiedział, że nie tylko On będzie działał cuda, ale że większe znaki będą czynić ci, którzy pójdą za Nim. Powiedział: „Idźcie i głoście Ewangelię”. I nigdy na tym nie skończył. Wielu kaznodziejów na tym kończy, na „głoście, nauczajcie”, ale Jezus zawsze, kiedy posyłał, mówił: „Róbcie to z mocą”. I w każdej z tych obietnic dodawał: „Uzdrawiajcie chorych, wskrzeszajcie umarłych, oczyszczajcie trędowatych” (por. Mt 10, 7–8). Zawsze to mówił.

Przecież inni czytali tę samą Ewangelię, skąd taka różnica w punktach skupienia?

To trzeba innych spytać. Ja jestem bardzo prosty. Mnie nie trzeba było jakiejś wielkiej teologii. Kiedy miałem piętnaście lat i po swoim nawróceniu przeczytałem Ewangelię, od razu stwierdziłem, że skoro Jezus tak powiedział, to trzeba za tym iść. Wiedziałem, że należy to robić, bo przecież przeczytałem o tym w Biblii. No i robiłem. Zacząłem się modlić za chorych, bez efektu na początku, ale po paru latach, po którejś swojej tysięcznej modlitwie nad kimś, kiedy położyłem na kogoś ręce, bo Pan Jezus mówi, żebyśmy kładli ręce na chorych w Jego imię, a oni odzyskają zdrowie, zobaczyłem, jak Pan Bóg uzdrowił w szkole panią woźną z jej problemów z kręgosłupem.

Wiem, że wiele razy o tym mówiłeś, ale opowiedz, jak to było, kiedy pierwszy raz po tylu latach w końcu zobaczyłeś owoce swojego działania.

To było frustrujące chodzić po ulicach i zaczepiać ludzi, zwłaszcza gdy się jest nieśmiałym chłopakiem, bo taki byłem. Wystąpienia publiczne to była najbardziej znienawidzona rzecz w moim życiu. Nie występowałem w szkole, nawet w teatrzykach, mimo że wszyscy występowali. Po tamtym spotkaniu z Panem Jezusem, tym pierwszym prawdziwym, miałem pragnienie, aby wszyscy tego doświadczyli. I otrzymałem odwagę, która nie była moją własną. Przeczytałem w Ewangelii o tym, że mamy głosić i uzdrawiać, więc zacząłem modlić się za chorych wszędzie, gdzie akurat byłem. To nie było tak, że ktoś mnie dokądś zapraszał, bo niby dokąd miał mnie ktoś zaprosić.

Na początku pewnie nikt nie wiedział, że jakiś chłopak chodzi po mieście i modli się za chorych…

Do tego dzieciak. Chodziłem więc po szpitalach i modliłem się, czasami na zakupach, kiedy widziałem, że ktoś kuleje, zaczepiałem go i mówiłem, że wierzę, że Pan Jezus może go uzdrowić, i pytałem, czy mogę się za niego pomodlić. Wiele osób mówiło mi, że to było niesamowite, iż mając te naście lat, robiłem to przez cztery czy nawet pięć lat bez efektu i mimo wszystko nie odpuszczałem. Też mi się dziś wydaje, że to jest dość niezwykłe, ale dla mnie to dowód, że to nie mogło wychodzić tylko ode mnie. Gdyby było ode mnie, dawno bym to zostawił.

FRAGMENT KSIĄŻKI "Znam Kościół, który żyje". CAŁOŚĆ DO KUPIENIA W NASZEJ KSIĘGARNI!

CZYTAJ DALEJ

Abp Gądecki: chrześcijaństwo zawsze wysoko ceniło męstwo

2024-04-24 20:12

[ TEMATY ]

abp Stanisław Gądecki

Karol Porwich / Niedziela

„Chrześcijaństwo zawsze wysoko ceniło męstwo i ze szczególnym szacunkiem odnosiło się do najwyższych jego postaci, czyli do bohaterstwa, heroizmu i męczeństwa za wiarę” - mówił abp Stanisław Gądecki podczas Mszy św. w kościele pw. św. Jerzego z okazji 25. rocznicy konsekracji poznańskiej świątyni.

W Eucharystii uczestniczyli m.in. gen. w stanie spoczynku Piotr Mąka, dowódca Oddziału Prewencji Policji insp. Jarosław Echaust, naczelnik Wydziału Komunikacji Społecznej Kinga Fechner-Wojciechowska i wicenaczelnik Paweł Mikołajczak oraz kompania honorowa Policji.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję