Kościół drewniany pw. św. Jakuba w Dobrosołowie został zbudowany 
około 1540 r. Przebudowany w 1749 r., był odnawiany w 1800 r. i następnie 
w 1980 r. Pracujący w parafii od 4 lat proboszcz ks. Franciszek Smolarski, 
wspomagany przez wiernych, rozpoczął w ubiegłym roku generalny remont 
świątyni. Prace miały być prowadzone przez 3 lata. Wykonawcą była 
firma Józefa Paczki z Nowego Targu. Rok temu przeprowadzono generalny 
remont prezbiterium oraz zakrystii i położono nad nimi dach z gontów. 
W tym roku przystąpiono do drugiej części remontu, tj. do prac w 
głównej nawie kościoła. 
  7 czerwca br. ok. godz. 14.00 w świątyni wybuchł pożar. 
Rozprzestrzeniał się błyskawicznie od miejsca między górną belką 
a dachem. Mimo wysiłku pracowników - górali i miejscowych parafian, 
mieszkańców Dobrosołowa, nie udało się opanować rozszalałego żywiołu. 
Początkowo próbowano tłumić pożar gaśnicami, jednak bezskutecznie. 
Wezwano straż pożarną i nie czekając na jej przybycie, z narażeniem 
życia zaczęto ratować wyposażenie kościoła. Wnętrze świątyni wypełniały 
ogień, dym i toksyczne opary. Parafianie uratowali tabernakulum z 
Najświętszym Sakramentem, dwa obrazy: św. Jakuba - patrona i św. 
Barbary z bocznych ołtarzy, szaty liturgiczne i księgi. Kilkakrotnie 
podejmowano próbę wejścia do płonącego kościoła, by wynieść obrazy 
Przemienienie Pańskie i Madonna z Dzieciątkiem. Niestety, nie zdołano 
ich uratować. Podczas ocalania wyposażenia kościelnego jeden z ratujących, 
Zygmunt Łuczak, doznał poparzeń, na szczęście niegroźnych w skutkach. 
  Ludzie rozpaczali widząc, że nic już nie mogą uczynić 
dla ratowania swego kościoła. Kiedy na miejsce przybyły wozy bojowe 
straży pożarnej, płonął on jak pochodnia. W akcji gaśniczej brało 
udział 18 jednostek strażackich; z Konina sprowadzono 42-metrowy 
podnośnik. Tlące się ściany kościoła strażacy pokryli grubą warstwą 
piany. Na próżno, ogień i tak wydostawał się na zewnątrz.
  "Spłonęły wszystkie zabytkowe ołtarze, zniszczeniu uległa 
też ambona i chrzcielnica; nie ma już nic, tylko zgliszcza" - ks. 
Franciszek Smolarski, proboszcz parafii, jest głęboko wstrząśnięty. 
W pochodzącym z XVII w. ołtarzu głównym znajdował się obraz Matki 
Bożej i rzeźby Świętych Apostołów Piotra i Pawła. Spłonęła też rzeźba 
Chrystusa Frasobliwego i kropielnica (XVI w.), ogień strawił krucyfiksy (
XVIII w.) i znajdujące się na belce tęczowej późnogotyckie rzeźby 
Matki Bożej i św. Jana. 
  Obecnie dla potrzeb sprawowania kultu zaadaptowano niewielką 
kaplicę przedpogrzebową. Z belek i desek, które miały wzmocnić dach 
kościoła, górale zbili podłogę tymczasowej wiaty. Najtrudniejsze 
chwile parafianie i Ksiądz Proboszcz przeżyli w pierwszą niedzielę 
po pożarze: wszyscy płakali... Nastrój żalu i smutku panował w uroczystość 
Bożego Ciała. Ostatni z ołtarzy na trasie procesji był ustawiony 
na tle spalonego kościoła, na ten bolesny widok spoglądano przez 
łzy, ze ściśniętym sercem: Nie mamy, nie mamy kościoła!
  W tej rozpaczy wspólnota wiernych z Dobrosołowa nie została 
pozostawiona sama sobie. Pożar świątyni wstrząsnął całą diecezją 
włocławską. Na miejsce tragedii jeszcze tego samego dnia przyjechał 
biskup ordynariusz Bronisław Dembowski, który wracał z bierzmowania 
ze Zduńskiej Woli. Pasterz diecezji przybył, by dzielić ból razem 
z parafianami i Księdzem Proboszczem, ale także po to, by nieść im 
słowa pociechy.
  Losy spalonej świątyni zostaną rozstrzygnięte po wykonaniu 
ekspertyz. Stosowne decyzje podejmą znawcy przedmiotu, wśród nich 
także konserwatorzy sztuki.
Pomóż w rozwoju naszego portalu

 
              
              
              
                 
             
         
            
     
            
     
            
     
            
     
            
     
            
     
            
     
            
    