„Wielokrotnie określano go (Piusa XII - przyp. red.) jako papieża sprzyjającego polityce Niemiec. Zarzucano mu także sceptyczne nastawienie wobec Polski, choć jego liczne wypowiedzi pokazują
zgoła co innego” - pisze dalej Autorka. Rzeczywiście na temat tego papieża istnieją liczne kontrowersje od oskarżeń o germanofilstwo i niechęć do Polski i Polaków
aż po gloryfikowanie jego działań na rzecz Polski. Żadna ze skrajności nie służy tworzeniu prawdziwego image tego z pewnością wielkiego papieża. Trzeba zatem dochodzić do obiektywizmu.
Pius XII z całą pewnością nie akceptował nazizmu i hitleryzmu za cenę walki z komunizmem, choć mogło to być kuszące szczególnie po 22 czerwca 1941 r. Miał
rację Pius XI, mówiąc, że „To będzie dobry papież”. Pius XII był jednak człowiekiem swojej epoki. Był dyplomatą. Mając w pamięci I wojnę światową i słuszną
ze strony dyplomacji papieskiej postawę neutralności Benedykta XV, nie tylko kierował się obawami, że jego zaangażowanie przeciwko Niemcom może wywołać falę okrucieństw ze strony
Hitlera, ale także liczył na możliwość włączenia się po zakończeniu wojny w dzieło sprawiedliwych ustaleń pokojowych. Pius XII był dyplomatą i myślał jak dyplomata. Niestety, wojna,
która stała się ludobójstwem, doprowadziła do załamania wszelkich zasad dyplomacji. Przytoczone przez Autorkę przykłady wypowiedzi na rzecz Polski nie przeczą, że Pius XII nie potępił w żadnym
ze swych wystąpień żadnej ze stron prowadzących wojnę.
W sprawie Polski jeszcze przed wybuchem II wojny, gdy Francja prosiła Piusa XII o publiczną wypowiedź w sprawie Polaków, papież zasłaniając się tym, iż nie chce zrazić sobie
katolików niemieckich, odmówił. Odmówił ambasadorowi Francji proszącemu go o potępienie agresji niemieckiej we wrześniu 1939 r. Nawet kard. Tisserant miał za złe
papieżowi, że ten dbałość o uchronienie Watykanu przed zniszczeniem przedłożył nad obowiązek o istotne sprawy Kościoła. 30 września, po 11 dniach oczekiwania na audiencję, przyjęty
został kard. A. Hlond, ale nie pozwolono mu przemówić. Audiencję Pius XII potraktował jako prywatną, a nie publiczną prymasa Polski i polecił kardynałowi, aby przebiegu audiencji
nie nagłaśniał. Hlond był mocno zdegustowany i zrażony. Nieco załagodziły jego rozgoryczenie słowa zawarte w encyklice Summi Pontificatus. Jednak w 1941 r.
Hlond stanowczo domagał się od papieża, aby zabrał głos w sprawie Polski, bo może to mieć dramatyczne skutki. Z terenów zaś okupowanej Polski o głos papieża wołał
książę arcybiskup A. S. Sapieha. Bardzo ostro wypowiedział się na temat milczenia papieża biskup Radoński. Podobnie monitował Watykan z emigracji prezydent Raczkiewicz i ambasador
Papée. Milczenie Piusa XII wykorzystywała geobelsowska propaganda III Rzeszy, głosząc, że Pius XII ściśle współpracuje z Hitlerem i Mussolinim. Strona polska doceniała ogromny wysiłek
charytatywny, co akcentowała kuria rzymska, broniąc postawy papieża, ale nie podzielała racji, dla których papież milczał w istotnych sprawach i mocno atakowała kurię, a przez
nią pośrednio papieża. Kiedy jednak arcybiskup Sapieha radził w 1943 r., aby papież wystosował list, w którym znalazłyby się jednoznacznie propolsko brzmiące słowa i wyliczenie
dotychczasowych poczynań papieskich na rzecz Polski i Polaków, Pius XII ograniczył się do słów współczucia i wyrażenia nadziei co do odbudowy Polski, w alokucji wygłoszonej
podczas czerwcowego konsystorza w 1943 r. Nie potępił ani zbrodni niemieckich, ani sowieckich dokonanych na narodzie polskim. Tymczasem dla Polaków ważne było moralne poparcie najwyższego
autorytetu, za jaki uważali papieża. Podczas wojny Stolica Apostolska wysłała aż 88 listów do biskupów polskich, ale papież nie wystosował ani jednego listu do episkopatu Polski, mimo że takie
listy wystosował do episkopatów Niemiec, Litwy i państw nadbałtyckich.
Było też i kilka niezręcznych, delikatnie mówiąc, posunięć Piusa XII, które wywołały sprzeciw strony polskiej. Wystarczy wspomnieć, że przekazał on biskupowi Marii Splettowi w zarząd
część diecezji płockiej, mimo iż na terenie diecezji przebywał ordynariusz tej diecezji arcybiskup Julian Nowowiejski.
Pomimo wzrostu nacisków ze strony aliantów, Pius XII odmówił imiennego potępienia Niemców. Jak wyjaśnił to przedstawicielowi USA Myronowi Taylorowi, takiemu precedensowi winno towarzyszyć
jednoczesne ujawnienie okrucieństw nowego sprzymierzeńca Ameryki, Związku Radzieckiego.
Autorka słusznie podkreśla to, co Papież Pius XII uczynił dla Polski po zakończeniu II wojny światowej: pełnomocnictwa dla Hlonda, kreacje kardynalskie Sapiehy (w tym przypadku było to zadośćuczynieniem
dla księcia Sapiehy w związku z dystansem, jaki istniał pomiędzy nim a papieżem Piusem XI) i Wyszyńskiego. To prawda. Ale prawdą jest również, że i po
wojnie Pius XII nie zdobył się na taki gest, z jakim zwrócił się do Niemców. Wyraził ubolewanie w stosunku do wysiedlonych po wojnie Niemców, ale słów współczucia zabrakło względem
milionów wysiedlonych Polaków.
Mało precyzyjnym określeniem jest użyte przez Autorkę stwierdzenie, że w czasie wojny wakowała stolica prymasowska. Stolica ta była obsadzona, z tym, że jej ordynariusz kardynał
Hlond przebywał od pierwszych dni września 1939 r. w Watykanie, następnie na terenie Francji, gdzie został aresztowany.
Tragiczna pomyłka Piusa XII zaciążyła na ocenie jego pontyfikatu przez historyków i publicystów. Nie nazwał zła po imieniu, ale z tym złem nie kolaborował. Nie był sojusznikiem
Hitlera. Jednak idealizowanie tego pontyfikatu tak jak i jego demonizowanie nie stanowią drogi do prawdy. Wypowiedzi samego papieża Piusa XII świadczą, iż miał świadomość wewnętrznego rozdarcia
i moralnego dylematu.
Pomóż w rozwoju naszego portalu