Uczestnicy ceremonii do kościoła przybywali już na dwie godziny przed Mszą św., by wspólnie z pracującymi w parafii księżmi i najbliższą rodziną uczestniczyć w modlitwach
za Zmarłego. Wśród wiernych dostrzec można było pochodzące z różnych zgromadzeń siostry zakonne, zakonników, a wzdłuż świątyni formował się coraz dłuższy szereg pocztów
sztandarowych. Z każdą minutą rosła ilość kwiatów wokół trumny - coraz to nowe wiązanki składane były przez parafian, miejscowych oraz z daleka przybyłych przyjaciół Księdza
Infułata, sochaczewskie władze, szkoły i instytucje. Z chwilą rozpoczęcia Mszy św. kościół pełen był po brzegi, wiele osób pozostać musiało na zewnątrz.
„Szczęśliwi, którzy umierają w Panu” - padły pierwsze słowa Księdza Biskupa, będące jakże odpowiednie do tej chwili, a jednocześnie sprzeczne z logiką
współczesnego świata, który nie akceptuje cierpienia i śmierci, nie jest w stanie przyjąć ani nawet zrozumieć ich mocy i wartości dla życia chrześcijanina! Ksiądz Biskup
podczas kazania, a później - pod koniec Mszy św. - także i inni kapłani świadczyli, że śp. Ksiądz Franciszek znał wartość cierpienia, znał wartość - i tylko
jemu wiadomy - ciężar krzyża, jakim go Pan obdarzył. W swoim kazaniu bp A. Orszulik wspominał ks. Łupińskiego - drogę jego kapłaństwa, lata probostwa w Sochaczewie, aż
po czasy choroby i ostatnich spotkań. Pasterz łowicki, zauważywszy jak mocno życie i śmierć Księdza Infułata koresponduje z odczytanym na Mszy św. fragmentem Ewangelii
według św. Łukasza: „Niech będą przepasane biodra wasze i zapalone pochodnie! A wy bądźcie podobni do ludzi, oczekujących swego pana, kiedy z uczty weselnej powróci,
aby mu zaraz otworzyć, gdy nadejdzie i zakołacze. Szczęśliwi owi słudzy, których pan zastanie czuwających, gdy nadejdzie. (...) Wy też bądźcie gotowi, gdyż o godzinie, której się
nie domyślacie, Syn Człowieczy przyjdzie” (Łk 12, 35-40) zwrócił się do wiernych słowami: „Ksiądz Infułat miał biodra przepasane. Był gotowy na spotkanie z Panem”. Ksiądz
Biskup wielokrotnie przywoływał słowa z Pisma Świętego i Katechizmu Kościoła Katolickiego, mówiące o życiu wiecznym, chcąc w ten sposób skierować spojrzenie
wiernych poza śmierć, poza grób, aby było ono spojrzeniem rzeczywiście chrześcijańskim, wszak w liturgii pogrzebowej słyszymy: „Życie Twoich wiernych, Panie, zmienia się, ale się nie
kończy”.
Pod koniec Mszy św. głos zabrali zaprzyjaźnieni z ks. Łupińskim kapłani, przedstawiciele władz samorządowych i społeczności parafialnej. Obecny proboszcz parafii - ks.
Piotr Żądło - odczytał zapisane w testamencie słowa, w których Ksiądz Infułat przeprasza wszystkich, dla których był (jak się wyraził) zgorszeniem. Ostatnie, pochodzące z testamentu
Księdza słowa brzmiały: „Dziękuję za waszą dobroć i modlitwę. Zapewniam, że bardzo was kochałem. Proszę was o modlitwę. Ksiądz Franciszek”.
Wolą ks. Łupińskiego było spocząć na sochaczewskim cmentarzu, mimo iż dawniej deklarował chęć powrotu w rodzinne strony. Dla sochaczewian decyzja ta jest wzruszającym dowodem wierności
i przywiązania Księdza Infułata do miasta i jego mieszkańców, wśród których żył i pracował przez dwadzieścia dwa lata. Już dziś można być pewnym, że pamięć o ks.
Franciszku Łupińskim - jako proboszczu pracowitym, troskliwym, serdecznym i prawym - trwać będzie przez wiele, wiele pokoleń.
W jednym z najbliższych numerów Niedzieli Łowickiej przedstawiony zostanie życiorys ks. inf. Franciszka Łupińskiego.
Pomóż w rozwoju naszego portalu