1. W metaforycznym użyciu tematów „siew-zasiewać” najczęściej jest mowa o głoszeniu, nauczaniu, czyli zasiewaniu słowami umysłów słuchaczy. Przykład klasyczny takiego
zasiewania to cytowana przed chwilą przypowieść o siewcy (Mt 13, 1-9. 18-23). Wyjaśniając sens tej przypowieści Jezus sam powie „Siewcą jest ten, który sieje słowo” (Mk 4,
14) Wyraźnie do tej przypowieści nawiązują protestanckie Towarzystwa Biblijne, których symbolem rozpoznawczym jest właśnie podobizna siewcy. Siewcą jest w pewnym sensie każdy nauczający, ale
na to zaszczytne miano zasługują przede wszystkim ci, co uprawiają apostolat natchnionego Słowa Bożego, czyli Pisma Świętego. Ten zasiew, niejednokrotnie jeszcze za życia siewców, owocuje pogłębieniem
życia duchowego wiernych i podniesieniem kultury biblijnej całych społeczeństw.
Najczęściej jednak metafora zasiewania posiada także w Biblii wymowę zdecydowanie negatywną. „Szaweł siał wszędzie postrach” (Dz 9, 1); niektórzy spośród uczestników soboru
jerozolimskiego „sieli zamęt w duszach” zbyt łatwowiernych chrześcijan (Dz 15, 24); sianie zamętu zarzucano również - niesłusznie, rzecz jasna - Pawłowi i jego
towarzyszom w Tesalonice (Dz 17, 6); zamęt sieją także przeciwnicy Pawła na terenie Galacji (Ga 1, 7; 5, 12). Pawła i Sylasa tak oto oskarżano przed trybunałem w Filippi:
„Ludzie ci sieją niepokój w naszym mieście” (Dz 16, 20); o samym Pawle dowiaduje się prokurator Feliks, „że sieje niepokój wśród wszystkich żydów na całym świecie”
(Dz 24, 5). Tak więc przedmiotem zgubnych zasiewów bywa najczęściej zamęt, niepokój i postrach.
Zdecydowanie więcej jest w Nowym Testamencie tekstów mówiących o sianiu w znaczeniu dosłownym. W katechezie Jezusa jest mowa przede wszystkim o konieczności
dokonywania zasiewu. Nie zasiane, same wyrastają tylko chwasty i ziele, nie przynoszące człowiekowi żadnego pożytku. Dzieje się tak nawet na glebie obsianej dobrym ziarnem. Ewangelie też wspominają
o takiej sytuacji (Mt 13, 24-30). Na nic nie może liczyć ten, kto nie dokona zasiewu. A kiedy już sieje musi się liczyć z tym, że ziarno rzucone w ziemię
ulegnie zniszczeniu, czyli rozkładowi. Lecz jest to strata tylko pozorna. Obumarcie ziarna jest warunkiem koniecznym pojawienia się łodygi a potem kłosów zboża, wydających po wielokroć więcej
niż jedno ziarno. W celu przedstawienia tej zbawiennej dysproporcji pomiędzy małością zasiewanego ziarna a wielkością końcowego plonu Jezus posłużył się przypowieścią o ziarnie
gorczycznym, które „jest najmniejsze ze wszystkich nasion, lecz kiedy wyrośnie, okazuje się największym wśród krzewów” (Mt 13, 32). Ale ono też musiało najprzód obumrzeć. I tak
już jest w przyrodzie: śmierć jednej istoty jest zapoczątkowaniem istnienia drugiej: „Jeżeli ziarno pszenicy, padłszy w ziemię nie obumrze, pozostanie samo tylko ziarnem, jeżeli
obumrze, przyniesie plon obfity” (J 12, 24). Św. Paweł wyraźnie do tych słów Jezusa nawiązuje, kiedy mówi: „To, co siejesz, nie ożyje jeżeli wprzód nie obumrze” (1 Kor 15, 36).
W świecie zwierząt rzecz ma się zresztą podobnie: osobniki fizycznie słabe giną po to, żeby mogły przetrwać silniejsze.
W tych refleksjach na temat konieczności obumierania ziarna trudno oprzeć się skojarzeniom ze skutkami zbawczej śmierci Jezusa. Ewangelista Jan notuje: „Mówiąc to chciał wyjaśnić,
jaką śmiercią sam miał umrzeć” (J 12, 32).
Jakość plonów zależy od wielu czynników: przede wszystkim od rodzaju gleby, na którą spadnie. Wspomniana już przypowieść o siewcy wylicza kilka możliwości: droga deptana przez setki ludzi,
podłoże kamieniste pozbawione wilgoci, grunt porośnięty chwastami i cierniem. Pole trzeba więc do zasiewu odpowiednio dobrać i przygotować; trzeba je zaorać, raz głębiej, kiedy indziej
płycej; trzeba je zabronować; trzeba dokonywać stosownych płodozmianów itp.; trzeba wybrać odpowiedni czas do zasiewu: ani za wcześnie ani zbyt późno. Pamiętam jak w roku 1939, gdy
zaczynała się niemiecka okupacja polscy rolnicy byli bardzo zaniepokojeni tym, że nie zdążą przed zimą dokonać zasiewów.
Jest też powiedziane w Biblii, że wiele zależy od ilości zasianego ziarna. Paweł ostrzega: „Kto skąpo sieje, ten skąpo i zbiera, kto zaś hojnie sieje, ten hojnie też zbierać
będzie” (2 Kor 9, 6). Nie chodzi tu zresztą tylko o ilość, ale i o jakość zasiewanego ziarna.
Rzucanego raz w glebę, czyli zasianego ziarna dobry rolnik nie zostawia bez opieki. Już w Starym Testamencie jest powiedziane: „Rano siej swoje ziarno i do wieczora
nie pozwól spocząć twojej ręce” (Ekl 11, 6). Rolnik siewca troszczy się o to, by młoda i słaba jeszcze roślina nie została zagłuszona przez chwasty a nade wszystko
czuwa nad tym, żeby nie uschła z braku wilgoci. Apostoł Paweł też o tym wspomina mówiąc: „Ja siałem, Apollos podlewał...” (1 Kor 3, 6). Skuteczność tych ludzkich zabiegów,
koniecznych skądinąd, jest jednak względna. Ostatecznie wszystko zależy od łaskawości Boga: „Nic nie znaczy ten, który sieje ani ten, który podlewa, tylko ten, który daje wzrost - Bóg”
(1 Kor 3, 7).
Chyba żadnemu działaniu ludzkiemu nie towarzyszy tak wielka nadzieja jak rzucanie ziarna w glebę. Trudno zresztą powiedzieć, czego w tym działaniu więcej: nadziei czy niepewności?
Ta ostatnia jest zresztą jakby integralną częścią pierwszej. Bo rolnik jest bezradny zarówno wobec powodzi jak i suszy, zwłaszcza gdy ma do uprawy większe obszary gruntu; nie może się zabezpieczyć
przed gradobiciem albo dokuczliwym mrozem. W odniesieniu do pracy na roli chyba wyjątkowo trafne są już cytowane słowa Pawła o wzroście, który daje Bóg.
Obecny Ojciec Święty powtarza często, że człowiek nie może żyć bez miłości. W jednej ze swych pierwszych encyklik mówił: „Bez miłości człowiek pozostaje dla samego siebie
istotą niezrozumiałą. Jego życie jest pozbawione sensu jeśli nie objawia mu się miłość” (Redemptor hominis, pkt 274). W ogłoszonej niedawno adhortacji o roli Kościoła w Europie
wypowiada się Ojciec Święty podobnie o potrzebie nadziei. Nie sposób żyć bez nadziei. Odnosi się to wyjątkowo wyraźnie do pracy rolnika. Ten „człowiek zasiewu” przez cały rok żyje
nadzieją, że pewnego dnia stanie się „człowiekiem żniwa”. I wtedy radość jego będzie pełna. Pismo Święte też mówi: „A siewca cieszy się razem ze żniwiarzem”
(J 4, 36).
* * *
Wydaje się, że byłoby wskazane niejakie usakralnienie pracy przy zasiewach. I tak:
- niechby duszpasterze przypominali naszym rolnikom, żeby w pierwszych ziarnach nowego zasiewu znajdowało się coś z kłosów dożynkowych, poświęconych w Święto
Matki Bożej Zielnej;
- może byłoby dobrze urządzić specjalne nabożeństwo poświęcenia ziarna przeznaczonego na zasiewy;
- może wypadałoby odprawić Mszę św. albo specjalne nabożeństwo na polu, przygotowanym do jesiennych siewów; podobno dzieje się to jeszcze w niektórych regionach Włoch i Francji;
- wydaje się, że byłoby wskazane nadanie nieco wyższej rangi, zwłaszcza duszpasterskiej, liturgicznemu wspomnieniu Matki Bożej Siewnej. Mielibyśmy wówczas przynajmniej w naszych wspólnotach
wiejskich dwa uzupełniające się nawzajem święta: święto siewów, czyli dzień modłów błagalnych o szczęśliwe zasiewy i dobre plony oraz święto żniwa, czyli dzień dziękczynienia za zebrane
owoce ziemi „żeby siewca cieszył się ze żniwiarzem”.
Pomóż w rozwoju naszego portalu