Dwa małżeństwa: Agnieszka i Tomek, Jola i Krzysztof. Dwie różne historie, ale wiele punktów wspólnych. Podobny staż małżeński (plus minus 30 lat), 5-6 lat znajomości przed ślubem. Rodzicielstwo – codzienność, w której od samego początku było i jest zarówno „z górki”, jak i „pod górkę”. W ciągu tych lat w obu przypadkach miłość małżeńska wzmocniła się, jest większa i bardziej dojrzała niż w dniu ślubu. Ten ostatni fakt skłonił mnie do postawienia obu parom pytań, które łączy wspólny mianownik.
Tomasz Strużanowski: Co na podstawie własnych doświadczeń poradzilibyście młodym w kwestii trwałości i rozwoju małżeństwa?
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Tomasz Talaga: Wszystkim młodym radzimy, aby rozmawiali o wspólnej przyszłości, o tym, jak chcą, żeby wyglądało ich wspólne życie, i by omawiali każdy jego aspekt.
Agnieszka Talaga: Od początku małżeństwa mieliśmy świadomość, że zaczyna się coś, na co czekaliśmy z utęsknieniem. Weszliśmy w małżeństwo z przekonaniem, że nie zostawiamy sobie żadnych furtek dopuszczających rozejście się, a gwarantem tego, że damy radę, jest sam Bóg, o ile tylko pozostaniemy Mu wierni.
Reklama
T.T.: W tamtych czasach podział ról przypisanych kobiecie i mężczyźnie był jasny – moim zadaniem było zapewnienie, aby Agnieszka czuła się przy mnie bezpieczna. Do dzisiaj uważam, że to jest podstawowa rola męża. Rola kobiety natomiast polega na tym, by być dla mężczyzny podporą, żeby czuł się kochany, miał się dla kogo realizować i poświęcać.
Zachęcam młodych, żeby odkrywali swoją tożsamość jako kobiety i mężczyzny, bo jeżeli małżeństwo zbudowane jest na rozchwianej tożsamości, to potem trudno jest utrzymać ten związek w jedności.
A co z wadami i słabościami wniesionymi w małżeństwo? Było dużo przykrych zaskoczeń? Niedopasowania?
A.T.: To, co kiedyś było naszymi słabościami i deficytami, przez lata zostało dopracowane. Dziś nasze charaktery się uzupełniają.
T.T.: Niezgodność charakterów i niedopasowanie jako przyczyna rozwodu to jakaś bzdura. Nie ma czegoś takiego jak stuprocentowa zgodność charakterów – gdyby taka istniała, to chyba zanudzilibyśmy się na śmierć... To kwestia dojrzałości – rozumieć, że nie jesteśmy tacy sami, że mamy różne temperamenty, sposoby reagowania, że różnice będą czasem „uwierały” i prowadziły do kryzysów, które mogą być zagrożeniem dla trwałości małżeństwa lub przeciwnie – szansą na jego rozwój.
A Wy – przez jakie kryzysy przechodziliście?
T.T.: Głównie przez finansowe – aż do dziś. Z jednej strony bardzo nas to obciąża, ale z drugiej – oczyszcza ze złudzeń i egoizmu. Doświadczając tego typu problemów, bardziej się martwię o to, jak to przeżywa Agnieszka, niż o to, że nam na coś brakuje.
Reklama
A.T.: Gdy czuję się zagrożona brakiem bezpieczeństwa finansowego, zamykam się w sobie. Jednocześnie martwię się, jak Tomek sobie z tym poradzi, czy udźwignie to jako mężczyzna. Zależy mi na tym, żeby nie myślał, że go o coś oskarżam.
Nie przeżywacie małżeństwa tylko we dwoje, o własnych siłach, prawda?
T.T.: To, że trwamy razem, to nie jest wyłącznie nasza zasługa. Cały czas polegamy na Panu Bogu, czerpiemy z łaski sakramentu małżeństwa, codziennie modlimy się o siły do trwania razem.
Jakie macie sposoby na to, żeby kłótnie nie niszczyły Waszego małżeństwa?
T.T.: Jestem cholerykiem, szybko wybucham, ale zazwyczaj pierwszy wyciągam rękę do pojednania. Agnieszka nie reaguje gwałtownie, ale też dłużej jej „przechodzi”. Kiedyś potrafiliśmy po sprzeczce nie rozmawiać ze sobą przez dzień-dwa; dziś mamy poczucie, że szkoda czasu.
A.T.: Kiedy jest między nami jakaś „ciężka” atmosfera, to czuję, jakby uchodziło ze mnie życie; nic nie ma sensu, nic mi nie idzie. Uczymy się coraz szybciej „wracać” do siebie.
Co sądzicie o czystości przedmałżeńskiej i jej wpływie na trwałość małżeństwa?
T.T.: Tu jestem dogmatyczny. Zachowanie czystości przedmałżeńskiej to początek sukcesu trwałego małżeństwa.
A.T.: Dla mnie czystość przedmałżeńska stanowiła najlepszy dowód na to, że jestem dla Tomka najważniejsza.
Jakie cechy i umiejętności uważacie za kluczowe dla trwałości małżeństwa?
Reklama
A.T.: Umiejętność wsłuchiwania się w potrzeby współmałżonka oraz gotowość do spalania się dla drugiej „połówki”. Oczywiście, jedno i drugie – praktykowane obustronnie.
Co sprawia, że Wasze małżeństwo nie tylko trwa, ale też się rozwija?
Krzysztof Nowicki: Boża łaska i nasza wierność miłości. Boża obecność w codziennym życiu. Wiemy, że Bóg jest blisko, że nas kocha i jesteśmy dla Niego ważni. Z drugiej strony – Bóg nie zrobi pewnych rzeczy za nas. Dlatego chcemy dbać o coraz lepsze rozumienie siebie, o drobne codzienne gesty, o wzajemne troszczenie się o siebie.
To wystarczy, żeby gładko przeżyć tyle lat razem?
Jolanta Nowicka: Jasne, że nie wystarczy. Nasze małżeństwo też przechodziło potężny kryzys. Pojawiało się też słowo „rozwód”. Na przeszkodzie rozpadowi stanęła nasza determinacja, żeby ratować związek, a potem wołanie do Boga o ratunek. On rzucił nam koło ratunkowe w postaci warsztatów o temperamentach, które były prowadzone przez wspólnotę Mocni w Duchu. Tam zrozumieliśmy, że to nie brak miłości oddala nas od siebie, lecz brak zrozumienia.
Co Wam daje to, że jesteście we wspólnocie religijnej?
K.N.: Bycie we wspólnocie z pewnością pomaga nam wzrastać w wierze. Kiedy któreś z nas przeżywa duchowe trudności, jakiś zastój, to właśnie spotkania we wspólnocie, modlitwa, dzielenie się swoim przeżywaniem wiary często są lekarstwem na te trudności.
Jeździcie też razem na warsztaty psychologiczne. Pomaga?
Reklama
J.N.: Naszemu małżeństwu to dobrze robi. Jeździmy od kilku lat i bardzo nas to zmieniło – każde z nas osobno, ale też oboje jako małżeństwo. A czy pomaga? Niektórzy pytają nas: „Jak to robicie, że jesteście tak blisko siebie i tak serdecznie?”. No, właśnie tak.
A jak trafiliście na te warsztaty?
K.N.: Są to warsztaty stworzone przez dr Agnieszkę Kozak, psycholożkę, terapeutkę, autorkę książek. Agnieszka jest ekspertką NVC, czyli porozumienia bez przemocy, publikuje dużo wartościowych treści na YouTubie. Najpierw Jolka jeździła na warsztaty sama, a ja po powrocie widziałem u niej zmiany na lepsze. Później dołączyłem do żony i razem kilkakrotnie pojechaliśmy na warsztaty połączone z rekolekcjami dla małżeństw. W tym roku część duchową prowadził ks. Tomasz Wolnik.
Co Wam dają te warsztaty i rekolekcje?
J.N.: Lepsze zrozumienie siebie, zobaczenie wartości w sobie, odnalezienie marzeń, zmniejszenie lęku. A to skutkuje większym pokojem w naszym wspólnym życiu, tym, że zaczęliśmy rozmawiać o emocjach, o potrzebach i szukać sposobów, żeby je zaspokajać.
K.N.: Uważamy, że warto wkładać wysiłek, czas i pieniądze w to, żeby wspólne życie było coraz piękniejsze.