Reklama

Historia

Fałszowanie historii

Frazę: jak rozpętałem II wojnę światową można by skojarzyć jedynie z tytułem polskiej komedii wojennej, gdyby nie pojawiająca się zupełnie na poważnie niemiecka narracja.

2025-06-03 14:38

Niedziela Ogólnopolska 23/2025, str. 34-35

[ TEMATY ]

historia

Polska

Polska

Niemcy

II wojna światowa

pl.wikipedia.org/ Julien Bryan

Polskie dziecko w ruinach Warszawy, wrzesień 1939 r.

Polskie dziecko w ruinach Warszawy, wrzesień 1939 r.

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

W przededniu 80. rocznicy zakończenia II wojny światowej doszło do spotkania premiera Polski Donalda Tuska z kanclerzem Niemiec Friedrichem Merzem. Na konferencji z dziennikarzami z ust obu polityków padły niepokojące słowa na temat należnych Polsce odszkodowań wojennych, czyli kwestii, która – mimo upływu dziesięcioleci – nie została uregulowana. Z jednej strony kanclerz Niemiec stwierdził, że „kwestie prawne w kontekście możliwych reparacji są zakończone”, a z drugiej – Donald Tusk, zachwycając się „nowym otwarciem w relacjach polsko-niemieckich”, powiedział, że choć rachunek krzywd „nie był zadośćuczyniony, to nie będziemy o to prosić”.

Wypaczona pamięć

Reklama

W tym samym czasie na łamach opiniotwórczego Frankfurter Allgemeine Zeitung ukazał się artykuł, w którym omówiono badania przeprowadzone wśród niemieckiej młodzieży. Wynika z nich, że pamięć historyczna Niemców uległa całkowitej erozji i wypaczeniu. Poczucie odpowiedzialności za rozpętanie najstraszliwszej w dziejach ludzkości wojny jest bliskie zeru. Co więcej, młodzi Niemcy coraz częściej twierdzą, że to „Polska sprowokowała II wojnę światową”. Cytowany w artykule prezes niemieckiego Stowarzyszenia Nauczycieli Historii Niko Lamprecht uważa, że takie myślenie jest przede wszystkim wynikiem podatności na wszelkie fake newsy, które zalewają internet, wobec czego „uczniowie nie wierzą już nauczycielom, fakty historyczne lub trudno dostępne źródła się nie liczą”. Jest w tym zapewne dużo prawdy, ale problem bez wątpienia jest głębszy. I nie dotyczy tylko ostatnich lat. W analizie powojennej historii Niemiec, zarówno podzielonych, jak i zjednoczonych, warto zadać pytanie, na ile w istocie przeszły one proces zmierzenia się z własną przeszłością i czy na pewno zostały skutecznie „zdenazyfikowane”. Można mieć co do tego poważne wątpliwości, gdy bada się choćby powojenne kariery zbrodniarzy niemieckich. Jednym z takich przykładów jest historia SS-Gruppenführera Heinza Reinefartha, kata Warszawy w 1944 r. odpowiedzialnego za śmierć 50 tys. bezbronnych mieszkańców Woli. Nie tylko dożył on pogodnej starości, ale też pobierał niemiecką rentę generalską i przez wiele lat pełnił funkcję burmistrza miasta Westerland na wyspie Sylt oraz posła do landtagu w Szlezwiku-Holsztynie. Takich przypadków były tysiące i obejmowały one niemieckie sfery polityczne, wojskowe, policyjne, dziennikarskie, naukowe, kulturalne. Ludzie, którzy tworzyli i popierali zbrodniczy system narodowosocjalistycznego państwa niemieckiego, poza kierownictwem III Rzeszy skazanym m.in. w procesie norymberskim, stali się w dużej mierze wychowawcami następnych pokoleń. W jakimś sensie trudno, aby było inaczej, bo „sprawiedliwych Niemców” można było „szukać ze świecą”. W 1933 r. Hitler nie musiał przecież sięgać po władzę w drodze zamachu stanu. Otrzymał ją od Niemców w demokratycznych wyborach, gdy jego marzenia o wielkogermańskiej sile, poszerzeniu „przestrzeni życiowej”, podzieleniu ludzkości na niemieckich „nadludzi” oraz niewolników służących „rasie panów” entuzjastycznie zaaprobowała przeważająca część niemieckiego społeczeństwa.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Naziści, czyli przybysze z kosmosu

Reklama

Na użytek wewnętrzny i zewnętrzny Niemcy wykonali gigantyczną pracę nie nad przemodelowaniem własnego wyobrażenia o sobie i swej historii, ale nad zdjęciem odium ciążącego na nich jako na sprawcach gehenny milionów ludzi. Dokonali przy tym swoistego „fałszerstwa historycznego”. Bardzo skutecznie wprowadzili do powszechnego obiegu określenie „naziści”, tak jakby narodowi socjaliści rządzący Niemcami od 1933 do 1945 r. byli przybyszami z kosmosu, bez określonej narodowości. Z efektów mogli być i są zadowoleni. W jerozolimskim Instytucie Yad Vashem na ekspozycji stałej darmo szukać słów o niemieckiej odpowiedzialności za zbrodnię Holokaustu, bo wszędzie mowa o zbrodniach nazistowskich. Ten sprytny chwyt tak mocno zakorzenił się w relacjach międzynarodowych, że prędzej przeczytać można w artykułach czy usłyszeć o „polskich obozach koncentracyjnych” niż o niemieckiej odpowiedzialności za wojnę i popełniane zbrodnie. Doszło już nawet do takiego wypaczenia, że w przestrzeni publicznej zaczęły się pojawiać głosy, iż to Niemcy stali się pierwszą ofiarą „najazdu” nazistów. Gdy w 2016 r. udałem się do Niemiec z dawnymi więźniarkami obozu w Oberlangen, wyzwolonego w kwietniu 1945 r. przez wojska gen. Stanisława Maczka, ku zdumieniu naszych kombatantek z ust przedstawicieli rządu Dolnej Saksonii usłyszeliśmy podziękowania za to, że „alianci wyzwolili Niemców spod jarzma nazistów”. Nie dowiemy się o niemieckiej odpowiedzialności za zbrodnie podczas uroczystości w dawnych obozach w Sachsenhausen, Dachau, Ravensbrück czy Mauthausen – usłyszymy wyłącznie o nazistach oraz o „dzielnych Niemcach”, takich jak płk Stauffenberg, który w lipcu 1944 r. dokonał nieudanego zamachu na Hitlera i został za to zgładzony. Oczywiście, nie usłyszmy już o tym, że poglądy Stauffenberga i jego spiskowców były bliźniaczo podobne do poglądów większości społeczeństwa niemieckiego, a swego przywódcę postanowili zgładzić dopiero wtedy, gdy zaczął odnosić klęski na wojennych frontach.

Dlatego właśnie upominanie się władz polskich o prawdę – choć brzmi to gorzko, bo jesteśmy krajem, którego obywatele najdotkliwiej odczuli niemieckie zbrodnie – stanowi absolutny obowiązek. Zarówno w wymiarze symbolicznym – tak jak wtedy, gdy za rządów PiS w 2007 r. udało się na forum UNESCO określić raz na zawsze, że obóz Auschwitz był „niemieckim nazistowskim obozem koncentracyjnym i zagłady” – jak i w wymiarze realnym, gdy w 2022 r. rząd Mateusza Morawieckiego przygotował „Raport o stratach poniesionych przez Polskę w wyniku agresji i okupacji niemieckiej”, a sprawa reparacji, oszacowanych na 6 bln 220 mld 609 mln zł, postawiona została na agendzie międzynarodowej.

Przejęzyczenia i ojkofobia

Pamiętamy dobrze oburzenie, gdy prezydent USA Barack Obama w maju 2012 r. użył określenia „polski obóz śmierci”, a uczynił to, gdy honorował pośmiertnie Medalem Wolności Jana Karskiego, który prawdę o Holokauście ujawniał na salonach „wolnego świata”. Ale czy nie większą obrazą dla prawdy historycznej były wypowiedziane w styczniu br. słowa polskiej minister odpowiedzialnej za narodową edukację Barbary Nowackiej, która na międzynarodowej konferencji stwierdziła: „Na terenie okupowanym przez Niemcy polscy naziści zbudowali obozy, które były obozami pracy, a potem stały się obozami narodowej zagłady”? Za te haniebne słowa nie poniosła żadnej odpowiedzialności – ani politycznej, bo nie została zdymisjonowana, ani karnej, bo podległa rządowi prokuratura uznała, że „słowa o polskich nazistach nie są znieważeniem narodu polskiego”. Minister tłumaczyła się „przejęzyczeniem” (mimo że wystąpienie było czytane z kartki), ale wielu zauważało, że takie słowa wpisują się w gruncie rzeczy w uprawianą przez jej środowisko polityczne od lat „pedagogikę wstydu”. A ta z kolei owocuje, niestety, niebezpieczną ojkofobią, czyli niechęcią i wstrętem do własnej ojczyzny, co w badaniach przeprowadzonych w 2023 r. przez Instytut Psychologii PAN zadeklarowało aż 14% Polaków.

Trudno wymagać od Niemców, aby z zadowoleniem zmierzyli się z własną przeszłością i z niezamkniętymi sprawami, takimi jak odszkodowania wojenne, jeżeli my sami nie potrafimy o to zadbać. Od naszych władz mamy prawo wymagać, aby zachowywały się zgodnie z polską racją stanu, a w relacjach międzynarodowych jedną z czołowych prawidłowości naszego kręgu kulturowego jest zasada zadośćuczynienia za wyrządzone krzywdy. Nie jest to zasada nowa czy niestosowana. Dość wspomnieć, że raptem kilkanaście lat temu Niemcy zakończyły spłacać reparacje Francji i Wielkiej Brytanii za straty, które te państwa poniosły w czasie I wojny światowej, czyli ponad sto lat temu. Do niedawna Niemcy płaciły też reparacje Grecji za straty, które ta poniosła w czasie ostatniej wojny. Nie jest też tak, jak próbują to formułować niemieccy politycy czy też ich sojusznicy na polskiej scenie politycznej, że Polska miałaby rzekomo zrzec się reparacji w 1953 r. Jak twierdzą znawcy problemu, w żadnych zasobach archiwalnych (na czele z archiwum ONZ) nie ma dokumentu, który by to potwierdzał. Od rządu należy stale wymagać, aby dbał o to, by w relacjach międzynarodowych Polska była podmiotem, a nie przedmiotem. Jeżeli w imię partykularnych interesów, obliczonych dodatkowo na doraźną wewnętrzną walkę polityczną, władze polskie porzucają świadomie zasadę upominania się o należne zadośćuczynienie, nie zdziwmy się, gdy za kilka lat o polskiej odpowiedzialności za II wojnę światową mówić będą nie tylko młodzież niemiecka, ale i opinia międzynarodowa.

Autor jest historykiem, doradcą Prezesa Instytutu Pamięci Narodowej, w latach 2016-2024 był szefem Urzędu do Spraw Kombatantów i Osób Represjonowanych.

Oceń: +1 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Źródło PAP: Polska złożyła w Brukseli propozycję, w której domaga się kolejnych sankcji UE przeciw Białorusi

[ TEMATY ]

Polska

Unia Europejska

Polska

Bruksela

Bożena Sztajner/Niedziela

Polska złożyła w Brukseli propozycję, w której domaga się kolejnych sankcji UE przeciw Białorusi; informuje, że Białoruś staje się ośrodkiem obchodzenia sankcji UE przez Rosję - przekazało PAP wysokie rangą źródło unijne.

Polska uważa, że przyjęty w lipcu 2023 roku pakiet „mini sankcji” wobec Białorusi nie stanowi wystarczającego zabezpieczenia przed obejściem restrykcji przeciwko Rosji.
CZYTAJ DALEJ

Matka Boża od powołań

Niedziela Plus 22/2023, str. VI

[ TEMATY ]

Tarnów

O. Szczepan Hebda CSsR

Tuchów k. Tarnowa to wyjątkowe miejsce na mapie Polski. Od 500 lat czczony jest tutaj łaskami słynący obraz Matki Bożej Tuchowskiej – Wychowawczyni powołań kapłańskich i zakonnych – którym opiekują się redemptoryści.

W Tygodniu Modlitw o Powołania przybywają do Matki Bożej Tuchowskiej liczne pielgrzymki z prośbą o nowe powołania kapłańskie i zakonne.
CZYTAJ DALEJ

Młodzież poznaje Pana Boga na żaglach

2025-07-02 23:27

mat. pras

Ksiądz Szymon wraz z młodzieżą

Ksiądz Szymon wraz z młodzieżą

W czasie wakacji duszpasterze przygotowują dla młodzieży różne formy spędzenia tego czasu z Panem Bogiem. Ksiądz Szymon Kocemba z parafii Opatrzności Bożej we Wrocławiu - Nowym Dworze wraz z parafialnym oddziałem KSM-u wyruszył na Mazury na Rekolekcje pod Żaglami .

Młodzież wraz ze swoim duszpasterzem wyjechała na tydzień. - Nasz wyjazd a ma charakter rekolekcji połączony z wieloma elementami obozu żeglarskiego. Dzięki temu mają możliwość rozwoju duchowego, ale także poznania podstaw żeglarstwa - podkreśla ks. Szymon, dodając: - Młodzież ma tzw. wachty, czyli dyżury na jachtach i codziennie się zmieniają. Jedna z wacht zajmuje się klarem, czyli sprzątaniem jachtu. Druga ma wachtę kambuzową i przygotowuje posiłki. A z kolei trzecia wachta zmywa naczynia.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję