Reklama

Kościół

To on wybrał mnie

W wielu wywiadach mama przyszłego świętego – Antonia Salzano Acutis podkreślała, że bardzo ważny wpływ na katolickie wychowanie jej dziecka miała polska niania. Jako pierwsi w Polsce publikujemy wywiad z Beatą Anną Sperczyńską – nianią Carla Acutisa.

2025-04-23 07:45

Niedziela Ogólnopolska 17/2025, str. 10-12

[ TEMATY ]

bł. Carlo Acutis

carloacutis.com

Carlo Acutis

Carlo Acutis

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Krzysztof Tadej: Kiedy poznała Pani Carla Acutisa? Jak wyglądało Wasze pierwsze spotkanie?

Beata Anna Sperczyńska: Poznałam Carla w Centoli, małym miasteczku na południu Włoch, znajdującym się niedaleko miejscowości Palinuro. Carlo spędzał tam wakacje z dziadkami – Luaną i Antoniem (rodzicami jego mamy). Byłam tam na urlopie i szukałam pracy, żeby sobie dorobić. Dziadkowie Carla mieli już dwie kandydatki – dziewczyny z Polski, ja byłam trzecia. Z Carlem to była miłość od pierwszego spotkania. Spaliśmy w jednym pokoju, a po wspólnie spędzonym pierwszym poranku wiedziałam, że otrzymam tę pracę. Porozumiewaliśmy się bez słów, naśladując odgłosy zwierząt, co w naturalny sposób zbliżyło nas do siebie. Wierzę, że to on mnie wybrał, a nie jego dziadkowie. Ten pierwszy poranek, pełen ciepła i światła, na zawsze pozostanie w mojej pamięci.

Mama Carla Acutisa często podkreśla, że katolickie wychowanie Carlo zawdzięczał rodzinie ojca i polskiej niani, czyli Pani. Uczyła Pani Carla się modlić? Opowiadała o Bogu?

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Reklama

To prawda. Pierwszą modlitwą, której Carlo bardzo szybko się nauczył – i to w języku polskim – była modlitwa Aniele Boży, stróżu mój. Uczył się słów na pamięć, nie znając wówczas ich znaczenia. Dopiero później zaczął zadawać pytania o ich sens, gdy modlitwa stała się regularnym wieczornym rytuałem. Miałam nawet kasetę magnetofonową z nagraniem Carla, ale niestety, po kilku przeprowadzkach te cenne pamiątki zniknęły.

Byłam nianią Carla. Starałam się aktywnie uczestniczyć w jego wychowaniu – z czułością i uwagą. Od najmłodszych lat uczyłam go, jak żyć blisko Jezusa. Dla niego ta relacja była czymś zupełnie naturalnym – była niemal przyjacielska, jakby znali się od zawsze. Dla mnie również było to coś oczywistego – wychowałam się w małej miejscowości, w katolickiej rodzinie, w której najważniejszym wydarzeniem tygodnia była niedzielna Msza św. W czasach mojego dzieciństwa i młodości kościół był właściwie jedynym źródłem kultury na wsi.

Carlo nigdy nie przechodził obojętnie obok kościoła. Zatrzymywał się, zaglądał, pozdrawiał – jakby wstępował do domu kogoś bliskiego. Nawet na krótką chwilę. Czuł się tam po prostu dobrze.

Czy obok modlitwy Aniele Boży znał inne modlitwy w języku polskim? Czy mówił w naszym języku?

Carlo nie mówił po polsku, ale znał kilka słów. Kiedy pozdrawiał moich rodziców podczas rozmowy telefonicznej, zawsze zaczynał po polsku: „Dzień dobry, witam was!”. I tak jak wspomniałam, modlitwę Aniele Boży odmawiał wieczorami w naszym języku.

Mama Carla Acutisa, p. Antonia, wspominała, że podczas pierwszego spotkania w ich domu miała Pani ze sobą woreczek pełen obrazków Matki Bożej Częstochowskiej. Czy obrazek, który otrzymał od Pani Carlo, to był pierwszy obrazek z wizerunkiem Matki Bożej w jego życiu?

Reklama

Tak, to prawda. To był jego pierwszy wizerunek Matki Bożej Częstochowskiej – Czarnej Madonny z Jasnej Góry.

Ten obraz był mi szczególnie bliski, bo od dziecka towarzyszył mi niemal każdego dnia. Miałam go zawsze przy sobie, włożony w modlitewnik Droga do nieba, który otrzymałam przy Pierwszej Komunii św. Pielgrzymki na Jasną Górę były dla mnie czymś więcej niż tylko wakacyjnym wyjazdem – były ważnym, duchowym przeżyciem. Czasem pełnym zmęczenia, ale i radości, wspólnej modlitwy i ciszy. To była wyprawa serca, która zostawiała ślad na długo. Ten wizerunek Matki Bożej był jak znak obecności – opieki, nadziei i nieustannego towarzyszenia. Nosiłam go przy sobie nie tylko z przywiązania, ale też z poczucia, że Ona naprawdę jest blisko. Później w życiu Carla była Czarna Madonna z Pompei (Matka Boża Różańcowa), ale to inna historia.

Jakim dzieckiem był Carlo Acutis w codziennym życiu? Co go wyróżniało?

Carlo był radosnym dzieckiem. Przez długi czas był jedynym wnukiem, co sprawiało, że był otoczony wielką miłością i uwagą swojej rodziny. Jego życie było pełne szczęścia, a on sam emanował niezwykłą energią. W codziennym życiu wyróżniał się cierpliwością – nie marudził. Potrafił czekać i z pokorą przyjmować to, co przynosił dzień.

Miał jakieś wady?

Reklama

Carlo z pewnością nie był doskonały, ale był wyjątkowy. Miał swoje wady, jak każde dziecko, jak każdy człowiek, ale szczerze mówiąc, trudno mi jest teraz je sobie przypomnieć. Na pewno nie był np. zarozumiały, chciwy ani leniwy. Pamiętam jednak, że zdarzało nam się czasem plotkować na temat jego kolegów lub moich znajomych, ale to raczej była moja słabość, a nie Carla. Te chwile nie umniejszały jednak jego wyjątkowości – raczej świadczyły o jego ludzkiej naturze.

Jeśli miałaby Pani wybrać jedno czy dwa konkretne wydarzenia z życia Carla, które świadczą o nim, to jakie byłyby to wydarzenia?

Z pewnością sytuacja związana z urodzinami Giacoma, jego kolegi z przedszkola. Do dzisiaj ją pamiętam. Miałam na szyi drewniany różaniec, który zawsze nosiłam. Dziś może to być uznawane za cool, ale wówczas było dość dziwne. Ktoś kiedyś to skomentował i ja, żeby uniknąć dalszych uwag, schowałam go pod koszulą. Chciałam, żeby był mniej widoczny. Carlo to zauważył i powiedział: „Bea, nie chowaj go, to najpiękniejsze korale na świecie!”. To wydarzenie zrobiło na mnie ogromne wrażenie, ponieważ Carlo nie tylko dostrzegł, że Różaniec jest dla mnie źródłem pokoju (w pewien sposób stanął w mojej obronie), ale także rozumiał jego głęboką wartość. Widział w nim coś więcej niż tylko zwykły przedmiot dekoracyjny, znał jego najgłębsze znaczenie i przy okazji przewidział, że kiedyś stanie się modnym dodatkiem. Jego słowa były pełne ciepła. Potrafił dostrzec piękno w rzeczach, które dla innych mogły być niewidoczne.

Co zaskakiwało Panią w tym chłopcu, który dojrzewał? Dowiadywał się coraz więcej o świecie i miał coraz więcej doświadczeń...

Reklama

Zaskakujące było to, jak szybko jego spojrzenie na świat zaczęło się zmieniać. Z dnia na dzień dostrzegał złożoność rzeczy, które wcześniej wydawały się proste. Choć dojrzewanie wiąże się z odkrywaniem, że świat nie jest czarno-biały, Carlo szybko zrozumiał, że pojęcia takie jak prawda, sprawiedliwość czy przyjaźń mają głębsze, bardziej złożone znaczenie. To zrozumienie nie zawsze przychodziło mu łatwo, ale starał się je ogarnąć i odnaleźć własne miejsce w skomplikowanym świecie.

To, co w nim zawsze zaskakiwało, to jego niezwykła zdolność zadawania pytań, które miały sens. Zadając je, potrafił dostrzegać rzeczy, które umykały innym lub których inni nie chcieli dostrzegać. Był jakby bardziej uważny i wrażliwy na to, co kryje się pod powierzchnią. To sprawiało, że jego sposób postrzegania był wyjątkowy.

Czy Carlo lubił opowieści o świętych?

Pierwszym świętym, którego razem przerabialiśmy, był św. Karol. Ja nie znałam jego historii, ale ktoś podarował Carlowi wersję opowieści o świętym dla dzieci i tak wszystko się zaczęło. Poznałam historię świętego, a Carlo zrozumiał, że jego imię nie jest przypadkowe – to imię świętego, które otrzymał podczas chrztu, a nie tylko po dziadku. Historie świętych to kalejdoskop ludzkich postaw, wad, zalet i czynów. To doskonała lektura. Ci ludzie byli tacy sami jak my – błądzili, grzeszyli, nawracali się, modlili. Opowiadałam mu o heroizmie św. Joanny d’Arc, o jej odwadze i wierze. Z czasem Carlo zaczął interesować się św. Franciszkiem i to przerodziło się w prawdziwą pasję.

Czym jest dla Pani kanonizacja Carla Acutisa?

Dla mnie jego kanonizacja to znak, że świętość jest możliwa tu i teraz. Nie trzeba żyć wieki temu, nie trzeba być mnichem ani mistykiem. Można być zwykłym nastolatkiem w dżinsach, który codziennie chodzi na Mszę św., przegląda memy i programuje strony internetowe. Kanonizacja to ogromna nadzieja. Dla młodych – że nie są za młodzi, by wierzyć naprawdę. Dla dorosłych – że mogą uczyć się od dzieci. Dla nas wszystkich – że świętość to nie coś odległego, ale droga, którą można iść codziennie.

Beata Anna Sperczyńska - dyrektor zarządzający w międzynarodowej firmie zajmującej się reklamą i promocją znanych marek

Ocena: +14 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Bł. Carlo Acutis i Chiara Corbella Petrillo bohaterami nietypowego wyzwania w diecezji gliwickiej

Blisko 200 osób - dzieci, młodzieży i dorosłych - bierze udział w internetowym wyzwaniu „Poznaj Bożego człowieka" w diecezji gliwickiej. To część trwającego tam Kongresu Eucharystycznego. Poprzez udział w internetowej inicjatywie wierni poznają życie i dziedzictwo błogosławionego Carla Acutisa oraz służebnicy Bożej Chiary Corbelli Petrillo. „Tu wygrywa każdy, kto przy tej okazji duchowo się rozwinie, każdy, kto po prostu pozna wartościowego człowieka" - mówi Katarzyna Kłysik.

Inicjatywa miała być początkowo typowym konkursem poświęconym bł. Carlu (Karolowi) Acutisowi. To zmarły w 2006 roku nastolatek, wyniesiony na ołtarze przez Papieża Franciszka w 2020 roku. Jego kult na całym świecie szerzy się w niezwykłym tempie a w przypadku diecezji gliwickiej to właśnie urodzony w 1991 roku Włoch jest patronem Kongresu Eucharystycznego.
CZYTAJ DALEJ

Wydaje się nam, że końcem wszystkiego jest dla nas śmierć

[ TEMATY ]

Ewangelia

maj

rozważanie

ks. Mariusz Słupczyński

Karol Porwich/Niedziela

Rozważanie do Ewangelii J 6,35-40

Czytania liturgiczne na 7 maja 2025;
CZYTAJ DALEJ

Watykan: Mewa na dachu Kaplicy Sykstyńskiej "królową" mediów społecznościowych

2025-05-07 22:16

[ TEMATY ]

konklawe

PAP/EPA/FABIO FRUSTACI

Mewa siedząca długo na dachu Kaplicy Sykstyńskiej koło komina stała się w środę "królową" mediów społecznościowych. Obraz komina wraz z czuwającym przy nim pokaźnej wielkości ptakiem transmitowały przez ponad trzy godziny media na całym świecie dzięki zainstalowanej tam watykańskiej kamerze.

W mediach społecznościowych po pierwszym dniu konklawe i głosowaniu, zakończonym brakiem wyboru papieża, pojawiło się bardzo dużo komentarzy, których bohaterką jest właśnie rzymska mewa. Czasem dosiadała się do niej także druga.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję