Reklama

W wolnej chwili

Jak wygrać z surową zimą

Twórca survivalu w Europie dzieli się swoimi uwagami na temat skrajnego zimna.

Niedziela Ogólnopolska 5/2025, str. 56-58

[ TEMATY ]

zima

archiwum autora

Stany Zjednoczone zmagają się ze śnieżnymi zimami co roku. Najostrzejszą zimę naszych czasów mieliśmy w Polsce na przełomie 1978 i 1979 r.

Stany Zjednoczone
zmagają
się
ze śnieżnymi
zimami
co roku.
Najostrzejszą
zimę
naszych
czasów
mieliśmy
w Polsce
na przełomie
1978
i 1979 r.

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Jak sięgam pamięcią, zimowa aura wprawiała mnie zawsze w zachwyt. Dzisiejsze krótkie i kapryśne zimy to już nie to, co było niegdyś. Pamiętam zimę stulecia, która pół wieku temu sparaliżowała od nocy sylwestrowej na kilka tygodni cały kraj. Mrozy może nie były mordercze, ale wszystko zostało unieruchomione przez intensywne opady śniegu i wysokie, usypane przez zamiecie zaspy, wyższe często od dorosłego człowieka. W większości miast nie działała komunikacja miejska. Przemieszczanie się między miejscowościami było niepomiernie utrudnione. Autobusy jeździły w wykopanych w śniegu tunelach. Pociągi spóźniały się po 24 godziny, a niektóre w ogóle nie dojechały, setki składów odwołano; mróz powodował, że pękały szyny, a zwrotnice zamarzały. Niejedna wieś została kompletnie zasypana, mnóstwo małych miejscowości było odciętych od świata. Tysiące domów pozostało bez prądu i ciepłej wody, zimne kaloryfery stanowiły regułę, nic więc dziwnego, że ogłoszono stan klęski żywiołowej.

Reklama

Nasza planeta coraz bardziej odczuwa globalne ocieplenie, które uznano za jedno z największych zagrożeń naszych czasów, ale zimowe miesiące zawsze mogą przynieść niespodzianki. Śmiertelne żniwo snu zatrutego czadem zbierają niesprawne piece węglowe i piecyki gazowe. Z powodu śnieżycy w szkołach odwołuje się lekcje, kierowcy stoją w korkach, przechodnie potykają się na śliskim chodniku, bywa, że komuś spadnie sopel na głowę.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Pierwsze doświadczenie skrajnego zimna, a zarazem przedsmak zagrożenia życia wyniosłem z Ełku, gdzie jeszcze w szkole podstawowej zetknąłem się z żeglarstwem lodowym. Lecąc jak na skrzydłach, wpadłem bojerem w oparzelisko. Wszystko rozegrało się błyskawicznie. Cienki lód załamał się z trzaskiem i znalazłem się w wodzie. Byłem sam i zdesperowany próbowałem wzywać pomocy, jednak koledzy byli daleko. Dezorientacja i strach nie pozwalały myśleć i działać racjonalnie. Desperacko młóciłem rękami, aby się wczołgać na śliską, załamującą się nieustannie pod moim ciężarem pokrywę lodową. Zimno zmniejszało czucie i sprawność manualną. Raniłem skostniałe dłonie. Lodowata woda przenikała przez ubranie do skóry. Nieskoordynowanymi ruchami starałem się ściągnąć wierzchnie warstwy odzieży krępujące ruchy, wierząc, że łatwiej utrzymam się na powierzchni wody. Słabłem z każdą chwilą, moja wola zachwiała się i przytłaczała mnie świadomość, że to już koniec. Wreszcie, wykorzystując mniejszy nacisk, z szeroko rozłożonymi rękoma i nogami zdołałem wciągnąć się na powierzchnię, by nieco później skorzystać z przybyłej pomocy.

Reklama

Cenną wiedzę nabyłem podczas wyprawy na biegun zimna w Ojmiakonie, gdzie niegdyś zanotowano temperaturę -72°C. Przez miesiąc towarzyszył nam wszechogarniający mróz, który wystawił nas na bezlitosną próbę wytrzymałości. Lodowaty pył zamarzał na policzkach w szklistą skorupę, w namiocie temperatura nad ranem spadała do 30° poniżej zera, 15-20° mniej niż w odkrytej tundrze. W założeniach tej syberyjskiej odysei była współpraca z naukowcami z pogranicza biologii człowieka i medycyny Jakuckiego Instytutu Medycyny Polarnej, który badał granice przetrwania człowieka w niewiarygodnym zimnie i zgłębiał poznanie fizjologicznych mechanizmów adaptacji organizmu do tego środowiska i sposobów poszerzania tych granic.

Każdego roku w Polsce z wychłodzenia umiera kilkanaście osób, głównie są to ludzie bezdomni i samotni, w podeszłym wieku, chorzy na serce czy astmę, ale w szczególności zasypiający na ulicy kloszardzi. Picie alkoholu daje zdradliwą iluzję ciepła i niczym narkotyk wprawia w błogostan. Człowiek łatwo traci instynkt samozachowawczy i zasypia w miłym uczuciu komfortu. Wtedy staje się oczywiste zamarzanie tkanek i w konsekwencji wychłodzenie, które może nawet doprowadzić do śmierci.

Tolerancja mroźnego środowiska i zdolności adaptacyjne organizmu z zasady się zmniejszają w miarę starzenia się. Wtedy granice przystosowania zawężają się, działania mechanizmów adaptacyjnych zostają upośledzone. Organizm wytwarza mniej ciepła, przy tym ma mniejszą zdolność zachowania temperatury wewnętrznej. U seniorów zostaje zachwiana subiektywna ocena odczuwania zimna, nie doznając zatem dyskomfortu cieplnego, łatwo mogą przeoczyć nadmierne obniżenie się temperatury otoczenia, nie ogrzeją bardziej pomieszczenia i nie włożą dodatkowej odzieży. Zostało stwierdzone, że na niskie temperatury mniej wrażliwe są kobiety, bo dysponują pokaźniejszym potencjałem energetycznym wynikającym z grubszej od mężczyzn podskórnej tkanki tłuszczowej.

Reklama

Zimowe pejzaże mam także w moim domu, bo mogę podziwiać realizm Alfreda Wierusza-Kowalskiego, mistrza w odtwarzaniu lekkiego i puszystego śniegu. Popularność przyniosły temu artyście budzące grozę kompozycje z motywem wilków wściekle atakujących podróżnych na saniach. W moim gabinecie od lat wisi też na widocznym miejscu replika oleju na płótnie Konie poniosły, przedstawiająca dwie rozpędzone trojki spłoszone jadącym w oddali pociągiem Kolei Transsyberyjskiej.

Dawne kroniki głoszą, że niegdyś zimy były jeszcze cięższe. W 1577 r. odnotowano, że „woda wylana z naczynia wprzód zamarzła, nim do ziemi doleciała. Do św. Jerzego, czyli 23 kwietnia, ziemia była ściśnięta i po rzekach przechodzić można było”. Wówczas zima trwała bez przerw, ociepleń i odwilży od października aż do początku kwietnia. Takie pory roku zdarzają się nieraz i dzisiaj. Potrafią wtedy zaskoczyć służby odpowiedzialne za porządek i skomplikować nam życie.

Trzeba wiedzieć, że dużo groźniejszy od niskiej temperatury jest wiatr. Przy bezwietrznej pogodzie tęgi mróz nie jest dokuczliwy, ponieważ wokół ciała powstaje osłonka termiczna. Wiatr ją jednak rozwiewa, zwiększając gęstość powietrza, nasila jego zdolność do pochłaniania ciepła, a zatem sprawia, że skóra jest podatniejsza na odmrożenia. Przy temperaturze otoczenia -30°C i tęgim wichrze 55 km/h odczucie zimna na odkrytej części ciała jest dwukrotnie większe niż przy bezwietrznej pogodzie. W takich warunkach odmrożenie skóry następuje już w ciągu pół minuty. Intensywność wyziębienia zależy też od ilości czasu narażenia na chłód, wilgoci powietrza i mokrego ubrania, od wyczerpania, głodu.

Reklama

W powszechnej opinii alkohol cieszy się renomą najlepszego rozgrzewacza. Roald Amundsen w drodze na biegun południowy zabrał ze sobą duży zapas grogu, a eksplorator Arktyki William Parry – beczkę rumu. Jest on jednak szczególnie groźnym wrogiem w zimnym środowisku. Podnosi temperaturę organizmu, powodując rozszerzenie naczyń krwionośnych skóry, a to z kolei skutkuje szybszą ucieczką ciepła do otoczenia, co zwiększa zagrożenie hipotermią. Okazuje się jednak, że małe ilości alkoholu, zwiększając przepływ krwi, mogą stanowić dobrą obronę przed odmrożeniem.

Istotny wpływ na równowagę cieplną w chłodnym środowisku ma odpowiedni dobór luźnej i nieobciskającej ciała wielowarstwowej odzieży „na cebulkę”, która chroni lepiej niż jedna gruba warstwa. Chodzi tu o wykorzystanie najlepszego izolatora, którym jest powietrze. Zostaje ono uwięzione między warstwami ubrania, dzięki czemu wydatnie zmniejsza utratę ciepła. Pozwala to zdjąć lub rozluźnić część odzieży, ograniczyć do niezbędnego minimum pocenie się.

Przetrwanie w niskiej temperaturze z pewnością stanowi ciężką próbę, chociaż wiadomo, że łatwiej jest znieść srogie zimno niż doskwierający upał. Człowiek ma wtedy większe możliwości obrony – może przede wszystkim cieplej się ubrać, rozgrzać się w ruchu, schronić się, rozpalić ognisko. Na pustyni, bez odpowiedniej ilości wody, szanse przeżycia spadają do zera.

reporter, eksplorator

2025-01-28 13:49

Oceń: +1 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Króciutki traktat o uśmiechu

Niedziela Ogólnopolska 7/2017, str. 34

[ TEMATY ]

radość

zima

Fotolia/martina87

Wyjątkowo długie, choć nie najdłuższe są w tym roku – używając staropolskiego słowa – zapusty. To oczywiście dlatego, że kalendarz astronomiczny późno wyznaczył nam Wielkanoc. Popielec przypadnie dopiero 1 marca. To nasunęło mi poniższe myśli

Zapusty albo karnawał – jak kto woli – kojarzą się oczywiście z zabawą, ze śmiechem, z żartem, uzewnętrznianą radością. Spieszę wyjaśnić, że jestem w pełni świadom, iż dominująca dziś popkultura jest nieustanną zabawą, która nie ogranicza się do krótszego lub dłuższego czasu między Chrztem Pańskim a Środą Popielcową. To jeden z twardych dowodów na zeświecczenie. Redukowanie życia do zabawy grozi – ostrzegali już przed kilkudziesięciu laty niektórzy socjologowie kultury – że „zabawimy się na śmierć”. Zabawa jest potrzebna człowiekowi, ale życie nie może się stać wyłącznie zabawą z prostego powodu – bo szalenie ryzykownie jest bawić się życiem.
CZYTAJ DALEJ

Kim jest Pani z żółtymi kwiatami, którą pozdrowił Papież pod Gemelli?

2025-03-23 20:43

[ TEMATY ]

papież Franciszek

Gemelli

pani z żółtymi kwiatami

Vatican News

Pani z żółtymi kwiatami pod kliniką Gemelli

Pani z żółtymi kwiatami pod kliniką Gemelli

Podczas pozdrowienia z balkonu Kliniki Gemelli tuż przed wyjściem ze szpitala Papież pozdrowił jedną z kobiet obecnych na placu. „Widzę tu panią z żółtymi kwiatami. Jest dzielna!” - powiedział Franciszek. Pani z żółtymi kwiatami, to 78-letnia Carmela Mancuso, która przybyła z Kalabrii i codziennie w trakcie leczenia Ojca Świętego przychodziła pod Klinikę Gemelli, często z bukietem kwiatów.

Bukiet żółtych róż, który przyniosła Papieżowi, tak jak robiła to kilkanaście razy w ciągu tych 38 dni hospitalizacji, musiał zostać schwytany przez żandarma, ponieważ prawie wypadł Carmeli z rąk, kiedy Papież wypowiedział swoje pozdrowienie. Emocje były ogromne, gdy poczuła na sobie spojrzenie Franciszka z balkonu szpitala Gemelli i słuchała gdy - niskim głosem - powiedział: „Widzę tu panią z żółtymi kwiatami. Ona jest dzielna!”
CZYTAJ DALEJ

Historyk Kościoła: ponad 2,3 tys. sióstr było zaangażowanych w ratowanie Żydów, zwłaszcza dzieci

2025-03-24 14:53

[ TEMATY ]

dzieci

siostry zakonne

ratowanie Żydów

Karol Porwich/Niedziela

Ponad 2,3 tys. sióstr zakonnych z blisko 50 zgromadzeń było zaangażowanych bezpośrednio w ratowanie Żydów, zwłaszcza dzieci żydowskich – powiedziała w poniedziałek s. dr Monika Kupczewska z Ośrodka Badań nad Historią Kościoła KUL.

Przedstawiciele władz, instytucji, wojska i mieszkańcy upamiętnili w poniedziałek w Lublinie Polaków ratujących Żydów podczas II wojny światowej. Złożyli m.in. kwiaty przed tablicą upamiętniającą bł. s. Martę Wołowską, którą Niemcy rozstrzelali w 1942 r. za pomoc ukrywającym się Żydom.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję