Nie znaczy to, oczywiście, że Kościół zajmował się wyłącznie sobą i swoimi problemami. Starał się i wciąż się stara z nimi zmagać w imię wierności Chrystusowi i dla realizacji misji, którą jest służba Bogu w drugim człowieku. Te dwa cele są dla Kościoła zawsze najważniejsze, a pierwszy z wymienionych ważny jest wyłącznie dlatego, że je warunkuje.
Reklama
Kościół, przede wszystkim przez jedno ze swoich narzędzi, którym jest dyplomacja, próbował wpływać na najważniejszy proces społeczny zachodzący dziś na świecie – przejście od świata jednobiegunowego do co najmniej dwu- albo wielobiegunowego. Jednym z symboli tego procesu jest totalny upadek idei „końca historii”. To przejście jest, jak to na świecie bywa, pełne turbulencji, których najboleśniejszym wyrazem są wojny. Do toczącej się od niemal 3 lat wojny na Ukrainie doszło w 2024 r. zaognienie sytuacji na Bliskim Wschodzie, gdzie Izrael, bezpardonowo, wzbudzając na świecie liczne protesty, walczy z Hamasem na Zachodnim Brzegu, z Hezbollahem w Libanie i z regionalnym protektorem obydwu – Iranem. Dyplomacja watykańska działała i na jednym, i na drugim polu. Jej celami były zapobieżenie eskalacji konfliktów, ochrona ludzkiego życia, a w dalekosiężnej perspektywie – pokój. Te priorytety były – i są – niezmienne. Zwykle spotykały się z niezrozumieniem albo krytyką, jak np. wtedy, gdy Franciszek został zaatakowany za słowa, w których nawoływał Ukraińców do negocjacji. Skończyło się to gwałtowną reakcją Kijowa i wezwaniem nuncjusza do ukraińskiego MSZ. Papież w ciągu roku wielokrotnie nawoływał do rozejmu. Zwykle nie odnosiło to rezultatu, jak np. wtedy, gdy apelował o rozejm w czasie igrzysk olimpijskich w Paryżu, ale nie przestawał mówić. „Kościół jest matką i przeżywa wojnę jako matka, dla której wartość życia jest nadrzędna w stosunku do rozumowania czy dalekich od niego układów. Innymi słowy – racje pokoju są jedynymi racjami, które mogą doprowadzić do rozwiązania konfliktów, ich przyczyn, triumfu prawa i poczucia ponadnarodowej odpowiedzialności” – tłumaczył Franciszka jego specjalny wysłannik kard. Matteo Zuppi. Warto również zauważyć w tym kontekście pierwszą od czasu rozpoczęcia rosyjskiej agresji wizytę na Ukrainie watykańskiego „numeru 2” – kard. Pietro Parolina w lipcu br. O wizycie samego Franciszka, w przeciwieństwie do początku wojny, nie mówiło się wcale. Jedynie agencja informacyjna Intelligence Online wypuściła fake newsa o bliskiej wizycie papieża w Moskwie, czemu natychmiast i bardzo zdecydowanie, jak na watykańskie standardy, zaprzeczyła Stolica Apostolska. Rosyjska propaganda otrząsnęła się już z impasu z początków wojny i jej machina pracuje pełną parą, grając także „watykańską kartą”, czego trzeba być świadomym.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Kościół zmierza ku synodalności
Skuteczność misji Kościoła, również na polu dyplomacji, osłabiają wewnętrzne problemy i napięcia istniejące w samym Kościele. Jeszcze wyraźniejszemu świadectwu kościelnej misji miało służyć największe wydarzenie wewnątrzkościelne ostatnich lat, którym był synod o synodalności. Rozpoczęty w 2021 r. zakończył się w październiku mijającego roku. Zresztą niewłaściwe jest mówienie o zakończeniu całego procesu. Efekt bardzo ważnego stadium, jakim był sam synod biskupów, jest jedynie jego początkiem. „Duch Święty potrzebuje czasu, żeby nawrócić nasze serca (...), bo stawiamy opór” – podsumował rzymskie spotkanie kard. Jean-Claude Hollerich. Dokument końcowy, który został wypracowany na październikowych obradach w Watykanie pozostał jedynym pisemnym owocem spotkania (nie było zwyczajowej adhortacji), trudno nazwać rewolucyjnym. Może 20 lat temu na takie określenie by zasługiwał, ale tocząca się od tego czasu dyskusja w Kościele, pojawiające się idee oraz coraz głębsze rozeznanie sprawiły, że mowa o wdrożeniu wszystkich możliwości przewidzianych już w obowiązującym prawie w odniesieniu do roli kobiet w Kościele, bez wyłączenia roli przywódczej, dostępie kobiet do posługi diakonatu (z zastrzeżeniem, że potrzebne są tu dalsze badania), zwiększeniu roli ludu Bożego w wyborze biskupów i nacisku na to, aby biskup najwięcej czasu spędzał z wiernymi, nie wywołuje już szoku.
Reklama
W minionym roku nie brakło też ważnych dokumentów papieskich. Przede wszystkim należy tu wymienić encyklikę o kulcie Najświętszego Serca Pana Jezusa, która powszechnie jest określana jako klucz do zrozumienia całego pontyfikatu Franciszka. Na drugim miejscu należy postawić ważny, powstający długo, bo 5 lat, dokument Dignitas infinita (Nieskończona godność), punktujący naruszenia godności ludzkiej we współczesnym świecie. Wypada również wspomnieć o dwóch dokumentach dotyczących rozeznania zjawisk nadprzyrodzonych, w tym o długo oczekiwanym stanowisku wobec fenomenu Medjugorie, w którym Watykan co prawda nie rozstrzyga kwestii nadprzyrodzonego charakteru zjawisk, ale uznaje ich liczne owoce duchowe i wydaje ogólnie pozytywną ocenę przekazów, choć z kilkoma dodatkowymi wyjaśnieniami.
W minionym roku nie zabrakło, oczywiście, papieskich pielgrzymek, w tym najdłuższej podczas obecnego pontyfikatu – na Daleki Wschód: do Indonezji, Papui-Nowej Gwinei, Timoru Wschodniego i Singapuru, która pokazała bardzo dobrą, biorąc pod uwagę wiek, formę papieża. Odbyły się też krótsze papieskie pielgrzymki: do Belgii, Luksemburga i na Korsykę, które dowodzą, że Ojciec Święty nie zamierza zwalniać tempa.
Kościół opiłowywany
Reklama
Na naszym podwórku był to rok politycznych igrzysk, w których rządząca koalicja, by wypełnić jedną z bardzo wielu złożonych obietnic wyborczych, dawała swoim wyborcom „krew”, czyli tzw. rozliczanie poprzednio rządzących i opiłowywanie katolików. Narzędziem tego ostatniego było głównie Ministerstwo Edukacji i jego ruchy zmierzające ostatecznie, czego nie skrywano, do wyrzucenia religii ze szkół. Pierwszym krokiem do tego było rozporządzenie o niewliczaniu ocen z przedmiotów religia/etyka do średniej ocen końcoworocznych oraz łączeniu oddziałów. Później gruchnęła informacja o nowych zmianach od roku szkolnego 2025/26 i redukcji nauczania religii do jednej godziny tygodniowo oraz kompatybilnej z tym – przeciwko czemu też protestowały środowiska konserwatywne – likwidacji przedmiotu wychowanie do życia w rodzinie, a zastąpieniu go edukacją zdrowotną. Nazwa z pozoru szczytna, ale to zwykłe mydlenie oczu, bo wystarczy powiedzieć, że w nowym przedmiocie o rodzinie się nie mówi, a słowo „małżeństwo” pada tylko raz, i to w kontekście związków jednopłciowych. Protest zaczęli świeccy, i to katecheci, później stanowisko zajęli biskupi przez Komisję Wychowania. Argument strony kościelnej był jeden, kluczowy. Biskupi powoływali się na zapis, że nauczanie religii organizuje się w porozumieniu z Kościołami i ze związkami wyznaniowymi. O ile jednak, sądząc po tonie suchych zwyczajowo komunikatów, na poziomie Komisji Wspólnej Przedstawicieli Rządu i Episkopatu jakaś forma rozmowy była, to na poziomie ministerstwa był brutalny dyktat. Najbardziej wymownym symbolem stosunku rządzącej większości do Kościoła było traktowanie dwóch urzędniczek z MS i ks. Michała Olszewskiego.
Jedną z obietnic KO była likwidacja Funduszu Kościelnego – instytucji rodem z PRL, która była formą niewielkiego, wymuszonego na komunistach zadośćuczynienia za ukradzione – trzeba to wprost powiedzieć – mienie. W tej sprawie niewiele się działo, pewnie dlatego, że warunkiem likwidacji – Kościół dopuszcza rozmowy – mogłyby być: stworzenie listy zagrabionych nieruchomości, ich wycena uwzględniająca kilkudziesięcioletnie używanie i rekompensata, na wzór np. Czech. A dopiero później likwidacja Funduszu Kościelnego, na który rocznie, warto pamiętać, przeznaczany jest ułamek promila z polskiego budżetu.
Personalia
Reklama
Wśród wydarzeń osobowych, którymi żył Kościół w Polsce, należy zauważyć wybór nowego przewodniczącego KEP oraz osiągnięcie wieku emerytalnego przez biskupów ważnych polskich metropolii: Warszawy – kard. Kazimierza Nycza, Krakowa – abp. Marka Jędraszewskiego i Poznania – abp. Stanisława Gądeckiego. Po dwóch kadencjach abp. Gądeckiego wybór nowego przewodniczącego KEP pozostawał pewną niewiadomą. Ostatecznie biskupi obdarzyli zaufaniem abp. Tadeusza Wojdę z Gdańska. Najbardziej zawiedzione były środowiska liberalne, których faworytem nie był. Wydaje się, że zwyciężyła postawa umiarkowana, choć nawet to umiarkowanie nie uchroniło abp. Wojdy od ataków. Trudno oceniać styl sprawowania przez niego funkcji po kilku miesiącach urzędowania. Na to przyjdzie jeszcze czas. Jeśli chodzi o obsadzanie nowych stolic biskupich, to z tych najważniejszych wiemy już o abp. Galbasie, który po krótkim pobycie w Katowicach – to było największym zaskoczeniem – został metropolitą Warszawy.
Trochę statystyki
Teraz trochę statystyki. Spośród Polaków biorących udział w spisie powszechnym w 2021 r. – 27 121 331 zadeklarowało wyznanie rzymskokatolickie; 2 611 506 rodaków wyznało, że nie czuje się związanych z żadnym konkretnym wyznaniem, a 7 807 553 osoby odmówiły odpowiedzi na pytanie o wyznanie. Jeśli chodzi o zaufanie do Kościoła lub jego brak, to jest mniej więcej po połowie, co – biorąc pod uwagę złą prasę – wcale nie musi oznaczać najgorszego wyniku. Liczba dominicantes za rok 2023 była nieco niższa niż rok wcześniej, ale coraz bardziej zwraca się uwagę, szczególnie przy ocenie spadku udzielanych sakramentów, na czynnik demograficzny. Co czwarty duchowny w Europie jest Polakiem, ta liczba będzie jednak spadać, bo w 2024 r. wyświęcono tylko 235 księży. Katolicką Polską wstrząsnęło też brutalne pobicie ks. Lecha Lachowicza w Szczytnie. Zasłużony kapłan nie miał szans na przeżycie. Zmarł w szpitalu. Sprawcę ujęto, ale nawet go nie aresztowano, bo bardzo szybko – ach, ta legendarna szybkość naszego wymiaru sprawiedliwości – uznano, że w chwili pobicia był niepoczytalny. Chyba coś tu nie gra. Tak samo jak nie grało podczas ceremonii otwarcia igrzysk olimpijskich w Paryżu, gdy sparodiowano Mszę św.
Irlandia daje przykład
Żeby zakończyć dobrą wiadomością. W wielu miejscach, szczególnie jeśli chodzi o politykę, okazało się w 2024 r., jak coraz bardziej rozchodzą się opinie liberalnych i lewicowych elit i zapatrywania tzw. zwykłych ludzi. Irlandczycy niespodziewanie – sondaże mówiły inaczej – odrzucili w referendum rządowe poprawki do konstytucji, w których zmierzano do redefinicji rodziny. Do tej pory w irlandzkiej konstytucji instytucja rodziny była oparta na małżeństwie – i nadal będzie, jak zapowiadają politycy komentujący wyniki głosowania. Rząd chciał, aby „drugim fundamentem” była „inna trwała relacja”. Dwie trzecie osób biorących udział w referendum wyraziło jednak brak woli takiej zmiany. Okazuje się, że lud, cytując klasyka, nie „taki ciemny” i wszystkiego już nie kupi.
Tego sobie życzmy na rok 2025.