Reklama

Niedziela Częstochowska

Leczyć rany czy zapobiegać?

Obecny świat mówi nam cały czas, że musi być lekko, łatwo i przyjemnie, a w małżeństwie to, niestety, tak nie jest – przyznaje Agnieszka Tomczak, uczestniczka Spotkań Małżeńskich przy parafii św. Kaspra del Bufalo u Misjonarzy Krwi Chrystusa w Częstochowie.

Niedziela częstochowska 6/2024, str. VI

[ TEMATY ]

małżeństwo

Karol Porwich/Niedziela

Słuchanie przed mówieniem – to jedna z zasad Spotkań Małżeńskich

Słuchanie przed mówieniem – to jedna z zasad Spotkań Małżeńskich

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Każdy zna powiedzenie: „do tanga trzeba dwojga”, ale nie każdy wie, że są Spotkania Małżeńskie. Takie spotkania mogą być zarówno doskonałą prewencją, jak i ratunkiem w kryzysowych sytuacjach. W Polsce zaistniały w latach 70. ubiegłego wieku, kiedy państwo Irena i Jerzy Grzybowscy zrealizowali swój pierwszy, wówczas eksperymentalny, „weekend”.

Proste zasady

– Spotkania Małżeńskie to ruch ekumeniczny zatwierdzony przez Kościół. Opiera się na prowadzeniu spotkania weekendowego dla par małżeńskich, od piątku wieczorem do niedzieli, do obiadu. Potem pozostaje praca w domu – definiuje Jerzy Nitkiewicz, który wspólnie z małżonką Aleksandrą jest animatorem ruchu i prowadzi spotkania.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Reklama

– Jest jeden krok, który umożliwia rozpoczęcie drogi, a który sami lata temu zrobiliśmy: jest nim doświadczenie udziału w spotkaniu. Cały cykl składa się z jednego weekendu i, oczywiście, można go uzupełniać przez wzięcie udziału w rekolekcjach tematycznych. Na spotkaniach poruszamy się według schematu opartego na sformułowanych przez założycieli zasadach, a są nimi: słuchanie przed mówieniem, dzielenie się przed dyskutowaniem, rozumienie przed ocenianiem, a nade wszystko przebaczenie. Są one pomocne w prowadzeniu dialogu na różnych płaszczyznach życia społecznego – wyjaśnia Aleksandra Nitkiewicz. – Treści, które poruszamy, pozwalają ustawić kierunek w małżeństwie i odnawiają go. Przede wszystkim są to spotkania w grupach i praca małżonków w parze. Podczas spotkań uruchamia się pewien proces naprawczy czy proces zmiany – doprecyzowuje p. Aleksandra. Zasady, jak widzimy, są niezwykle proste i stają się drogowskazami dla wciąż nowych uczestników Spotkań Małżeńskich.

Współczesne małżeństwa

– Statystyki nie są zachwycające, rozwodów jest coraz więcej, ale nie znaczy to, że dzisiaj jest najtrudniej. Spotkania Małżeńskie powstały ponad 40 lat temu, czasy były inne, a trudności towarzyszą małżonkom od zawsze. Małżeństwo wymaga ciągłej pracy i jeśli nie prowadzi się systematycznego dialogu, to pojawiają się przeszkody. Istotne są ciągła praca i przepracowanie poruszanych kwestii – opowiada p. Jerzy.

– Dzisiaj jest bardzo źle, jest gorzej, niż było 30-20 lat temu. Dramatyzować nie musimy, ale robić swoje – już tak – mówi ks. Bogusław Witkowski, kustosz sanktuarium Krwi Chrystusa i przełożony domu Misjonarzy Krwi Chrystusa w Częstochowie, gdzie odbywają się Spotkania Małżeńskie. – Inicjatywa tych spotkań jest u nas dość młoda i z pomocą ks. Łukasza Tarnowskiego, proboszcza naszej parafii, rozwijamy ten ruch. W małżeństwach ważna jest modlitwa, aby ci, którzy żyją w sakramentalnych związkach, mogli rozpalać ten sakrament, a ci, którzy przeżywają jakieś trudności, nauczyli się je rozwiązywać, po to, żeby wracać do Boga. Nie ma małżeństwa, które by nie przeżywało kryzysu – dodaje ks. Bogusław.

Reklama

Do ciekawego porównania prowokuje nas Aleksandra Nitkiewicz, mówiąc o domenie współczesnych czasów, w których można dostrzec elementy kultury disneyowskiej. – Wierzymy, że skoro przed ślubem doświadczaliśmy różnych perypetii, podejmowaliśmy pewne starania, po ślubie będziemy żyć długo i szczęśliwie. Nikt się nie zastanawia, jak ma wyglądać to „długo i szczęśliwie”. Jako społeczeństwo wierzymy, że po zawarciu związku będzie się wszystko układało. O ile byliśmy skłonni pracować przed ślubem, to po zawarciu związku sakramentalnego wydaje nam się absurdalne stwierdzenie: ile to lat można jeszcze pracować nad małżeństwem. My jesteśmy małżeństwem już 22 lata i przez ten cały okres pracujemy nad relacjami. Na warsztatach mamy pary ze stażem 30-, 40-letnim, a to pokazuje nam ciągłą potrzebę pracy nad związkiem.

Przeszkody

Komunikacja jest często znaczącą trudnością w poszukiwaniu wspólnych problemów. Najtrudniejsze w każdej rozmowie jest słuchanie tego, co chce powiedzieć druga strona. Często nasze racje, które mamy nawet w myślach, zagłuszają to, co chce przekazać druga strona, i nie pozostaje nic, jak tylko nauczyć się wzajemnie słuchać. Problemem jest również wewnątrzsterowalność, bo zakładamy wyniesione z domu rodzinnego wzorce jako jedyne możliwe i przekładamy to na relacje małżeńskie, na to, jak powinny one wyglądać.

– Problemem jest też brak poczucia, że jest się kochanym. Małżonkowie często się kochają, ale mają problem z okazywaniem tego. Trudna komunikacja, inne wzorce rodzinne, różnica w temperamentach, w osobowościach, czy świadomość potrzeb, tak samo jak nieumiejętność wyrażania uczuć nie są wynalazkiem współczesnych czasów, ale zawsze towarzyszyły małżonkom – wyjaśnia Jerzy Nitkiewicz.

Reklama

– Ważne jest, żeby dostrzec siebie jako parę, a nie tylko jako rodziców, którzy mają wspólne zobowiązania. Warto więc zadbać o wspólny weekend czy czas tylko dla siebie – wskazuje p. Aleksandra. – Jest oczywiste, że nie w każdej sytuacji możemy sobie pozwolić na przebywanie tylko we dwoje. Przeszkodą mogą być małe dzieci, może się zdarzyć tak, że nie ma ich z kim zostawić; może to być choroba, są też względy ekonomiczne, ale pozostaje pytanie, czy szukamy przeszkód, czy sposobu na ich pokonanie. Mamy pięcioro dzieci, najstarsza córka ma 20 lat, a najmłodsza 7,5, więc też doświadczyliśmy tych niedogodności, ale był czas w naszym małżeństwie, że przez kilka lat opłacaliśmy nianię, żeby raz w tygodniu przyszła na 5 godzin. Wiedzieliśmy, że jeżeli nie będziemy mogli wyjść z domu i po prostu porozmawiać, pobyć razem, to nie przeżyjemy tego dalej. Mogło nam brakować na różne inne rzeczy, ale na nianię nie – podkreśla p. Aleksandra.

Państwo Nitkiewiczowie Spotkania Małżeńskie traktują jako misję, chcą prowadzić profilaktykę, a przez swoje zaangażowanie zapobiegać małżeńskim kryzysom. Starają się, aby nie dochodziło do sytuacji dramatycznych, w których jedynym rozwiązaniem jest rozwód. – Chcemy sprawiać, żeby pary wzmacniały swoją więź, stawały się szczęśliwsze. Tylko w naszym otoczeniu w ciągu ostatnich 5 lat rozeszło się kilka par. Wydaje się, że ludziom brakuje czasem narzędzi, nie widzą celu, a my staramy się zapewnić te środki. W naszej parafii prowadzimy spotkania już drugi rok. To jest to, co możemy dać, mieszkając w pobliżu i angażując się w życie wspólnoty. Dajemy narzędzia, pomoce, inspirację, a co małżonkowie z tym zrobią, to pozostaje w ich odpowiedzialności. Spotkania Małżeńskie stawiają na parę, na to wszystko, co dzieje się w małżeństwie. Nie ma u nas sprawdzianów, to nie jest szkoła. Dzielimy się własnymi doświadczeniami – kończy p. Aleksandra.

Uczestnicy

Katarzyna i Daniel Szmitowie przyjeżdżają na spotkania z Praszki. – Są to spotkania, które pozwalają nam na nowo przeżywać miłość. Pomagają spojrzeć na swoje relacje w sposób inny, nowy, są kołem ratunkowym w sytuacjach, kiedy pojawiają się trudności, a one są zawsze. Spotkania co miesiąc są wystarczające, dają nam czas na przemyślenie i jest czas na pracę nad sobą.

Joanna i Stanisław Wierzbowscy przychodzą na spotkania dla dobra swojego małżeństwa, żeby trwało i było coraz silniejsze pomimo trudności. Jak sami zaznaczają, widzą owoce swojej pracy nad związkiem.

Paulina i Grzegorz Rygolowie uczestniczyli w spotkaniu po raz pierwszy. – Jesteśmy pozytywnie nastawieni. Prowadzący bardzo profesjonalnie dbali o merytoryczny przebieg spotkania, z wielkim szacunkiem do uczestników. Ponieważ jesteśmy osobami wierzącymi, cenne jest dla nas podejście z uwzględnieniem wartości chrześcijańskich. Każdy z nas gromadzi w sobie od najmłodszych lat wiele trudnych spraw, które potem wpływają na tworzenie relacji czy rozwiązywanie konfliktów. Takie spotkania pomagają w tym, żeby bardziej się otwierać na siebie nawzajem. Zwłaszcza że rutyna dnia codziennego może spowodować oddalenie się relacji i tym samym oddalanie się od siebie. Ćwiczenia podejmowane w ramach spotkania prowokują nierzadko do pewnego przełamania, zwrócenia uwagi na wcześniej niedostrzegane, tlące się problemy.

2024-02-06 10:37

Oceń: +2 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Odyseja małżeńska, czyli długa podróż do dzieciństwa...

[ TEMATY ]

małżeństwo

Agata Pieszko

- Nie ma ludzi permanentnie niezdolnych do miłości – mówią Monika i Kamil Waliccy, małżeństwo psychologów, członkowie Wspólnoty Młodych Małżeństw „Życie”. – Zranienia, szczególnie te z dzieciństwa, mogą zamykać na miłość. To na pewno utrudnia naukę kochania, ale nie uniemożliwia jej. Monika i Kamil pomogą nam rozprawić się z przeszłością, która odbija się czkawką w naszych relacjach małżeńskich.

Jabłko niezgody
CZYTAJ DALEJ

Św. Wincenty á Paulo

27 września br. obchodzimy wspomnienie św. Wincentego á Paulo. Urodził się on 24 kwietnia 1581 r. w wiosce Pouy, w południowej Francji. Pochodził z rodziny wieśniaczej i miał czworo rodzeństwa. Dopiero w 12. roku życia poszedł do szkoły. Mimo, że wcześniej zajmował się tylko wypasaniem owiec z nauką radził sobie bardzo dobrze i po szkole wstąpił do seminarium duchownego. W wieku 15 lat otrzymuje niższe święcenia i dostaje się na uniwersytet w Saragossie w Hiszpanii. Święcenia kapłańskie przyjmuje w 1600 r., miał wówczas zaledwie 19 lat. Kontynuował studia w Tuluzie, Rzymie i Paryżu, kształcąc się w dziedzinie prawa kanonicznego. Dobrze zapowiadająca się kariera młodego, zdolnego kapłana zmienia się w los niewolnika. W czasie podróży z Marsylii do Narbonne przez Morze Śródziemne został wraz z całą załogą napadnięty przez tureckich piratów i przywieziony do Tunisu jako niewolnik. W ciągu dwóch lat niewoli miał czterech panów, ostatniego zdołał nawrócić. Obaj uciekli do Europy i zamieszkali w Rzymie. Już wkrótce stał się wysłannikiem papieża Pawła V i trafił na dwór francuski, gdzie za sprawą królowej Katarzyny de Medicis przejął opiekę nad Szpitalem Miłosierdzia. Na własne życzenie objął probostwo w miasteczku Chatillon-les-Dombes, gdzie zetknął się ze starcami, inwalidami wojennymi, chorymi i ubogimi. Aby im jak najlepiej służyć, powołał „Bractwo Miłosierdzia”, a dla kobiet bractwo „Służebnic Ubogich”. W 1619 r. św. Wincenty otrzymał dekret mianujący go generalnym kapelanem wszystkich galer królewskich. Święty przeprowadzał wśród galerników misje i dbał o poprawę warunków życia. W 1625 r. powołał „Kongregację Misyjną” zrzeszającą kapłanów. Papież Urban VIII zatwierdził nowe zgromadzenie w 1639 r. Nowa rodzina zakonna zaczęła rozrastać się i objęła swoją opieką szpital dla trędowatych opactwa Saint-Lazare. Celem zgromadzenia, które dziś nosi nazwę Zgromadzenia Księży Misjonarzy Świętego Wincentego á Paulo jest głoszenie Ewangelii ubogim. W 1638 r. wraz ze św. Ludwiką de Marillac św. Wincenty założył żeńską rodzinę zakonną znaną dziś pod nazwą Zgromadzenia Sióstr Miłosierdzia (szarytki), której charyzmatem była praca z ubogimi i chorymi w szpitalach i przytułkach. Święty zmarł w domu zakonnym św. Łazarza w Paryżu 27 września 1660 r. W roku 1729 papież Benedykt XIII wyniósł Wincentego do chwały błogosławionych, a papież Klemens XII kanonizował go w roku 1737. Papież Leon XIII ogłosił św. Wincentego á Paulo patronem wszystkich dzieł miłosierdzia. Do Polski sprowadziła misjonarzy w 1651 r. jeszcze za życia Świętego królowa Maria Ludwika, żona króla Jana II Kazimierza. W Polsce prowadzili 40 parafii. W naszej diecezji ze Zgromadzenia Księży Misjonarzy św. Wincentego á Paulo (CM) pochodzi bp Paweł Socha, a misjonarze św. Wincentego pracują w Wyższym Seminarium Duchownym w Paradyżu, Gozdnicy, Iłowej, Przewozie, Skwierzynie, Słubicach, Trzcielu i Wymiarkach. Siostry Szarytki mają swoje domy w Gorzowie Wielkopolskim, Skwierzynie i Słubicach.
CZYTAJ DALEJ

„Łączy nas wiara” - maturzyści arch. białostockiej i diec. toruńskiej

2025-09-26 20:32

[ TEMATY ]

Jasna Góra

maturzyści

BPJG

Jedni przyznają, że przyjechali jak na wycieczkę, wyjadą jak pielgrzymi, drudzy z kolei mają wyraźne motywy i cieszą się, że są razem, bo „łączy ich wiara”. Są też i ci poszukujący; relacji, sensu, odpowiedzi „co dalej”. To maturzyści, którzy dziś przyjechali na Jasną Górę: z diec. toruńskiej i arch. białostockiej. Młodzi z Białostocczyzny i ich duszpasterze w modlitwie i pamięci szczególnie oddają Bogu rówieśników, którzy zginęli 20 lat temu w wypadku pod Jeżewem w drodze do Częstochowy.

Ks. Tomasz Łapiak, który teraz jest koordynatorem pielgrzymki, 20 lat temu był uczniem liceum, w którym uczyło się 9 maturzystów, którzy zginęli. Przyznaje, że to wydarzenie zawsze jest w jego pamięci, a każda rocznica bolesna. Pamięta nawet jaka była wówczas pogoda; było pochmurnie, padało, była mżawka. - Zawsze ta pielgrzymka sprawia, że powracają te wspomnienia. Ale też pomimo tego, że po ludzku jest to trudno zrozumieć, jednak wierzymy, że ci maturzyści zdali już ten najważniejszy egzamin życiowy, czyli egzamin z miłości i mogą doświadczyć spełnienia się obietnic Jezusa. Mogą żyć po prostu w inny sposób, już pełnią życia - mówił ks. Łapiak.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję