Reklama

Wiara

Ludzkie historie

Świadectwo: rodzicom zalecano aborcję. Stanęli w obronie życia

Wykryto u niej 21. chromosom, rodzicom zalecano aborcję. Dziś ich wspólne życie jest pełniejsze i bardziej wartościowe.

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Lekarze straszyli Aleksandrę i Piotra Pałysów poważnymi chorobami, które miały się uaktywnić do pół roku po narodzinach Inki. Sugerowali aborcję. Jej rodzice stanowczo odmówili. Stanęli w obronie życia. Dziewczynka skończyła rok życia i już próbuje stawiać pierwsze kroki. Ma swój profil w mediach społecznościowych – Inka Pralinka. To sposób na to, aby oswajać innych z trisomią i dać nadzieję oraz wsparcie rodzicom chorych dzieci. – Bóg ma dla każdego indywidualny plan i nikogo nie pozostawia bez opieki – mówi w rozmowie z Bliżej Życia z Wiarą Aleksandra Pałys, mama Inki.

Dodatkowy chromosom

Inka jest śliczną, uśmiechniętą dziewczynką i oczkiem w głowie swoich rodziców. Kiedy Aleksandra dowiedziała się o 21. chromosomie u swojej córeczki, pojawił się u niej lęk o przyszłość dziecka oraz strach przed tym, że jej mąż odejdzie. – Z rodzinnego domu wyniosłam trudne doświadczenie ojca. Odszedł od nas, kiedy na świat przyszła moja młodsza siostra z porażeniem mózgowym – opowiada.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Reklama

Dla Piotra porzucenie rodziny było nie do przyjęcia. Pałysowie mieszali w Niemczech. Trudne do zaakceptowania emocje towarzyszyły Aleksandrze od trzeciego trymestru ciąży. Wynik PAPP-A był fatalny. Lekarze zalecili kobiecie wykonanie amniopunkcji. Ona jednak odmówiła. Kolejne dni wiązały się dla niej z coraz większą niepewnością. Gdy Aleksandra wybrała się na zakupy do Polski, zadzwonił telefon. „Dziewczynka, trisomia 21 na niemal 100%” – usłyszała w słuchawce. Nie potrafiła powstrzymać łez. Wróciła do domu.

– Zapytano nas, czy jednak nie chcieliśmy „czegoś” zrobić. Chodziło o aborcję, która w Niemczech jest legalna. Lekarka straszyła nas poważnymi chorobami, które miały się uaktywnić do pół roku po narodzinach córki – tłumaczy Aleksandra Pałys.

Kobieta choruje na stwardnienie rozsiane i zawsze powtarzała, że choć cierpi na nieuleczalną chorobę, to ona jej nie pokona. Aleksandra stała się kłębkiem nerwów, bała się o swoje dziecko, o to, w jakim będzie stanie oraz czy je pokocha. Były też momenty, w których miała pretensje do Pana Boga. Czuła się wtedy bezsilna, ale zdecydowała, że urodzi Inkę, bo ona jest Jego darem i ma prawo do życia.

Bezsilność i trud walki o życie dziecka

Reklama

– Miałam świadomość tego, że będę musiała całkowicie się poświęcić córce. Mam siostrę z niepełnosprawnością ruchową i wiem, jak wygląda opieka nad osobą chorą – podkreśla. Do końca ciąży Aleksandra pozostawała pod opieką lekarzy. Dochodziły kolejne markery wskazujące na zespół Downa. Kobieta zmagała się z depresją. Medycy coraz częściej podkreślali, że dziecko może nie doczekać porodu. Pałysowie podjęli decyzję o zmianie lekarza prowadzącego na takiego, który rozumiał cierpienie Aleksandry oraz z empatią i troską doprowadził ciążę do końca. – Po każdej wizycie nabierałam przekonania, że malutka przeżyje – tłumaczy mama Inki. Dziewczynka urodziła się w 37. tygodniu ciąży przez cesarskie cięcie. – Czekałam na jej płacz, a gdy tylko usłyszałam jej krzyk, łzy płynęły mi po twarzy. Nie mogłam powstrzymać emocji – dodaje.

Piotr zapytał lekarza, czy jego córka ma zespół Downa. – To pan nie widzi, w jakim stanie jest to dziecko? – odpowiedział medyk. – Zabrali mi Inkę, a mnie położyli na sali z mamami i ich zdrowymi maluchami – wspomina Aleksandra. Mijały godziny, a nikt nic nie mówił. – Poprosiłam, aby mnie spionizowano, bo tak bardzo chciałam zobaczyć dziecko – podkreśla. Gdy zobaczyła małe ciałko córki w inkubatorze, rozpłakała się. Tym razem jednak z radości. Czuła się szczęśliwa.

Inka Pralinka w mediach społecznościowych

Codzienność Inki to ciągła rehabilitacja, wizyty u specjalistów, zajęcia z logopedą oraz terapie, aby dziewczynka nie miała aż tak znacznych opóźnień w rozwoju. Najtrudniejsze są dojazdy do Polski raz w tygodniu. Aleksandra opowiada, że jej życie dzięki córce stało się pełniejsze i bardziej wartościowe. – Zupełnie inaczej patrzę na kwestie związane ze zdrowiem. Wcześniej nie dbałam o siebie. Wiem, że muszę żyć i być pełna sił dla swojego dziecka – wyjaśnia.

Kobieta tłumaczy, że ma też więcej cierpliwości i czuje wdzięczność za każdy dzień. – Mam świadomość, że trudniejsze chwile to sygnał, aby się zatrzymać i docenić to, co mam – mówi. Podkreśla, że niepełnosprawność to nie jest kara za grzechy. W codzienności pomaga jej wiara. – Jak człowiek wierzy w Boga, to jest w stanie przezwyciężyć to, co trudne – dodaje.

Profil w mediach społecznościowych Inka Pralinka to dla państwa Pałysów pewnego rodzaju misja. – Na początku założyliśmy konto i pisaliśmy dla samych siebie. Pewna pani psycholog poradziła mi, aby emocje przelewać na papier, bo to mi pomoże oswoić się z niepełnosprawnością córki. Kolejne posty zdobywały coraz większe zasięgi. Pomagamy rodzicom oczekującym na narodziny chorych dzieci. Jesteśmy dla nich wsparciem i motywacją – mówi Aleksandra. Przypomina również, że w czasie tzw. czarnych protestów myślała o adopcji dziecka z niepełnosprawnością, ale później urodziła się Inka.

– Bóg dla każdego ma jakiś plan. On daje nam tyle, ile jesteśmy w stanie unieść. Kiedy jedne drzwi się zamykają, otwierają się drugie. Cierpienie wpisane jest w nasze życie, ale pozwala też w zupełnie inny sposób na nie spojrzeć – dodaje.

2024-01-29 18:19

Oceń: +17 -1

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Uratował ją Carlo Acutis

Niedziela Ogólnopolska 40/2025, str. 68-69

[ TEMATY ]

świadectwo

Bliżej Życia z wiarą

św. Carlo Acutis

Telewizja EWTN Polska

Valeria Vargas Valverde

Valeria Vargas Valverde

Valeria Vargas Valverde została uzdrowiona za wstawiennictwem Carla Acutisa. Dziewczyna, której lekarze nie dawali szansy na przeżycie, przeczytała modlitwę wiernych podczas Mszy św. kanonizacyjnej „świętego milenialsa”.

Dwudziestoczteroletnia Valeria Vargas Valverde z Kostaryki, która prawie że umarła w wyniku dramatycznego wypadku rowerowego w 2022 r., modliła się podczas Mszy św. kanonizacyjnej Carla Acutisa. Jej powrót do zdrowia, który lekarze uznali za niewytłumaczalny z medycznego punktu widzenia, nastąpił po rozpaczliwych modlitwach jej matki przy grobie wówczas błogosławionego „Boskiego influencera” w Asyżu we Włoszech.
CZYTAJ DALEJ

Kalendarz Adwentowy: Pokój jak rzeka, serce jak dziecko

2025-12-11 21:00

[ TEMATY ]

Kalendarz Adwentowy 2025

Karol Porwich/Niedziela

• Iz 48, 17-19 • Mt 11, 16-19
CZYTAJ DALEJ

Bp Wołkowicz: Wpatrujmy się w Maryję po to, by poddawać Panu Bogu!

2025-12-13 09:22

[ TEMATY ]

archidiecezja łódzka

ks. Paweł Kłys

Bp Zbigniew Wołkowicz przewodniczył Mszy św., koncelebrowanej w kaplicy Duszpasterstwa Akademickiego PIĄTKA.

Bp Zbigniew Wołkowicz przewodniczył Mszy św., koncelebrowanej w kaplicy Duszpasterstwa Akademickiego PIĄTKA.

- Wpatrujmy się w Maryję po to, by uczyć się od Niej - w każdej z tych sytuacji życiowych, w których Ona była, i w których my się znajdujemy - poddawać Panu Bogu. Pozwalali Mu się prowadzić - czy jest radość, czy jest niepokój, a wtedy znajdziemy radość najgłębszą. Radość z pewności, że Bóg jest z nami. Bóg jest przy nas - mówił bp Wołkowicz.

Bp Zbigniew Wołkowicz przewodniczył Mszy św., koncelebrowanej w kaplicy Duszpasterstwa Akademickiego PIĄTKA. W wygłoszonej homilii powiedział: - Dziś Pan Bóg przez proroka Izajasza mówi, o gdybyś zważał na me przykazanie. To jest taki troszkę wyrzut z żalem. Gdybyś to uczynił, twoje życie było inne. Wtedy stałby się pokój twój jak rzeka, a sprawiedliwość twoja jak morskie fale. Twoje potomstwo było jak piasek i jak ziarnko twoje na to rośnie. Tak naprawdę to, o co chodzi, to jest otworzyć serce, przyjąć, pozwolić Panu Bogu, żeby to On kierował moim życiem. Oczywiście to nie jest tak, że to wszystko zależy tylko ode mnie, od mojego wysiłku, bo Słowo Boże, bo przykazania, tak naprawdę to jest forma obecności Pana Boga. Taka sama jak w Eucharystii jest obecność Pana Jezusa w Słowie. Boga, który do mnie przemawia. Więc te zalecenia, które daję, są Jego słowami, ale skoro to jest Jego obecność, to to Słowo ma też moc uczynienia tego, co przekazuje. Więc to nie jest tylko mój wysiłek. Moim wysiłkiem jest otwartość, pozwolenie, żeby to Pan Bóg mnie zaskoczył, żeby Pan Bóg ciągle działał. Ale to On działa, On przemienia. Weźmy sobie takie przykazanie miłości nieprzyjaciół. Jest to jedno z przykazań. Najbardziej radykalne w chrześcijaństwie. Po ludzku niemożliwe do zrealizowania. No ale, kiedy przyjmę, że to jest Słowo Boga, że to Pan Bóg wie, co mówi i On mi daje siłę, żeby to uczynić. Z drugiej strony, jeżeli ja próbuję podjąć pewne akty, wyjść do człowieka, który jest moim nieprzyjacielem, którego kochać trudno, to Pan Bóg da mi siłę, żeby to moje działanie przyniosło owoce, żeby przemieniło naszą relację. Zobaczcie, tutaj tak naprawdę widać, że potrzebne są dwie strony w tym, żeby Pan Bóg mógł nas zbawić, mógł przyjść do nas, mógł do nas przychodzić. Z jednej strony potrzebna jest moja otwartość i moja chęć przyjęcia tego Słowa, czyli próba życia Nim. - podkreślił.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję