Ks. Jarosław Grabowski: Nie wszyscy mają tyle odwagi, co Pan Profesor, by publicznie przyznawać się do Pana Boga, zwłaszcza ludzie sukcesu...
Prof. dr hab. n. med. Edward Wylęgała: Ksiądz Jan Twardowski powiedział kiedyś, że aby być dobrym kapłanem, trzeba być najpierw dobrym człowiekiem. Sparafrazuję więc: żeby być dobrym lekarzem, najpierw trzeba być dobrym człowiekiem. A dlaczego ludzie nie przyznają się do wiary? Wydaje mi się, że przyczyną jest brak dojrzałości... Oczywiście, bardzo istotne jest to, czy wiara przekazywana jest w rodzinie. Ja swoje przywiązanie do Pana Boga wyniosłem z domu, ale potem tę wiarę budowałem. Myślę też, że warto być w jakiejś wspólnocie. Mnie i małżonce dana była wspólnota duszpasterstwa służby zdrowia, do której należymy od 1987 r. Jeździmy na rekolekcje, na dni skupienia, chodzimy na spotkania, na pielgrzymki do Częstochowy. Jestem przekonany, że stale trzeba czyścić okulary „trzeciego oka”...
Reklama
Mówi się, że oczy są zwierciadłem duszy, ale o „trzecim oku” już nie...
– Bo to nie fizyczne oko jest zwierciadłem, do którego powinno się zajrzeć, żeby zobaczyć duszę. Tutaj chodzi raczej o to „trzecie oko”, a jest nim sumienie, które mówi nam, czy coś jest dobre czy złe. Pamiętam piękne rekolekcje dla pracowników służby zdrowia prowadzone przez śp. o. Włodzimierza Zatorskiego, benedyktyna, podczas których użył on właśnie tego sformułowania. Oczywiście, często to „trzecie oko” jest na tyle zabrudzone, że nic nam nie powie... A w życiu powinna być równowaga. Dlatego osobiście uważam, że w pierwszej kolejności trzeba dbać o to „trzecie oko”. Konsekwencją takiej postawy będzie też dbanie o swój narząd wzroku.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
No właśnie... A co dziś najbardziej szkodzi naszym oczom? Wpatrywanie się w ekrany komputerów, telewizorów czy smartfonów? Bo chyba nie czytanie książek?
Gdy mowa o książkach, to musimy pamiętać, że absolutnie konieczne jest dobre światło, najlepiej dzienne. Wieczorem zadbajmy o oświetlenie z lewej strony. Najważniejsze jest to, żeby było jasno. Jeśli chodzi o smartfony, problem polega głównie na tym, że patrzymy na nie z bliskiej odległości, a w dłuższej perspektywie, zwłaszcza u dzieci, może to powodować krótkowzroczność. I to jest szkodzenie sobie. W trakcie czytania czy wpatrywania się w ekran musimy pamiętać o przerwach. Jeśli się da, należy podejść do okna, popatrzeć daleko przed siebie, pomrugać. To jest gimnastyka. Jeżeli coś oglądamy, czytamy i towarzyszą temu wielkie emocje, to mrugniemy tylko dwa razy, a powinniśmy dwanaście.
Wiem, że w każdym wieku trzeba dbać o wzrok, ale im człowiek starszy, tym chyba częściej powinien się zgłaszać do okulisty na badania profilaktyczne...
Tak, po 45. roku życia każdy powinien przyjść na wizytę do okulisty i mieć zmierzone ciśnienie wewnątrzgałkowe. Wiemy, jakie jest prawidłowe ciśnienie tętnicze, 120/80, a jakie powinno być w oku?
Reklama
Nie mam pojęcia...
No właśnie. Średnie ciśnienie to 16 mm słupka rtęci, od 11 do 21. Trzeba je zmierzyć w gabinecie okulistycznym. Istotne jest też, by lekarz zobaczył dno oka, czy nie ma początków zwyrodnienia plamki żółtej, czyli centralnej części siatkówki; jeżeli jest zwyrodnienie, to wtedy nie można czytać. Warto też sprawdzić, czy nie ma jaskry lub innych chorób.
Jesteście specjalistami od najtrudniejszych przypadków. Proszę powiedzieć, jakie jest największe osiągnięcie Waszego oddziału.
Największe osiągnięcie to ludzie. Taki zespół jak mój buduje się latami. Bardzo sobie cenię książki, które opublikowaliśmy; bardzo ważna jest współpraca międzynarodowa z uznanymi ośrodkami światowymi, co sprawia, że jesteśmy rozpoznawalni nie tylko w Polsce, ale również na całym świecie. Dyrygent jednak sam nie zagra w orkiestrze – zespół to podstawa.
A najtrudniejszy przypadek w Pańskim dorobku zawodowym?
Świętej pamięci ks. Roman Kempny zawsze mówił, że przypadki są w gramatyce... Jeśli więc chodzi o pacjentów, to warto wspomnieć o pani, która nie widziała przez 30 lat. Miała wrodzoną chorobę rogówki w jednym i drugim oku, tylko czuła światło. Modliła się o to, żeby móc zobaczyć. No i po przeszczepie rogówki zobaczyła twarze męża, dzieci, wnuków...
Reklama
Nie mogę o to nie zapytać: czy doświadczył Pan Profesor w swoim życiu zawodowym jakichś cudownych interwencji Pana Boga?
Pamiętam, że gdy kiedyś przeprowadzałem bardzo skomplikowaną operację, do naszej kaplicy przyszedł, niezauważalnie, ksiądz biskup. I w tym czasie, kiedy ja operowałem bardzo trudne oko, on odprawiał Mszę św. Operacja się udała. Ktoś by powiedział: szczęście, ktoś inny, że to interwencja Opatrzności Bożej. A ja powiem: to jest właśnie łaska Boża. Była też inna sytuacja, bardzo podobna. Prowadziłem trudną operację, a w tym samym czasie na Jasnej Górze była odprawiana Msza św. w tej intencji. Operacja przebiegła bez żadnych komplikacji.
A jak Pan Profesor ocenia stan polskiej okulistyki?
Poziom okulistyki w naszym kraju jest bardzo wysoki. W niczym nie ustępujemy krajom zachodnim, również pod względem technologii. W ostatnim czasie wiele programów w okulistyce wprowadził rząd. To programy profilaktyczne, lecznicze. Mamy np. najlepsze programy w Europie, jeśli chodzi o leczenie chorób cywilizacyjnych, takich jak zwyrodnienie plamki związane z wiekiem czy cukrzycowy obrzęk plamki. Do niedawna wielkim problemem była zaćma. Na zabieg pacjenci czekali nawet 10 lat, a teraz nie ma kolejek. To sukces – nie tylko nasz, ale przede wszystkim rządzących.
Reklama
Swoje zawodowe doświadczenie Pan Profesor przenosi aż do Chin.
Uważam to za działanie Opatrzności Bożej. Gdy kilka lat temu miałem wykład w Hongkongu, jeden z Chińczyków podszedł do mnie i powiedział, że powinienem pojechać do szpitala, który założył Polak. Dopytywałem, o kogo chodzi, i okazało się, że o ks. dr. Wacława Szuniewicza ze Zgromadzenia Księży Misjonarzy św. Wincentego a Paulo, który był też okulistą. Chińczycy twierdzili, że to on założył szpital, który obecnie jest największy na świecie. Pojechałem tam. Na miejscu okazało się, że szukali Polaka, który mógłby kontynuować dzieło ks. dr. Szuniewicza. Niesamowity jest dla mnie fakt, że mogę kontynuować dzieło tego kapłana, docenionego nawet przez Chińczyków. Zwróćmy uwagę, że panuje tam system totalitarny; to państwo, w którym nie ma wolności, zwłaszcza religijnej. Jestem tam profesorem wizytującym, mam kontakt z różnymi społecznościami, m.in. z katolikami, w tym z siostrami zakonnymi, które odwiedziły również mój oddział w Katowicach. Myślę, że to ziarno, które wiele lat temu zasiali w Chinach polscy misjonarze, teraz wydaje owoce.
Warto dodać, że Pan Profesor kształci również misjonarzy...
Rzeczywiście, kształcimy lekarzy świeckich, ale też zakonników, osoby konsekrowane. Niektóre siostry szkolą się najpierw na moim oddziale czy na chirurgii i stąd wyjeżdżają na misje.
Na katowickim oddziale także widziałem siostry zakonne.
I to jest wielkie szczęście! Połowę naszych pielęgniarek stanowią siostry zakonne. Siostra Fides pracuje na bloku operacyjnym. Przełożoną pielęgniarek na naszym oddziale jest s. Barbara, salwatorianka; mamy jeszcze franciszkankę, mariankę... Jest też brat zakonny – Konrad. Jest on instrumentariuszem.
Można zatem powiedzieć o Panu Profesorze, że jest lekarzem z misją.
Może inaczej... Jestem przede wszystkim katolikiem. Rozumiem to tak, że trwam w jedności z moim proboszczem i z biskupem, którego Pan Bóg postawił na mojej drodze. Uważam, że jeśli w małych rzeczach będziemy wierni, to i w tych dużych również będziemy...
Prof. Edward Wylęgała, prorektor ds. Rozwoju i Transferu Technologii, kierownik Katedry i Oddziału Klinicznego Okulistyki na Wydziale Nauk Medycznych w Zabrzu Śląskiego Uniwersytetu Medycznego w Katowicach.