Kamil Krasowski: Jak dowiedziałeś się o Traktacie...?
Andrzej Moszczyński: Widząc zamęt na świecie i w jakim kierunku on zmierza, otrzymałem światło, że jedyną ucieczką w tej sytuacji jest Maryja. Pragnąłem mówić o tym ludziom, ale znajomi zaczęli mnie uważać za wariata. Padłem na kolana i zacząłem się modlić do Matki Bożej, i pytać, jak mogę mówić ludziom o Bogu, wierze i Kościele. Podczas jednej z modlitw usłyszałem dzwonek, listonosz przyniósł paczkę. W środku był Traktat..., który przysłał mi nieznajomy człowiek. Dzisiaj się znamy, ale wtedy to dzieło w niezwykły sposób trafiło w moje ręce. Po przeczytaniu znalazłem tam wszystkie odpowiedzi. Poznałem, że do Jezusa Chrystusa trzeba iść przez Maryję, z Maryją i w Maryi. To jedyna droga.
Reklama
Zacząłem rozdawać Traktat... i kiedy już skończyły się adresy, jednego dnia wieczorem zadzwoniła znajoma i powiedziała, bym poszedł z tym do biskupa. Powiedziałem: „nie, jeżeli to Boże dzieło, to Bóg przyśle mi biskupa”, a ona mnie wyśmiała. Następnego dnia rano zadzwonił bp Socha i pytał o Traktat.... Tak było. Zaraz potem opowiedziałem wszystko bp. Lityńskiemu, a on pobłogosławił to dzieło. Wtedy też wydaliśmy swój Traktat..., by nikt na tym nie zarabiał. Od sześciu lat ma cenę 10 zł – nie drożeje i nie zdrożeje. Dzisiaj na taki zestaw składa się Traktat..., książeczka, płyta i różaniec.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Na czym polega zawierzenie Matce Bożej według Traktatu...?
To droga przez Maryję do Chrystusa. Nasza Pani nie jest celem, ale jest drogą do Jezusa. Sam akt zawierzenia polega na oddaniu się Jezusowi Chrystusowi przez ręce Maryi w tzw. niewolę miłości. Gdy należę do Chrystusa staję się z własnej woli Jego niewolnikiem, a On się wtedy o mnie troszczy, bo oddaję Mu wszystko, co mam: wartość moich dobrych uczynków, moją modlitwę. Oddaję to bezpośrednio Maryi, bo wiem, że Ona to ofiarowuje Chrystusowi jako swoje. Święty Ludwik w Traktacie... podaje taki przykład: gdyby prosty rolnik, który ma sad, tak ukochał swojego pana, że chciałby go uczcić, wybrał najpiękniejsze jabłko i dał je cesarzowi, to dla monarchy będzie to tylko zwykłe jabłko. Jednak, gdy rolnik da je królowej, a ona je weźmie, przyozdobi na złotej tacy i poda je królowi jako swoje, to będzie miało ono zupełnie inną wartość. Podobnie jest z naszymi duchowymi darami, które ofiarowujemy Jezusowi przez ręce Maryi, która przekazuje je Synowi jako swoje. Wtedy dotykamy w pewien sposób słabości naszego Pana, Jezusa Chrystusa, bo On przyjmuje to jako dar od swojej Matki. Jest to zupełnie inna wartość.
Reklama
Każdy mój dobry uczynek, moje umartwienia, codzienny Różaniec i Mszę św. ofiaruję w intencjach Matki Bożej, a jeżeli oddałem Jej wszystko, to czy Ona nie zadba o mnie? Zadba i doświadczyłem tego wiele razy. To jest esencja nabożeństwa według Traktatu... św. Ludwika do Matki Bożej.
Reklama
Dziś masz szczególne nabożeństwo do Maryi. Jednak nie zawsze tak było. Jedenaście lat temu Twoje poukładane życie całkiem się wywróciło.
Rozpoczął się ciąg wydarzeń, które po ludzku wydają się niemożliwe. Zaczęło się rozpadać wszystko: rodzina, małżeństwo, awantury w domu, kłopoty finansowe. Dziwne problemy zdrowotne, potworne bóle, które mnie dręczyły, choć lekarze mówili, że nic mi nie dolega. Najgorsza jednak była pustka w sercu, stan beznadziei i lęku, nie da się tego opisać słowami. Były momenty, kiedy myślałem, że umieram, a z każdym kolejnym dniem było jeszcze gorzej. Przez trzy miesiące doświadczyłem „piekła” na ziemi, choć tam nie ma już żadnej nadziei, a ja czepiałem się jeszcze jakichś desek ratunku. Dziś wiem, że przez życie w grzechu, słuchanie satanistycznej muzyki, wchodzenie w różne przestrzenie zagrożeń duchowych, otworzyłem się na działanie złego do tego stopnia, że sprofanowałem krzyż, który przez wiele lat wisiał w naszym domu i nigdy wcześniej mi nie przeszkadzał. Wtedy zasłona z tej rzeczywistości demonicznej spadła całkowicie. Zaczęły dziać się rzeczy niezwykłe. Przedmioty w moim domu się materializowały, sprzęty się przesuwały, w nocy byłem fizycznie atakowany – wyrzucany z łóżka, duszony. Dopuszczając działanie demonów Pan Bóg pokazał mi, że rzeczywistość duchowa istnieje. Trochę więcej i nie moglibyśmy rozmawiać, bo bym nie żył, a co gorsza byłbym w piekle, bo odebrałbym sobie życie w stanie grzechów śmiertelnych.
Obłęd trwał tydzień. Po kolejnej kłótni wyszedłem z domu, by odebrać sobie życie. Nie miałem już siły cierpieć. Jednak w pewnym momencie przyszła myśl, by opowiedzieć wszystko przyjacielowi. Pomyślałem: „Zadzwoń do Krzyśka”. Dzisiaj wiem, że stało się tak dzięki Bogu. Przyjaciel wysłuchał mnie, okazało się, że dwa lata wcześniej się nawrócił, wiele wtedy doświadczył, Pan Bóg przygotował go na nasze spotkanie. We wszystko uwierzył, zaczął opowiadać o Kościele. Nazajutrz byłem u spowiedzi. Przez kolejne dziesięć miesięcy w moim domu działy się rzeczy jak z książek Gabriele Amortha (włoski egzorcysta– przyp. red.) Dziś wiem, że dotknąłem wtedy rzeczywistości demonicznej i wiem, co złe duchy są w stanie zrobić z człowiekiem bez łaski uświęcającej. Mogą zrobić wszystko. Bóg mi to pokazał.
Reklama
Wiedząc, z kim masz do czynienia, gdzie zacząłeś szukać pomocy?
Wiedziałem, że może mi pomóc Maryja. Zacząłem się do Niej uciekać. Zacząłem się modlić na różańcu i odkrywać moc tej modlitwy. Im więcej się modliłem, tym więcej się dookoła działo. Czułem, jak Maryja prowadzi mnie za rękę i prosiłem Boga o to, aby móc prowadzić do Niej jak najwięcej dusz. Dziś wiem, że nasz ratunek jest w Kościele, sakramentach i modlitwie. A przyprowadzić może do tego zdroju łask każdego grzesznika Niepokalana, bez względu na stan, do jakiego się przez grzechy doprowadził.
Jak teraz wygląda Twoje życie?
Z upoważnienia biskupów głoszę nabożeństwo do Matki Bożej według Traktatu... św. Ludwika. Dzięki Maryi godzę obowiązki stanu z tym, że od kilku lat w weekendy nie ma mnie w domu, gdyż co tydzień daję świadectwo w innej parafii i rozprowadzam Traktat... Już ponad 105 tys. sztuk tego dzieła trafiło w ten sposób do rodzin. Bóg mi dał sygnał zwrotny – bardzo wielunawróconych ludzi, którzy byli na kompletnym dnie, to cudownie nawrócone całe rodziny. Mam setki świadectw od ludzi, którzy ruszyli tą drogą i zmieniają swoje życie. To ci, którzy traktują to, co mówię poważnie, sięgają po lekturę Traktatu... i zawierzają swoje życie Maryi. Tam, gdzie Ona wchodzi, tam wyprasza łaskę nawrócenia. I Bóg ją daje, tylko człowiek w swojej wolnej woli musi zadecydować, czy chce. Im bliżej końca czasów, tym Maryi jest więcej i jest nam Ona bardziej potrzebna. Ta droga zmienia życie każdego człowieka, bez względu na pełnioną funkcję i status społeczny. I jeszcze bardzo ważna rzecz. Jesteśmy tutaj na wojnie, a kto wytrwa do końca, ten będzie zbawiony. Oczywiście wytrwać trzeba pod krzyżem Pana Jezusa i niosąc swój krzyż z Jego i Maryi pomocą. Niebo nam dało Różaniec, to nasza „broń” na ostatnie czasy.
Na świecie jest dużo niepokojów i obaw. Czy właśnie w Maryi jest nasze ocalenie?
Traktat..., o którym mówię, zaczyna się od takich słów: „Przez Najświętszą Maryję Pannę przyszedł Jezus Chrystus na ten świat i przez Nią również na tym świecie pragnie królować”. Czyńmy więc wszystko, by w naszych sercach królował Jezus Chrystus przez Maryję, a wówczas będzie pokój.