Magda Nowak: Jaka jest pierwsza myśl, która przychodzi Księdzu Biskupowi do głowy podczas kontemplowania ikony Matki Bożej Częstochowskiej?
Bp Michał Janocha: Myśl jest ptakiem uwięzionym w klatce słów, jeżeli więc teraz będę próbował ją wypowiedzieć, będzie właśnie jak ten ptak, który, owszem, może rozwinąć skrzydła, ale nie może pofrunąć... Dlatego nie będę nawet próbował, bo to zbyt złożone i niewypowiedzialne.
Reklama
A zatem – co powinniśmy wiedzieć o tej ikonie? Jak ją czytać? Proszę o kilka wskazówek dla nas od historyka sztuki wrażliwego na piękno...
O tym łatwiej powiedzieć. Nie wiem jednak, czy mówienie w kategoriach wiedzy jest najważniejsze. Mnóstwo ludzi przychodziło i nadal przychodzi zobaczyć obraz, a nie zna pojęć takich jak Hodegetria, nie wie, jaka jest cała złożona symbolika tego wizerunku, a mimo to ich modlitwa jest głęboka i dotyka sedna. Prymas Stefan Wyszyński mówił, że jak tu przychodzi, to nie patrzy na Matkę Bożą, ponieważ wystarczy, jak Ona patrzy na niego. To ważne jako wstęp do tego, co teraz powiem: to wszystko można wiedzieć, ale wiedzieć nie trzeba; nie czyni to naszej modlitwy uboższą. Z punktu widzenia ikonograficznego wizerunek Matki Bożej Częstochowskiej jest Hodegetrią. To nazwa pierwotnego wizerunku, który był otaczany czcią w dzielnicy Hodegon w Konstantynopolu i który zaginął podczas zdobycia miasta przez Turków w 1453 r. W świecie chrześcijańskim – i wschodnim, i zachodnim – istnieje mnóstwo wizerunków, które na różny sposób powtarzają pamięć tamtej Hodegetrii. Matka Boża trzyma Jezusa na lewym ramieniu, po stronie serca, a prawą dłonią wskazuje na Niego. Tutaj skojarzono greckie słowo hodegon ze słowem hodos, które oznacza drogę, i zinterpretowano to – już, oczywiście, wtórnie, ale bardzo pięknie – w ten sposób, że Maryja wskazuje drogę, którą jest Chrystus. Jezus z kolei w lewej dłoni trzyma zwój, a w naszym przypadku – książeczkę oznaczającą Słowo, którym jest On sam. Prawą ręką natomiast wykonuje znak krzyża, czyli błogosławi. Osobiście odczytuję w tym geście znak Eucharystii, składającej się z Liturgii Słowa i z Liturgii Ofiary, którą uobecnia krzyż. Można zatem powiedzieć, że Hodegetria, również nasza jasnogórska, jest na wskroś eucharystyczna. To jeden z ważnych wymiarów tej ikony.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Co stanowi o wyjątkowości jasnogórskiej ikony?
To, co ją odróżnia od wszystkich innych Hodegetrii, to przede wszystkim ślady po profanacji z 1430 r., które nie zostały zatarte podczas konserwacji na Wawelu, czego można by się spodziewać. Co więcej – zostały one nawet lekko podkreślone czerwonym barwnikiem. Myślę, że w tym jest jakaś głęboka intuicja, a mianowicie teologia rany jako blizny po miłości, jak powie poeta.
W tych ranach zawiera się historia naszej ojczyzny, która wielokrotnie musiała walczyć i się bronić, która odnosiła mnóstwo ran... I zawsze te rany przynosiliśmy tu, do Matki Bożej Jasnogórskiej...
Znów można się odwołać do poety: „Panno Jasnogórska, o twarzy w bliznach jak polska ziemia...”. Jest jakaś głęboka korespondencja między dziejami obrazu jasnogórskiego i dziejami Polski. Nie wiem, czy istnieje drugie takie sanktuarium, w którym jedne i drugie dzieje tak głęboko się ze sobą sprzęgły.
Reklama
Właśnie to oblicze Matki Bożej Częstochowskiej Prymas Tysiąclecia tak bardzo umiłował. Na jego prośbę namalowano kopię jasnogórskiego wizerunku, która od 1957 r. peregrynuje po całej Polsce. Ta kopia była także obecna podczas Mszy św. beatyfikacyjnej kard. Stefana Wyszyńskiego w Świątyni Opatrzności Bożej w Warszawie; mija rok od tego wydarzenia...
Tak, trudno sobie wyobrazić błogosławionego prymasa bez Matki Bożej Częstochowskiej, ale też trudno sobie wyobrazić, patrząc z perspektywy jego odejścia i beatyfikacji, współczesność tego miejsca bez niego. Sądzę, że Matka Boża Częstochowska jest jakimś kluczem do zrozumienia jego duchowości, jego osoby.
Czy, zdaniem Księdza Biskupa, przez ten rok od beatyfikacji kard. Wyszyńskiego, jego osoba i nauczanie stały się nam bliższe?
Odpowiem na to pytanie z własnej perspektywy. Osoba prymasa stała mi się bliska już w młodości. W jakimś sensie po części zawdzięczam mu swoje powołanie. Po moim młodzieńczym buncie i nawróceniu to właśnie jego książki – wydawane w Paryżu, bo w czasach PRL w Polsce nie można ich było wydawać – ale również jego kazania, których słuchałem, i kilka spotkań z nim, które zrobiły na mnie ogromne wrażenie, stoją gdzieś u początków mojego powołania i późniejszego dojrzewania do kapłaństwa. A teraz, kiedy zostałem biskupem, mam zaszczyt i honor mieszkać w domu, w którym mieszkał, chodzić po ścieżkach, którymi chodził. To wielki dar, ale i wielkie zobowiązanie. Ta beatyfikacja sprawiła, że staje mi się jeszcze bliższy.
A jeśli chodzi o tych, którzy chcieliby lepiej poznać bł. Stefana Wyszyńskiego, ale może z uwagi na wielość przemówień, wątków, które podejmował przez te lata, nie wiedzą, po jakie publikacje sięgnąć – na co Ksiądz Biskup najpierw radziłby zwrócić uwagę?
Rzeczywiście, jego nauczanie jest niesłychanie bogate. Jako biskup ksiądz prymas codziennie wygłaszał homilie, pisał listy. Część z nich, jak to zwykle bywa z kazaniami, starzeje się i przemija. Nas bardziej interesuje to, co jest ponadczasowe. Może warto byłoby zacząć od książki, która jest antologią jego tekstów maryjnych: Wszystko postawiłem na Maryję.
Wolna Polska, Kościół, Ewangelia – to były wartości najgłębiej ze sobą połączone, które prymas Wyszyński uosabiał, którymi żył. Idziemy drogą, którą utorował, chociaż nie zawsze jesteśmy tego świadomi. Jan Paweł II po swoim wyborze na Stolicę Piotrową napisał, że nie byłoby papieża Polaka, gdyby nie wiara prymasa, niecofająca się przed więzieniem.
Michał Janocha biskup pomocniczy archidiecezji warszawskiej, profesor Uniwersytetu Warszawskiego na Wydziale Artes Liberales; specjalizuje się w dziedzinie historii sztuki bizantyńskiej