Życie składa się z naszych codziennych potrzeb, bez których zaspokojenia nie możemy żyć. Pracujemy, uczymy się, śpimy, jemy, odpoczywamy. W tej różnorodności potrzeb pomagamy sobie wzajemnie; jeden pracuje dla drugiego, nauczyciel dla ucznia, pracownik dla pracodawcy i odwrotnie. W jakiś sposób służymy sobie wzajemnie. Życie na Ziemi byłoby niewyobrażalne bez różnorodności osób, ich talentów, zawodów i bez gotowości pomagania sobie nawzajem. To dzięki temu mamy się w co ubrać, możemy kupić to, czego potrzebujemy. Jeden usługuje drugiemu, a drugi – trzeciemu. To sprawia, że nie wszyscy muszą zajmować się wszystkim, byłoby to zresztą niemożliwe. Są jednak takie dziedziny życia, w których ktoś może mieć większe niż inni doświadczenie i wiedzę, ale nie może tego przekazać ani odsprzedać. Taką niezastąpioną dziedziną życia jest przeżywanie międzyludzkich więzi i relacji.
Codzienny pokarm
Nikt nikogo nie zastąpi w przeżywaniu relacji do siebie samego czy do innych osób. Tym bardziej nikt nikogo nie wyręczy w przeżywaniu relacji religijnej. Tylko ja sam mogę przeżywać moje relacje z ludźmi i więź z Bogiem. Osobą wierzącą można być tylko za siebie, bo przecież nikt mnie w tym nie wyręczy, nie zastąpi. Każdy przeżywa swoją więź z Bogiem w jedyny i niepowtarzalny sposób. Dla ludzi wierzących ta wyjątkowa, jedyna w swoim rodzaju więź z Bogiem przejawia się i umacnia podczas modlitwy.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Reklama
Modlitwa jest pierwszorzędną potrzebą. Wielu nie może bez niej żyć. I wcale nie jest ona dla nich religijnym obowiązkiem; jest bowiem naturalną i regularną potrzebą. Na pytanie, jak oni to robią, odpowiadają retorycznymi pytaniami: „Czy możesz przerwać oddychanie?”, „Czy możesz zatrzymać serce i krążenie krwi?”. Oddychasz bez przerwy, serce bije nieustannie, w życiu też nie może być przerw. Trzeba się cały czas modlić, gdyż modlitwa jest jak oddychanie, jak codzienny pokarm dla twojej duszy. Bez modlitwy twój duch jest przyduszony jak płuca bez tlenu. Czy człowiek może żyć bez tlenu? Odpowiedź jest jasna: absolutnie nie! A czy wierzący człowiek może żyć bez modlitwy? Tu odpowiedź nie jest już tak oczywista, ponieważ ludzie wierzący zapominają o modlitwie, żyją bez modlitwy, choć wyznają, że kochają Pana Boga z całego serca... Kochają, ale zapominają. No cóż, takie to już są te ludzkie paradoksy.
Agonia duszy
Jedynie w rozmowie z Bogiem, na modlitwie dusza potrafi oddychać i żyć. Jeśli człowiek się nie modli, jego dusza popada w agonię. Wtedy wszystko go męczy: praca, codzienne obowiązki, namiętności, a nawet przyjemności. Trzeba się kiedyś uwolnić od tego powroza, aby się nie udusić. Trzeba więc przerwać na jakiś czas swoją pracę, oderwać się od wykonywanych obowiązków, np. w niedzielę. Trzeba umieć odpocząć, odetchnąć fizycznie i duchowo. Bo zbyt napięty powróz pęka. Wielu ludzi umiera dzisiaj z powodu niewydolności serca, paraliżu, wyczerpania. Wyczerpali się, gdyż nie potrafili lub nie chcieli odpoczywać. Najlepszym sposobem odpoczywania jest modlitwa, potwierdzają to także lekarze. Ludzie wyjeżdżają na wypoczynek, ale nie wszyscy odpoczywają. Wielu po wypoczynku wraca jeszcze bardziej zmęczonych niż przedtem. Z niewoli obowiązków przeszli w niewolę przyjemności, która często jeszcze bardziej męczy.
Modlitwa i praca
Ktoś wątpiący powie: „Same modlitwy nie zmienią świata, tylko ciężka praca może to zrobić, tzn. zmieniać świat i człowieka”. Owszem, ale warto też pamiętać, że „modlitwy nie zmieniają świata, ale zmieniają ludzi, a ludzie zmieniają świat” (Albert Schweitzer). Nie trzeba dokonywać stanowczego wyboru: albo praca, albo modlitwa. Trzeba i można modlić się i pracować. Ora et labora – Módl się i pracuj – to słynna dewiza św. Benedykta z Nursji, skutecznie stosowana od VI wieku i wciąż aktualna dla wszystkich, nie tylko pobożnych zakonników. Jeśli pracujemy, a się nie modlimy, lub modlimy się, a nie pracujemy, w jednakowym stopniu się wyczerpujemy. Tymczasem każdy może i powinien pracować, gdy się modli, i modlić się, gdy pracuje. Modlić się nie oznacza wypowiadać tysiące słów. Modlitwa jest wzniesieniem serca i umysłu do Boga, a to można zrobić w szkole, w pracy, w samochodzie, a także na boisku. Między jednym i drugim zadaniem, w zwątpieniu czy w lęku, w powodzeniach czy przeciwnościach, trzeba otworzyć okno i zaczerpnąć świeżego powietrza; otworzyć okno duszy i zaczerpnąć duchowego powietrza z nieba.
Modlitwa daje nam powietrze, by oddychać, ciepło – by żyć, światło – by widzieć, i radość – by nadać życiu sens. Jeśli modlitwa i słowo Boże nie są oddechem dla naszych płuc, naszego życia duchowego, grozi nam uduszenie się pośród tysięcy codziennych spraw. Modlitwa jest więc oddechem duszy i życia.