Reklama

Historia

Podwójna tożsamość

Jedni pamiętają swoich biologicznych rodziców, inni nie. Byli zbyt mali. Ratowali ich różni ludzie: robotnicy, żołnierze, urzędnicy, nauczyciele, artyści, chłopi, lekarze.

Niedziela Ogólnopolska 18/2022, str. 26-27

[ TEMATY ]

Żydzi

Mateusz Wyrwich

W kościele Wszystkich Świętych, który przez jakiś czas znajdował się na terenie warszawskiego getta, ks. Marceli Godlewski ukrywał setki Żydów

W kościele Wszystkich Świętych, który przez jakiś czas znajdował się na terenie warszawskiego getta, ks. Marceli Godlewski ukrywał setki Żydów

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Uratowani od śmierci fizycznej czasem latami umierali psychicznie, nie potrafiąc zapomnieć strasznych doznań z czasu wojny. Jedni pozostali w Polsce i starali się żyć, odrzucając traumatyczne przeżycia. Inni stąd uciekali, mówiąc, że nie będą żyli w kraju „rodzinnych grobów”.

Elżbieta

„Wiedziałam, że moi żydowscy rodzice nie żyją, inaczej by mnie odnaleźli. (...) Polska mama zawsze powtarzała: – Nie ta matka, która urodziła, ale ta, która wychowała. Była wykształconą kobietą – ukończyła przed wojną Wydział historii i Nauk Społecznych, uważała, że najbardziej spełnia się jako matka. Nigdy nie zapytałam jej o moich biologicznych rodziców. Przypominając, że nie ona mnie urodziła, zraniłabym ją dotkliwie. Byłam zupełnie niepodobna do rodziców, oboje mieli jasne włosy, a ja byłam ciemnooką brunetką. Mama próbowała rozwiać moje wątpliwości, tłumacząc, że urodę odziedziczyłam po babci. Byłam wychowywana jak księżniczka. Nie miałam żadnych domowych obowiązków, miałam się tylko uczyć. Rodzice nie szczędzili pieniędzy na moje wykształcenie – uczęszczałam do prywatnej szkoły prowadzonej przez siostry felicjanki. Dbano, bym uczyła się języków obcych. Mimo iż w szkole był angielski, do domu przychodziła nauczycielka na dodatkowe lekcje. Mieszkająca z nami siostra mamy uczyła mnie rosyjskiego. (...) Rodzice uznali mnie za własne dziecko, a ja zawsze czułam, że jestem ich córką. Dali mi bezpieczeństwo, opiekę i miłość. Ich nagrodą była świadomość, że dobrze mnie wychowali. (...) Adoptowane dziecko można pokochać jak własne. Doświadczyłam tego jako dziecko i jako matka. Mam przybranego syna, który trafił do naszej rodziny jako nastolatek. Kocham go tak samo jak dwóch pozostałych. Moi adopcyjni rodzice byli wspaniałymi ludźmi. Dostałam od nich wszystko, co najlepsze. Ale nie mogli mi dać moich własnych korzeni, mojej prawdziwej rodziny, miejsca w historii żydowskiego narodu. Ludziom bez korzeni jest ciężko w życiu” (Elżbieta Brzuska-Wojciechowska, relacja z wystawy „Moi żydowscy rodzice, moi polscy rodzice”).

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Reklama

Maria

„Urodziłam się w Wilnie 12 grudnia 1939 r. Nazywałam się wtedy Masza Fajnsztejn. Moi rodzice [to] Chana i Jakub Fajnsztejnowie (...). Tatuś ukończył Wydział Prawa na Uniwersytecie Stefana Batorego i prowadził wspólnie z dziadkiem biuro adwokackie. Gdy miałam dwa tygodnie, pojawiła się w naszym domu niania – 36-letnia Polka Stanisława Butkiewicz, która przez dwa lata wspaniale się mną opiekowała. W 1941 r. weszli do Wilna Niemcy. Utworzono getto, gdzie trafiłam z całą bliższą i dalszą rodziną. Zaczęłam chorować, byłam w okropnym stanie – anemiczna, wycieńczona, cała pokryta strupami. Wtedy rodzice zdali sobie sprawę, że w getcie nie przeżyję. Mama wyszła ze mną za bramę w kolumnie ludzi prowadzonych do pracy i podała czekającej w umówionym miejscu niani (...). Zdążyła powiedzieć: Stasiu, ja ci ją daję. Jeżeli przeżyję, to mi ją oddasz. A jak nie, to możesz ją ochrzcić i wychowywać jak własną córkę. Wiedziałam, że moi rodzice nie żyją. Często wyobrażałam sobie, że ich spotykam. (...) Bardzo chciałam mieć rodzinę i zazdrościłam koleżankom cioć, wujków, dziadków. Podczas świąt siadałyśmy do stołu tylko we dwie, z nianią. W 2006 r. wydarzył się cud – odnalazłam w Izraelu ciocię i wujka, krewnych mojego ojca. Przeżyli Zagładę i szukali mnie przez te wszystkie lata. Mam teraz wspaniałą, liczną rodzinę” (Maria Kowalska, relacja z wystawy „Moi żydowscy rodzice, moi polscy rodzice”).

Bolesna pamięć

To wspomnienia dwóch dziewczynek, dziś ponad 80-latek. Były ich setki tysięcy. Żyją współcześnie z jeszcze widocznym lękiem w oczach, spojrzeniach, odruchach. Jedni potrafią go odkodować, opowiadając o swoich dramatach z czasu wojny, o tym, co przeżyli, swoim dzieciom i wnukom. Inni nie. Nadal żyją w strachu, jakby z obawy przed ręką Niemca w skórzanym płaszczu i miękkiej rękawiczce sięgającej w kierunku dziecka. Sięgającej po to, by wrzucić je niczym worek na skrzynię samochodu i wywieźć z aryjskiej „strefy wolności” do getta. Z szyderczym zaś śmiechem w getcie – wrzucić na stertę płonących mebli.

Reklama

Miały po kilka lat, czasem kilkanaście. Ratowane przez polskie rodziny na terenie okupowanej przez Niemców Polski. Za tę pomoc jedynie Polakom, spośród mieszkańców okupowanych przez Niemcy krajów, groziła kara śmierci. Dzieci ratowane były czy to przez świeckich, czy też siostry zakonne bądź kapłanów. Ich rodziców Niemcy wywieźli do niemieckich obozów lub zastrzelili na terenie getta. Przed powstaniem w 1943 r. albo w czasie jego trwania. Dziś najbardziej traumatycznym przeżyciem dla wielu obecnie 80-latków, a wówczas dzieci, są poszukiwania biologicznych rodziców. Czasem ich znajdują. Niekiedy dowiadują się, kim byli, ale już nie mogą się z nimi spotkać... ponieważ umarli.

Ratunek w imię Chrystusa

Siostry Lili i Mary Goldschmidt przyszły do warszawskiego Zgromadzenia Sióstr Franciszkanek Rodziny Maryi w 1942 r. Tu i w Brwinowie siostry zakonne z przełożoną Matyldą Getter uratowały ponad 400 dzieci. Siostry mieszkały w zgromadzeniu do końca wojny. Jedna z nich, Lili, która trafiła na Hożą w 1942 r., w swoim świadectwie, przed laty napisała: „Nie zapomnę do końca życia tego momentu, M. Getter była w tym małym ogródku, na Hożej, zbliżyłam się do niej, powiedziałam, że nie mam gdzie się podziać, że jestem Żydówką, a więc wyjętą spod prawa. Na co m. Getter mi odpowiedziała, i tu przytaczam jej słowa: «Dziecko moje, ktokolwiek przychodzi na nasze podwórko i prosi o pomoc, w imię Chrystusa, nie wolno nam odmówić»” (s. dr Anicetta Frącek, Zgromadzenie sióstr franciszkanek Rodziny Marii w latach 1939-1945). Kilka miesięcy później w to samo miejsce do sióstr trafiła jej siostra Mary. Obie doczekały końca wojny.

Reklama

Kolejną osobą uratowaną przez zakonnice była mieszkająca obecnie w Izraelu Lea Balint. Do dziś odwiedza siostry. Podkreśla, że zawsze będzie im wdzięczna za uratowanie jej życia. Jak mówi, siostry trzykrotnie uratowały ją od śmierci. Po raz pierwszy, kiedy jako kilkuletnia dziewczynka trafiła z warszawskiego getta do sióstr. Drugi raz, kiedy ukryto ją przed Niemcami w... koszu na bieliznę. Po raz trzeci zaś, gdy dostała zakażenia ręki. Siostra niosła ją, mimo ostrzału stolicy, do oddalonego o kilka kilometrów punktu sanitarnego.

Dziesiątki dzieci uratowało małżeństwo Antoniny i Jana Żabińskich w willi warszawskiego zoo. Podobnie ks. Marceli Godlewski, proboszcz parafii Wszystkich Świętych na terenie warszawskiego getta. Tysiące uratowała Irena Sendlerowa z pomocą świeckich, kapłanów i sióstr zakonnych. Również inni ludzie – na terenie całej okupowanej przez Niemców Polski. Jedni pamiętają swoich biologicznych rodziców, inni nie. Byli zbyt mali. Ratowali ich różni ludzie: robotnicy, żołnierze, urzędnicy, nauczyciele, artyści, chłopi, lekarze. Po wojnie niektórzy cudem uratowani rodzice odnajdowali swoje dzieci. Te, które „dano na przeżycie” do polskich rodzin. Inne czasem ginęły w powojennych zawieruchach. Niektóre z nich znają swoich biologicznych rodziców z opowieści ich przedwojennych polskich znajomych, a inne tylko z niewyraźnych fotografii.

Żydowscy i polscy rodzice

W 1991 r. wielu z uratowanych założyło Stowarzyszenie „Dzieci Holocaustu”, które wchodzi dziś w skład Światowej Federacji Dzieci Żydowskich Ocalałych z Holocaustu i Ich Potomnych. Założeniem członków stowarzyszenia było nie tylko opowiedzenie o swoich żydowskich, dziecięcych losach, szukanie swoich korzeni, ale też dokumentowanie pomocy, której udzielili im Polacy. Ich polscy „rodzice”.

Niezwykle ważnym przedsięwzięciem było zorganizowanie przez stowarzyszenie w 2015 r. ruchomej wystawy „Moi żydowscy rodzice, moi polscy rodzice”. Jej pomysłodawczynią była Joanna Sobolewska-Pyz. Na całość składają się wspomnienia uratowanych żydowskich dzieci; opowieści o ich przedwojennym i wojennym życiu, jak również o czasie spędzonym po wojnie z ich przybranymi rodzicami. O ich „rodzicach”, którzy czasem mówili o prawdziwych korzeniach swoich żydowskich dzieci. Czasem dotrzymywali tej tajemnicy aż do śmierci, niekiedy zaś nie ujawnili jej nigdy. Dopiero po latach „ich” dzieci dowiadywały się, kim byli ich biologiczni rodzice.

2022-04-26 11:37

Ocena: +1 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Izrael: żydowscy fundamentaliści sprofanowali cmentarz

[ TEMATY ]

Żydzi

Karolina Pękala

Koło izraelskiego miasta Bet Szemesz na zachód od Jerozolimy sprofanowano salezjański cmentarz, niszcząc krzyże i groby. Doszło do tego jeszcze przed Bożym Narodzeniem, ale dopiero w tych dniach łaciński patriarchat Jerozolimy wydał komunikat o tym kolejnym akcie antychrześcijańskiego wandalizmu. Nie jest to pierwszy taki przypadek – powiedział Radiu Watykańskiemu jerozolimski wikariusz patriarchalny bp William Shomali.

„Nieznani sprawcy zaatakowali i sprofanowali cmentarz księży salezjanów w Bait Dżimal koło Bet Szemesz, niszcząc kamienne i drewniane krzyże. Salezjanie zgłosili to policji, która prowadzi dochodzenie. Wiemy, że dokonali tego miejscowi fundamentaliści żydowscy, bo do podobnego przypadku ze strony Żydów z sąsiedztwa doszło tam już przed laty. Ponieważ takie akty się mnożą, żądamy, by policja pracowała poważniej i znalazła tych kryminalistów, którzy wciąż atakują kościoły, cmentarze, klasztory, symbole chrześcijańskie. Ekstremiści są tu liczni. Znani są też ci, którzy zachęcają do profanacji. Policja może ich więc zidentyfikować, ale musi się do tego lepiej przyłożyć. Niezbędna jest też edukacja do współistnienia, bo jeśli ktoś niszczy symbole religijne innych, znaczy to, że wpojono mu nienawiść i nietolerancję. Trzeba więc wprowadzić właściwe wychowanie do rodziny, szkoły, miejsc kultu i także do mediów” – powiedział bp Shomali.

CZYTAJ DALEJ

Fundacja Grupa Proelio: nowy przedmiot „edukacja zdrowotna” to permisywna edukacja seksualna

2024-04-19 14:27

[ TEMATY ]

edukacja

Adobe Stock

Od września 2025 r. w szkołach realizowany ma być nowy przedmiot „Edukacja zdrowotna”, który zastąpi „Wychowanie do życia w rodzinie”. - Ministerstwo Edukacji wraz z resortami zdrowia i sportu, pod przykrywką troski o zdrowie dzieci i młodzieży, planuje wprowadzić do szkół permisywną, deprawacyjną, edukację seksualną. W odróżnieniu od Wychowania do Życia w rodzinie nowy przedmiot może być obowiązkowy - alarmuje Grupa Proelio i zachęca do sprzeciwu wobec tych planów.

Ministrowie edukacji, zdrowia i sportu na wspólnej konferencji prasowej zapowiedzieli, że od września 2025 r. w szkołach realizowany ma być nowy przedmiot, który zastąpi „Wychowanie do życia w rodzinie” - „Edukacja zdrowotna”. Jego elementem ma być edukacja seksualna.

CZYTAJ DALEJ

Jasna Góra: Wystawa unikatowych pamiątek związanych z bitwami pod Mokrą i o Monte Cassino

2024-04-19 18:33

[ TEMATY ]

Jasna Góra

wystawa

BPJG

Unikatowe dokumenty jak np. listy oficera 12 Pułku Ułanów Podolskich z Kozielska czy oryginalną kurtkę mundurową typu battle-dress z kampanii włoskiej, a także prezentowane po raz pierwszy, pochodzące z jasnogórskich zbiorów, szczątki bombowca Vickers Wellington Dywizjonu 305 można zobaczyć na wystawie „Od Mokrej do Monte Cassino - szlakiem 12 Pułku Ułanów Podolskich”. Na wernisażu obecny był syn rotmistrza Antoniego Kropielnickiego uczestnika bitwy pod Mokrą. Ekspozycja znajduje się w pawilonie wystaw czasowych w Bastionie św. Rocha na Jasnej Górze.

Wystawa na Jasnej Górze wpisuje się w obchody 85. rocznicy bitwy pod Mokrą, jednej z najbardziej bohaterskich bitew polskiego żołnierza z przeważającymi siłami Niemców z 4 Dywizji Pancernej oraz 80. rocznicy bitwy o Monte Cassino, w której oddziały 2. Korpusu Polskiego pod dowództwem gen. Władysława Andersa zdobyły włoski klasztor.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję