Reklama

Święci i błogosławieni

Carlo – projekt Pana Boga

Od najmłodszych lat prosił rodziców, aby wchodzili do kościołów i pozdrawiali Jezusa, a później odczuwał głębokie zjednoczenie z Jezusem w Eucharystii. Carlo mówił o niej: „Moja droga do nieba”. Swojego wyjątkowego syna, dziś błogosławionego, wspomina Antonia Salzano.

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Włodzimierz Rędzioch: Wiara to wspaniały dar – najczęściej przekazywany przez rodziców. Czy tak było w przypadku Carlo?

Antonia Salzano: Prawdę mówiąc, nie. Boga odkryłam dzięki Carlo, wcześniej byłam w kościele tylko z okazji Pierwszej Komunii św., bierzmowania i ślubu. Mój mąż był bardziej wierzący, ale mówiąc szczerze, jego wiara była letnia.

A zatem wiara Carlo jest tajemnicą, darem od Boga?

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Tak, inaczej nie da się wytłumaczyć jego bardzo intensywnego życia wewnętrznego. Od najmłodszych lat prosił nas, abyśmy wchodzili do kościołów i pozdrawiali Jezusa, a później odczuwał głębokie zjednoczenie z Jezusem w Eucharystii. Carlo mówił o niej: „Moja droga do nieba”. Pytał mnie: „Mamo, jak to możliwe, że są długie kolejki na koncerty lub mecze, a przed tabernakulum nie ma kolejek?”. Obawiał się, że ludzie nie rozumieją wartości bycia Boga pośród nas. Powtarzał, że mamy więcej szczęścia niż ludzie żyjący w czasach Jezusa, którzy musieli znaleźć czas i miejsce, aby Go zobaczyć. My natomiast możemy Go spotykać, gdy idziemy na Mszę św. do najbliższego kościoła.

Czy to z tego powodu Carlo przygotował wystawę o cudach eucharystycznych, którą pokazywano na całym świecie i która jest dostępna aż w siedemnastu językach?

Reklama

Tak, wystawa o cudach eucharystycznych to był jego pomysł. Carlo przeprowadził badania ikonograficzne, a także zaangażował nas w swój projekt: musieliśmy podróżować, aby robić zdjęcia, ponieważ kiedy zaczynał przygotowywać tę wystawę, internet nie był jeszcze tak powszechny. Musieliśmy zatem jeździć za granicę, zwłaszcza po Europie, aby robić zdjęcia i zbierać dokumenty. W ten sposób Carlo mógł gromadzić materiały dotyczące prawie wszystkich cudów eucharystycznych uznanych przez Kościół na przestrzeni wieków, w tym dokumentację ikonograficzną, którą uważał za bardzo ważną, ponieważ – jak twierdził – ludzie potrzebują znaków, chcą oglądać zdjęcia i obrazy. Wystawa trafiła na wszystkie kontynenty, także dzięki licznym katolikom dobrej woli, którzy pomogli nam ją rozpowszechnić. W samych Stanach Zjednoczonych dotarła do tysięcy parafii.

Czy Carlo nie miał żadnych słabości?

Carlo był zwyczajnym chłopcem i nie czuł się świętym, wręcz przeciwnie – doskonale zdawał sobie sprawę ze swoich ograniczeń i słabości. Był łakomczuchem, więc próbował być bardziej umiarkowany w jedzeniu; na lekcjach był nieco żywiołowy i rozgadany, dlatego prosił Boga o łaskę bycia dobrym. Lubił też gry wideo, ale narzucił sobie ograniczenia – grał tylko godzinę w tygodniu, ponieważ zdawał sobie sprawę, że gry mogą go zniewolić. Czytał o rówieśnikach, którzy z tego powodu trafili do kliniki odwykowej. Carlo wiedział, że w życiu zawsze można się rozwijać, ale główną walkę prowadzi się z samym sobą, dlatego jego zasadą dążenia do świętości było: „Mniej mnie, aby zostawić miejsce dla Boga”.

Powiedziała Pani, że bardzo rzadko korzystał z gier wideo, ale czy to prawda, że był małym geniuszem komputerowym?

To prawda i nie mówię tego jako matka. Kiedy miał niewiele ponad 10 lat, czytał teksty inżynierii komputerowej, które kupiliśmy w księgarni Politechniki w Mediolanie, tworzył algorytmy, potrafił przygotować programy, które ludzie mogli tworzyć dopiero po specjalistycznych studiach. Te zdolności komputerowe były czymś wrodzonym.

Są tacy, którzy chcieliby, żeby Carlo został patronem internetu...

Reklama

Dzisiejsze społeczeństwo jest trochę zwariowane. Młodzi ludzie są zanurzeni w mediach społecznościowych i dorastają z mitem o własnym „ja”, czują się zrealizowani, gdy dostają wiele „lajków” na ich wiadomości, i stawiają sobie za cel zostać gwiazdami. Dla Carlo była to wielka okazja do spotkań, ale też duża strata czasu. Miał Messengera, ale prawie zawsze wyłączonego, bo obawiał się, że wirtualne rozmowy staną się ważniejsze niż osobiste relacje. Wolał zadzwonić do przyjaciela lub spotkać się z nim „w realu”. Zawsze zachęcał rówieśników do patrzenia „w górę” – do zrozumienia, że nasze życie jest ulotne i że jesteśmy powołani do nieskończoności.

Czy jako matka nie miała Pani planów odnośnie do swojego, tak dobrego, utalentowanego i inteligentnego syna?

Nigdy nie myślałam zbyt konkretnie o przyszłości, ponieważ uważam, że trzeba żyć chwilą obecną. Ale także dlatego, że szybko zdałam sobie sprawę, iż kto inny miał w stosunku do mojego syna lepszy plan. W wieku 11 lat Carlo poprosił mnie, żeby mógł zostać katechetą, zwierzył się mnie i babci, że chce zostać księdzem. Zrozumiałam wtedy, że moje projekty nie mają znaczenia. Było też wiele innych „wskazówek”: powiedział mi, że kiedy będzie ważyć 70 kg – umrze, i tak się stało. Powiedział też kiedyś, że umrze z pękniętą żyłą w głowie, i faktycznie białaczka spowodowała wylew krwi do mózgu.

Pani syn zmarł 14 lat temu, w wieku 15 lat, na ostrą białaczkę. Dla matki musiał to być straszny cios...

Reklama

Jak powiedziałam wcześniej, Carlo „zapowiedział” nam swoją śmierć i jestem głęboko przekonana, że cała historia mojego syna jest projektem Pana Boga. Wierzę, że natychmiast został zabrany do nieba i absolutnie nie czuję pustki. Dla wierzącego związek z osobą zmarłą się nie kończy, zmienia się jedynie sposób komunikowania. Nie czuję pustki również dlatego, że Carlo często daje o sobie znać – każdego dnia wysyła wiele znaków. Odkąd umarł, jeszcze bardziej wypełnił nasze życie, a ja zostałam jego „sekretarką”.

Czy to prawda, że Carlo umarł w opinii świętości i za jego wstawiennictwem wydarzyło się wiele cudów?

Od czasu gdy umarł, ludzie zwracają się do niego z ufnością i otrzymują łaski. Pierwsze cuda za jego wstawiennictwem dokonały się w dniu jego pogrzebu. Uczestniczyło w nim bardzo wielu ludzi, którzy modlili się za niego i do niego. Kościół był tak wypełniony, że wiele osób pozostało na zewnątrz. Była też kobieta, która miała raka piersi – błagała Carlo o pomoc i bez chemii guz zniknął. Inna kobieta nie mogła mieć dzieci – modliła się do niego i zaszła w ciążę. To były pierwsze owoce jego wstawiennictwa. Z pewnością wielu pamięta ten pogrzeb, który bardziej przypominał przyjęcie. Krótko mówiąc, ludzie, którzy go znali, od początku mu się zawierzali, a później sława świętości się rozprzestrzeniła – młodzi zaczęli tworzyć grupy modlitewne, aby go naśladować, katecheci opowiadali o jego życiu jako wzorze do naśladowania. Wszystko to dało mi spokój ducha. Carlo pomógł wielu duszom zbliżyć się do Boga, wiele osób informowało nas o cudach i szczególnych łaskach, które otrzymywały za jego wstawiennictwem, również o nawróceniach.

Wasz służący również się nawrócił...

Reklama

Tak, pracuje u nas służący, nazywa się Rajes – pochodzi z bramińskiej kasty kapłańskiej, ale przyjął chrzest i został katolikiem, ponieważ olśnił go przykład Carlo, tak wiarygodny i przekonujący.

W procesie beatyfikacyjnym analizowano cud, który wydarzył się daleko od Włoch...

Podczas procesu beatyfikacyjnego wzięto pod uwagę cud, który miał miejsce w październiku 2010 r. w kościele San Sebastiano w Campo Grande – stolicy brazylijskiego stanu Mato Grosso do Sul. Po dotknięciu relikwii Carlo dziecko mające poważne problemy z trzustką wyzdrowiało całkowicie.

Kościół ogłosił Pani syna błogosławionym. Jakie jego słowa zacytowałaby Pani, aby przedstawić nowego błogosławionego Carlo Acutisa?

Zacytowałabym zdanie wypowiedziane przez Carlo na łożu śmierci: „Cieszę się, że umieram tak wcześnie, bo nie zmarnowałem ani minuty życia na rzeczy, które nie podobałyby się Bogu”.

„Jeśli w Kościele jest tyle świętości, to trzeba to pokazać – odpowiedział św. Jan Paweł II, gdy skrytykowano go za liczne beatyfikacje i kanonizacje. – To nie moja wina, tylko Ducha Świętego”. Prawdą jest, że nawet w naszych czasach Duch Święty tchnie, kędy chce i jak chce. Z pewnością tchnął w Carlo Acutisa, włoskiego chłopca urodzonego 3 maja 1991 r. w Londynie, gdzie w tamtym czasie pracowali jego rodzice. Z jednej strony był on zwyczajnym dzieckiem, pełnym życia, a z drugiej – od najmłodszych lat miał wielką wiarę i bogate życie wewnętrzne. To nie przypadek, że w wieku 5 lat poprosił rodziców o możliwość przyjęcia Eucharystii, a po Pierwszej Komunii św., w wieku 7 lat, codziennie chodził na Mszę św., odmawiał Różaniec, odprawiał nowenny do Matki Bożej i uczestniczył w adoracji Najświętszego Sakramentu. Matka Carlo, Antonia Salzano (we Włoszech kobiety po ślubie zachowują panieńskie nazwisko), wiedziała, że ma wyjątkowego syna, ale czy mogła przewidzieć, że papież wskaże go jako wzór świętości dla młodych ludzi i doprowadzi do jego beatyfikacji, która odbyła się w ukochanym przez Carlo Asyżu, gdzie jest pochowany?

2020-10-07 12:39

Oceń: +70 -1

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Powstał pierwszy film o życiu bł. Carla Acutisa

[ TEMATY ]

bł. Carlo Acutis

Fot. z publikacji abp Domenico Sorrentino

„To jest film także dla ludzi, którzy nie wierzą” – mówi matka Carla Acutisa o pierwszym długometrażowym filmie dedykowanym jej błogosławionemu synowi, który właśnie wszedł do kin w całej Hiszpanii. Nosi on tytuł „Niebo nie może czekać”, a pomysł jego zrealizowania zrodził się w 2020 roku, w czasie uroczystości beatyfikacyjnych tego zafascynowanego Eucharystią geniusza komputerowego.

W trwającym 78 minut filmie jego reżyser, którym jest José Maria Zavala pragnie przekazać przesłanie, że każdy jest powołany do świętości. „Nie ma w tym ograniczeń wiekowych i Carlo pokazuje, że mając 15 lat nie jest się «mniej świętym»” – mówi Inés Zavala, dyrektor wykonawcza obrazu, która wpadła na pomysł zrealizowania tego filmu widząc, jak współczesną młodzież poruszyło wyniesienie na ołtarze jej rówieśnika. „Za życia Carlo poruszył wiele serc swą wystawą o Cudach Eucharystycznych, teraz mamy nadzieję, że jego świadectwo przemówi w salach kinowych” – podkreśla Zavala.
CZYTAJ DALEJ

Ponad 120 uczniów gubińskich szkół w grze terenowej o Maksymilianie Kolbe

2025-09-26 13:39

[ TEMATY ]

św. Maksymilian Kolbe

Obóz w Gębicach

Gra terenowa

Archiwum ks. Piotra Wadowskiego

Młodzież przy pomniku upamiętniającym ofiary Stalagu IIIB Amtitz w Gębicach k. Gubina

Młodzież przy pomniku upamiętniającym ofiary Stalagu IIIB Amtitz w Gębicach k. Gubina

W ramach lekcji historii regionalnej, nauczyciele z gubińskich średnich szkół zaprosili swoich uczniów z klas trzecich do udziału w grze terenowej poświęconej pobytowi św. Maksymiliana Marii Kolbe w dawnym obozie w Gębicach.

- Gra terenowa Maksymilian Misja 47 o długości 4-5 km ze Stargardu Gubińskiego do Gębic została przygotowana rok temu dla pielgrzymów indywidualnych i grupowych, ale także z myślą o szkołach – wyjaśnia ks. Piotr Wadowski. - W tym roku w ramach lekcji historii regionalnej, nauczyciele z gubińskich średnich szkół zaprosili swoich uczniów z klas III do udziału w grze terenowej poświęconej pobytowi św. Maksymiliana Marii Kolbe w obozie w Gębicach. Wyjątkowo tę grę poprzedził mój 45-minutowy wykład w szkole na temat o. Maksymiliana, by uczniowie mogli bardziej świadomie przeżyć to wydarzenie. Dotychczas poprowadziłem kilkanaście mniejszych grup pielgrzymkowych, ale pierwszych raz poproszony zostałem w przypadku uczniów.
CZYTAJ DALEJ

Kapelan wojskowy: obecność jest pierwszym „sakramentem”

2025-09-26 20:48

[ TEMATY ]

kapelan

wojsko

Adobe Stock

Z końcem sierpnia po roku służby na Sycylii wrócił do Polski ks. ppłk Maksymilian Jezierski. Kapelan żołnierzy Polskiego Kontyngentu IRINI opowiedział o zadaniach, życiu religijnym żołnierzy na misji i potrzebie obecności w rozmowie.

Krzysztof Stępkowski (KAI): Jak doszło do tego, że został ksiądz kapelanem misji PKW IRINI?
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję