Reklama

Niedziela Kielecka

Więcej otrzymaliśmy niż daliśmy

Przez miesiąc w wakacje przebywali na misyjnym stażu na Jamajce – w jednym z biedniejszych krajów w tej części świata, pracując w klinice okulistycznej i pomagając w edukacji ubogim dzieciom. Kacper Dziedzic i Wiktoria Przemyska – studenci medycyny z Uniwersytetu Jana Kochanowskiego w Kielcach – mówią, że ten czas to wielki dar i doświadczenie, które pogłębiło ich spojrzenie na zawód lekarza i na drugiego człowieka

Niedziela kielecka 43/2019, str. 4-5

[ TEMATY ]

misje

Archiwum prywatne

W klinice w Maggotty studenci mieli dużo pracy

W klinice w Maggotty studenci mieli dużo pracy

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Ich domem była w tym czasie Maggotty, gdzie od wielu lat posługuje pochodzący z diecezji kieleckiej ks. Marek Bzinkowski i świecka misjonarka Aneta Socha.

Wieść o wolontariuszach z Polski szybko się rozeszła

Studenci podkreślają, że dostępność do opieki zdrowotnej na Jamajce jest fatalna, brakuje wszystkich specjalistów. Nieocenioną pomocą dla mieszkańców jest klinika w Maggotty, która przyjmuje wszystkich. Przyjeżdżają tutaj ludzie z odległości kilkudziesięciu kilometrów. Choć lekarze mogą być jedynie dwa razy w tygodniu, każdemu udzielają pomocy.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

– Wieść o naszej obecności rozchodziła się pocztą pantoflową, zgłaszało się wielu potrzebujących okularów, także mieliśmy pełne ręce roboty. Z reguły okularów potrzebowali rzemieślnicy, wyrabiający różne narzędzia i przedmioty, którzy przez problemy ze wzrokiem nie mogli wykonywać swojej pracy i zarabiać na życie – mówi Kacper. – Mieliśmy ręce pełne roboty od rana do wieczora. Badaliśmy wzrok pacjentom, dobieraliśmy okulary, a ponadto pomagaliśmy na bieżąco, robiąc opatrunki czy zszywając rany. Pacjenci byli bardzo wdzięczni. W końcu dostrzegłem sensowność moich studiów. Ten wycinek wiedzy medycznej, który miałem ze sobą na Jamajce, okazał się czymś znaczącym. Teraz patrzę na studia z tej lepszej strony, widzę, że jednak dają mi nie tylko suchą wiedzę, ale użyteczne narzędzia, którymi będę mógł pomagać drugiemu człowiekowi – opowiada Kacper.

Różne oblicza Jamajki

Jamajczycy są niezwykle otwarci. Każdy napotkany przez nas człowiek zapytał, jak minął dzień, przywitał się, uścisnął dłoń. U nas to nie do pomyślenia. Dzieci lgnęły do nas. Kiedy braliśmy jedno dziecko na kolana, to za dwie minuty było dziesięcioro innych, na plecach i wszędzie dookoła – mówi Wiktoria. Podkreśla, że dzieci potrzebują zainteresowania i uwagi. – Często wychowują je samotne matki. Jamajczycy szybko wchodzą w związki, ale też porzucają partnerki. Mają dzieci z różnych związków, ale nie interesują się nimi. Fundamentalnym problemem jest bardzo ciężki schemat rodziny – zauważa Wiktoria.

Reklama

Jamajka ma różne oblicza: to widoczne na każdym rogu ulicy i radosne, w rytmie reggae, i to smutniejsze, związane z ubóstwem i przemocą. – Przylecieliśmy w dniu ich święta narodowego. Koło lotniska Jamajczycy grali na instrumentach i śpiewali. Z czasem dostrzegliśmy również liczbę spraw sądowych, których jest więcej niż w Polsce, rodziny bez ojców oraz przebijający się uśmiech z drobnych domków mimo złej sytuacji materialnej. Dla mnie osobiście Jamajczycy są mieszanką ludzi dobrej woli, którzy ze względu na sytuację, w której się znaleźli, czasami sięgają po najgorsze rozwiązania, jakimi są przemoc, a nawet zabójstwa – przyznaje Kacper.

Misja w Maggotty rozkwita

Na Jamajce Wiktoria i Kacper zachwycili się pięknem posługi misyjnej. – Nasi misjonarze pokazali nam młodym, jak można kochać drugiego człowieka. Marta zajmuje się sferą edukacyjną, a ksiądz Marek Bzinkowski sferą duchową. Jako kapłan sprawuje Msze św. i nabożeństwa w konwentach zakonnych sióstr misjonarek, ale tak naprawdę zajmuje się wszystkim. Kompleks placówki misyjnej obejmuje siedem hektarów – budynki, sady, pola, do tego klinika okulistyczna – wszystko pięknie zagospodarowane. Misjonarze mają własną farmę kokosów, które sami obrabiają, mają pola, gdzie uprawiają orzeszki, a potem je sprzedają. Wiktoria na misji dostrzegła, że potrzebującym można skutecznie dać wędkę, a nie rybę. Ks. Marek Bzinkowski opowiadał, że na początku szło ciężko. Trzeba było przekonać ludzi, że to należy tak naprawdę do nich, że powinni dbać i szanować to wszystko. Każdy rodzic, którego dziecko jest przyjęte do programu edukacyjnego, ma obowiązek przyjść raz na dwa miesiące do pracy na kilka godzin na farmie. Tylko po to, by uświadamiał sobie potrzebę pracy, i wyrabiał w sobie zrozumienie, że musi pracować, aby zapewnić dziecku środki na edukację. Ona jest bezpłatna, ale przy takim ubóstwie niewielu Jamajczyków stać na kupienie dziecku posiłku do szkoły, opłacenie taksówki, by dojechać na miejsce (komunikacja publiczna nie istnieje), zakup podstawowych przyborów czy ubrań. – Pochodzę ze wsi i wiem, co to znaczy ciężko pracować, ale oni kładą mnie na łopatki. Nasi misjonarze zajmują się wszystkim i pracują od świtu do nocy. Prowadzą programy edukacyjne dla ponad dwustu dzieci i kursy dla dorosłych. Oni są dla tych ludzi całym sercem i oddają siebie całych – podkreśla Wiktoria.

Reklama

Oboje z Kacprem wrócili ze stażu z większym doświadczeniem. Podszkolili też język angielski. – Umiejętności medyczne, które mieliśmy już jako studenci, mogliśmy szlifować poprzez często wykonywane procedury – mówi Wiktoria. – Ale najważniejszą wartością, jaką oboje wynieśliśmy z tego stażu, jest sposób patrzenia na drugiego człowieka i jego potrzeby. W zawodzie lekarza, w którym będziemy w przyszłości pracowali, to podstawa – mówią.

– Nieustannie uczę się tego, aby zrozumieć czyjąś perspektywę. Zrozumiałem, że nie można wziąć miarki europejskiej i zmierzyć starań Jamajczyków naszym okiem, trzeba spojrzeć głębiej, z ich perspektywy i docenić ich. To była dla mnie lekcja. Przyjeżdżając ze stażu czułem, że potrafię dać napotkanym ludziom więcej szczerej uwagi. I widzę, że więcej otrzymaliśmy, niż daliśmy – opowiada Kacper. Staż misyjny częściowo ukierunkował jego plany na przyszłą specjalizację. – Chciałbym wybrać taką, która pozwoli mi wykorzystać wiedzę, szczególnie w krajach misyjnych. Czas pokaże i zweryfikuje moje słowa – dodaje.

W trakcie stażu Wiktoria i Kacper dostrzegli także różne trudności, które pomagały im ćwiczyć wytrwałość i cierpliwość. Kacper zrozumiał, że czasami musi nastąpić zmiana pokoleniowa, aby ludzie, którym udzielana jest pomoc, umieli należycie wykorzystać wsparcie. Jednak nie wolno odpuszczać i przestać czynić dobro. – Również i my doświadczyliśmy rozczarowań czy nieporozumień z Jamajczykami. Rodzice wymyślali historie, aby usprawiedliwić ponaddwumiesięczne nieobecności swoich pociech w szkołach korzystających z programu edukacyjnego dzięki placówce misyjnej. A jednym z warunków otrzymywania pomocy jest wzorowa frekwencja w szkole. To boli i podcina skrzydła – przyznaje Kacper. A potem okazuje się, że ktoś z wychowanków ukończył studia i założył rodzinę, ktoś inny wyjechał na stypendium do USA, natomiast jeszcze ktoś inny przyniósł banany, aby podziękować za wsparcie jego syna czy córki w uzyskaniu wykształcenia. Wówczas pojawia się pytanie: „I co, nie było warto?”.

Reklama

Wiktoria i Kacper są ogromnie wdzięczni wszystkim, którzy umożliwili im wyjazd i pomogli sfinalizować plany. Bp Jan Piotrowski i ks. Łukasz Zygmunt zadbali o miejsce stażu, lot i ubezpieczenie. – Czuliśmy ich duchowe wsparcie. Nasi znajomi, którzy byli na pielgrzymce kieleckiej, pisali do mnie, że biskup ciągle się za nas modli – mówi Kacper. O znajomość medycznych aspektów zadbał dr Michał Biskup, ordynator Kliniki Okulistyki Wojewódzkiego Szpitala Zespolonego w Kielcach. – Dr Biskup bardzo dobrze przygotował nas do wyjazdu, dzieląc się swoim doświadczeniem medycznym, ale również przekazał nam cenne informacje dotyczące pracy medycznej w krajach Trzeciego Świata. Sam wyjeżdżał do Etiopii i tam leczył mieszkańców. Pomoc zaoferował również optometrysta Sebastian Domański, który dał nam wskazówki medyczne. Nauczyliśmy się badać wzrok i dobierać odpowiednie okulary. Zbiórka okularów odbywała się w parafii pw. Miłosierdzia Bożego w Kielcach. Okulary posegregowaliśmy (było ich siedemset par), później została określona moc i parametry – opowiadają Wiktoria i Kacper. Wspierała ich również parafia w Kazimierzy Wielkiej. Przez cały pobyt dbali o nich ks. Marek Bzinkowski i Marta Socha. – Czuliśmy ich serdeczność, wiedzieliśmy, że w razie problemów możemy na nich liczyć – mówią.

Staż procentuje

Wiktoria i Kacper wrócili już na studia. Z nowym doświadczeniem szerzej i głębiej patrzą na swój przyszły zawód lekarza. Staż misyjny wciąż procentuje. Niedawno Wiktoria opowiadała o swojej misyjnej przygodzie i pracy na Jamajce młodzieży bierzmowanej podczas rekolekcji w Skorzeszycach. Mają także ambitne nowe plany. Razem z ks. Łukaszem Zygmuntem planują powołać grupę młodych świeckich misjonarzy, którzy tak jak oni pokochają misje.

2019-10-22 13:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Do Polski przyjeżdża przewodniczący Papieskich Dzieł Misyjnych

[ TEMATY ]

misje

KEP

Gościem specjalnym rozpoczynającego się 8 października w Warszawie zebrania plenarnego Konferencji Episkopatu Polski będzie sekretarz pomocniczy Kongregacji Ewangelizacji Narodów i przewodniczący Rady Wyższej Papieskich Dzieł Misyjnych (PDM) abp Giovanni Pietro Dal Toso.

Przyszły arcybiskup tytularny przybędzie do nas w dwa dni po swych 55. urodzinach, urodził się bowiem 6 października 1964 w Vicenzy (region Wenecja Euganejska w Północno-Wschodnich Włoszech), ale wychowywał się w miejscowości Laives w prowincji Bressanone. Tam też ukończył studia klasyczne, po czym wstąpił do wyższego seminarium duchownego w tym mieście, a następnie uzupełniał studia w miejscowym Wyższym Instytucie Filozofii i Teologii oraz na wydziale teologicznym Uniwersytetu w Innsbrucku (Austria). 24 czerwca 1989 przyjął święcenia prezbiteratu jako kapłan diecezji Bolzano-Bressanone.

CZYTAJ DALEJ

Kustosz sanktuarium św. Andrzeja Boboli: ten męczennik może nam wiele wymodlić

2024-03-22 18:36

[ TEMATY ]

Warszawa

sanktuarium

św. Andrzej Bobola

polona.pl

Kustosz narodowego sanktuarium św. Andrzej Boboli jezuita o. Waldemar Borzyszkowski zauważa od lat wzmożenie kultu męczennika. Teraz, kiedy wolność Polski jest zagrożenia, szczególnie warto modlić się za jego wstawiennictwem - zaznacza w rozmowie z KAI. W dniach 16-24 marca odbywa się ogólnonarodowa nowenna o pokój, pojednanie narodowe i ochronę życia za wstawiennictwem św. Andrzeja Boboli i bł. Jerzego Popiełuszki.

Joanna Operacz (KAI): Czy w sanktuarium św. Andrzeja Boboli widać, że ten XVII-wieczny męczennik jest popularnym świętym? Czy jest bliski ludziom?

CZYTAJ DALEJ

"Przysięga Ireny". Prawdziwa historia

2024-04-19 05:55

Paweł Wysoki

W Akademickim Centrum Kultury i Mediów UMCS „Chatka Żaka” w Lublinie miała miejsce polska premiera filmu „Przysięga Ireny”, opowiadającego prawdziwą historię kobiety ratującej Żydów.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję