Reklama

Niedziela na Podbeskidziu

Był w telewizji, jest w kościele

Choć oczy nie widzą, dłonie sprawnie poruszają się po klawiszach akordeonu. Muzyka płynie z serca. To muzyka, która pomaga uwielbiać Pana Boga. Wygrywa ją Grzegorz Pająk. Można go usłyszeć w kościele św. Józefa w Bielsku-Białej na Złotych Łanach

Niedziela bielsko-żywiecka 31/2019, str. 4-5

[ TEMATY ]

muzyka

MR

Grzegorza można ułyszeć w kościele

Grzegorza można ułyszeć w kościele

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

MARIUSZ RZYMEK: – Jak to się stało, że dołączyłeś do grupy muzycznej „JeMu” na Złotych Łanach?

GRZEGORZ PAJĄK: – Grałem przez blisko 10 lat w zespole regionalnym „Ćwiklice” koło Pszczyny. To się jednak z różnych powodów skończyło. Po moim rozstaniu z grupą folklorystyczną stwierdziłem, że chciałbym pograć dla Pana Boga, bo On mi dał ten talent. Zacząłem wtedy szukać odpowiedniej dla siebie wspólnoty. Tak się złożyło, że moja mama zna wolontariuszkę, która z kolei zna ks. Marcina Hałasa, a ten rozglądał się za klawiszowcem, no i wylądowałem na Złotych Łanach.

– Ks. Marcin Hałas jakoś szczególnie sprawdzał twoje kwalifikacje muzyczne?

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

– Akurat przyszedłem w środku próby. Trzeba się było tylko przyłączyć i pograć. Grałem wtedy na keyboardzie i na akordeonie.

– Jesteś muzycznym naturszczykiem, czy też odebrałeś w tym temacie stosowne wykształcenie?

– Jestem absolwentem szkoły muzycznej dla niewidomych i słabowidzących w Krakowie. Tam miałem okazję poznać nuty, które są zapisane w Braille’u. Zazwyczaj gram jednak ze słuchu, bo mi to łatwej przychodzi.

Reklama

– Kto szlifował twój talent?

– Muzyka towarzyszyła mi od dziecka. Lubiłem jej słuchać, ale i pobrzdękać na cymbałkach. Później przez krótki czas chodziłem na lekcje pianina. Potem w domu pojawił się keyboard i zacząłem na nim grać. Gdy poszedłem do Krakowa przyszedł czas na akordeon.

– Jakie są twoje fascynacje muzyczne?

– Bardzo dużo słucham muzyki tanecznej, klubowej czy house. Do tego dochodzi jeszcze pop. Żeby być na bieżąco, z uwagą śledzę główne listy przebojów.

– Te twoje muzyczne światy przekształcają się w jakieś autorskie kompozycje?

– Nie czuję się ani autorem tekstów, ani muzyki. Odtwarzam melodie i z tym się dobrze czuję.

– Skąd wzięła się u ciebie potrzeba wewnętrzna do tego, aby artykułować religijność i wiarę za sprawą muzyki i zespołu „JeMu”?

– To owoc mojego nawrócenia. Ponad dwa lata temu byłem na kursie Alfa w Ćwiklicach. Dzięki niemu na nowo powróciłem do Kościoła, po długiej przerwie. W swoim życiu szukałem różnych dróg, ale po czasie traciły one na atrakcyjności. Teraz odnalazłem swoje miejsce w życiu, wspólnotę, ludzi, z którymi potrafię się dogadać.

– Jesteś osobą niewidomą od urodzenia. Czy ten stan nie był to dla ciebie pretekstem do zerwania kontaktu z Panem Bogiem?

– Nie. Nawet bardziej akceptowałem to niż moja mama. Wychodzą z założenia, że stokroć ważniejsze jest dla mnie w pełni wykorzystanie tego, co mam, niż otrzymanie prezentu w postaci odzyskania wzroku.

– Twoim zdaniem, muzyka chrześcijańska przeżywa regres czy progres?

– Jej nigdy nie będzie w mediach mainstreamowych. Jak ktoś chce jej słuchać, to musi trochę poszukać. To tak jak z muzyką ludową. Zawsze jednak będzie ona obecna.

– Jesteś osobą kojarzoną z programem telewizyjnym „Jaka to melodia”. Jak to się stało, że tam trafiłeś?

– Pracowało nade mną sporo osób. Swoje dołożyła mama, swoje dołożyli znajomi. Wszyscy twierdzili, że skoro znam bardzo dużo piosenek i szybko potrafię je zidentyfikować, to mogę spróbować swych sił w teleturnieju. Postanowiłem więc spróbować. Dwa razy byłem na eliminacjach. W 2008 r. wielkich sukcesów nie było, ale w 2009 r. udało się wygrać. Nie byłem wtedy debiutantem i to zaprocentowało. W tych najważniejszych odcinkach: Finał Miesiąca, Finał Roku, wykazałem się odpowiednią wiedzą i to przesądziło.

– Jak wygląda od kuchni realizacja takiego teleturnieju?

– Jak ktoś regularnie ogląda te odcinki, to widzi, że jest montaż, że tzw. występy gwiazd na żywo, nie dzieją się tu i teraz, ale są dużo wcześniej nagrane. Dotyczy to również zespołu, który asystuje. Nie ukrywam, że na początku trochę mnie to dziwiło. To, co trafia do emisji, to zaledwie połowa tego, co dzieje się w studiu nagraniowym.

– Ks. Marcin powiedział, że twoja obecność w zespole „JeMu” to podwójne świadectwo. Z jednej strony pokazujesz, że nie trzeba obrażać się na Boga, gdy dotkliwie dotyka ślepotą, a z drugiej, realizując na maksa własną pasję, zapalasz innych do odkrywania w sobie przestrzeni do życiowej aktywności?

– Będąc wśród osób niewidomych czy borykających się z innymi niepełnosprawnościami, dostrzegam nieraz takie dość zachowawcze postawy. Tymczasem trzeba się otwierać na innych ludzi, a nie zamykać w sobie. Gdy w jednym, czy w drugim miejscu nie udaje się znaleźć kogoś, kto byłby taką bratnią duszą, to należy szukać dalej. Nie można się poddawać. W końcu na kogoś takiego się trafi. Ten sam klucz należy stosować do tworzenia kontaktów z Panem Bogiem. Nie warto się na Niego zamykać. Warto za to powierzyć Mu swoje życie. Wtedy ma ono sens.

– Co znalazłeś we wspólnocie „Młodzi Uwielbiają”, w której teraz jesteś?

– Fajnych ludzi, z którymi mogą porozmawiać na różne tematy. Do tego dochodzi muzyczna zażyłość. Mam kapitalny kontakt z liderem grupy „JeMu”. W zasadzie rozumiemy się bez słów. Świetnie potrafimy dopasować się w graniu, doskonale się wyczuwamy i nadajemy na tych samych falach.

– Masz 37 lat, a osoby, z którymi się spotykasz, są od ciebie kilkanaście lat młodsze. Nie czyni to różnicy?

– Nie, bo paradoksalnie dopiero teraz wchodzę, podobnie jak i oni, w pełną samodzielność. Dojrzałem do tego, że wbrew temu, jak mi się wydawało i co mi mówiono, mogę żyć na własny rachunek. Świadczy o tym choćby moja decyzja o własnym mieszkaniu. Cieszę się nim od roku i mimo różnych problemów nie narzekam.

2019-07-31 10:15

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Cała prawda w muzyce

Niedziela Ogólnopolska 26/2018, str. 44-45

[ TEMATY ]

muzyka

W Warszawie rozpoczął się 28. Festiwal Mozartowski. W tym roku zaliczana do najbardziej spektakularnych wydarzeń muzycznych w Polsce impreza odbywa się pod patronatem medialnym tygodnika „Niedziela”. To znakomita okazja do spotkania z dyrektorem artystycznym Warszawskiej Opery Kameralnej – znakomitą śpiewaczką Alicją Węgorzewską-Whiskerd, z którą rozmowę specjalnie dla naszego tygodnika przeprowadził Piotr Iwicki, muzyk i publicysta

PIOTR IWICKI: – Pozwolę sobie zacząć odrobinę inaczej. Czy gwiazda sceny operowej nie żałuje tego, że teraz zasiada za dyrektorskim biurkiem kosztem stawania w blasku reflektorów?

CZYTAJ DALEJ

Zmarł Jan Artur Tarnowski

2024-04-18 11:23

Ks. Wojciech Kania/Niedziela

Wczoraj w godzinach popołudniowych odszedł do Pana Jan Artur Tarnowski.

Syn ostatnich właścicieli Dzikowa zmarł w Warszawie. Za niecałe dwa miesiące obchodziłby swoje 91 urodziny. Odszedł Człowiek wielkiego serca otwartego zwłaszcza dla najbardziej potrzebujących, wspierał bowiem wiele instytucji, a zwłaszcza te, które zakładały lub zakładali jego przodkowie, kontynuując tym samym ich niepisany testament, jak Dom Pomocy Społecznej dla Osób Dorosłych Niepełnosprawnych Intelektualnie oraz dla Dzieci i Młodzieży Niepełnosprawnych Intelektualnie, który przed przeszło wiekiem powołali do życia jego dziadkowie Zofia z Potockich i Zdzisław Tarnowski. Wspierał również ludzi, którzy znaleźli się w trudnej sytuacji, w tym obywatelki i obywateli Ukrainy, dotkniętych skutkami wojny.

CZYTAJ DALEJ

Francja: kościół ks. Hamela niczym sanktuarium, na ołtarzu wciąż są ślady noża

2024-04-18 17:01

[ TEMATY ]

Kościół

Francja

ks. Jacques Hamel

laCroix

Ks. Jacques Hamel

Ks. Jacques Hamel

Kościół parafialny ks. Jacques’a Hamela powoli przemienia się w sanktuarium. Pielgrzymów bowiem stale przybywa. Grupy szkolne, członkowie ruchów, bractwa kapłańskie, z północnej Francji, z regionu paryskiego, a nawet z Anglii czy Japonii - opowiada 92-letni kościelny, mianowany jeszcze przez ks. Hamela. Wspomina, że w przeszłości kościół często bywał zamknięty. Teraz pozostaje otwarty przez cały dzień.

Jak informuje tygodnik „Famille Chrétienne”, pielgrzymi przybywający do Saint-Étienne-du-Rouvray adorują krzyż zbezczeszczony podczas ataku i całują prosty drewniany ołtarz, na którym wciąż widnieją ślady zadanych nożem ciosów. O życiu kapłana męczennika opowiada s. Danièle, która 26 lipca 2016 r. uczestniczyła we Mszy, podczas której do kościoła wtargnęli terroryści. Jej udało się uciec przez zakrystię i powiadomić policję. Dziś niechętnie wraca do tamtych wydarzeń. Woli opowiadać o niespodziewanych owocach tego męczeństwa również w lokalnej społeczności muzułmańskiej.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję