Tam nie byliśmy, a jeśli, to palcem po mapie i po zdjęciach, które pokazują, jak urokliwa to kraina. Autor książki „Farerskie kadry” – Maciej Brencz ostrzega jednak: opisując takie miejsca, łatwo wpaść w pułapkę taniego zachwytu: rozwodzenia się nad malowniczymi krajobrazami, fiordami i wzgórzami przykrytymi mglistą kołderką. Wyspy Owcze, archipelag wysp stanowiących terytorium zależne Danii na Morzu Norweskim, to miejsce rzeczywiście niesamowite, ale w trudny sposób, bo nienadające się na – w powszechnym tego rozumieniu – wycieczkę czy wakacje. Pogoda na wyspach zbyt często się zmienia, a Farerczycy (skandynawscy mieszkańcy tych wysp) mawiają: „Jeśli pogoda ci nie odpowiada, poczekaj tylko 5 minut”. Dla zauroczonego, nie ma co kryć, autora Owcze to niespokojny, surowy, wrogi i niegościnny (acz niesamowity) kawałek lądu, zamieszkany przez pełnych wewnętrznego spokoju, pasji, ciepła i gościnności ludzi. Miejsce, w którym nowoczesność i bogactwo znajdują wspólny język z niezwykle ważną tradycją, religijnością i tożsamością narodową.
Niesamowitych miejsc jest sporo, ale niekoniecznie trzeba ich szukać na skrajach map i po przeciwnej stronie globusa. I niekoniecznie miejsc. Liczy się droga, która przestaje być jedynie przejściem z jednego miejsca do drugiego, a najważniejsze staje się to, co pomiędzy. Wtedy droga jest punktem wyjścia do poznawania świata. To tylko nieco prostsze nauki wyciągnięte z pięknej i mądrej książki Roberta Macfarlane’a „Szlaki. Opowieści o wędrówkach”, której głównym tematem są zależności między drogami, chodzeniem i wyobraźnią, a która uruchamia w nas potrzebę poruszania się, pojechania gdzieś czy choćby wyjścia na spacer.
Pomóż w rozwoju naszego portalu