Jeden z moich dziadków był oficerem Korpusu Ochrony Pogranicza w strażnicy w Skałacie. W 1940 r. przyszli po niego Sowieci. Wywieźli go i słuch o nim zaginął, a jego synowie i żona tułali się po Syberii. Drugi mój dziadek był muzykiem i organistą w Rawie Ruskiej. Potem przeszedł cały szlak Armii Andersa i zmarł na emigracji w Londynie. Żadnego z nich nie widziałem na oczy. Nie piszę o nich li tylko po to, aby epatować rodzinnymi koneksjami (później w tej samej rodzinie zdarzyli się oficerowie LWP i członkowie PZPR) – moją intencją jest pokazanie istotnych person, ku którym – przed świętami i nowym rokiem – biegną moje myśli. Pomyślałem sobie, jaki – w ten grudniowy moment – napisałbym do nich list, jak opowiedziałbym o świecie, którego oni już nie doświadczyli, czy zrozumieliby warunki, w jakich my teraz żyjemy?
Zacząłbym więc tak: Drodzy Dziadkowie, mamy teraz niepodległość, mówimy po polsku, możemy swobodnie śpiewać nasze pieśni i nikt nie utrudnia nam chodzenia do kościoła. Możemy wychowywać nasze dzieci w poszanowaniu przeszłości i na dodatek mamy polskiego prezydenta i polski rząd.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
– A czy w szkołach uczą pacierza? Czy wiszą portrety naczelnika i pana prezydenta? – zapytają spontanicznie obaj.
Reklama
– Trochę uczą, no, ale szkoła musi być neutralna światopoglądowo, portretów też się już nie wiesza, bo to się źle kojarzy z minionym „kultem jednostki”. Poza tym nie należy zmuszać wszystkich, aby szanowali prezydenta czy premiera, bo przecież nie wszyscy są ich zwolennikami – usłyszą moją ściszoną odpowiedź.
– No dobrze – będą ciągnęli dalej – to jak jest w dzisiejszej Polsce z Kościołem i szacunkiem dla kapłanów?
Uparł się, aby zadawać prowokacyjne, trudne pytania.
– Przecież wiadomo, że każda religia powinna być szanowana, wszystko, w co wierzą ludzie, powinno być traktowane tolerancyjnie, a nawet czasem z czcią – krewny jednak nadal będzie wnikliwie wpatrywał się w moje oblicze.
– Teraz dużo mówi się o ekumenizmie między religiami i organizowane są dni islamu w Kościele katolickim.
– Jak to ekumenizm między religiami? – zdziwią się obaj. – Przecież to kompletnie niemożliwe. Ekumenizm jest możliwy i dotyczy tylko wyznań chrześcijańskich. Islamu w Kościele nie powinno być, bo to myślenie całkowicie przeciwne naszemu i wiodące do satanistycznych efektów – odpowiedzą chórem.
– A jak tam kobiety? – zapyta jeden z nich, ten bardziej skory do refleksji.
– O! ...kobiety u nas rywalizują z mężczyznami. Chcą być dyrektorkami, ludźmi interesu. Jednym słowem, chcą wyprzedzić mężczyzn w dziedzinach dotychczas dla mężczyzn zarezerwowanych.
– A kto rodzi dzieci, gotuje i utrzymuje domowe ognisko? – wtrąci się do rozmowy drugi z dziadków.
Reklama
– No, teraz jest partnerstwo, kobiety i mężczyźni wymieniają się rolami i wspólnie robią wszystko. Kobiety przejmują role męskie i starają się komenderować mężczyznami. Mężczyźni zaczynają wysiadywać u fryzjera, „robić” sobie paznokcie, kupują sobie „gustowne” torebki, płaszczyki i spodnie „rurki”. Gdyby dziś młodym mężczyznom dać karabiny i nakazać im obronę ojczyzny, to pewnie protestowaliby przeciwko temu i nie wiedzieliby, jak obsługiwać broń.
Tu obaj dziadkowie już by się nasrożyli. Ojczyzna bowiem w epoce ich dojrzewania była największym i najbardziej upragnionym obowiązkiem. Obaj byli żołnierzami i obaj wiele godzin spędzali na wojskowych ćwiczeniach. Ich zdaniem, mężczyzna, który nie potrafi obsługiwać broni, który nie potrafi się bronić, jest niewiele wart.
Świat, w którym pojawiają się „poważne problemy”, depresje, brak poczucia sensu, nerwice i np. zakupoholizm, wydałby im się nienormalny i chory.
Obaj powiedzieliby mi o tym, co zawsze napędza świat: jest w nim dużo głodnych ludzi, którzy każdego dnia drżą o swoje życie i bezpieczeństwo. Ci ludzie nie pojmują europejskich „problemów”. Pewnego dnia ten biedny świat ruszy w naszą stronę i wprowadzi w Europie normalne zasady. Europa, którą znamy – rozkapryszona, pełna fobii i nierealnych zasad – zginie, tak jak ginie każdy chory i zmutowany organizm, który gubi powiązania z naturą i prawami, które pozostają niezmienne.
Reklama
Właśnie nad kondycją Polski i Europy zafrasowaliby się ci moi dziadkowie szczególnie. Nie potrafiliby zrozumieć, dlaczego władze Europy i większość rządów europejskich krajów pogrążają się w chorych majakach, dlaczego preferują sztucznie wykreowaną rzeczywistość i przedkładają ją nad to, co jest. Feminizm, LGBT, oskarżenia o seksizm, głupawa retoryka równościowa – to wszystko najpierw wzbudziłoby w nich śmiech, a później spowodowałoby znaczące pukanie się w czoło.
Za ich czasów – na jarmarkach – też pokazywano dziwy natury i rozmaite „baby z brodą”, wszyscy jednak wiedzieli, że są to anomalie i normalne życie toczy się z daleka od tych przypadków. Za czasów moich dziadków mężczyźni ćwiczyli się w męskich zajęciach, chłopcy – pod okiem ojców – stawali się młodzieńcami i mężczyznami, światy kobiet i mężczyzn znacząco się od siebie różniły. Kobietom nie przychodziło wtedy do głowy, że mogą rządzić swoimi mężami. W szkołach nie uczono o „równości” płci. Świat był wtedy piękniejszy i bardziej pociągający. Było w nim miejsce na własne odkrywanie tajemnic.
Inna jest dziś Polska. Każdy z moich dziadków (a obaj to były chłopy na schwał) wystrzelałby po pysku takiego fircyka, który publicznie wpycha polską flagę w psie odchody. Ogólnie w kawiarniach i restauracjach byłoby sporo ruchu, bo oni obaj nie znosili głupiego gadania o Polsce i żałosnego gdybania: „Co by było, gdyby”.
Reklama
Pewnie obaj mieliby w dzisiejszej Polsce ogromne problemy. Franciszek – ten ze strażnicy w Skałacie – stłukł kiedyś na kwaśne jabłko kilku naraz sowieckich pograniczników tylko za to, że nie chcieli oddać honoru symbolowi orła na jego mundurze. Pomimo oficerskich szlifów i legionowej przeszłości otrzymał wtedy kilka dni ścisłego aresztu. Drugi dziadek – Marian – pod Tobrukiem operował bagnetem jak brzytwą i zapewne nie zawahałby się tego zrobić wobec komunistów, których uważał za najpodlejszą hołotę i zdrajców Polski. Oni żyli w jednoznacznym świecie, Polska ich wychowała i Polska upomniała się o ich dusze.
Ja, gdy teraz – tak na moment – wcielam się w ich dusze i umysłowości, doznaję swoistego oczyszczenia.
Ktoś powie – oni skończyli tak, jak skończyli, bo byli źle wychowani, sposobieni do wojny. A ja jednak im zazdroszczę. Byli mężczyznami w trudnych czasach.