Reklama

Rok liturgiczny

oswajanie wiary

Ogrzej Go

Niektórzy patrzą na Adwent jak na smutny czas, a to błąd. Adwent nie ma bowiem nic wspólnego z przygnębieniem, a jego refleksyjność czy chwile zadumy są wypełnione głębią i szczęściem. Jest to bowiem czas naprawdę radosnego oczekiwania na przyjście Najdroższego Gościa

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Gdy zbliża się wizyta ukochanej osoby, nic bardziej się nie liczy. Sama myśl o spotkaniu elektryzuje mnie i daje mi niespożyte wręcz siły do sprzątania, zakupów i zadbania o najdrobniejsze nawet szczegóły. Tak właśnie wpływa na człowieka świadomość, że lada moment ma przybyć ktoś bliski. Ktoś kochany. Dokładnie tym jest Adwent! Wyczekiwanym gościem jest tutaj sam Jezus, a przygotowywanym do wizyty mieszkaniem – moje serce.

Wspominać czy przeżywać?

Adwent to jednak oczekiwanie bardzo specyficzne. Przybywający do mnie Bóg jest bowiem maleńkim Dzieciątkiem. Bo Adwent nie jest tylko coroczną „pamiątką”! Wydarzenia w życiu Kościoła nie tyle nam coś „przypominają”, ile raczej „uobecniają” to wszystko! Dlatego możesz je „przeżywać”, a nie wyłącznie „wspominać”. Czy to nie piękne? Powiedz zatem, czy nie chciałbyś w tym czasie zrobić czegoś ładnego dla Maleństwa? Najpiękniejszym darem jest serce. W nim mogę Chrystusa ugościć. Ogrzać miłością. Tym bardziej, że niestety wiele serc pozostaje wobec Niego zamkniętych, tak jak niegdyś drzwi betlejemskich domów.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

W żłóbku miejsce?
Wolę serce!

Tyle się mówi i pisze o ugoszczeniu Jezusa w sercu, o sprawianiu Mu radości. Ale... jak się za to zabrać w praktyce? Z pomocą przychodzi św. Matka Teresa z Kalkuty. Dla swojego zgromadzenia wymyśliła bardzo nietypowy zwyczaj. Zaraz na początku Adwentu, przed ołtarzem w kaplicy ustawiano szopkę. Miała tylko jeden mankament: żłóbek oczekujący na przyjęcie Jezusa był kompletnie pusty. Nie było w nim siana. Jedynie twarde, gołe drewno. Był tylko jeden sposób, by żłób wypełnić miękkim sianem. Mianowicie, za każdy dobry czyn, modlitwę czy ofiarę, siostry miały prawo włożyć do żłóbka pojedyncze źdźbło. Dzięki temu mogły w ciągu całego Adwentu wyściełać Jezusowi podłoże.

Ten adwentowy pomysł Matki Teresy zawiera w sobie bardzo mocny i konkretny przekaz: uświadamia nam, że nic nie sprawi Bogu większej radości niż czynna miłość i głęboka modlitwa. Oto jest klucz do przeżycia Adwentu i do podwójnej radości: twojej i Boga. Jezus ma w twoim sercu godne mieszkanie, a ty sam stajesz się świętszy i dobrem zarażasz innych. Jeśli chcesz zatem przeżyć Adwent ambitnie, przypominaj sobie obraz pustego żłobu i pytaj sam siebie: ile na ten moment w moim sercu „siana”, a ile jeszcze „gołego drewna”?

Reklama

Tournée po Europie

Chyba wszyscy jakoś wyczuwamy, że czas Adwentu ma w sobie także pewną refleksyjną nutę. Niektórzy kojarzą to z postem. Inni z jakimś rodzajem ascezy czy pokuty, choć właściwie Adwent okresem pokutnym nie jest. Skąd zatem fioletowa szata kapłana za ołtarzem? Skąd ten skromniejszy wystrój i liturgia uboższa o niektóre hymny? Aby to zrozumieć, trzeba się na chwilę zanurzyć w historii. Kościół to przecież Ciało Chrystusa. A ciało ma do siebie to, że się rozwija. Organizm z czasem nabywa pewnych cech. Niektóre ewoluują. Podobnie z Kościołem. Chrystus nie narzucił mu sztywnych ram w każdej możliwej dziedzinie. Jezus nie pisał Kodeksu Prawa Kanonicznego ani podręczników do liturgii. Oczywiście – fundamenty są niezmienne. Jednak niektóre kwestie Bóg pozostawia ludziom i „wiąże w niebie” to, co oni „wiążą na ziemi”.

Zatem – najpierw Hiszpania. W IV wieku tamtejsi biskupi zatroszczyli się o odpowiednie przygotowanie wiernych do Bożego Narodzenia. Postanowiono, by od 17 grudnia do 6 stycznia wszyscy obowiązkowo brali udział w codziennej Eucharystii i pokutowali za grzechy. Francja była jeszcze bardziej radykalna. W V wieku w Tours (mieście św. Marcina) biskup zarządził, by Adwent obchodzono właśnie od dnia patrona, czyli od 11 listopada, aż do Bożego Narodzenia. Trwał więc dłużej niż Wielki Post! Wierni mieli także pościć aż trzy razy w tygodniu. I na koniec – Rzym. Tutaj sprawa wyglądała zupełnie inaczej. Adwentu kompletnie nie kojarzono z postem czy pokutnymi praktykami. Przeżywano go w wielkiej radości, a papież Grzegorz Wielki w VI wieku ustalił, że w całym Kościele Adwent ma trwać cztery tygodnie. Wydźwięk pokutny przerodził się z czasem w klimat refleksji nad przyjściem Pana Jezusa na końcu czasu. Wpływ pokutnej liturgii hiszpańskiej i postnego charakteru z Francji na radosne przygotowania do świąt w Rzymie sprawił, że dzisiejszy Adwent obok radości ma w sobie ten ascetyczny rys. Niezłe połączenie, prawda? Ale co dla mnie dzisiaj może być taką ascezą?

Reklama

Więcej ciszy – więcej słyszysz

Po pierwsze – zauważ, że Jezus narodził się z dala od zgiełku świata. Stajnia – ukryta, oddalona od hałasu. Warto więc, byś w czasie Adwentu fundował sobie więcej ciszy. Po co? Na refleksję i modlitwę. Może uda ci się, tak jak Maryja z Józefem – opuścić na trochę swój Nazaret, czyli typową codzienność wypełnioną rytualnym korzystaniem z mediów i niekończącej się rozrywki. Nie martw się, nikt ci nie wmawia uzależnienia! Chodzi jedynie o niuanse. Chodzi o to, by serce było jakby czuwające i bardziej wyczulone na spokój. Wtedy łatwiej wyłapać swoje wady i z większą wrażliwością spoglądać na innych. Warto czasem zgasić ekran, a zapalić świeczkę i w ciszy posiedzieć przy niej z Biblią albo po prostu podumać nad sobą. Tym bardziej, że każdy okres kościelny to czas szczególnych łask w konkretnych sferach życia. Np. w czasie Adwentu możesz mocno omodlić własne dzieciństwo i dawne sprawy, które być może wciąż cię bolą; możesz modlić się o potomstwo dla tych, którzy go pragną, prosić o łaskę dziecięctwa duchowego albo wymodlić sobie cnoty Dzieciątka Jezus: prostotę, czystość czy miłość do Matki Bożej.

Po drugie – czas Adwentu najpiękniej przeżyła właśnie Maryja. Czas przed narodzeniem Jezus spędził pod Jej sercem. To Ona przygotowała Go do przyjścia na ten świat. Ciebie też przygotuje. Trzymaj się więc Maryi. Z pewnością najcenniejszy jest tutaj udział w Roratach, czyli w Mszy o Matce Bożej. Powierzaj Jej swoje sprawy, rodzinę, marzenia. I proś, by przygotowała twoje serce na „miękkie” przyjęcie Jezusa.

Reklama

Po trzecie – uświadom sobie, czyje urodziny się zbliżają! Pomyśl: jak byś się czuł, gdybyś zaprosił gości na własne przyjęcie urodzinowe, a oni zajęci byliby wyłącznie sobą? Tak samo ze świętami: to przecież Boże Narodzenie! Boże urodziny! Adwent to jak szykowanie urodzinowego przyjęcia Jezusowi. To na Nim trzeba się skupić. I Kościół daje nam do tego najlepsze środki: rekolekcje adwentowe i spowiedź przedświąteczną. Dzięki nim mogę ponownie odwrócić wzrok od tego, co tylko zewnętrzne i skupić się na głębi.

Nowy Rok bez sylwestra

Na koniec – zauważ, że w kalendarzu kościelnym, inaczej niż w zwykłym, nowy rok rozpoczyna się dokładnie w pierwszą niedzielę Adwentu. Co prawda nie ma tu sylwestrowej zabawy, ale akurat postanowienia „noworoczne” są jak najbardziej wskazane. Na pewno wielu z nas pamięta z dzieciństwa praktykę postanowień adwentowych. Dlaczego miałaby ona dotyczyć wyłącznie dzieci? Dobre zwyczaje warto praktykować przez całe życie! Dobrze zatem wybrać sobie jedną konkretną sferę życia i w czasie Adwentu skupić się przede wszystkim na niej. Uczynić z niej żłóbek wypełniany źdźbłami dobrych czynów i pracy nad sobą.

Niech odpalane kolejno świece adwentowego wieńca i... wyjadane kolejno czekoladki z adwentowego kalendarza zbliżają nas nie tylko do Bożego Narodzenia, ale także do narodzin nowego człowieka w nas samych.

Ks. Tomasz Podlewski
Kapłan archidiecezji częstochowskiej, od kilku lat związany z „Niedzielą”. Na stałe współpracuje z pismem młodzieżowym „Droga”, gdzie opublikował kilkadziesiąt tekstów o modlitwie i Kościele. Przez ostatnie 2 lata był wikariuszem i katechetą w szkole średniej w Wieluniu. Obecnie w trakcie doktoratu z nauk o mediach na Uniwersytecie Papieskim Jana Pawła II w Krakowie

2018-11-28 11:01

Ocena: +7 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Nie przegap Przychodzącego!

Niedziela podlaska 48/2015, str. I

[ TEMATY ]

adwent

Bożena Sztajner/Niedziea

Nawet w dobie telefonii komórkowej można się rozminąć z kimś, kogo trzeba było spotkać. Dzieje się tak nie ze względu na słaby zasięg i nie dlatego, że akurat wyczerpał się akumulator w wypasionym smartfonie. Najczęściej wynika to ze zwykłego lenistwa, z niechęci do spotykania się z człowiekiem niezbyt lubianym, który w dodatku czegoś od nas chce. Doświadczenie życiowe uczy, że są i takie spotkania, które – choć nieplanowane albo bardzo niechciane – przynoszą jakąś wielką wartość, pomagają poznać bliźniego – być może odtąd przyjaciela na dobre i na złe...

CZYTAJ DALEJ

Marcin Zieliński: Znam Kościół, który żyje

2024-04-24 07:11

[ TEMATY ]

książka

Marcin Zieliński

Materiał promocyjny

Marcin Zieliński to jeden z liderów grup charyzmatycznych w Polsce. Jego spotkania modlitewne gromadzą dziesiątki tysięcy osób. W rozmowie z Renatą Czerwicką Zieliński dzieli się wizją żywego Kościoła, w którym ważną rolę odgrywają świeccy. Opowiada o młodych ludziach, którzy są gotyowi do działania.

Renata Czerwicka: Dlaczego tak mocno skupiłeś się na modlitwie o uzdrowienie? Nie ma ważniejszych tematów w Kościele?

Marcin Zieliński: Jeśli mam głosić Pana Jezusa, który, jak czytam w Piśmie Świętym, jest taki sam wczoraj i dzisiaj, i zawsze, to muszę Go naśladować. Bo pojawia się pytanie, czemu ludzie szli za Jezusem. I jest prosta odpowiedź w Ewangelii, dwuskładnikowa, że szli za Nim, żeby, po pierwsze, słuchać słowa, bo mówił tak, że dotykało to ludzkich serc i przemieniało ich życie. Mówił tak, że rzeczy się działy, i jestem pewien, że ludzie wracali zupełnie odmienieni nauczaniem Jezusa. A po drugie, chodzili za Nim, żeby znaleźć uzdrowienie z chorób. Więc kiedy myślę dzisiaj o głoszeniu Ewangelii, te dwa czynniki muszą iść w parze.

Wielu ewangelizatorów w ogóle się tym nie zajmuje.

To prawda.

A Zieliński się uparł.

Uparł się, bo przeczytał Ewangelię i w nią wierzy. I uważa, że gdyby się na tym nie skupiał, to by nie był posłuszny Ewangelii. Jezus powiedział, że nie tylko On będzie działał cuda, ale że większe znaki będą czynić ci, którzy pójdą za Nim. Powiedział: „Idźcie i głoście Ewangelię”. I nigdy na tym nie skończył. Wielu kaznodziejów na tym kończy, na „głoście, nauczajcie”, ale Jezus zawsze, kiedy posyłał, mówił: „Róbcie to z mocą”. I w każdej z tych obietnic dodawał: „Uzdrawiajcie chorych, wskrzeszajcie umarłych, oczyszczajcie trędowatych” (por. Mt 10, 7–8). Zawsze to mówił.

Przecież inni czytali tę samą Ewangelię, skąd taka różnica w punktach skupienia?

To trzeba innych spytać. Ja jestem bardzo prosty. Mnie nie trzeba było jakiejś wielkiej teologii. Kiedy miałem piętnaście lat i po swoim nawróceniu przeczytałem Ewangelię, od razu stwierdziłem, że skoro Jezus tak powiedział, to trzeba za tym iść. Wiedziałem, że należy to robić, bo przecież przeczytałem o tym w Biblii. No i robiłem. Zacząłem się modlić za chorych, bez efektu na początku, ale po paru latach, po którejś swojej tysięcznej modlitwie nad kimś, kiedy położyłem na kogoś ręce, bo Pan Jezus mówi, żebyśmy kładli ręce na chorych w Jego imię, a oni odzyskają zdrowie, zobaczyłem, jak Pan Bóg uzdrowił w szkole panią woźną z jej problemów z kręgosłupem.

Wiem, że wiele razy o tym mówiłeś, ale opowiedz, jak to było, kiedy pierwszy raz po tylu latach w końcu zobaczyłeś owoce swojego działania.

To było frustrujące chodzić po ulicach i zaczepiać ludzi, zwłaszcza gdy się jest nieśmiałym chłopakiem, bo taki byłem. Wystąpienia publiczne to była najbardziej znienawidzona rzecz w moim życiu. Nie występowałem w szkole, nawet w teatrzykach, mimo że wszyscy występowali. Po tamtym spotkaniu z Panem Jezusem, tym pierwszym prawdziwym, miałem pragnienie, aby wszyscy tego doświadczyli. I otrzymałem odwagę, która nie była moją własną. Przeczytałem w Ewangelii o tym, że mamy głosić i uzdrawiać, więc zacząłem modlić się za chorych wszędzie, gdzie akurat byłem. To nie było tak, że ktoś mnie dokądś zapraszał, bo niby dokąd miał mnie ktoś zaprosić.

Na początku pewnie nikt nie wiedział, że jakiś chłopak chodzi po mieście i modli się za chorych…

Do tego dzieciak. Chodziłem więc po szpitalach i modliłem się, czasami na zakupach, kiedy widziałem, że ktoś kuleje, zaczepiałem go i mówiłem, że wierzę, że Pan Jezus może go uzdrowić, i pytałem, czy mogę się za niego pomodlić. Wiele osób mówiło mi, że to było niesamowite, iż mając te naście lat, robiłem to przez cztery czy nawet pięć lat bez efektu i mimo wszystko nie odpuszczałem. Też mi się dziś wydaje, że to jest dość niezwykłe, ale dla mnie to dowód, że to nie mogło wychodzić tylko ode mnie. Gdyby było ode mnie, dawno bym to zostawił.

FRAGMENT KSIĄŻKI "Znam Kościół, który żyje". CAŁOŚĆ DO KUPIENIA W NASZEJ KSIĘGARNI!

CZYTAJ DALEJ

Biblia nauczycielką miłości bliźniego

2024-04-24 11:24

Ks. Wojciech Kania/Niedziela

Kolejnym przystankiem na trasie peregrynacji relikwii bł. Rodziny Ulmów była bazylika katedralna w Sandomierzu. Na wspólnej modlitwie zgromadzili się kapłani oraz wierni z rejonu sandomierskiego.

Uroczystego wprowadzenia relikwii do świątyni dokonał ks. Jacek Marchewka. Następnie wierni uczestniczyli w modlitwie różańcowej w intencji rodzin oraz mieli możliwość wysłuchania wykładu ks. dr. Michała Powęski pt. „Biblia w rodzinie Ulmów”. Prelegent podkreślał, że Pismo Święte w życiu Rodziny Ulmów miało bardzo ważne znaczenie.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję