Od lat 90. ubiegłego stulecia pianiści, śpiewacy, tancerze zza wschodnich granic zasilali gremialnie zespoły filharmonii, teatrów dramatycznych i operowych czy musicalowych. Teraz odnosi się wrażenie, że hurtowy wysyp obcokrajowców na krajowym rynku jest jakoś mniej elegancki.
– I cóż się dziwić. Przecież i my, Polacy, swego czasu ruszyliśmy masowo na Zachód za lepszymi zarobkami. Byliśmy i jesteśmy takimi „Ukraińcami” znad Wisły – Pan Niedziela zwrócił się do Jasnego. – Obejrzałem ostatnio film o młodym Polaku wracającym z Holandii do Polski na Boże Narodzenie. Obraz okropny. To znaczy film bardzo dobry, ale pokazujący złe strony emigracji zarobkowej i naszej prowincji. Wszystko dzieje się w deszczu, w błocie, w zaniedbanym otoczeniu. Bohaterowie zwyczajni, których można spotkać wszędzie. Problemy też realne... Niby wszystko się zgadza – i nic się nie zgadza.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
– W czym masz problem, Niedzielny? – Pan Jasny bawił się pilotem od telewizora, nie mogąc się zdecydować na jego włączenie.
Reklama
– Nie lubię tego rodzaju opowiadań, w których wszystko idzie źle, wszyscy są beznadziejni... Po co jakiś artysta ma mnie faszerować wizją własnych kompleksów, chorób psychicznych, jeżeli nie ma w tym innego celu, jak tylko babranie się w nieczystościach! Szekspir też nie był grzeczny, ale w jego sztukach o coś chodziło... A tu u takiego Smarzowskiego tylko fekalia... Nawet dosłownie – Niedziela nie krył obrzydzenia.
– A ten film, o którym mówisz, to był jego? – zapytał Jasny.
– Nie, ale podobna stylistyka. Mam wrażenie, że ci artyści brzydzą się prowincji, brzydzą się, że sami są z chłopów. Ale nie tylko artyści, także inni z awansu społecznego. Tak, tak, zapomniał wół, jak cielęciem był! I dotyczy to wielu spośród naszych tzw. elit politycznych czy naukowych. Wyjechali na emigrację gorszą niż ta rzeczywista. Po prostu oderwali się od społeczeństwa i tym samym od czegoś prawdziwego, co daje życie. I nie są to brud i smród. Nie nieudacznictwo i nałogi. Nie są to religijny obskurantyzm i analfabetyzm. To piękno natury, zdrowy rozsądek i poczucie sensu życia, rozumienie własnej grzeszności i wiara w porządek nadprzyrodzony... No, włącz ten telewizor, Jaśniutki, bo widzę, że pilot aż cię parzy – Niedziela nieoczekiwanie skończył swój wywód.
Na ekranie pojawił się prof. Bzdurski z Przemyśla, który wszem i wobec całkiem poważnie oznajmiał, że będzie społecznie sądził rządzących za to, że rządzą nie tak, jak mają rządzić.
– Niedzielny, on tak na serio?! – Jasny nie wiedział, czy się śmiać, czy płakać.
– Cożeś ty za stację włączył?! A on? On serio określił Polaków jako ciemnogród we wszystkich aspektach życiowych. Zarzucił niedawno, że rząd dał poczucie dostępu do władzy nieoświeconemu plebsowi. O tak, jego myśli krążą po orbicie nieosiągalnej dla prostaczków – Niedziela mówił z sarkazmem. – Nie daj Boże, aby takie i podobne elity zaczęły nami rządzić. Jak im się ojczyzna i naród nie podobają, to niech emigrują nawet na Księżyc.
A bracia Ukraińcy? Nie zostawiajcie swojej ojczyzny. Ona was potrzebuje. Bardziej niż wątpliwych elit.