Wakacje, czyli wypoczynek – góry, morze, jeziora, regeneracja sił po całorocznej pracy, słodkie nic nierobienie. Są jednak tacy, którzy biorą urlop i ruszają w świat, by iść i głosić. I choć jest ich niewielu, to pokazuje, że Bóg naprawdę nie ma względu na osoby. 7 lipca na Ukrainę do Berdiańska na zaproszenie pracującego tam polskiego kapłana – ks. Zbigniewa Kozłowskiego wyruszyła grupa młodzieży związanej z francuską szkołą kontemplacji i ewangelizacji Jeunesse Lumiere i jej polską gałęzią – Dziećmi Światłości.
Droga przez Ukrainę pozwoliła doświadczyć opieki i gościnności, m.in. polskich dominikanów z Charkowa czy prawosławnych mnichów z monasteru Przemienienia Pańskiego. Ważnym przystankiem był również pobyt w Kijowie i na Majdanie, gdzie ciągle żywa jest pamięć o tragicznych wydarzeniach sprzed czterech lat.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Po podróży bezkresnymi, a także dziurawymi drogami młodzi misjonarze dotarli do celu. Berdiańsk to ponad 100-tysięczne miasto portowe leżące w południowo-wschodniej Ukrainie, nad Morzem Azowskim. Choć 200 km dalej toczy się wojna, życie w parafii pw. Narodzenia Najświętszej Maryi Panny – jedynej katolickiej parafii w tym mieście – płynie na pozór spokojnie. Przed ks. Zbyszkiem niełatwe zadanie. Na 120 tys. mieszkańców Berdiańska zaledwie 20 tys. stanowią chrześcijanie, w dużej większości prawosławni.
A sytuacja pomiędzy katolikami i prawosławnymi jest mocno napięta. Mimo to mieszkańcy Berdiańska zaskakują ewangelizatorów swoją otwartością. – Ludzie tutaj są dużo bardziej otwarci na słuchanie o Jezusie niż we Francji – mówi Baptiste ze szkoły Jeunesse-Lumiere. A Piotr ze szkoły polskiej dodaje: – Gdy któregoś razu zapraszaliśmy spotkane na ulicy osoby na wieczorne czuwanie, poznaliśmy kilku licealistów. Byli bardzo ciekawi tego, co mówimy i co tu robią razem Polak, Francuz i Ukrainka (w takiej grupie akurat szliśmy), którzy w dodatku są katolikami. Co chwilę dołączali się do nas kolejni ich znajomi, którzy chcieli usłyszeć naszą historię.
Przed misjonarzami kolejne wieczorne czuwania, modlitwy na plaży, spotkania z podopiecznymi Caritas i realizacja innych pomysłów, które podsunie Duch Święty. Misja to jednak czas nie tylko dawania, ale też i okazja, by wiele od Pana Boga przyjąć. Jak opowiada Julia: – Pan Bóg jest z nami w swojej Opatrzności. Byliśmy głodni, zmęczeni i bez sił na zakupy, w dodatku była to niedziela. Tymczasem na wieczornej Mszy św. w katedrze Lila, mieszkająca na co dzień w Kijowie, „przypadkowo” spotkała brata ze swojej wspólnoty neokatechumenalnej. A on, jeszcze nie zdążył się z nami zapoznać, a już zaproponował, że zabierze nas na kolację, przepyszną i bardzo obfitą, do gruzińskiej restauracji. To było dla nas piękne świadectwo gościnności i takiej prostoty.