Wielkie emocje towarzyszyły finałowi mistrzostw świata państw nieuznawanych w piłce nożnej sprzed 2 lat, w którym Abchazja wygrała z Pendżabem. Może nawet były większe niż w czasie meczu otwarcia rosyjskiego mundialu (Rosja – Arabia Saudyjska 5:0). Mistrzostwa zorganizowała CONIFA (nie FIFA), czyli Konfederacja Niezależnych Organizacji Piłkarskich. Z Abchazją – którą uznaje tylko 5 państw: Rosja, Nauru, Nikaragua, Wenezuela, a od niedawna też Syria – rywalizowały m.in.: Somaliland, Armenia Zachodnia, Kurdystan, Recja, Laponia i Cypr Północny. Dla Abchazji piłkarze – a nie, jak wcześniej, weterani wojenni – stali się nowymi bohaterami; sportowymi herosami, dającymi Abchazom poczucie wielkości.
Tomasz Grzywaczewski, wyraźnie zafascynowany państwami widmowymi, jak o nich mówi, zjechał je wzdłuż i wszerz, a to, co zobaczył i usłyszał, zapisał w reporterskiej książce „Granice marzeń. O państwach nieuznawanych”. To czasem widać, a czasem tylko czuć, że postsowieckie parapaństwa: Naddniestrze, Donbas, Osetię Południową, Górski Karabach i Abchazję łączy to, że od zawsze mąci w nich Rosja. Niemal wszystkie rodziły się, gdy upadało potężne imperium, a ich marzenia o wolności szybko tonęły we krwi. Wykorzystywanie dla swoich celów dążeń i marzeń niepodległościowych grup etnicznych i regionów, podsycanie animozji, podburzanie, dzielenie, inspirowanie i wspieranie waśni i konfliktów należą do sposobów działania Rosji na dawnych rubieżach. Imperialna polityka Rosji, przeplatająca się z dążeniami niepodległościowymi niewielkich narodów, uniemożliwia rozwój tych rubieży. Są blisko nas, bardzo blisko naszych granic.
Pomóż w rozwoju naszego portalu