Reklama

Niedziela Małopolska

Ciepło ziarnka gorczycy

Kiedyś była wojującą feministką. Dziś jest szczęśliwą żoną i mamą sześciorga dzieci, a także młodą bizneswoman, która promuje zdrowotne wartości biblijnej rośliny

Niedziela małopolska 15/2018, str. VI

[ TEMATY ]

świadectwo

Małgorzata Cichoń

Elżbieta Słonina – psycholog, która odkryła prawdę Pisma Świętego i moc ziarnka gorczycy

Elżbieta Słonina – psycholog, która odkryła prawdę Pisma Świętego
i moc ziarnka gorczycy

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Misją jej firmy jest „przynosić ulgę w cierpieniu”. Elżbieta Słonina sama przez lata doświadczała niemałego bólu. Spotykamy się w niewielkim sklepie nieopodal centrum Wieliczki i siadamy przy stole krawieckim, gdzie powstają zdrowotne poduszki, maty, siedziska oraz inne produkty wypełnione ziarenkami gorczycy i łuską gryki. Moja rozmówczyni długo mogłaby opowiadać o zaletach tych darów natury, mnie jednak interesuje przede wszystkim historia jej osobistego nawrócenia i uzdrowienia, które przypisuje Najwyższemu.

Byłam feministką

– Modlimy się o uzdrowienie i mamy pewne wyobrażenie, jak ono ma wyglądać, oczekujemy od Pana Boga, że nas uzdrowi w mgnieniu oka. Sama doświadczyłam, że On robi coś większego: uzdrawia, ale na swój sposób. Mnie pomógł poprzez różnych ludzi. Przede wszystkim dał mi jednak nowe życie, nowe patrzenie, myślenie, a więc coś dużo większego niż uzdrowienie fizyczne. Dziś chcę Mu dziękować za wszystko i błogosławić Go, również w codziennych trudnościach – mówi Elżbieta Słonina z parafii św. Pawła Apostoła w Wieliczce-Krzyszkowicach. Mąż mojej rozmówczyni, Wojciech, od wielu lat pełni tam posługę nadzwyczajnego szafarza Komunii św. Małżonkowie mają sześcioro dzieci: 21-letnią Gabrysię, 18-latkę Natalię, 14-letniego Piotra, 12-letnią Idę, dwa lata młodszą Judytę oraz 4,5-letniego Ignasia.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

– Pochodzę z Andrychowa koło Wadowic. Całe życie chciałam pracować z ludźmi oraz im pomagać. Pewnie dlatego wybrałam się na psychologię do Krakowa. Na studiach odeszłam od Kościoła. Odpowiadała mi teoria, że ludzie wymyślili Boga, żeby móc poradzić sobie z lękiem przed śmiercią. Wkrótce związałam się ze środowiskiem feministycznym i fundacją prowadzoną przez lesbijki. Weszłam w to środowisko głównie dlatego, że one tworzyły telefon zaufania dla kobiet, otwierały schronisko dla ofiar przemocy. Wtedy wydawało mi się, że moje zaangażowanie jest dobre. Ale dobre nie było.

Reklama

Mój przyszły mąż, absolwent resocjalizacji, pracował w ośrodku profilaktyki środowiskowej. Tam się poznaliśmy. To on zaprosił mnie do wspólnoty neokatechumenalnej, mówiąc, że nie poradzimy sobie w życiu bez wsparcia Bożego. Wtedy był to dla mnie kosmos! Miałam ogromne kryzysy. Były momenty, że wchodziłam do kościoła, płakałam i błagałam: „Boże, jeżeli jesteś, to mnie ratuj!”. Czułam bezsens, uwikłałam się w wiele trudnych sytuacji...

Podczas spotkań Drogi Neokatechumenalnej często czyta się Pismo Święte. Zaczęłam odkrywać, że opisuje ono wszystkie mechanizmy zachowania człowieka. Nam wydaje się, iż wynaleźliśmy coś nowego, np. na temat wychowania, stawiania granic, itp., a cała recepta na szczęście i na zdrowie psychiczne – już jest w Biblii! Tylko później demon potrafi nam pomieszać różne rzeczy...

Prosiłam i otrzymałam

Myślałam, że chcę mieć jedno dziecko, nie więcej. A Pan Bóg prowadził mnie, dając pragnienie kolejnych. Każde pojawiało się w najlepszym na to czasie. Przez lata gnieździliśmy się w małym mieszkanku. Prosiłam Boga o jakikolwiek dom, nawet stary. Znajomy powiedział mi jednak, że Pana należy prosić o „maks”, bo On pragnie ci dać wszystko. Modliłam się więc o nowy dom. I rzeczywiście wybudowaliśmy taki dom w wymarzonym miejscu. Gdy o tym myślę, chce mi się płakać. Bo wszystko, o co prosiłam, dostałam, choć nie w taki sposób, jaki sobie wyobrażałam. Bóg zrobił wszystko tysiąc razy lepiej.

Rok po urodzeniu Ignacego zaczęły się moje problemy ze zdrowiem – bóle i zawroty głowy. Było podejrzenie raka mózgu, a potem zły opis rezonansu magnetycznego, co skutkowało bezsensowną, prawie roczną prywatną rehabilitacją. W końcu wybrałam się do neurochirurga, który powiedział mi, że opis rezonansu jest do kosza. Pokazał mi dyskopatię, przepukliny i osteofity, które jeszcze trochę, a wbiłyby się w rdzeń kręgowy. Sprawa operacyjna. Pilna. Ale by ją przeprowadzić na NFZ, trzeba czekać 2 lata...

Reklama

Modliłam się, pytając Boga, czy mam iść na tę operację. Trafiłam na fragment 2 Listu św. Pawła do Koryntian: „Aby nie wynosił mnie zbytnio ogrom objawień, dany mi został oścień dla ciała, wysłannik szatana, aby mnie policzkował... Pan mi powiedział: «Wystarczy ci mojej łaski. Moc bowiem w słabości się doskonali». Najchętniej więc będę się chlubił z moich słabości, aby zamieszkała we mnie moc Chrystusa. Dlatego mam upodobanie w moich słabościach, w obelgach, w niedostatkach, w prześladowaniach, w uciskach z powodu Chrystusa. Albowiem ilekroć niedomagam, tylekroć jestem mocny” (2 Kor 12, 7-10).

Proces zdrowienia

Zrozumiałam, że muszę się zmierzyć z operacją. Proces, jaki przeszłam w czasie tej choroby, był następujący. Najpierw stwierdziłam, że Pan Bóg dał mi krzyż i ja muszę go dzielnie nieść, nie mogę prosić o uzdrowienie po prostu mam cierpieć, chcąc iść do Nieba. Okazało się jednak, że cierpię tak bardzo – przez ten ból głowy i zawroty – że nie mogę normalnie żyć. Ludzie tego z zewnątrz nie widzieli, pytali tylko: „Znowu cię głowa boli?”. A ja siedziałam i wyłam, żadne leki nie pomagały. Zaczęłam chodzić na Msze św. z modlitwą o uzdrowienie, mając wyrzuty sumienia, że o to uzdrowienie proszę. Dziś widzę, że moje myślenie, iż ja muszę cierpieć, to była pycha. Na jednej z takich Mszy św. usłyszałam słowo skierowane do osoby, która czeka na operację: „Przestań prosić, zacznij dziękować”. Poczułam, że to słowo do mnie. Wiedziałam już, że wszystko musi być dobrze.

Pieniądze na wcześniejszy zabieg zebrała wspólnota i nieznajomi ludzie przez konto Caritas. Jednak trzy tygodnie po operacji wróciły wszystkie objawy. Jakiś dramat! Po roku okazało się, że to były sprawy mięśniowe. Poszłam na rehabilitację. Tydzień po jej zakończeniu spuchła ręka: miałam zakrzepicę, więc ćwiczenia, które wykonywałam, nie były wskazane. Groziła mi amputacja. Jeszcze pół roku zastrzyków w brzuch i z ręką w końcu wszystko dobrze się skończyło. Ale bóle głowy nie ustawały.

Reklama

Uwierzyłam

Po ponad dwóch latach mojego męczenia się miał nastąpić przełom. Teść mieszkający w USA dostał zieloną kartę i mógł przyjechać do Polski. Od 17 lat w Stanach zajmował się produktami z gorczycy i łuski gryki. Wiedziałam o tym, ale nie wierzyłam, że one pomogą przy tak poważnych problemach jak moje. Neurolog powiedział przecież, że do końca życia będę mieć ten ciągły ból głowy... Teść przywiózł mi czapkę i pas wypełniony gorczycą. Po dwóch tygodniach zorientowałam się, że wstaję, chodzę, normalnie śpię.

Teść w czasie wizyty mówił, że szuka kogoś, kto w Polsce zajmie się produkcją takich rzeczy. Ale ja wtedy jeszcze nie mogłam się pochylić, zrobić zadań domowych z dziećmi... Dziś mam poczucie nowego życia. Dużo mniej cierpię i nie muszę już zażywać środków przeciwbólowych, które niszczą żołądek i wątrobę. Okazuje się, że są stany chorobowe, którym – posiadająca właściwości rozgrzewające i przeciwzapalne – gorczyca może zaradzić zupełnie. W innych, bardzo poważnych – może po prostu wspomóc.

Gdy pytałam Boga, czy mam w ten biznes wejść, przypomniały mi się słowa Pana Jezusa: „Gdybyście mieli wiarę jak ziarnko gorczycy, moglibyście powiedzieć tej morwie: «Wyrwij się z korzeniem i posadź się w morze», a byłaby wam posłuszna” (Łk 17,6). Pomyślałam, że tu nie chodzi o wielkość ziarna – są mniejsze niż ono, np. ziarnko maku. Pan Jezus podał przykład gorczycy być może dlatego, że ona silnie oddziałuje swoim ciepłem na nasz organizm. Do uprawy nie wymaga nie wiadomo jakich warunków. Sadzimy ją na poplony, bo użyźnia glebę i wpływa na pomnożenie późniejszych zbiorów. Nasza wiara jak gorczyca ma działać dobroczynnie na innych wokół nas, ma być dużo większa niż my sami. Wtedy zmienia się wszystko!

2018-04-11 14:49

Ocena: +2 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Obecność

Właściwie całe moje życie był. Urodziłam się 15 lat po konklawe. Chłonęłam jego obecność całą sobą – najpierw bezwiednie, potem z rosnącą świadomością tego, co mówił. W jakimś stopniu, nie wiem jeszcze w jakim, ukształtowała mnie jego myśl, jego styl życia, stosunek do drugiego człowieka. W transmisjach telewizyjnych widziałam starszego pana w bieli. W dokumentalnych materiałach młodego, emanującego niezwykłą energią kapłana, którego oczy błyszczały inteligencją i radością życia. Budził we mnie zapomniane trochę uczucia szacunku i podziwu. I tak zostało do dziś – opowiada Marta.

CZYTAJ DALEJ

Św. Ekspedyt - dla żołnierzy i bezrobotnych

Niedziela łowicka 51/2004

Sławny - u nas mało znany

CZYTAJ DALEJ

Na motocyklach do sanktuarium w Rokitnie

2024-04-19 19:00

[ TEMATY ]

Świebodzin

motocykliści

Zielona Góra

Rokitno

Pielgrzymka motocyklistów

Karolina Krasowska

Pielgrzymka Motocyklistów ze Świebodzina do Rokitna

Pielgrzymka Motocyklistów ze Świebodzina do Rokitna

Do udziału w XII Diecezjalnej Pielgrzymce Motocyklistów do Rokitna są zaproszeni nie tylko poruszający się na motocyklach, ale także wszyscy kierowcy, rowerzyści.

W tym roku już po raz dwunasty kapłański Klub Motocyklowy God’s Guards organizuje pielgrzymkę motocyklistów do sanktuarium w Rokitnie, która rozpoczyna się tradycyjnie pod figurą Chrystusa Króla w Świebodzinie. Pielgrzymka odbędzie się w niedzielę 28 kwietnia. W imieniu organizatorów ks. Jarosław Zagozda podaje plan.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję