Reklama

W stronę konkordatu

Pokojowe istnienie obok siebie dwóch wspólnot: politycznej i religijnej, o różnych celach, środkach służących ich realizacji i systemach prawnych, skupiających w sobie – w olbrzymiej większości – tych samych ludzi, wymaga właściwego ułożenia wzajemnych relacji. Wypróbowanym od XII stulecia instrumentem służącym takiemu zadaniu jest konkordat, a więc umowa dwustronna o charakterze międzynarodowym, o znacznym stopniu trwałości, która (z zasady) reguluje całokształt wzajemnych odniesień państwa i Kościoła katolickiego

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

W 20. rocznicę ratyfikacji konkordatu zawartego 28 lipca 1993 r. w Warszawie między Stolicą Apostolską i Rzecząpospolitą Polską można pytać: Czy zawarcie tej umowy było potrzebne? A jeśli tak, to dlaczego tak długo (blisko 4 lata) trwała procedura ratyfikacyjna, nie licząc ośmiomiesięcznej zwłoki w jej rozpoczęciu? Jak konkordat funkcjonuje dzisiaj?

W atmosferze nieporozumień, napięć i konfliktów

Gdy 12 września 1945 r. Tymczasowy Rząd Jedności Narodowej zerwał konkordat z 10 lutego 1925 r., stosunki na linii państwo – Kościół katolicki uległy daleko idącemu rozchwianiu. Odtąd regulowały je wyłącznie akty normatywne wydawane jednostronnie przez ustawodawcę polskiego (nie licząc dwóch regulacji dwustronnych przyjętych przez rząd PRL i Episkopat Polski: „Porozumienie” z 14 kwietnia 1950 r., a następnie „Małe Porozumienie” z 5 grudnia 1956 r.; obydwa miały zresztą krótki żywot). W takiej sytuacji raz po raz musiało dochodzić do ostrych konfliktów, głównie na tle arbitralnego, a przy tym drastycznego ograniczania przez ustawodawstwo państwowe praw właściwych Kościołowi katolickiemu, jego instytucji i skupionych w nim wiernych.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Zdominowanie Kościoła przez państwo w drodze nieuprawnionej i jaskrawo sprzecznej z aktami prawa międzynarodowego (ratyfikowanymi przez Polskę) reglamentacji należnych mu praw w zakresie wykonywania własnej misji wytworzyło na kilkadziesiąt lat atmosferę ustawicznych nieporozumień, napięć i konfliktów. W tak dotkliwej dla Kościoła sytuacji wymownie wybrzmiało „Non possumus!” Prymasa Tysiąclecia i ówczesnego Episkopatu Polski, będące wyrazem zdecydowanego protestu Kościoła przeciwko takiemu traktowaniu go przez państwo. Nic też dziwnego, że coraz częściej, szczególnie od 1970 r., zaczęto głośno mówić o konieczności normalizacji tak napiętych stosunków między państwem a Kościołem. Co i raz pojawiała się też myśl o potrzebie jakiegoś skutecznego rozwiązania zaistniałej sytuacji, zwłaszcza gdy 25 stycznia 1971 r. premier nowej ekipy rządzącej Piotr Jaroszewicz ujawnił wolę rządu PRL osiągnięcia pełnej normalizacji stosunków państwa z Kościołem katolickim. Idea ta zaczęła nabierać coraz wyraźniejszych kształtów, a kolejne (sprzyjające) wydarzenia i okoliczności – poczynając od zainicjowania stałych kontaktów roboczych między Stolicą Apostolską a rządem PRL w 1974 r., przez wybór Polaka na Stolicę Piotrową w 1978 r., sugestię rządową z 1986 r. dotyczącą nawiązania pełnych stosunków dyplomatycznych ze Stolicą Apostolską, aż po wznowienie tychże stosunków w 1989 r. – doprowadziły do zawarcia w dniu 28 lipca 1993 r. umowy konkordatowej między Stolicą Apostolską i Rzecząpospolitą Polską.

Reklama

Czy jednak zawarcie tego rodzaju umowy było potrzebne, skoro – nie sposób to pominąć – 17 maja 1989 r. Sejm przyjął Ustawę o stosunku Państwa do Kościoła katolickiego w PRL (wraz z ustawami o gwarancjach wolności sumienia i wyznania oraz o ubezpieczeniach społecznych duchownych), który to akt prawny przywrócił Kościołowi należne mu prawa (z przywilejów Kościół zrezygnował już na Soborze Watykańskim II – zob. Konstytucja duszpasterska „Gaudium et spes”, n. 76). Należy jednak zauważyć, że nawet najlepsza regulacja jednostronna, a taką jest każda ustawa, nie posiada koniecznej stabilności, a jej trwałość zależy wyłącznie od dobrej woli państwa. Tymczasem rękojmią harmonijnego ukształtowania wzajemnych stosunków państwa i Kościoła, jako wspólnot niezależnych i autonomicznych, może być wyłącznie regulacja dwustronna, a więc powzięta na drodze konkordatu. Ten bowiem, będąc umową międzynarodową, cieszy się atrybutem trwałości w wysokim stopniu (żadna ze stron nie może go jednostronnie zmienić, a tym bardziej uchylić).

„Internowanie” konkordatu

„Okrągła” rocznica ratyfikacji konkordatu, który to akt miał miejsce 23 lutego 1998 r., a więc po upływie czterech lat i sześciu miesięcy od podpisania tej umowy, nakazuje przypomnieć niechlubny okres uporczywego, bezzasadnego, irracjonalnego i tendencyjnego, a przy tym żenującego torpedowania procedury ratyfikacyjnej. Wszczęta (ze znaczną, bo – jak wspomniano – ośmiomiesięczną zwłoką) przez przyjęcie przez Radę Ministrów 8 marca 1994 r. projektu ustawy ratyfikacyjnej upoważniającej Prezydenta RP do ratyfikowania umowy, doznała totalnej obstrukcji ze strony ówczesnego parlamentu II kadencji (1993-97), w szczególności Sejmu. Sprawa ta kładzie się szerokim cieniem na sposobie działania tego wysokiego organu władzy państwowej, zdominowanego przez ugrupowania lewicowe SLD i UP, które od początku do idei układu ze Stolicą Apostolską były nastawione wręcz wrogo. Na przestrzeni niemal czterech lat owego „internowania” konkordatu, jak się wyraził bp Józef Życiński, w Sejmie RP miały miejsce zdarzenia o charakterze tyle paradoksalnym, co nacechowanym przewrotnością, które bulwersowały nie tylko polityków z ugrupowań centroprawicowych, lecz także zwykłych obywateli.

Reklama

Wspomniane partie lewicy, dysponujące w Sejmie 212 głosami, raz po raz skutecznie zaskakiwały zarówno pozostałych posłów, jak i opinię publiczną swoimi „argumentami” za odrzuceniem traktatu. Ograniczając się jedynie do niektórych, można wskazać następujące: konkordat zagraża świeckiemu charakterowi państwa, czyniąc z niego państwo wyznaniowe; jest sprzeczny z konstytucją (obowiązującą wówczas tzw. Konstytucją małą z 17 października 1992 r.); zamazuje konstytucyjną zasadę rozdziału Kościoła od państwa; narusza „prawo rodziców do nieujawniania swoich przekonań i prawo dziecka do swobodnego rozwoju światopoglądowego (...); sprzyjać będzie rozwijaniu nietolerancji, dyskryminacji, dwulicowości i obłudy” (z uchwały Rady Naczelnej SdRP z 27 marca 1994 r.); wprowadza obowiązkową naukę religii do szkół i przedszkoli; uniemożliwia małżonkom otrzymanie rozwodu; wprowadza legalną bigamię; pozwala na odmowę pochówku na cmentarzu katolickim osoby bezwyznaniowej lub innego wyznania; obsypuje Kościół przywilejami; łamie zasadę równouprawnienia wyznań; wprowadza prymat prawa kanonicznego nad prawem polskim; łamie zasadę milczenia w sprawach wiary. Szczególnie kuriozalnym zarzutem było imputowanie spychanemu „do kąta” konkordatowi niezgodności z... przyszłą konstytucją (!). I tak naprawdę nie wiadomo było, co u autorów coraz to nowych pomysłów godzących w umowę konkordatową należało bardziej „podziwiać”: ignorancję czy przebiegłość, uprzedzenie czy złośliwość, arogancję czy wrogość wobec Kościoła. Nic też dziwnego, że prymas Polski kard. Józef Glemp w wywiadzie z 31 grudnia 1994 r. z właściwym sobie spokojem, ale też dosadnie stwierdził: „Widzę bardzo silną tendencję lewicową czy rekomunizacyjną, która tak jak w 1945 r. jednostronnie go (konkordat – przyp. W. G.) zerwała, tak i teraz nie dopuszcza do ratyfikacji. Wszytko już było powiedziane i napisane (w licznych wyjaśnieniach ze strony prawników i politologów – W. G.) na temat konkordatu. Więcej nie trzeba strzępić sobie języka”. Bo też rzeczywiście, wszelkie próby merytorycznego ustosunkowania się do wysuwanych zastrzeżeń antykonkordatowych oznaczały nic innego jak rzucanie grochem o ścianę.

Reklama

Dopiero wybory parlamentarne z 21 września 1997 r., które przyniosły zwycięstwo Akcji Wyborczej Solidarność, sprawiły, że jej przewodniczący dwa dni później zapowiedział, iż wkrótce nastąpi ratyfikacja tak deprecjonowanego, a przecież podpisanego traktatu, wszak było „trzeba zakończyć tę hańbiącą sytuację”. Tak też się stało, kiedy to rząd Jerzego Buzka skierował do Sejmu nowy projekt ustawy o ratyfikacji konkordatu. Ostatecznie, po zakończeniu odnośnej procedury, nastąpiło to 23 lutego 1998 r. Tak długo czekająca na swój finał umowa weszła w życie 25 kwietnia tego samego roku.

Reklama

Harmonia w stosunkach dwustronnych

Patrząc z perspektywy dwudziestu lat funkcjonowania konkordatu, który Jan Paweł II uznał za modelowy, można odpowiedzialnie powiedzieć, że „ma się” on zupełnie dobrze. Okazało się, że przebijająca się z takim trudem umowa ze Stolicą Apostolską bynajmniej nie była żadnym rodzajem konia trojańskiego, a wszelkie obawy o jej negatywne skutki dla państwa, a tym samym dla jego obywateli, okazały się złudne.

Zapewne także do świadomości zagorzałych (sprzed lat) przeciwników konkordatu, prezentującego zupełnie nowy, posoborowy model, w którym nie ma miejsca na przywileje dla Kościoła (jak dawniej), dotarło, że ten dwustronny układ właściwie ukształtował wzajemne relacje dwóch wspólnot. Właściwie, bo w oparciu o fundamentalną zasadę, wpisaną do art. 1 tegoż układu, obecną zresztą i w obowiązującej ustawie zasadniczej (art. 25 ust. 3): niezależności i autonomii państwa i Kościoła, każdego w swojej dziedzinie, z otwarciem na współdziałanie dla rozwoju człowieka i dobra wspólnego.

Nie ulega wątpliwości, że umowa dwustronna, konsekwentnie hołdująca tej zasadzie, wprowadza społeczny pokój oraz właściwą harmonię w stosunkach dwustronnych państwa i Kościoła. Harmonia ta wyraża się m.in. w tym, że w swoich regulacjach szczegółowych zawiera zobowiązania zarówno jednej, jak i drugiej strony. Lektura poszczególnych artykułów traktatu pozwala dostrzec m.in. to, że nie tylko Państwo Polskie gwarantuje Kościołowi swobodne i publiczne pełnienie swojej misji, lecz także Kościół katolicki składa (po wielekroć) zapewnienie, iż będzie przestrzegał odnośnych przepisów prawa polskiego. Tytułem przykładu można przytoczyć art. 20 ust. 2: „Kościół katolicki ma prawo do posiadania i używania własnych środków społecznego przekazu, a także do emitowania programów w publicznej telewizji, na zasadach określonych w prawie polskim”.

Reklama

Jakże niedorzeczne i wyssane z palca okazały się wspomniane wyżej zarzuty, jak choćby ten, że konkordat zmusza dzieci i młodzież do uczenia się w szkołach i przedszkolach religii albo że znosi rozwody! A co się tyczy innych Kościołów i związków wyznaniowych, to otrzymały one (na życzenie) gwarancje analogiczne na drodze ustawowej, po uprzednim zawarciu umowy z państwem (pośród Kościołów i związków wyznaniowych jedynie Kościół katolicki może zawierać konkordat, ciesząc się podmiotowością publicznoprawną w stosunkach międzynarodowych). To również wymownie świadczy o tym, że konkordat przyczynia się do wprowadzania ładu w szerokiej przestrzeni wyznaniowej (owe Kościoły i związki wyznaniowe „wzorowały się” na konkordacie).

Najlepszym jednak, jak się wydaje, sprawdzianem spełniania przez konkordat swojej właściwej funkcji są poprawne i nacechowane wzajemnym poszanowaniem własnych kompetencji relacje państwa polskiego i Kościoła katolickiego, nie tylko zresztą podczas trwania VIII kadencji Sejmu.

2018-02-21 10:32

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Bp Milewski do młodych: nie zmarnujcie bierzmowania

2024-04-18 19:23

[ TEMATY ]

bierzmowanie

Płock

bp Mirosław Milewski

Karol Porwich/Niedziela

- Bardzo zależy mi na tym, żebyście nie zmarnowali bierzmowania. Zachowajcie w sobie prawdę i otwartość na dary Ducha Świętego, na Boga i drugiego człowieka - powiedział bp Mirosław Milewski w Nasielsku w diecezji płockiej. Dokonał wizytacji parafii pw. św. Katarzyny i udzielił młodzieży sakramentu bierzmowania.

Bp Milewski na podstawie Ewangelii Janowej (J 6,44-51) podkreślił, że „Jezus jest chlebem żywym”: - Za każdym razem, kiedy spożywamy ten chleb, zagłębiamy się w istotę miłości Boga. Już nie żyjemy dla nas samych - zauważał biskup pomocniczy diecezji płockiej.

CZYTAJ DALEJ

Pędzlem pisane

2024-04-18 08:44

[ TEMATY ]

Zielona Góra

Gorzów Wielkopolski

ikony

Krystyna Dolczewska

Joanna Rybińska

Joanna Rybińska

"Pędzlem pisane" - taki tytuł nadała artystka Joanna Rybińska swojej wystawie ikon. To jest już czwarta jej wystawa ikon w Zielonej Górze.

Dzieła artystki można było obejrzeć 16 kwietnia w Filii nr 1 Biblioteki im. Norwida przy ulicy Ptasiej w Zielonej Górze. Tytuł wystawy jak najbardziej odpowiada temu, co twórcy ikon mówią o swej pracy: oni ikon nie malują, tylko piszą.

CZYTAJ DALEJ

„Każdy próg ghetta będzie twierdzą” – 81 lat temu wybuchło powstanie w getcie warszawskim

2024-04-19 07:33

[ TEMATY ]

powstanie w getcie

domena publiczna Yad Vashem, IPN, ZIH

19 kwietnia 1943 r., w getcie warszawskim rozpoczęło się powstanie, które przeszło do historii jako największy akt zbrojnego sprzeciwu wobec Holokaustu. Kronikarz getta Emanuel Ringelblum pisał o walce motywowanej honorem, który nakazywał Żydom nie dać się „prowadzić bezwolnie na rzeź”.

„Była wśród nas wielka radość, wśród żydowskich bojowników. Nagle stał się cud, oto wielcy niemieccy +bohaterowie+ wycofali się w ogromnej panice w obliczu żydowskich granatów i bomb” – zeznawała podczas słynnego procesu Adolfa Eichmanna, jednego z architektów Holokaustu, Cywia Lubetkin ps. Celina. W kwietniu 1943 r. należała do dowództwa Żydowskiej Organizacji Bojowej, jednej z dwóch formacji zbrojnych żydowskiego podziemia w getcie. Zrzeszeni w nich konspiratorzy podjęli decyzję o podjęciu walki, której najważniejszym celem miała być „śmierć na własnych warunkach”. Tym samym odrzucili dominujące wcześniej przekonanie, że tylko stosowanie się do poleceń okupantów może uratować choćby część społeczności żydowskiej w okupowanej Polsce. W połowie 1942 r. było już jasne, że założeniem działań III Rzeszy jest doprowadzenie do eksterminacji narodu żydowskiego.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję