Reklama

Wiadomości

Patriarcha Będzina

Uratowanie przez ks. Zawadzkiego we wrześniu 1939 r. braci Żydów, znajdujących się w śmiertelnej pułapce, urosło do miary największego gestu – czynu jego życia

Niedziela Ogólnopolska 8/2018, str. 10-11

[ TEMATY ]

Żydzi

Patriarcha Będziński. Ks. Wincenty Mieczysław Zawadzki 1894 – 1975”

Pierwsza Komunia św. w czasie okupacji: ks. Zawadzki ze swoją siostrzenicą Barbarą Piltz (Otrębska)

Pierwsza Komunia św. w czasie okupacji:
ks. Zawadzki ze swoją siostrzenicą Barbarą
Piltz (Otrębska)

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Na heroizm ks. Wincentego Mieczysława Zawadzkiego wpłynęło także wspieranie, w miarę możliwości, ludności żydowskiej w czasie trwania wojny. Okoliczności te na trwałe związały jego osobę z narodem, wobec którego okazał się bliźnim, „bo mu miłosierdzie okazał” (por. Łk 10, 37). Wzruszać więc musi wdzięczna pamięć wobec swojego wybawcy pielęgnowana przez tych, którzy przetrwali.

Jak nowy Mojżesz

Wincenty Mieczysław Zawadzki przyszedł na świat w Częstochowie. Tutaj, w gronie rodzinnym, upłynęły zarówno jego dzieciństwo, jak i wczesna młodość, związana z okresem szkolnym. Częstochowianin pierwszego pokolenia wzrastał w środowisku miejskim, naznaczonym przez wieki promieniowaniem Jasnej Góry. Był mieszkańcem jednego z najbardziej dynamicznie rozwijających się ośrodków przemysłowych i miejskich w ówczesnym zaborze rosyjskim. W tym, co najważniejsze – we wzroście duchowym obok religijnej i patriotycznej rodziny kształtowały go klimat staromiejskiej parafii pw. św. Zygmunta i jej wybitni duszpasterze.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Reklama

To prawdopodobnie m.in. dzięki tej formacji ks. Mieczysław Zawadzki, późniejszy będziński proboszcz, był jak nowy Mojżesz, który przeprowadził Izraelitów przez Morze Czerwone ognia. Zdał heroiczny egzamin w godzinie próby ze swojego człowieczeństwa, chrześcijaństwa i kapłaństwa, pocieszając, opatrując rany, przeprowadzając ocalałych z ognia na bezpieczną stronę miasta – na Górę Zamkową, gdzie już łatwo było znaleźć schronienie.

Reklama

W kronice parafialnej odnajdujemy następujący zapis z 1948 r. „Było to dnia 8 września 1939 roku. W całym mieście było ciemno. Wolno było tylko chodzić do godz. 7 wieczorem. Nie było światła, więc też wcześniej położyłem się do łóżka. Nie spałem jeszcze, gdy około 8 wieczorem usłyszałem kilka potężnych detonacyj. Po kilku minutach moja gosposia poczęła pukać do drzwi mojego pokoju. «Proszę Księdza Proboszcza, pali się boźnica! Niemcy mordują Żydów!». Zerwałem się z łóżka, szybko się ubrałem, wybiegłem na podwórze. Istotnie potężny słup dymu rozświetlony płomieniami unosił się nad synagogą. Słychać było znów detonacje i straszliwe krzyki, to Niemcy mordowali Żydów. Ogień rozszerzał się, Niemcy systematycznie szli od domu do domu, od boźnicy aż do ulicy Bocznej wypędzali mieszkańców, wrzucali granaty zapalające i dom stawał w płomieniach. Co chwila słyszeliśmy straszne wrzaski niemieckie, huk granatów i krzyki mordowanych. Byliśmy przekonani, że Niemcy chcą spalić i zniszczyć cały Będzin. Cała przestrzeń ogrodu plebańskiego, plebania, budynki plebańskie, kościół otoczone były olbrzymimi blokami kamienic, które w tej chwili płonęły. Pomiędzy płonącymi kamienicami widziałem z ogrodu uwijających się Niemców. Co chwila słychać było przerażający krzyk: «O, Jezu», potem strzał i chwilowa cisza, albo też słychać było wrzask mordowanych Żydów. W tej chwili rozległ się huk, to Niemcy wrzucili granat zapalający do wikariatki. Stanęła ona po chwili w ogniu. Wszyscy mieszkańcy wikariatki przybiegli na plebanię. Coraz więcej było strzałów, coraz więcej domów się paliło. Żydzi, wypędzeni z domów, bici, mordowani, poczęli uciekać w stronę kościoła, zajęli całą uliczkę od wikariatki, pobiegłem do nich, uspokoiłem ich, a potem otworzyłem własnoręcznie bramy i przeprowadziłem ich spokojnie na Górę Zamkową, gdzie już im nie groziło żadne niebezpieczeństwo”.

W tej relacji istotna jest informacja o osobistej interwencji ks. Zawadzkiego w reakcji na dramat tłoczących się pod jego oknami ludzi, znajdujących się w śmiertelnej pułapce.

Kto ratuje jedno życie...

Bohaterski czyn ks. Zawadzkiego zapisał się na kartach historii jako jeden z najpiękniejszych czynów pomocy ludności żydowskiej ze strony Polaków, zwłaszcza duchowieństwa katolickiego – z narażeniem życia ratowano ludzi w sytuacji ekstremalnego zagrożenia, niezależnie od ich narodowości i wyznawanej religii.

Wydarzenia z 9 września 1939 r. (różnicę w datach, która występuje w relacjach ks. Zawadzkiego [8 września] i ks. Stasińskiego [9 września] rozstrzyga się na korzyść tego drugiego – przyp. red.) miały swoje następstwa wobec Polaków. Niemcy bowiem, chcąc się oczyścić na przyszłość z oskarżenia o pogrom Żydów, postanowili odpowiedzialnością za ten straszliwy mord obarczyć Polaków.

Reklama

Ks. Zawadzki zrelacjonował ten fakt na podstawie dostępnych mu informacji, które wydają się bardzo wiarygodne. Jeszcze bowiem tej samej nocy Niemcy aresztowali 42 Polaków (podawane są różne liczby aresztowanych: 40, 30, 20 – przyp. M. D.), których oskarżono o podpalenie żydowskich domów. Niewinni aresztowani, oczywiście, zaprzeczali, że coś takiego miało miejsce z ich strony, ale użyto wobec nich podstępu – obiecano, że gdy tylko się przyznają, zostaną uwolnieni. Prawdopodobnie część z nich przyznała się do niepopełnionej zbrodni. Uwięzionych jeszcze tego samego dnia rozstrzelano, a do ks. Zawadzkiego zwrócono się o miejsce dla nich na cmentarzu parafialnym.

Najgorsze spotkało ludność żydowską, gdy zamknięto ją w getcie, a następnie całymi transportami wywożono do Auschwitz-Birkenau, skąd już nie było powrotu. Z gehenny wojennej ocaleli tylko nieliczni. Ks. Zawadzki wspomniał o jednym fakcie – może było ich więcej – uratowania żydowskiego dziecka przez oddanie go pod opiekę sióstr karmelitanek Dzieciątka Jezus w Sosnowcu.

Mijały lata. Zakończyła się wojna. Ludność żydowska bezpowrotnie zniknęła z pejzażu Będzina, częściowo wymordowana w obozach, a garstka ocalałych wyemigrowała z Polski i żyła w Izraelu oraz w innych częściach świata. Żyli także ci, którym życie ocalił ks. Zawadzki. Komunistyczny ustrój nie sprzyjał podtrzymywaniu kontaktów z osobami żyjącymi za granicą, również w Izraelu. Uratowani Żydzi nie mogli jednak zapomnieć, komu zawdzięczają swoje życie. Po otrząśnięciu się z szoku Holokaustu zaczęli wracać do swych polskich korzeni, grupowali się m.in. w Towarzystwo Żydów Zagłębia. Zaczęto także dokumentować zbrodnie przeciwko narodowi żydowskiemu oraz honorować tych, którzy pod groźbą utraty własnego życia ratowali życie innych. Została więc wydana okolicznościowa księga pamiątkowa, której egzemplarz ze specjalną dedykacją postanowiono przekazać ks. Zawadzkiemu.

Między ks. Zawadzkim a byłymi mieszkańcami Będzina ocalonymi z Holokaustu nawiązał się jakiś rodzaj więzi i stałych kontaktów, a ich wdzięczność przybrała też bardzo konkretny wyraz. W 1964 r. kapłan został zaproszony do odwiedzenia państwa Izrael. Mogło się więc spełnić jego pragnienie odbycia pielgrzymki do Ziemi Świętej.

Świadectw wdzięczności kierowanej pod adresem będzińskiego duszpasterza jest wiele. Został on zaliczony w poczet Sprawiedliwych wśród Narodów Świata, otrzymał także wiele innych odznaczeń i wyróżnień. Wyrazem wdzięczności za jego postawę i uratowanie kilkuset Żydów w Będzinie w 1939 r. jest publikacja piszącego te słowa, zatytułowana „Patriarcha Będziński. Ks. Wincenty Mieczysław Zawadzki 1894 – 1975”, wydana w 2016 r., która znajduje się w zbiorach Instytutu Yad Vashem w Jerozolimie. Bohater publikacji, co warto podkreślić w obecnych czasach, ubolewał z powodu generalizowania przez pewne środowiska żydowskie zachowań niektórych Polaków i zapominania o tych, którzy ryzykowali nawet życiem swoim i najbliższych, aby ratować Żydów przed niemiecką zagładą. Postawa ks. Mieczysława Zawadzkiego jest tego dowodem.

Fragment książki ks. Mariana Dudy zatytułowanej „Patriarcha Będziński. Ks. Wincenty Mieczysław Zawadzki 1894 – 1975” można przeczytać na stronie: www.niedziela.pl .

2018-02-21 10:32

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Żydowskie dziecko i Ukrzyżowany

Niedziela kielecka 45/2012, str. 7

[ TEMATY ]

krzyż

Żydzi

T. D.

Temu Chrystusowi na tęczy przyglądał się z nabożnym lękiem żydowski chłopiec ukryty przed Niemcami w kościele

Temu Chrystusowi na tęczy przyglądał się z nabożnym lękiem żydowski chłopiec ukryty przed Niemcami w kościele
To wydarzyło się 70 lat temu w Skalbmierzu, gdy polskie dzieci zamknęły żydowskiego chłopca w kościele, aby ocalić mu życie, aby uratować go z deportacji. A może zrobił to ks. Józef Kyzioł, skalbmierski proboszcz i dziekan, który współpracował z Państwem Podziemnym i pomagał Żydom? Ta historia sprzed lat kryje wiele tajemnic... Zwi Kanar (1931), nazywany przez rówieśników Heńkiem, dorastał w rodzinie chasydzkiej w Skalbmierzu, rodzice mieli duży żelazny sklep w rynku. W 1942 r., gdy Niemcy masowo wywozili żydowskich mieszkańców do obozów zagłady, a siostry Heńka były już w miarę bezpieczne w Krakowie z aryjskimi papierami, załatwionymi prawdopodobnie przez ks. Kyzioła, Heniek – nagle zamknięty w skalbmierskiej kolegiacie, znalazł się sam na sam z Ukrzyżowanym Chrystusem. – To właśnie ten Chrystus, tutaj, na tęczy, w gotyckim łuku – pokazuje ks. Marian Fatyga, proboszcz w Skalbmierzu.
CZYTAJ DALEJ

Rozważania na niedzielę: Brat Albert pokonał depresję

2025-04-11 07:58

[ TEMATY ]

rozważania

ks. Marek Studenski

mat. prasowy

Ciekawym porównaniem jest proces tworzenia fortepianów Steinway, które powstają po długim i skomplikowanym procesie, pełnym wyzwań. Podobnie jak drewno, które musi przejść przez wiele prób, aby stać się instrumentem muzycznym o doskonałym brzmieniu, tak i nasze życie, poddane cierpieniu, może stać się źródłem piękna i dobra. Przykłady wielkich artystów i myślicieli, którzy zmagali się z problemami psychicznymi, pokazują, że cierpienie może być drogą do głębszego zrozumienia i twórczości.

Przykład życia Adama Chmielowskiego, znanego jako Brat Albert, ilustruje jak cierpienie może prowadzić do odkrycia głębszego sensu życia. Choć jego życie było pełne trudności, w tym utraty rodziców i zmagania z chorobą psychiczną, to właśnie przez te doświadczenia odkrył swoje powołanie do służby najbiedniejszym. Jego decyzja o porzuceniu kariery malarskiej na rzecz pomocy innym pokazuje, jak cierpienie może być przekształcone w coś pięknego i wartościowego.
CZYTAJ DALEJ

Bp Pękalski: hojnie dzielmy się wiarą, nadzieją i miłością

2025-04-12 20:05

[ TEMATY ]

archidiecezja łódzka

Julia Saganiak

- Bądźmy hojni w dzieleniu się z innymi wiarą, nadzieją i miłością, którą zostaliśmy obdarowani przez Boga, który nie stoi od nas z daleka, ale zawsze spieszy nam z pomocą według własnej woli - mówił bp Ireneusz Pękalski.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję