Reklama

Niedziela Sosnowiecka

Camino to dobry czas

Niedziela sosnowiecka 5/2018, str. VI

[ TEMATY ]

Santiago de Compostela

Archiwum uczestniczek

Aleksandra Nożyńska i Karolina Glinka. Dzień drugi. Roncesvalles

Aleksandra Nożyńska i Karolina Glinka. Dzień drugi. Roncesvalles

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

ZT: – Co było Waszą motywacją, by wyruszyć do Santiago de Compostela? Skąd pomysł na Camino?

Karolina Glinka: – Camino było moim pomysłem, kolejnym podróżniczym marzeniem. O Drodze usłyszałam w pociągu i kiedy kilka godzin później wychodziłam ze stacji na dworcu w Gnieźnie, niemalże zderzyłam się z mężczyzną, ubranym w koszulkę z żółtą strzałką i muszą Św. Jakuba. Przypadek? Nosiłam w sercu to pragnienie przez kilka miesięcy. W lipcu posługiwałyśmy z Olą w czasie ŚDM w Krakowie, to tam zapadła decyzja o Camino. Ola mówiła o pielgrzymce, ja o podróży. Dopiero droga pokazała mi, że to ona miała rację.

Ile trwała ta niesamowita przygoda?

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

K.G.: – Nasze Camino czy samo wędrowanie? Zmagałyśmy się z drogą 32 dni. Od Saint Jean Pied de Port, gdzie zaczynałyśmy, do katedry w Santiago jest 799 km i oficjalnie to jest odległość, którą przeszłyśmy. Nasza podróż zaczęła się jednak kilka dni wcześniej i skończyła znacznie później, bowiem po pokłonieniu się św. Jakubowi udałyśmy się na symboliczny koniec świata – Przylądek Fisterra, a następnie wybrałyśmy się w szaloną podróż, zwiedzając najsłynniejsze miasta Hiszpanii i Portugalii. Udało nam się także odwiedzić Fatimę.

Jak wyglądał Wasz dzień?

K.G.: – Nigdy nasz plan dnia nie był lepiej zorganizowany niż w czasie Camino. Stałe punkty określane były przez ilość kilometrów do pokonania i warunki pielgrzymowania w Hiszpanii – nasz dzień rozpoczynał się wcześnie, aby jak największą część trasy pokonać przed najostrzejszym słońcem. Pierwszy budzik dzwonił nawet przed piątą. Wstawałyśmy cicho, żeby nie obudzić pielgrzymów w albergue (schronisku) i z latarką na czole pakowałyśmy dobytek. Mam wrażenie, że po takich doświadczeniach jesteśmy w stanie spakować nasze plecaki w środku nocy z zamkniętymi oczami. Poranna toaleta, szybkie śniadanie, przygotowanie poranionych nóg, które zazwyczaj zajmowało najwięcej czasu i w drogę! Tuż po wyruszeniu wspólnie się modliłyśmy. Po przejściu pierwszych 5-10 km miałyśmy w planie dnia postój: Ola na kawę, ja na colę. Drugie śniadanie i znów marsz. Liczba postojów zależała od naszej kondycji, pogody i dystansu do przejścia. Czasem były trzy, czasem nie było ich wcale. Do albergue docierałyśmy zazwyczaj ok. godz. 13-14. To był czas na odpoczynek. Późnym popołudniem uczestniczyłyśmy we Mszy św. po hiszpańsku, po czym obowiązkowo wybierałyśmy się na menu del peregrino (trzydaniowy obiad serwowany pielgrzymom w przystępnej cenie) i oglądałyśmy miasto. Czasami też siadałyśmy w cieniu z arbuzem i dwoma łyżkami i snułyśmy plany na kolejny dzień.

Reklama

W jakich intencjach pielgrzymowałyście? Czy są jakieś owoce Waszego wędrowania?

Aleksandra Nożyńska: – Każdy pielgrzym w sercu niesie własne troski, które chce przemodlić, przemyśleć i powierzyć św. Jakubowi. Camino to dobry czas pod tym względem: rekolekcje w drodze pomagają dużo rzeczy zrozumieć i docenić, wyciszyć się. Ja osobiście każdy dzień przeznaczałam w innej intencji, czasem za konkretne osoby lub grupy, innym razem za problemy czy trudności. Gdy miałam różne dolegliwości bólowe (bóle mięśniowe, bóle pleców, odciski), za radą mojej mamy, z którą utrzymywałam codzienny kontakt telefoniczny, postanowiłam ofiarować je w różnych intencjach i nie przejmować się dyskomfortem. Czy te wyrzeczenia przyniosły owoce – trudno powiedzieć. Myślę, że Bóg działa raczej długodystansowo i na pewno przypomni sobie o nich w odpowiednim momencie.

Co było najtrudniejsze na pątniczym szlaku?

A.N.: – Wydaje mi się, że najważniejszym krokiem była decyzja o wyruszeniu w drogę. W naszym przypadku zapadła zimą, około pół roku przed startem. Trasę i dojazd ustaliłyśmy w maju, wtedy też zaczęłyśmy kompletowanie sprzętu, który jest niezwykle ważny. Dobrze dobrane buty i plecak oraz profesjonalne skarpetki (z wełny merynosów!) to już połowa sukcesu. Ważne było też takie dostosowanie bagażu, żeby był jak najlżejszy, ponieważ niesie się go całą drogę na plecach. Niestety nie wszystko da się zredukować i nasze plecaki ważyły po około 8-9 kg, przy czym dominujacą część stanowiły apteczki.

Najtrudniejsze na szlaku było zdecydowanie poranne wstawanie (śmiech). Założenie butów na obolałe stopy, plecak przygwożdżający do ziemi: to było najtrudniejsze. Tęskniłyśmy też za domem i za bliskimi, którzy w nim zostali. Teraz, pół roku później pamięta się tylko dobre rzeczy, chociaż zdjęcia pokiereszowanych odciskami stóp zostały nam na wieczną pamiątkę.

K.G.: – Po Camino nie pamięta się zbyt wielu smutków. Czasem bardzo bolało, innym razem było okropnie gorąco, albo bagaż wyjątkowo ciążył. Ale radości było znacznie więcej! Najbardziej radosne okazały się te niewielkie rzeczy. Potrafiłyśmy się cieszyć bezchmurnym niebem, zimną wodą, drogą z górki i miękkim łóżkiem. Skakałyśmy z radości za każdym razem, kiedy „rozmieniłyśmy” kolejną setkę kilometrów, a kiedy zabrakło nam piosenek w repertuarze, w czterdziestostopniowym upale roześmiane śpiewałyśmy kolędy.

Czy warto podejmować tak wielkie wyzwanie?

A.N.: – Poznałyśmy na Camino pewną Hiszpankę, Helenę, która pielgrzymowała już nie pierwszy raz. Na pytanie, dlaczego wraca na drogę odpowiedziała, że porozmawiamy o tym, gdy spotkamy się na trasie za kilka lat. Warto więc wyruszyć, niezależnie od wieku i kondycji fizycznej. Istota Camino jest prosta – mimo że przebywa się daleko od domu, samemu lub w niewielkiej grupie, cały czas czuje się nad sobą opiekę. Cokolwiek by się nie działo, zawsze jest z tobą Ktoś: ten Ktoś przez wielkie „k”. Dla zdobycia tej świadomości (i utwierdzenia w tym, że Bóg to nasz ojciec, który zawsze czuwa) warto wyruszyć z domu. Zostawić swoje łoże, jak paralityk w Ewangelii, i pójść. Gdy droga wzywa, nie ma już wyboru.

Jacy pielgrzymi podejmują trud pielgrzymki? Spotkałyście też Polaków?

K.G.: – Codziennie na trasie spotyka się wielu ludzi, a każdy z nich jest jedyny i wyjątkowy. Spotkałyśmy staruszka, który przemierzał Camino z wykrywaczem metali na plecach, parę z Niemiec, szukającą bliskości i radości z bycia razem po kilkudziesięciu latach małżeństwa, wielu młodych ludzi. Każdy pielgrzym poza plecakiem niesie ze sobą własny bagaż, historię, którą mniej lub bardziej chętnie dzieli się z innymi. Bardzo często spotykałyśmy Włochów, Niemców i Amerykanów. Polaków niestety niewielu, choć Jakubowe szlaki robią się w Polsce coraz bardziej popularne.

Jakie wrażenia dało się odczuć, kiedy stanęłyście w Santiago de Compostela?

A.N.: – W Camino to nie Santiago jest celem – jest nim sama droga. Santiago de Compostela to tylko punkt w podróży, nie bez powodu wśród peregrinos (pielgrzymów) krąży powiedzenie, że prawdziwe Camino zaczyna się dopiero w Santiago. Oczywiście osiągnięcie tego punktu, otrzymanie Composteli (napisane po łacinie zaświadczenie o przejściu Camino) to ogromnie wzruszający moment, choć łzy wzruszenia popłynęły dopiero, gdy podczas uroczystej Mszy św. w katedrze św. Jakuba padły słowa, że najdłuższą trasą – francuską – z Saint Jean Pied-de-Port przybyły dziś pieszo dwie Polki. Przebywanie przez miesiąc w drodze kumuluje w człowieku ogromne emocje, które puściły dopiero w kościele, na Eucharystii sprawowanej w naszej, pielgrzymiej intencji. Wtedy też dotarło do nas, że naprawdę udało nam się tego dokonać. Moment, w którym stanęłyśmy przed grobem św. Jakuba, również był nie do opisania: to przecież patron pielgrzymów, nasz patron, do którego codziennie rano podczas pacierza zwracałyśmy się o opiekę, choć na początku wydawał nam się nieco obcy: przyzwyczajone do pielgrzymek do Częstochowy wolałyśmy zawierzać się Maryi. Z biegiem czasu obecność św. Jakuba przy nas była coraz bardziej odczuwalna, powierzyłyśmy mu więc wszystko, co ze sobą przyniosłyśmy i wierzę, że dobrze się opiekuje naszymi troskami. Te chwile w katedrze, przytulenie się do figury św. Jakuba w głównym ołtarzu oraz modlitwa przed Jego grobem były dla mnie jak długo wyczekiwane odwiedziny u najlepszego przyjaciela.

Czym najbardziej zaskoczyło Camino?


A.N.: – Camino pokazało jak wielu ludziom na nas zależy. Zewsząd dochodziły słowa wsparcia i modlitwa: od rodziny (bliższej i dalszej), znajomych księży, przyjaciół, całej wspólnoty parafialnej, sąsiadów… Będąc tak daleko od domu czuło się obecność wszystkich tych osób, które otaczały nas modlitwą i myślały o nas.
Poza tym droga to był czas cudów, zawierania przyjaźni, tych małych, z towarzyszami na trasie i tych dużych – jak nasza.
A tak naprawdę to w Hiszpanii najbardziej zaskoczyło mnie niebo. Było blisko, na wyciągnięcie ręki: dosłownie i w przenośni. I za tym właśnie najbardziej tęsknię.

K.G.: – Tym, że nie ma słabości, której z Bożą pomocą nie da się pokonać. Kiedy ruszałyśmy, nie znałyśmy się zbyt dobrze. Wiedziałyśmy tylko, że obie mamy silne charaktery. Bałam się, że nasze Camino skończy się wcześniej, a do kraju wrócimy osobno (śmiech). Wróciłyśmy w przyjaźni i już dziś wyglądamy kolejnego celu.

2018-01-31 10:18

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Marzenie od lat

Niedziela toruńska 37/2018, str. VI

[ TEMATY ]

Santiago de Compostela

Archiwum autora

W drodze do Santiago de Compostela

W drodze do Santiago de Compostela

Camino to moje marzenie od lat. Marzenie z grupy tych, o których spełnieniu raczej nie ma mowy. A jednak się udało!

Kiedy ponad rok temu odkryłem swoje powołanie, towarzyszył mi ogromny strach przed dokonaniem wyboru: iść za jego głosem czy pozostawić wszystko tak, jak było do tej pory. W czasie rozeznania strach stał się moim nieodzownym towarzyszem, ale zrodził się pomysł jak się go pozbyć. Postanowiłem wyruszyć w podróż tak straszną pod względem trudności, że tamten strach będzie musiał odejść w zapomnienie. Od razu wybrałem drogę św. Jakuba, szlak trudny, daleki, nieznany, ale pociągający. W momencie, gdy wyruszałem do Lourdes, które było miastem startowym, nie wiedziałem wielu rzeczy, które powinienem znać: dokładna liczba kilometrów, profile wysokości trasy i szczegółowe informacje o jej przebiegu. Spakowałem bagaż dwa razy cięższy od zalecanego i tylko wyznaczyłem kilka punktów trasy. Santiago de Compostela stało się celem wędrówki pieszej, ale nie pielgrzymki – zakończyć drogę chciałem w Fatimie, z którą łączę początek mojego powołania. Trasę Camino wybrałem najdłuższą, aby mieć sporo czasu tylko dla siebie i Boga. Nie odpowiadało mi miejsce rozpoczęcia francuskiej Drogi św. Jakuba, więc dodałem do trasy prawie 200-kilometrowy odcinek z Lourdes, miejsca ważnego na pielgrzymkowej mapie chrześcijan.

CZYTAJ DALEJ

Będzie radośnie i kolorowo

2024-04-22 12:35

[ TEMATY ]

dzieci

Caritas

Dzień Dziecka

Caritas Diecezji Zielonogórsko‑Gorzowskiej

Rokitno sanktuarium

materiały organizatora

Dzień Dziecka w Rokitnie odbędzie się już po raz XII

Dzień Dziecka w Rokitnie odbędzie się już po raz XII

Caritas zaprasza dzieci z całej diecezji na XII Dzień Dziecka w Rokitnie.

Dzień Dziecka „Bądźmy razem” to już tradycja. 1 czerwca przy sanktuarium Matki Bożej Cierpliwie Słuchającej po raz kolejny pojawi się mnóstwo atrakcji dla najmłodszych. Będzie radośnie i kolorowo.

CZYTAJ DALEJ

Papież Franciszek obchodzi dziś imieniny

2024-04-23 11:19

[ TEMATY ]

papież

papież Franciszek

PAP/EPA/MAURIZIO BRAMBATTI

Najgorętsze i najszczersze życzenia od narodu włoskiego, a także osobiste, wraz z serdecznymi życzeniami zdrowia i pomyślności przekazał Ojcu Świętemu z okazji dzisiejszym imienin prezydent Włoch, Sergio Mattarella.

Prezydent Republiki Włoskiej wyraził ubolewanie z powodu napiętej sytuacji w świecie, zwłaszcza na Bliskim Wschodzie, gdzie dochodzi do aktów przemocy, konfrontacji i zemsty. Podkreślił znaczenie nieustannych apeli Ojca Świętego o pielęgnowanie w rodzinie ludzkiej więzów braterstwa, stanowiących inspirację zarówno dla wierzących jak i niewierzących.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję