Refleksje czynione z pozycji osoby świeckiej dotyczące spraw konfesyjnych nigdy nie dorównają znawcom teologii i specjalistom z dziedziny społecznej nauki Kościoła. Są jednak fakty, wydarzenia i sytuacje,
w których stosunkowo dobrze może odnaleźć się osoba spoza środowiska duchownych. To nie brak skromności każe mi tak sądzić, ale swoisty rytm, jaki wyznacza człowiekowi kalendarz liturgiczny.
W świecie kłamstwa, lęku i bojaźni Ewangelia uczy nas określonej postawy. Możemy w niej odczytać Chrystusową mądrość głoszoną w równie niespokojnych czasach. Dobroć i w czasach Jezusa i obecnie przebija
się z trudem przez okowy zła. Mamy tego przykłady w naszej ojczyźnie i w małych środowiskach, które są głęboko niekiedy skłócone i podzielone. Linie podziałów znajdują prawo obywatelstwa w rodzinach,
środowisku pracy, w dziedzinie gospodarki, polityki i etyki. Trudno dziwić się Naszemu Dziennikowi, który zachęca, aby na czas Wielkiego Postu odejść od oglądania telewizji. Telewizja nie uznaje norm
etycznych, nie odnosi swojej oferty programowej do specyfiki kalendarza liturgicznego. Tak więc przez cały rok lansuje styl życia i bycia wedle tego, co w polityce, muzyce i sztuce rozrywkowej jest na
topie.
Osobiście uważam, że aura Wielkiego Postu skłania do refleksyjności, do zastanowienia się nad sensem egzystencji. Telewizja całą tę naszą przestrzeń duchową wypełnia niekiedy bylejakością, treściami,
w których naczelne miejsce zajmuje agresywna retoryka. Polityka, produkcje filmowe i rozrywkowe są niewątpliwie potrzebne. Nieznajomość etyki chrześcijańskiej, która ma swoje źródło w męce Syna Bożego
eliminuje z naszych serc naturalną potrzebę odnowy. Nie jesteśmy wszak idealni, upadamy pod ciężarem grzechu, ale dzięki Chrystusowi mamy tę niepowtarzalną możliwość powrotu do tajemnicy dobra.
Jedna z pisarek powiedziała niedawno w wywiadzie radiowym, że czasy są takie, że nikt ich nie chce. Jest w tej konstatacji tylko część prawdy. Dramat ubóstwa i bezrobocia, brak perspektyw dla młodego
pokolenia Polaków, załamanie się społecznych interakcji na różnych poziomach może powodować niechęć do życia. I powoduje czasem. Ale świeccy luminarze sztuki zapominają o świetle płynącym z tajemnicy
Jezusowego cierpienia i cudownego Zmartwychwstania.
Prawdą jest, że nie radzimy sobie z trudnościami, że nie panujemy nad emocjami i nie radzimy sobie w sferze rynku pracy, bo o tę pracę coraz trudniej. Zachowania politycznych elit dopełniają nasz
ból i naszą niepewność. O. Jan Góra, OP, powiedział, że "autorytet ma się z posługi miłości". Cóż, kiedy służebność instytucji i ludzi w nich funkcjonujących zanika, a w polu widzenia skrzywdzonego i
cierpiącego człowieka pozostaje Kościół Chrystusowy.
Wielki Post to nowe doświadczenie. Doświadczenie odnawiane rok po roku. Człowiek musi wyuczyć się swojej roli w relacji ze światem Bożych wartości. Jest to coraz trudniejsze w obliczu odważnie stawianych
przez niektóre media pytania: "czy będziesz przestrzegał kanonów Wielkiego Postu i zrezygnujesz z hucznych zabaw?". To smutne, że w Polsce instytucje komunikowania społecznego posuwają się do tak prowokujących
i nikczemnych pytań. Indoktrynacja trwa dalej.
"Czas to tajemnica wiodąca ku Bogu" - powiedział ks. Jan Sochoń. Umiejmy go wykorzystać twórczo i szlachetnie. Przygotowując się do święta Zmartwychwstania Pańskiego zechciejmy uwierzyć słowom, w
myśl których Jezus złożył ofiarę z samego siebie i od tej pory człowiek znajduje się w innej sytuacji egzystencjalnej.
Życie nikogo z nas nie uwalnia od trosk, zmartwień, bolesnych doświadczeń, wrogości. Są wśród nas ludzie, którzy nie mają odwagi autoryzować swoich wypowiedzi i posługują się plotkami i pismami anonimowymi.
Wiele jest zła dookoła. Ale w bliskim otoczeniu, na wyciągnięcie dłoni złożonej do modlitwy jest Bóg Ojciec i Syn Boży. Im zaufajmy. Dzięki temu uzyskamy dar konsyliacyjnego nastawienia do bliźnich.
Pomóż w rozwoju naszego portalu