Decyzja prezydenta Andrzeja Dudy o zawetowaniu ustaw o Krajowej Radzie Sądownictwa i Sądzie Najwyższym wywołała prawdziwą burzę na polskiej scenie politycznej, a szczególnie w szeroko rozumianym obozie rządzącym. – Zdecydowałem o tym, że zwrócę do rozpatrzenia Sejmowi, czyli zawetuję, ustawę o Sądzie Najwyższym, jak również ustawę o Krajowej Radzie Sądownictwa, albowiem Sejm doprowadził do tego, że są one ze sobą powiązane. A ja powiedziałem, że sędziowie do Krajowej Rady Sądownictwa nie mogą być wybierani zwykłą większością głosów, niestety, w obecnym stanie byliby – wskazał prezydent Duda.
Weto wywołało burzę w całym rządzie oraz w kierownictwie PiS. Tego samego dnia, 24 lipca br., premier Beata Szydło wystąpiła z orędziem telewizyjnym, w którym nie zgodziła się z decyzją prezydenta. Szefowa rządu oceniła, że weto Andrzeja Dudy zostało potraktowane jako zachęta przez tych, którzy walczą o utrzymanie niesprawiedliwego systemu. Powiedziała, że zawetowanie ustaw mogło wydać się niezrozumiałe tym, którzy czekali na dobrą zmianę. – Skuteczne zmiany muszą mieć nie tylko charakter instytucjonalny, ale także, zgodnie z naszymi zapowiedziami, szeroki charakter personalny – podkreśliła premier Szydło.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Prezydencka reforma
Reklama
Nie są znane wszystkie zagrożenia, które zostały uruchomione, ale całkiem możliwe, że prezydenckie weto uchroniło obecny obóz władzy przed katastrofą. Sytuacja przypominała tzw. czarne protesty z jesieni 2016 r., gdy Prawo i Sprawiedliwość ugięło się pod naporem ulicy.
Przy okazji ustaw o Sądzie Najwyższym i Krajowej Radzie Sądownictwa mieliśmy powtórkę z politycznej rozrywki. Na ulicę wyszły takie same tłumy, które były wspierane przez te same media i organizacje. Skala protestów i ulicznej histerii również była porównywalna. Wówczas Prawo i Sprawiedliwość wycofało swoje poparcie, a teraz spiralę niebezpiecznych emocji przerwało weto prezydenta. – Nie chcę, żeby ta sytuacja się pogłębiała, dlatego że to pogłębia podział w społeczeństwie. A Polska jest jedna i Polska potrzebuje spokoju. I ja czuję za to współodpowiedzialność jako prezydent – powiedział Andrzej Duda.
Reklama
Nie oznacza to jednak, że reformy sądownictwa w ogóle nie będzie. Prezydent podpisał najważniejszą z trzech ustaw o reformie sądownictwa powszechnego, a kolejne dwie obiecał, że napisze w ciągu dwóch miesięcy. – Wymiar sprawiedliwości z całą pewnością wymaga w Polsce naprawy na wielu płaszczyznach. Ale zmiana musi nastąpić w taki sposób, aby nie doszło do rozdzielenia społeczeństwa i państwa, bo to rozdzielenie następuje wtedy, gdy ludzie mają poczucie niesprawiedliwości ze strony wymiaru sprawiedliwości, ale także wtedy, gdy państwo staje się wobec nich opresyjne, gdy zaczynają się bać swojego państwa – podkreślił prezydent Duda. – Chcę dokonać poprawy tych ustaw w ramach prezydenckiej inicjatywy ustawodawczej, tak aby polski wymiar sprawiedliwości i życie w tym zakresie w Polsce były naprawiane, żeby Polska była lepsza, bardziej przyjazna dla swoich obywateli, a jednocześnie żeby mogła stawać się coraz silniejszym państwem, sprawiedliwym, bezpiecznym i takim, w którym ludzie będą się dobrze czuli.
Efektami prezydenckiego weta są uspokojenie nastrojów na ulicy, wytrącenie argumentów z rąk opozycji oraz osłabienie ataków z zagranicy. Mimo braku argumentów Komisja Europejska nadal chce atakować Polskę w sposób, który już dawno przestał być merytoryczny. – Ustawa w sprawie sądów powszechnych została podpisana przez prezydenta Andrzeja Dudę, co uzasadnia rozpoczęcie procedury o naruszenie praworządności w momencie jej publikacji – powiedział wiceprzewodniczący Komisji Europejskiej Frans Timmermans. Bruksela jest więc w opozycji do Polski, a jednym z argumentów, który został użyty przez komisarza, jest rzekome nierówne traktowanie w sądach kobiet, które w świetle polskiego prawa mogą przejść na emeryturę wcześniej niż mężczyźni. Sam Timmermans wykazał się na tyle dużą ignorancją, że nie wiedział nawet, ile aktów prawnych o reformie sądownictwa jest procedowanych – mówił o czterech niebezpiecznych ustawach.
Podzielone opinie
Niestety, decyzja prezydenta podzieliła obóz rządzący, jego zwolenników i prawicowych publicystów. Dla jednych Andrzej Duda uratował Polskę przed katastrofą, a inni wprost nazywają prezydenta zdrajcą. Choć totalna opozycja z uznaniem wypowiadała się o wecie, to jednak nadal nawoływała do ulicznych protestów. Te jednak z dnia na dzień słabły.
Reklama
Wśród Zjednoczonej Prawicy weto spotkało się z poparciem Prawicy Rzeczypospolitej Marka Jurka i Polski Razem wicepremiera Jarosława Gowina. „Ze zrozumieniem przyjmujemy weto Pana Prezydenta Andrzeja Dudy do ustawy o Sądzie Najwyższym. Krytyczne argumenty podniesione przez Głowę Państwa są zbieżne z zastrzeżeniami, jakie nasza partia podnosiła na forum koalicyjnym wobec projektu ustawy” – czytamy w oświadczeniu Polski Razem.
Słowa uznania dla prezydenta wyraził również przewodniczący KEP abp Stanisław Gądecki w specjalnym liście. „Pragnę podziękować panu Prezydentowi za postawę zajętą w sprawie ustaw o Sądzie Najwyższym i Krajowej Radzie Sądownictwa” – podkreślił. Wskazał, że demokratyczna władza ma prawo, a nawet obowiązek reformowania sądownictwa, ale trzeba pamiętać także o zachowaniu równowagi. Przypomniał nauczanie św. Jana Pawła II, który mówił, że jest konieczna równowaga między władzą ustawodawczą, wykonawczą i sądowniczą, z których każda ma określone kompetencje i zakres odpowiedzialności – tak że jedna nie dominuje nigdy nad drugą – i że to jest gwarancja prawidłowego funkcjonowania demokracji.
Decyzję głowy państwa skomentował również ordynariusz warszawsko-praski abp Henryk Hoser. – Ktoś powiedział mi w tych dniach protestów, że środowisko rządzące nie ma „asów”, mężów stanu. Pan prezydent zajął stanowisko męża stanu, co cechuje ludzi, którzy mają bardzo dalekosiężne projekty społeczne i polityczne – podkreślił.
Reklama
O wiele bardziej sceptyczne i często negatywne komentarze można usłyszeć ze strony partii rządzącej, której liderzy nie kryli swojego zaskoczenia i poirytowania z powodu prezydenckiego weta. Początkowa reakcja była emocjonalna i ostra, ale stopniowo studzono polityczne emocje. Największy atak na prezydenta posypał się z Ministerstwa Sprawiedliwości i ze strony polityków Solidarnej Polski. – Uczciwie mówię, że decyzje prezydenta mnie zaskoczyły i nie uważam ich za trafne z punktu widzenia polskiego obywatela i dobra sądownictwa – podkreślił min. Zbigniew Ziobro, w którego resorcie została przygotowana ustawa o KRS. Jeszcze bardziej krytyczni wobec prezydenta byli zastępcy ministra sprawiedliwości. – Pan prezydent publicznie powiedział, że jeśli jego poprawki zostaną wprowadzone do ustaw, to je podpisze. Złamał publiczną obietnicę – stwierdził sekretarz stanu Michał Wójcik.
Razem idziemy do przodu
Zawetowanie ustaw o sadownictwie oznacza, że prezydent stanowczo mówi: Nie pozwalam! Teraz przyszedł czas na chłodną analizę całego wydarzenia. Andrzej Duda wskazał na kilka wątków merytorycznych, m.in. zastrzeżenia konstytucyjne i zbyt dużą władzę Ministra Sprawiedliwości, która godziła w prerogatywy prezydenta. Najważniejszy zarzut dotyczył nieuwzględnienia jego poprawek, które zgłosił jako warunek podpisania ustaw. Andrzej Duda uznał, że ustawy o Sądzie Najwyższym i KRS są ze sobą powiązane i warunek 3/5 większości parlamentarnej nie został uwzględniony. Były też poważne zastrzeżenia co do sposobu i stylu legislacji. W efekcie ustawy zawierały zapisy prawa ze sobą sprzeczne. – Przyznam, że decyzja prezydenta specjalnie mnie nie zdziwiła. Gdy obserwowało się dyskusję nad tymi ustawami, można się było zorientować, że są w nich błędy o charakterze czysto prawnym. Mieliśmy do czynienia z bublem prawnym – ocenia były premier Jan Olszewski, który jest niekwestionowanym autorytetem w obozie rządzącym.
Reklama
Drugim i bardzo istotnym powodem zawetowania był ekspresowy sposób prac legislacyjnych nad ustawą o reformie Sądu Najwyższego. – Ubolewam nad tym, że projekt ustawy o SN przed jego złożeniem w Sejmie nie został mi przedstawiony jako Prezydentowi Rzeczypospolitej i że w związku z tym nie mogłem w tej sprawie odbyć konsultacji – wskazał Andrzej Duda. Prezydenckie weto jest więc przede wszystkim sprzeciwem wobec powszechnie panującego przekonania, że prezydent podpisze wszystko, co większość parlamentarna przyniesie do jego kancelarii. Głowa państwa apeluje o szacunek dla najważniejszego urzędu w Polsce oraz jasno wskazuje, że chce mieć realny wpływ na kształt stanowionego prawa, a ministrowie i posłowie powinni częściej konsultować z nim swoje ustawodawcze pomysły.
Do sytuacji w obozie władzy odniósł się również Jarosław Kaczyński, który stwierdził, że decyzja prezydenta była dla niego wielką niespodzianką. – Nie mogę zgodzić się z osobami, które mówią, by tego nie komentować, by załatwić sprawę w czterech ścianach. Poważnie traktuję obywateli i prezydenta. Dlatego mówię: to był poważny błąd i na tym trzeba skończyć. Trzeba pomyśleć, jak z tego wyjść. Oby to był incydent, który zostanie zapomniany – powiedział prezes PiS na antenie Radia Maryja. – Potrzebna jest radykalna reforma, bo tylko ona coś zmieni. Potrzebne jest poczucie, że razem idziemy do przodu, razem z panem prezydentem.
Teraz Andrzej Duda wziął sprawy w swoje ręce i pod koniec września do Sejmu trafią ustawy napisane w jego kancelarii. Choć niemal wszyscy są zgodni, że reforma sądownictwa jest bardzo potrzebna, to jednak prezydentowi nie uda się pogodzić partii rządzącej z opozycją oraz polityków z korporacją sędziowską. Miejmy tylko nadzieję, że tym razem emocje będą przynajmniej o kilka stopni niższe, a nowe ustawy pogodzą tzw. mały pałac zarówno z dużym, jak i z Nowogrodzką.