Reklama

Kapłan potrzebny od zaraz!

Mieszkają w Szwecji, za kołem podbiegunowym, w wiosce Lannavaara, gdzie ich staraniem powstał klasztor. A właściwie staraniem Pana Boga, któremu postanowiły służyć siostry z nowego zgromadzenia Marias Lamm – Baranki albo Owieczki Maryi

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Historię s. Amady Moberg (Szwedki), s. Karli Kowalskiej (Polki) i nowicjuszki s. Electy Jaworskiej (też Polki) poznałam dzięki Elżbiecie i Marcinowi Mickiewiczom, którzy przed laty wyemigrowali z Krakowa, a teraz wraz z pięciorgiem dzieci odwiedzają rodzinne miasto. To oni przyszli do redakcji „Niedzieli Małopolskiej”, aby opowiedzieć o siostrach i prosić o pomoc dla nich. Nie, nie materialną, chociaż Marias lamm bogactw ziemskich nie posiadają.

Nie narzekają

– Siostry przede wszystkim adorują Pana Jezusa i mówią, że są szczęśliwe – opowiada Elżbieta Mickiewicz, a jej mąż dodaje: – Nigdy się nie skarżą, nie narzekają, że im czegoś brakuje. One wręcz podkreślają, że Pan Jezus je kocha. A nasz znajomy, który czasem jedzie im pomóc, mówił, że kiedyś widział, iż w lodówce miały tylko kefir... Mickiewiczowie wyjaśniają: – Tam, gdzie teraz siostry mieszkają, ludzie nie mają dostępu do sakramentów, do kapłanów. Umierają, nie poznawszy Boga. Siostry współcierpią z nimi. Mają świadomość, że to też jest bieda, tylko innego rodzaju.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Rozmowa z Elżbietą i Marcinem sprawiła, że zapragnęłam poznać siostry. Nawiązałam kontakt z s. Karlą, która zechciała, uzyskawszy zgodę swej przełożonej – s. Amady, przybliżyć ideę ich posługi. Z jej relacji wynika, że klasztor położony jest na wzgórzu, z którego rozlega się piękny widok na rzekę, lasy, pagórki i na wioskę. S. Karla przyznaje: – Nic, co się tam w dole dzieje, nie zagłusza ciszy. Latem słychać szum rzeki, która zimą jest tak zamarznięta, że jeżdżą po niej skuterami i samochodami, ale to nie koliduje z szeptem Pana Boga.

Siostry posługiwały w innych zgromadzeniach, ale szukały miejsca, gdzie przede wszystkim mogłyby adorować Pana Jezusa. Każda z nich ma swoją historię. S. Amada Moberg – przełożona, a jednocześnie założycielka klasztoru, była przez 28 lat w Zgromadzeniu Misjonarek Miłości św. Matki Teresy z Kalkuty. Moja informatorka podkreśla: – S. Amada była przełożoną regionalną na Wielką Brytanię, Irlandię i Islandię. Jej postawa, wiara, modlitwa podnosiły, umacniały na duchu i prowadziły na głębię tych, którym posługiwała. Dodaje, że s. Amada zrozumiała, iż Pan Jezus od lat powołuje ją do ludzi, którzy żyją w duchowej ciemności i biedzie – do krajów skandynawskich. Jej propozycję założenia nowego, kontemplacyjnego zgromadzenia przyjął i pobłogosławił wspólnotę biskup Sztokholmu Anders Arborelius OCD.

Reklama

Doświadczają cudów

S. Karla (również przez wiele lat misjonarka miłości) informuje, że w Szwecji osoby należące do Kościoła katolickiego są w zdecydowanej mniejszości. Siostry, szukając miejsca do zamieszkania, były zdane na siebie. Najpierw trafiły do wioski Nattavaara, ale cały czas rozglądały się za domem, który nadawałby się na klasztor. Ich obecność wzbudzała duże zainteresowanie wśród lokalnej społeczności. Przyjeżdżali dziennikarze, co siostry wykorzystywały – i tak jest nadal – aby głosić prawdę o Jezusie. Nawet zgadzały się na spotkania w luterańskim kościele. S. Karla wyjaśnia: – W normalnych warunkach siostry nie opuszczają kontemplacyjnego klasztoru, ale w naszej sytuacji, i to też tylko do czasu, aż wszystko się ustabilizuje, s. Amada pozytywnie odpowiada na takie zaproszenia, żeby głosić Ewangelię, a także ukazywać prawdę o Kościele katolickim.

Po jednym z takich spotkań w Vittangi emerytowany oficer ONZ-etu, poruszony świadectwem sióstr, zaproponował, że pomoże im znaleźć dom na klasztor. W czerwcu 2013 r. Marias lamm trafiły do Lannavaara. S. Karla wyznaje: – Wszystko to jest cud, bezpośrednia interwencja Pana Jezusa! Właściciel zażądał za budynki – szkołę i dom nauczycieli – ogromnej sumy. Gdy przyznałyśmy, że nie mamy pieniędzy, Pan Jezus posłużył się mieszkańcami wioski. Kilka dni później ten właściciel sam do nas zadzwonił i opowiedział, że mężczyźni domagali się od niego, aby opuścił cenę, bo oni chcą, żebyśmy zamieszkały w ich wsi. Siostra dodaje, że także te mniejsze pieniądze cudem się pojawiły, gdy trzeba było wnieść zapłatę. Odnosząc się do kolejnych etapów pozyskiwania i zagospodarowywania tego miejsca, s. Karla stwierdza: – Trzeba się modlić, szukać, prosić wokoło, ale nie wolno się martwić. Ponieważ doświadczamy na każdym kroku cudów Bożej Opatrzności, byłoby wielką niewdzięcznością i grzechem nie ufać Panu Jezusowi.

Reklama

Modlą się i pracują

W Lannavaara siostry przede wszystkim się modlą – zarówno wspólnie, jak i indywidualnie. Codziennie przez kilka godzin adorują Najświętszy Sakrament, także w określonych godzinach nocnych. Jest z nimi św. Jan Paweł II – jego relikwie podarował kard. Stanisław Dziwisz. W czasie bardzo krótkiego lata uprawiają ogród, z którego mają owoce, np. porzeczki, maliny, truskawki i inne (znane tylko w Szwecji), oraz zioła, kwiaty i ziemniaki. Wykonują codzienne obowiązki, ale też rozwijają uzdolnienia i talenty. S. Amada pisze medytacje o słowie Bożym z danego tygodnia na: www.mariaslamm.se . Ponadto zajmuje się gośćmi, którzy często proszą o rozmowy, o duchowe porady, i... produkuje mydło. S. Electa pisze ikony, a s. Karla rzeźbi i wykonuje piękne przedmioty z drewna. Tworzą niepowtarzalne kartki na Boże Narodzenie i na Wielkanoc. Pozyskiwane ze sprzedaży tych prac środki przeznaczają na podstawowe potrzeby. Podkreślają, że doświadczają wiele dobra i pomocy zarówno ze strony Polaków – tych mieszkających w Szwecji czy Norwegii oraz w Polsce – jak i ze strony Szwedów i mieszkańców Anglii.

S. Karla podkreśla, że ich życie toczy się w obrębie klasztoru. Oczywiście, wyjeżdżają na Eucharystię, na zakupy, aby przywieźć lub odwieźć gości, ale to sytuacja przejściowa. Zaznacza: – Naszą misją jest obecność tutaj, modlitwa, adoracja Pana Jezusa i coraz gorętsza miłość do Niego. Pragniemy, aby w Szwecji poznano i pokochano Boga!

Reklama

Proszą o księdza

Sen z oczu spędza im brak księdza. Najbliższy kościół, gdzie są odprawiane Msze św., znajduje się we wspomnianym mieście Luleå. Co niedzielę siostry jadą tam na Mszę św. W jedną stronę to 400 km! Czasem przyjeżdża do nich kapłan – z Niemiec, z Anglii, jednak po krótszym czy dłuższym pobycie wraca do swego kraju, a siostry chciałyby i bardzo proszą o to Pana Boga, aby im przysłał kapłana, który w Lannavaara codziennie będzie sprawował Eucharystię. Podkreślają, że proboszcz z Luleå im pomaga – przyjeżdża raz lub dwa razy w miesiącu, a jeśli sam nie może, to przysyła swego asystenta. S. Karla wyjaśnia, że codzienne uczestnictwo w ofierze Mszy św. jest absolutną podstawą życia monastycznego. Przekonuje: – Od Jezusa umierającego za nas na krzyżu, pod którym prawdziwie stajemy podczas każdej Eucharystii, czerpiemy całą moc potrzebną do życia, które jest ofiarą dołączoną do Jego Ofiary za zbawienie ludzi.

– A jaki powinien być ten ksiądz? – dopytuję s. Karlę, na co ona odpowiada: – Kapłan, któremu za towarzysza wystarczy sam Pan Jezus i który jednocześnie płonie miłością i pragnieniem, by ci biedni ludzie byli zbawieni, by Pan Jezus był poznawany i kochany. Kapłan, który kocha się modlić, adorować Jezusa.

S. Karla stwierdza, że ksiądz mógłby pisać np. artykuły, książki, by oświecać ludziom drogę do nieba. Albo, podobnie jak siostry, pracować fizycznie – w samotności i milczeniu. I tę modlitwę oraz pracę ofiarowywać za zbawienie ludzi. Na pewno też musiałby się nauczyć języka szwedzkiego. Siostra podkreśla: – To musi być kapłan kochający całą Prawdę, całą doktrynę katolicką. Mógłby to być ksiądz pustelnik, który chciałby część swego czasu poświęcać na odwiedzanie ludzi i na głoszenie im Ewangelii. A może byłaby to wspólnota kapłanów, którzy żyliby gdzieś blisko według swego charyzmatu i mogliby odprawiać codzienną Mszę św., a raz w tygodniu służyć nam sakramentem pokuty...

* * *

„Idźcie i głoście” – to hasło bieżącego roku duszpasterskiego w Kościele. Może warto pomodlić się, aby Pan Jezus odpowiedział na prośby sióstr z Lannavaara, a także w intencji kapłana, który jeszcze nie wie, że to zaproszenie jest skierowane do niego.

2017-06-12 14:56

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Kraków: Stabilna sytuacja w zakonach, w których był COVID-19, przybywa ozdrowieńców

[ TEMATY ]

zakon

koronawirus

Adobe.Stock.com

Stabilizuje się sytuacja w krakowskich zgromadzeniach zakonnych, w których pod koniec sierpnia i we wrześniu stwierdzono przypadki zakażenia koronawirusem, są ozdrowieńcy. Zakończyła się kwarantanna sióstr felicjanek i sióstr ze zgromadzenia Matki Bożej Miłosierdzia w Łagiewnikach – podał sanepid.

"Kwarantanna zakończyła się. Wracamy powoli do pełnej posługi. Od najbliższej niedzieli modlitwa w Godzinie Miłosierdzia i Koronka będzie znów prowadzona przez siostry w kaplicy z cudownym obrazem Jezusa Miłosiernego i grobem św. Faustyny, na co bardzo wiele osób czekało" – powiedziała w piątek PAP rzeczniczka prasowa Zgromadzenia Sióstr Matki Bożej Miłosierdzia w Krakowie-Łagiewnikach s. Elżbieta Siepak.

CZYTAJ DALEJ

Marcin Zieliński: Znam Kościół, który żyje

2024-04-24 07:11

[ TEMATY ]

książka

Marcin Zieliński

Materiał promocyjny

Marcin Zieliński to jeden z liderów grup charyzmatycznych w Polsce. Jego spotkania modlitewne gromadzą dziesiątki tysięcy osób. W rozmowie z Renatą Czerwicką Zieliński dzieli się wizją żywego Kościoła, w którym ważną rolę odgrywają świeccy. Opowiada o młodych ludziach, którzy są gotyowi do działania.

Renata Czerwicka: Dlaczego tak mocno skupiłeś się na modlitwie o uzdrowienie? Nie ma ważniejszych tematów w Kościele?

Marcin Zieliński: Jeśli mam głosić Pana Jezusa, który, jak czytam w Piśmie Świętym, jest taki sam wczoraj i dzisiaj, i zawsze, to muszę Go naśladować. Bo pojawia się pytanie, czemu ludzie szli za Jezusem. I jest prosta odpowiedź w Ewangelii, dwuskładnikowa, że szli za Nim, żeby, po pierwsze, słuchać słowa, bo mówił tak, że dotykało to ludzkich serc i przemieniało ich życie. Mówił tak, że rzeczy się działy, i jestem pewien, że ludzie wracali zupełnie odmienieni nauczaniem Jezusa. A po drugie, chodzili za Nim, żeby znaleźć uzdrowienie z chorób. Więc kiedy myślę dzisiaj o głoszeniu Ewangelii, te dwa czynniki muszą iść w parze.

Wielu ewangelizatorów w ogóle się tym nie zajmuje.

To prawda.

A Zieliński się uparł.

Uparł się, bo przeczytał Ewangelię i w nią wierzy. I uważa, że gdyby się na tym nie skupiał, to by nie był posłuszny Ewangelii. Jezus powiedział, że nie tylko On będzie działał cuda, ale że większe znaki będą czynić ci, którzy pójdą za Nim. Powiedział: „Idźcie i głoście Ewangelię”. I nigdy na tym nie skończył. Wielu kaznodziejów na tym kończy, na „głoście, nauczajcie”, ale Jezus zawsze, kiedy posyłał, mówił: „Róbcie to z mocą”. I w każdej z tych obietnic dodawał: „Uzdrawiajcie chorych, wskrzeszajcie umarłych, oczyszczajcie trędowatych” (por. Mt 10, 7–8). Zawsze to mówił.

Przecież inni czytali tę samą Ewangelię, skąd taka różnica w punktach skupienia?

To trzeba innych spytać. Ja jestem bardzo prosty. Mnie nie trzeba było jakiejś wielkiej teologii. Kiedy miałem piętnaście lat i po swoim nawróceniu przeczytałem Ewangelię, od razu stwierdziłem, że skoro Jezus tak powiedział, to trzeba za tym iść. Wiedziałem, że należy to robić, bo przecież przeczytałem o tym w Biblii. No i robiłem. Zacząłem się modlić za chorych, bez efektu na początku, ale po paru latach, po którejś swojej tysięcznej modlitwie nad kimś, kiedy położyłem na kogoś ręce, bo Pan Jezus mówi, żebyśmy kładli ręce na chorych w Jego imię, a oni odzyskają zdrowie, zobaczyłem, jak Pan Bóg uzdrowił w szkole panią woźną z jej problemów z kręgosłupem.

Wiem, że wiele razy o tym mówiłeś, ale opowiedz, jak to było, kiedy pierwszy raz po tylu latach w końcu zobaczyłeś owoce swojego działania.

To było frustrujące chodzić po ulicach i zaczepiać ludzi, zwłaszcza gdy się jest nieśmiałym chłopakiem, bo taki byłem. Wystąpienia publiczne to była najbardziej znienawidzona rzecz w moim życiu. Nie występowałem w szkole, nawet w teatrzykach, mimo że wszyscy występowali. Po tamtym spotkaniu z Panem Jezusem, tym pierwszym prawdziwym, miałem pragnienie, aby wszyscy tego doświadczyli. I otrzymałem odwagę, która nie była moją własną. Przeczytałem w Ewangelii o tym, że mamy głosić i uzdrawiać, więc zacząłem modlić się za chorych wszędzie, gdzie akurat byłem. To nie było tak, że ktoś mnie dokądś zapraszał, bo niby dokąd miał mnie ktoś zaprosić.

Na początku pewnie nikt nie wiedział, że jakiś chłopak chodzi po mieście i modli się za chorych…

Do tego dzieciak. Chodziłem więc po szpitalach i modliłem się, czasami na zakupach, kiedy widziałem, że ktoś kuleje, zaczepiałem go i mówiłem, że wierzę, że Pan Jezus może go uzdrowić, i pytałem, czy mogę się za niego pomodlić. Wiele osób mówiło mi, że to było niesamowite, iż mając te naście lat, robiłem to przez cztery czy nawet pięć lat bez efektu i mimo wszystko nie odpuszczałem. Też mi się dziś wydaje, że to jest dość niezwykłe, ale dla mnie to dowód, że to nie mogło wychodzić tylko ode mnie. Gdyby było ode mnie, dawno bym to zostawił.

FRAGMENT KSIĄŻKI "Znam Kościół, który żyje". CAŁOŚĆ DO KUPIENIA W NASZEJ KSIĘGARNI!

CZYTAJ DALEJ

List pasterski z okazji jubileuszu diecezji lubuskiej

2024-04-25 16:00

[ TEMATY ]

jubileusz

Zielona Góra

Gorzów Wielkopolski

List Pasterski

diecezja lubuska

Karolina Krasowska

bp Tadeusz Lityński

bp Tadeusz Lityński

Bp Tadeusz Lityński skierował do diecezjan list pasterski z okazji jubileuszu 900-lecia utworzenia diecezji lubuskiej. Poniżej publikujemy pełną treść słowa Biskupa Diecezjalnego, które w kościołach i kaplicach diecezji zielonogórsko-gorzowskiej zostanie odczytane w niedzielę 28 kwietnia 2024.

Drodzy Diecezjanie, Bracia i Siostry,

CZYTAJ DALEJ

Reklama

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję