Reklama

Kościół nad Odrą i Bałtykiem

Polacy w Żytomierzu

Z ks. Jarosławem Giżyckim TChr, kapelanem Polaków Żytomierszczyzny, rozmawia Leszek Wątróbski

Niedziela szczecińsko-kamieńska 36/2016, str. 4-5

[ TEMATY ]

wywiad

Leszek Wątróbski

Katedra pw. św. Zofii w Żytomierzu

Katedra pw. św. Zofii w Żytomierzu

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

LESZEK WĄTRÓBSKI: – Chrystusowcy pracują na Ukrainie już ponad 20 lat. Jakie były początki tej misji?

KS. JAROSŁAW GIŻYCKI TCHR: – Papież Pius XI po rozmowie z naszym założycielem kard. Augustem Hlondem wiązał z działalnością Chrystusowców wielkie nadzieje. Uważał, że możemy zająć się pracą duszpasterską wśród wychodźstwa polskiego także na Wschodzie. Były też wprawdzie i inne zadania – np. głoszenie Chrystusa Króla czy rozpowszechnianie czci dla Eucharystii, ale pamiętać warto, że były to czasy wielkiego terroru w ZSRR. I wówczas to (rok 1932) papież chciał, aby chrystusowcy już po upadku Rosji Radzieckiej szli właśnie tam i głosili Chrystusa, szczególnie wśród tamtejszych Polaków. Niestety, nie było to wówczas możliwe ze względu na żelazną kurtynę i prześladowania religii.
Pierwsi chrystusowcy wyjeżdżający do pracy w ZSRR chcieli tam pracować nie na stałe, ale na jakiś określony czas, np. na 2-3 miesiące. Wielu naszych księży, albo ich rodziny, pochodziło przecież ze Wschodu.
Nasi współbracia jeździli na Ukrainę jeszcze w latach osiemdziesiątych do ks. inf. Antoniego Chomickiego (+1993) z Murafy, duszpasterza Wołynia, Podola i całej Ukrainy, i pomagali mu. U wielu naszych kleryków, w ich liczbie i u mnie, narodziło się wówczas powołanie do pracy misyjnej na Wschodzie.

– Księdza praca na Ukrainie zaczęła się w Winnicy...

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

– Potem pracowałem też w Doniecku i Mikołajowie. Wróciłem następnie do Polski na studia na KUL i przez 2 lata wykładałem w seminarium pińskim na Białorusi. Od 5 lat duszpasterzuję w Żytomierzu.

– Na czym polega praca kapelana Polaków na Żytomierszczyźnie?

– Na Żytomierszczyźnie mieszka dziś nadal najliczniejsze zwarte skupisko Polaków Ukrainy. Praca w Kapelanii Polskiej polega na prowadzeniu duszpasterstwa w języku polskim. Chodzi o organizowanie wszystkich naszych uroczystości w duchu polskim. Moim obowiązkiem jest m.in. odprawianie nabożeństw polskich, tak aby kazanie było również po polsku.
Obecnie większość Mszy św. na Ukrainie odprawianych jest po ukraińsku. A ja dbam o to, aby w katedrze żytomierskiej i na Żytomierszczyźnie odprawiana była Msza św. po polsku – jeśli są ludzie, którzy modlą się po polsku. Dla nich to mamy w naszej katedrze w Żytomierzu dwie Msze św. niedzielne po polsku – o godz. 7.30 i o 13.
Kolejnym moim obowiązkiem jest współpraca z polskimi organizacjami świeckimi. Bardzo blisko współpracuję ze Związkiem Polaków na Ukrainie, ale także ze wszystkimi innymi rodakami, którzy chodzą do kościoła. Pomagam również przy redagowaniu czasopisma mniejszości polskiej „Tęcza Żytomierszczyzny”.
Ponadto pracuję duszpastersko w katedrze św. Zofii w Żytomierzu jako wikariusz. Trzeba więc znaleźć czas, aby się opiekować tą świątynią. Jestem najstarszy wśród tutejszych księży. Często więc pomagam naszemu wspaniałemu proboszczowi ks. kan. Wiktorowi Makowskiemu, też Polakowi pochodzącemu z Żytomierszczyzny.
Mamy wreszcie dobrą współpracę z polskimi placówkami dyplomatycznymi: z ambasadą RP w Kijowie, konsulatem generalnym RP w Winnicy na czele z konsulem generalnym Tomaszem Olejniczakiem. Współpraca układała się wspaniale także z poprzednim konsulem generalnym w Winnicy Krzysztofem Świderkiem, który przez kilka lat tutaj pracował.

Reklama

– Proszę o konkretne przykłady…

– W katedrze organizujemy, razem ze Związkiem Polaków na Ukrainie bardzo różne modlitwy, akademie, dni pamięci, spotkania czy imprezy. Pomagam też w imprezach społecznych, takich jak „Dzień Europy” w Żytomierzu, w którym udział brały wszystkie trzy polskie zespoły istniejące przy Związku Polaków na Ukrainie i naszej katedrze. Są to „Poleskie Sokoły”, Polski Chór Katedralny, w którym też śpiewają członkowie „Poleskich Sokołów” i wreszcie Katedralny Chór Dziecięcy „Dzwoneczki” prowadzony przez Jadwigę i Bogdana Poliszczuków – tj. matkę i syna. Pani Jadwiga zajmuje się chórem od lat i wiele już dzieci przyprowadziła do Kościoła. Do chóru dziecięcego należą dzieci i młodzież w wieku od 5 do 16 lat. „Dzwoneczki” otrzymały odznakę honorową „Zasłużony dla Kultury Polskiej”.

– Jest Ksiądz ponadto wykładowcą w diecezjalnym seminarium duchownym…

– Wszystkie inne formy działalności duszpasterskiej, to jest wyłącznie praca uboczna, choć często także bardzo ważna. Prowadzę wykłady z teologii biblijnej oraz egzegezy Starego i Nowego Testamentu w tutejszym seminarium dla całej diecezji żytomiersko-kijowskiej, kontynuującym tradycje seminarium żytomierskiego – pod Kijowem w Worzelu. Seminarium w Worzelu stworzono dla całej diecezji żytomiersko-kijowskiej. Uczy się w nim obecnie niewielu kleryków, przeciętnie 15-30 osób. Teren naszej diecezji, bardzo polskiej i katolickiej, to przede wszystkim Żytomierszczyzna. W Kijowie jest już o wiele mniej katolików, a parafie są zdecydowanie mniej liczne i liczą po 30-50 wiernych. Na wschodzie zaś, w stronę Charkowa, mamy do czynienia z prawdziwymi terenami misyjnymi. Ale to wcale nie znaczy, że stamtąd nie ma powołań. Najwięcej jednak powołań jest z naszej Żytomierszczyzny: Żytomierza, Baranówki czy Berdyczowa. W 1999 r. wyjechałem z Ukrainy na studia do Lublina na KUL. I teraz, jeżeli tylko jestem potrzebny jako wykładowca Pisma Świętego, to bardzo chętnie służę. Tak było z Pińskiem na Białorusi, gdzie przez 2 lata wykładałem biblistykę.

– Dwa lata przepracował Ksiądz w Pińsku na Białorusi...

– Kard. Kazimierz Świątek odnowił tamtejsze seminarium, w którym sam przez długie lata uczył się i w którym jeszcze przed wybuchem II wojny światowej przyjął święcenia kapłańskie.
Seminarium pińskie zostało okradzione i zamknięte zaraz po zakończeniu II wojny światowej. Podzieliło los Kościoła katolickiego na Białorusi. A kiedy ks. Kazimierz Świątek został biskupem pińskim, a później arcybiskupem metropolitą mińsko-mohylewskim i wreszcie kardynałem, to seminarium stało się jego oczkiem w głowie. Postanowił je odremontować, odnowić i ponownie otworzyć. Aby tak się właśnie stało, potrzebni mu byli wykładowcy i wychowawcy. Dostał jednak jeden warunek, aby wykłady były prowadzone w języku urzędowym, czyli po rosyjsku lub po białorusku.
Wszyscy klerycy uczyli się też języka polskiego. Co trzeci dzień wszystkie nabożeństwa wraz z kazaniem i modlitwy prowadzone były po polsku. Poza dniem białoruskim i polskim był także dzień łaciński, kiedy wszystkie modlitwy prowadzone były po łacinie.
Przy ponownym otwieraniu seminarium pojawiły się problemy z wykładowcami. Takich, którzy prowadzą zajęcia po polsku, było bardzo dużo. Ale tych, którzy mogliby wykładać po rosyjsku czy białorusku, było niewielu. Ja znałem dobrze język rosyjski, ponieważ pracowałem na wschodzie Ukrainy, gdzie prawie wszystko było po rosyjsku. Dlatego dla mnie nie było problemu podjąć się pracy wykładowcy w pińskim seminarium. Moja decyzja dotarła szybko do kard. Świątka. A on poprosił naszego generała, którym był wtedy ks. Tadeusz Winnicki, o wypożyczenie mnie do Pińska przynajmniej na dwa lata. Czas pracy na Białorusi wykorzystałem też jako chrystusowiec, pomagając tamtejszym Polakom we wszystkim, o co się do mnie zwracali. Szczególnie pomagałem tam naszemu ks. Józefowi Wojdzie z Hańcewicz. Na Ukrainę wróciłem w 2005 r.

– Jest Ksiądz ponadto współpracownikiem Radia Maryja…

– Współpracuję też z Radiem Maryja. Prowadzę w nim katechezy na żywo. Wcześniej mówiłem o cnotach, następnie przez półtora roku o prorokach. Teraz prowadzę cykl o kobietach w Piśmie Świętym. Jako wykładowca seminaryjny mogę poruszać tematy biblijne. Chcę podzielić się Słowem Bożym z ludźmi, którzy słuchają Radia Maryja. W ten sposób głosimy przecież Chrystusa. A słuchają nas bardzo różni ludzie.

– Co jeszcze ważnego dzieje się obecnie na Żytomierszczyźnie i całej Ukrainie?

– Żytomierz, w którym obecnie pracuję, jest najliczniejszym ośrodkiem polskim na Ukrainie, który swoim istnieniem świadczy o tym, jakie wspaniałe owoce przynosi tu polskość w życiu duchowym dla całego ukraińskiego społeczeństwa. I nie tylko dla nas Polaków, ale także dla Ukraińców, Rosjan czy Żydów i wszystkich innych.
Polacy, którzy tutaj mieszkali przez 200 lat, nie mając swojej ojczyzny, zachowali świadomość narodową. Zawdzięczają ją w dużym stopniu Kościołowi i duszpasterzom żytomierskim pracującym wśród naszych rodaków oraz wybitnym Polakom, takim jak: Joseph Conrad, czyli Józef Konrad Korzeniowski, Józef Ignacy Kraszewski, Ignacy Jan Paderewski, Juliusz Zarębski, kompozytor i pianista. Wszyscy oni zapisali wspaniałą kartę w historii Kościoła i narodu polskiego, tu na tych ziemiach.
Warto więc z Polakami i dla Polaków Żytomierszczyzny żyć i pracować, tak abyśmy tworzyli jedną cudowną, polską rodzinę, ale też i rodzinę Bożą. I w ten sposób, abyśmy głosili Chrystusa na Ukrainie i na całym świecie.
Musimy przy tym też pamiętać o naszej tożsamości i jej obronie, tak aby ona nie została zatarta przez mocne prądy nacjonalizujące. To samo dotyczy Kościoła, który nigdy nie może być Kościołem nacjonalistycznym – ani ukraińskim, ani polskim, ani żadnym innym. Kościół jest i powinien być katolicki dla wszystkich narodów, w którym wszyscy ludzie mają swoje miejsce i mogą się modlić w swoim języku, po ukraińsku, rosyjsku czy polsku. Musimy też koniecznie pamiętać o polskich korzeniach Kościoła na Żytomierszczyźnie i w ogóle na Wschodzie.
Teraz, kiedy Kościół się rozwija w kierunku języków narodowych i miejscowej kultury ukraińskiej, nie może jednocześnie zapominać o jego polskich korzeniach. Jeżeli bowiem zapomnimy, to umrzemy. I dlatego nasza praca Chrystusowców na Ukrainie jest tak niesłychanie ważna.
Kościół nie jest poprawny politycznie i nigdy nie był. Jeżeli poprawność polityczna polega na tym, żeby wszystko w Kościele było po ukraińsku, to ja mówię nie! I jeżeli nawet Polacy są w Kościele, nawet dla wielu duchownych niewygodni, to ja w imię katolickości Kościoła bronię jego polskości. Ale bronię też jego ukraińskości. To jest nasza misja Chrystusowców, dlatego pracujemy w pocie czoła, mocno broniąc tej polskiej płaszczyzny. Nikt tego nie da rady zatrzeć. Kościół na Ukrainie wyrósł z polskości i w swoim czasie bronił tej polskości. I dlatego teraz tę polskość musimy pielęgnować.
Ciekawe, że Polacy z Żytomierza nie lubią, kiedy się ich nazywa Polonią. Oni z Polski przecież nigdy nie wyjeżdżali i zawsze tu mieszkali, tylko granice się zmieniły. My, chrystusowcy, na Ukrainie nie jesteśmy dla Polonii tylko dla Polaków. I to jest takie nowe oblicze pracy chrystusowców. Wcześniej byliśmy zawsze dla wychodźstwa. A tu na Ukrainie takich nie ma.

– Porozmawiajmy jeszcze o zmarłych i żytomierskiej nekropolii…

– Żytomierz chlubi się jedną z najpiękniejszych pamiątek na całej Ukrainie – cmentarzem polskim. Po Cmentarzu Łyczakowskim we Lwowie i Cmentarzu Na Rossie w Wilnie, to jest to trzecia, co do ważności, polska nekropolia poza granicami kraju.
Żytomierz był przemilczany przez wiele dziesiątków ostatnich lat. Polskość Żytomierza była totalnie niszczona w ZSRR. W Żytomierzu obowiązywał przez lata zakaz mówienia, że był tu Ignacy Jan Paderewski, choć jego rodzice i siostra zostali pochowani na tutejszym polskim cmentarzu.
Paderewski był wpisany w rejestry szlachty żytomierskiej. Do dzisiaj spotykam się jednak z wielkim oporem środowisk komunistycznych i nacjonalistycznych chcących wymazać fakt pobytu Paderewskiego w Żytomierzu, który jest największym mężem stanu, jaki tu mieszkał. Tego się jednak nie da dłużej ukrywać…

– Życzę Księdzu wielu łask i sił do dalszej pracy duszpasterskiej dla Polaków Żytomierszczyzny oraz zbliżenia polsko-ukraińskiego.

2016-09-01 09:56

Ocena: +1 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Prezydent: Będą dwa referenda

[ TEMATY ]

wywiad

Andrzej Duda

Maciej Biedrzycki/KPRP

Panie prezydencie, po co to konstytucyjne referendum konsultacyjne?

CZYTAJ DALEJ

Św. Florian - patron strażaków

Św. Florianie, miej ten dom w obronie, niechaj płomieniem od ognia nie chłonie! - modlili się niegdyś mieszkańcy Krakowa, których św. Florian jest patronem. W 1700. rocznicę Jego męczeńskiej śmierci, właśnie z Krakowa katedra diecezji warszawsko-praskiej otrzyma relikwie swojego Patrona. Kim był ten Święty, którego za patrona obrali także strażacy, a od którego imienia zapożyczyło swą nazwę ponad 40 miejscowości w Polsce?

Zachowane do dziś źródła zgodnie podają, że był on chrześcijaninem żyjącym podczas prześladowań w czasach cesarza Dioklecjana. Ten wysoki urzędnik rzymski, a według większości źródeł oficer wojsk cesarskich, był dowódcą w naddunajskiej prowincji Norikum. Kiedy rozpoczęło się prześladowanie chrześcijan, udał się do swoich braci w wierze, aby ich pokrzepić i wspomóc. Kiedy dowiedział się o tym Akwilinus, wierny urzędnik Dioklecjana, nakazał aresztowanie Floriana. Nakazano mu wtedy, aby zapalił kadzidło przed bóstwem pogańskim. Kiedy odmówił, groźbami i obietnicami próbowano zmienić jego decyzję. Florian nie zaparł się wiary. Wówczas ubiczowano go, szarpano jego ciało żelaznymi hakami, a następnie umieszczono mu kamień u szyi i zatopiono w rzece Enns. Za jego przykładem śmierć miało ponieść 40 innych chrześcijan.
Ciało męczennika Floriana odnalazła pobożna Waleria i ze czcią pochowała. Według tradycji miał się on jej ukazać we śnie i wskazać gdzie, strzeżone przez orła, spoczywały jego zwłoki. Z czasem w miejscu pochówku powstała kaplica, potem kościół i klasztor najpierw benedyktynów, a potem kanoników laterańskich. Sama zaś miejscowość - położona na terenie dzisiejszej górnej Austrii - otrzymała nazwę St. Florian i stała się jednym z ważniejszych ośrodków życia religijnego. Z czasem relikwie zabrano do Rzymu, by za jego pośrednictwem wyjednać Wiecznemu Miastu pokój w czasach ciągłych napadów Greków.
Do Polski relikwie św. Floriana sprowadził w 1184 książę Kazimierz Sprawiedliwy, syn Bolesława Krzywoustego. Najwybitniejszy polski historyk ks. Jan Długosz, zanotował: „Papież Lucjusz III chcąc się przychylić do ciągłych próśb monarchy polskiego Kazimierza, postanawia dać rzeczonemu księciu i katedrze krakowskiej ciało niezwykłego męczennika św. Floriana. Na większą cześć zarówno świętego, jak i Polaków, posłał kości świętego ciała księciu polskiemu Kazimierzowi i katedrze krakowskiej przez biskupa Modeny Idziego. Ten, przybywszy ze świętymi szczątkami do Krakowa dwudziestego siódmego października, został przyjęty z wielkimi honorami, wśród oznak powszechnej radości i wesela przez księcia Kazimierza, biskupa krakowskiego Gedko, wszystkie bez wyjątku stany i klasztory, które wyszły naprzeciw niego siedem mil. Wszyscy cieszyli się, że Polakom, za zmiłowaniem Bożym, przybył nowy orędownik i opiekun i że katedra krakowska nabrała nowego blasku przez złożenie w niej ciała sławnego męczennika. Tam też złożono wniesione w tłumnej procesji ludu rzeczone ciało, a przez ten zaszczytny depozyt rozeszła się daleko i szeroko jego chwała. Na cześć św. Męczennika biskup krakowski Gedko zbudował poza murami Krakowa, z wielkim nakładem kosztów, kościół kunsztownej roboty, który dzięki łaskawości Bożej przetrwał dotąd. Biskupa zaś Modeny Idziego, obdarowanego hojnie przez księcia Kazimierza i biskupa krakowskiego Gedko, odprawiono do Rzymu. Od tego czasu zaczęli Polacy, zarówno rycerze, jak i mieszczanie i wieśniacy, na cześć i pamiątkę św. Floriana nadawać na chrzcie to imię”.
W delegacji odbierającej relikwie znajdował się bł. Wincenty Kadłubek, późniejszy biskup krakowski, a następnie mnich cysterski.
Relikwie trafiły do katedry na Wawelu; cześć z nich zachowano dla wspomnianego kościoła „poza murami Krakowa”, czyli dla wzniesionej w 1185 r. świątyni na Kleparzu, obecnej bazyliki mniejszej, w której w l. 1949-1951 jako wikariusz służył posługą kapłańską obecny Ojciec Święty.
W 1436 r. św. Florian został ogłoszony przez kard. Zbigniewa Oleśnickiego współpatronem Królestwa Polskiego (obok świętych Wojciecha, Stanisława i Wacława) oraz patronem katedry i diecezji krakowskiej (wraz ze św. Stanisławem). W XVI w. wprowadzono w Krakowie 4 maja, w dniu wspomnienia św. Floriana, doroczną procesję z kolegiaty na Kleparzu do katedry wawelskiej. Natomiast w poniedziałki każdego tygodnia, na Wawelu wystawiano relikwie Świętego. Jego kult wzmógł się po 1528 r., kiedy to wielki pożar strawił Kleparz. Ocalał wtedy jedynie kościół św. Floriana. To właśnie odtąd zaczęto czcić św. Floriana jako patrona od pożogi ognia i opiekuna strażaków. Z biegiem lat zaczęli go czcić nie tylko strażacy, ale wszyscy mający kontakt z ogniem: hutnicy, metalowcy, kominiarze, piekarze. Za swojego patrona obrali go nie tylko mieszkańcy Krakowa, ale także Chorzowa (od 1993 r.).
Ojciec Święty z okazji 800-lecia bliskiej mu parafii na Kleparzu pisał: „Święty Florian stał się dla nas wymownym znakiem (...) szczególnej więzi Kościoła i narodu polskiego z Namiestnikiem Chrystusa i stolicą chrześcijaństwa. (...) Ten, który poniósł męczeństwo, gdy spieszył ze swoim świadectwem wiary, pomocą i pociechą prześladowanym chrześcijanom w Lauriacum, stał się zwycięzcą i obrońcą w wielorakich niebezpieczeństwach, jakie zagrażają materialnemu i duchowemu dobru człowieka. Trzeba także podkreślić, że święty Florian jest od wieków czczony w Polsce i poza nią jako patron strażaków, a więc tych, którzy wierni przykazaniu miłości i chrześcijańskiej tradycji, niosą pomoc bliźniemu w obliczu zagrożenia klęskami żywiołowymi”.

CZYTAJ DALEJ

O Świętogórska Panno z Gostynia, módl się za nami...

2024-05-04 20:50

[ TEMATY ]

Rozważania majowe

Wołam Twoje Imię, Matko…

Karol Porwich/Niedziela

Piąty dzień naszego majowego pielgrzymowania pozwala nam stanąć na gościnnej ziemi Archidiecezji Poznańskiej. Wśród wielu świątyń, znajduje się Świętogórskie Sanktuarium, którego sercem i duszą jest umieszczony w głównym ołtarzu obraz Matki Bożej z Dzieciątkiem i kwiatem róży w dłoni.

Rozważanie 5

CZYTAJ DALEJ

Reklama

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję