Reklama

Polityka

Odkłamywanie wizerunku

Niedziela Ogólnopolska 24/2016, str. 36-37

[ TEMATY ]

polityka

Grzegorz Boguszewski

Jan Dziedziczak

Jan Dziedziczak

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Wiesława Lewandowska: – Panie Ministrze, czymże to naraził się Pan tak bardzo poprzedniemu rządowi, że był Pan, jak się dziś okazuje, inwigilowany przez jego służby?

Min. Jan Dziedziczak: – Nie mam pojęcia! Gdy chodzi o rządy PO-PSL, to, prawdę powiedziawszy, nic już mnie nie dziwi, jednak aż tak drastyczne łamanie standardów demokratycznych, jak to ujawnione teraz inwigilowanie opozycji, bardzo mnie zaskoczyło. W naszym kręgu cywilizacyjnym najsłynniejszą sprawą o podobnym mechanizmie była afera Watergate, tyle że ona wywołała takie oburzenie amerykańskiej opinii, iż zaowocowała dymisją prezydenta Nixona.

– Tymczasem nasza „Watergate” wyszła na jaw dopiero po zmianie rządu w wyniku wyborów i nie wydaje się, by wzburzyła opinię publiczną...

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

– To dlatego, że nasze największe media propagandowo wspierały ówczesny rząd. Gdyby wyniki owych inwigilacji dały jakieś „pożądane” rezultaty, na pewno mielibyśmy wielkie afery już w czasie kampanii wyborczej. Rząd PO-PSL po prostu mierzył wszystkich polityków swoimi standardami, w przekonaniu, że każdy musi mieć coś na sumieniu... Te standardy poznaliśmy przy okazji tzw. afery taśmowej, wiemy więc, co myśleli, jak zachowywali się politycy rządzący Polską przez minione 8 lat.

Reklama

– Teraz ci sami ludzie mówią, że to nowy rząd zamierza wszystkich inwigilować, czego nie kryje, wprowadzając stosowne ustawy...

– Nasze ustawy to naprawa chaosu ostatnich lat, odpowiadają na wyzwanie czasu, mają skutecznie chronić przed terroryzmem. Tymczasem poprzedni rząd inwigilował nie tylko największą po 1989 r. liczbę dziennikarzy, ale też wiele zacnych i zasłużonych osób znanych z działalności publicznej... Wiemy też, że funkcjonariusze służb specjalnych byli prowokatorami podczas manifestacji na Krakowskim Przedmieściu, wśród obrońców krzyża. Trzeba naprawdę przekroczyć wszelkie granice przyzwoitości, by się na coś takiego zdecydować. I ci ludzie mają czelność mówić nam, że to dziś wolność, bezpieczeństwo i demokracja są zagrożone!

– Tak też twierdzi Komisja Europejska, która jednakże rozpatruje tylko „grzechy” obecnego rządu...

Reklama

– Ta tendencyjność bierze się stąd, że ideowe przesłanie tzw. dobrej zmiany rządu PiS budzi wściekłość w dominujących środowiskach europejskiej lewicy, wywodzącej się z rewolucji 1968 r., która zakwestionowała chrześcijańskie korzenie Europy, wspólnoty narodowe i rodzinę jako fundament cywilizacji europejskiej, czyli wszystko to, co nasz rząd chciałby przywrócić. Ponadto państwa unijne są niezadowolone, widząc w nowych władzach Polski – po raz pierwszy! – partnera, nie petenta, potakiwacza. Europejscy politycy przyzwyczaili się, że Polska była rządzona przez ludzi z ogromnymi kompleksami. Jedni – postkomuniści – w sposób niezwykle zdeterminowany potrzebowali akceptacji i uwiarygodnienia ze strony Zachodu, inni byli zainteresowani osobistymi korzyściami.

– Obecna opozycja z satysfakcją mówi, że Polska bezpowrotnie straciła swój dobry wizerunek w świecie.

– Mam nadzieję, że bezpowrotnie straciła wizerunek kraju zakompleksionego, zawstydzonego. Nam zależy na tym, żeby pokazać światu prawdę o Polsce, o naszej historii. Niestety, przez niemal całe ćwierćwiecze wolnej Polski działania na rzecz prawdy historycznej były, delikatnie mówiąc, niewystarczające. W podlegającym mi Departamencie Dyplomacji Publicznej i Kulturalnej na 60 pracowników tylko jeden zajmował się polityką historyczną. Teraz powstaje specjalny wydział dyplomacji historycznej, który będzie pracował nad tym, aby z przestrzeni publicznej zniknęły wszelkie kłamliwe określenia oraz opinie typu „polskie obozy śmierci” lub „udział Polaków w Holokauście”. Trzeba pokazać prawdę.

– W jaki sposób?

– Planujemy wiele działań na poziomie dyplomacji publicznej, przede wszystkim w Izraelu i Stanach Zjednoczonych, zwłaszcza w Nowym Jorku. Będą to wystawy, publikacje, wykłady. Zamierzamy dotrzeć do inteligencji, dziennikarzy, do wszystkich środowisk opiniotwórczych.

– Nie będzie łatwo.

Reklama

– Dlatego zaczynamy od konkretów. Kilka miesięcy temu pod Rzeszowem nastąpiło otwarcie muzeum poświęconego Polakom ratującym Żydów – im. Rodziny Ulmów, w którym uczestniczył prezydent Andrzej Duda. To było dla nas spore wyzwanie, bo muzeum jest ulokowane z dala od światowych centrów, a zależało nam, żeby informacja o nim, a więc i o heroizmie Polaków ratujących Żydów, dotarła do jak najszerszej opinii światowej.

– Dotarła?

– 40 polskich placówek przygotowało specjalne programy, podczas których relacjonowano to wydarzenie. Dzięki temu w różnych gazetach i periodykach powstały publikacje przedstawiające właśnie ów heroizm Polaków. Trzeba do skutku przypominać, że w czasie II wojny światowej ginęli nie tylko Żydzi, lecz także miliony Polaków, że w Auschwitz był ktoś taki, jak św. Maksymilian Kolbe...

– W odkłamywaniu przeszłości potrzebna jest jednak gigantyczna praca u podstaw, nie tylko dyplomacja historyczna, choćby nawet najbardziej nasilona.

Reklama

– I właśnie ją rozpoczynamy. Z inicjatywy MSZ i IPN powstaje „Historia Polski” – w dziewięciu językach – którą zamierzamy rozdać podczas Światowych Dni Młodzieży. Jest to książka opisująca 1050 lat naszych dziejów, przedstawiająca m.in. tę podstawową tezę, że Polska wielokrotnie w swej historii była obrońcą cywilizacji europejskiej – od bitwy pod Legnicą, bitwy pod Wiedniem, po Bitwę Warszawską. Pokazujemy wielkie postacie z naszej historii, od Kopernika, Chopina, Marii Skłodowskiej-Curie po Jana Pawła II, także to, że Polska dała Kościołowi powszechnemu wielu świętych, pokazujemy również martyrologię polskiego Kościoła w kontekście okupacji sowieckiej... Przedstawiamy też fenomen II RP oraz prawdę o II wojnie światowej i jej polskich bohaterach, cenę, jaką zapłacili Polacy za pomoc Żydom, przypominamy lojalność Polski wobec zachodnich partnerów. I wreszcie ruch Solidarności, jako jeden z największych w dziejach ludzkości.

– Zanosi się zatem na wielką i grubą księgę...

– 80-stronicową, atrakcyjną dla młodych. Mam nadzieję, że okaże się rzeczywiście ważna i wielka, chociaż zmieści się w młodzieżowym plecaku. Tę książkę dostanie kilkaset tysięcy młodych ludzi i pojedzie z nią w świat. Osobiście wiążę z tym wielkie nadzieje, bo sam wiem, jak ważne jest dla mnie to, co kiedyś przywiozłem ze Światowych Dni Młodzieży. Wierzę gorąco, że ci młodzi ludzie będą tak samo traktowali książeczkę pt. „Historia Polski”, że będą zaglądali do niej w razie potrzeby.

– Będzie to zatem swoista „biała księga polskiej historii”, czyli lista tego wszystkiego, o czym od dawna sami już zapominamy?

– Dla nas tu, w kraju, MSZ wspólnie z „Redutą Dobrego Imienia” też przygotowują swoisty podręcznik wiedzy o Polsce, aby ludzie goszczący pielgrzymów umieli odpowiadać na zadawane im pytania...

– Taki szybki, niemal harcerski, kurs promocji Polski?

– Nie ukrywam, że to edukacyjne, wychowawcze nastawienie wynika z mojego harcerskiego ducha. Nigdy wcześniej nie było takiego popularnego podręcznika wiedzy o Polsce, a teraz dla wielu osób może stanie się on „pierwszą czytanką o Polsce”...

Reklama

– W czasie niedawnej wizyty w Stanach Zjednoczonych apelował Pan Minister do Polonii, aby lobbowała w polskich sprawach. Czyżby nie chciała już tego robić?

– Wręcz przeciwnie. Mamy na całym świecie – a w Ameryce w szczególności – wielki kapitał, ogromne polskie lobby, liczące 16-20 mln osób przyznających się do polskości. Aby to lobby działało skuteczniej, państwo polskie musi zmienić politykę wobec Polonii. Mówię Polakom we wszystkich krajach, które odwiedzam, że kończymy z polityką, zgodnie z którą Polonia jest dla państwa polskiego wyłącznie kłopotem. Polonia ma być ważnym partnerem naszego państwa, a nie petentem.

– Co to znaczy w praktyce?

– To wiele propozycji. Chcielibyśmy, aby nasi zagraniczni rodacy tak samo jak my mogli troszczyć się o Polskę. Zaproponujemy więc Polonii wybór jednego senatora do polskiego parlamentu. To jest łatwy do przeprowadzenia projekt i szkoda, że w ciągu 26 lat nie pomyślano o tym.

– Jakiej pomocy Polonia oczekuje od kraju już teraz?

– Musimy ją znacznie skuteczniej wspierać w wymiarze edukacyjnym. Chcemy np. wprowadzić legitymacje dla dzieci uczących się w szkołach polonijnych, aby symbolicznie podkreślić trud rodziców przez lata wysyłających dzieci do sobotnich polskich szkół. Wprowadzamy też specjalną politykę wyprawek szkolnych dla Polaków na Litwie – 500 zł na każde dziecko w wieku szkolnym w pierwszej i ostatniej klasie.

Reklama

– Czego dziś Polska może oczekiwać od Polonii, zwłaszcza od tej najbardziej wpływowej – amerykańskiej? Jak Pan sądzi, czy zaakceptowała „dobrą zmianę”?

– Wiem, że tamtejsza Polonia przygląda się nam z ogromną nadzieją. Ale my mamy do naszych rodaków gorącą prośbę, aby oprócz uczenia własnych dzieci języka polskiego, polskiej tradycji i kultury starali się mocniej bronić dobrego imienia Polski, aby zaświadczali o prawdzie historycznej, także o tej współczesnej. To jest, oczywiście, zadanie przede wszystkim polskich dyplomatów, ale skoro możemy mieć aż 20 mln „ambasadorów” Polski w świecie, to grzechem zaniechania byłoby niewykorzystywanie tej niezwykle wpływowej sieci!

– Mamy potężne, ale niewykorzystane, zaniedbane lobby polskie?

– Niestety, tak. Jest oczywiście wiele pozytywnych przykładów lobbingu na rzecz polskich interesów, gdy np. Polonia lobbowała wśród amerykańskich polityków i dziennikarzy na rzecz przyjęcia Polski do NATO i z pewnością znacząco wpłynęła na pozytywną decyzję. A teraz, przyznam szczerze, bardzo podziwiam znacznie mniej liczną od polskiej społeczność kubańską, która w sposób znakomity potrafiła przedstawić amerykańskim politykom interesy Kuby...

– Jak Pan Minister ocenia dzisiejsze angielskie lobby polonijne?

Reklama

– Niezmiennie ogromne uznanie budzi pokolenie wspaniałej etosowej Polonii z okresów II wojny światowej i tuż powojennego. Ci ludzie, wychowani jeszcze w II RP w poczuciu współodpowiedzialności za Polskę, niestety, powoli odchodzą, ale aktywne pozostają ich dzieci i wnuki, które nauczono mówić i myśleć po polsku. Chcielibyśmy działać tak, aby ten piękny etos II RP przechowany przez starą Polonię połączyć ze świeżością nowej fali Polaków, która tam napłynęła w ostatnich latach.

– To raczej karkołomne zadanie.

– Trudne, ale gdyby ta mieszanka się udała, to mielibyśmy tam naprawdę znaczące polskie lobby. Stąd np. nasz pomysł na wsparcie polskiego harcerstwa za granicą.

– Tego Pan Minister na pewno nie odpuści!

– Na pewno! To niezwykle skuteczne narzędzie wychowania ideowego i sprawnego w działaniu Polaka.

– Wbrew pozorom najtrudniejszy do rozwiązania jest chyba problem najbliższy – sprawa Polonii w Niemczech, a może raczej polskiej mniejszości w Niemczech?

– Niestety, w przededniu 25-lecia traktatu polsko-niemieckiego mamy do czynienia z jego fiaskiem. O ile Polska wzorowo spełnia postanowienia tego traktatu, to ogromne problemy są po stronie niemieckiej. Dotychczas nasze państwo co roku wydawało ok. 80 mln zł na rzecz wsparcia 20-milionowej grupy Polaków na całym świecie, zaś na edukację mniejszości niemieckiej w Polsce... 145 mln zł! Niemcy dla mniejszości polskiej z trudem wysupłują równowartość ok. 6 mln zł. Warto jeszcze przypomnieć, że w roku szkolnym 2013/14 rząd Donalda Tuska zwiększył finansowanie mniejszości niemieckiej w Polsce ze 125 mln zł do wspomnianych 145. Na pewno to tylko zbieg okoliczności, że pan Donald Tusk został wkrótce przewodniczącym Rady Europejskiej...

Reklama

– I jeszcze, Panie Ministrze, pozostaje najboleśniejszy i najbardziej wstydliwy problem do rozwiązania – repatriacja Polaków ze Wschodu. Co zamierza Pan w tej sprawie?

– To wielki dla nas wstyd, że z Kazachstanu przez te 25 lat wyjechali już zesłańcy wszystkich narodowości, a pozostali jedynie Polacy. Wielu straciło już nadzieję na powrót do kraju ojców, chętnie przygarnęły ich Rosja i Białoruś... Musimy jak najpilniej przeprowadzić skuteczną akcję repatriacyjną.

– Poprzedni rząd tłumaczył, że Polski na nią nie stać.

– Na tę sprawę trzeba patrzeć w kategoriach obowiązku i rozsądku. Państwo polskie musi wreszcie wziąć na siebie obowiązek i ciężar sprowadzenia repatriantów i zapewnienia im dobrego startu w Polsce. To nie jest tanie przedsięwzięcie, ale trzeba je niezwłocznie podjąć. A że nie jest niemożliwe, świadczy choćby to, że już w pierwszych tygodniach urzędowania udało nam się przeprowadzić ewakuację kilkuset Polaków z Mariupola.

* * *

Jan Dziedziczak
Politolog, rzecznik prasowy rządu Jarosława Kaczyńskiego, poseł na Sejm VI, VII i VIII kadencji, instruktor harcerski ZHR, od 2015 sekretarz stanu w Ministerstwie Spraw Zagranicznych odpowiadający za sprawy polonijne, konsularne i dyplomacji publicznej.

2016-06-08 11:27

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Bp Polak po głosowaniu w Sejmie: Kościół ma prawo wypowiadać się na tematy społeczne

[ TEMATY ]

polityka

Kościół

sejm

BOŻENA SZTAJNER

Zdziwienie skierowaniem do dalszych prac w komisji, projektu SLD o zakazie agitacji wyborczej w kościołach – wyraził w rozmowie z KAI sekretarz generalny Konferencji Episkopatu Polski bp Wojciech Polak. - Uważamy, że takie próby wprowadzania ustawowego zakazu to pogwałcenie autonomii Kościoła i państwa. Kościół ma prawo wypowiadać się na tematy społeczne – dodał.
CZYTAJ DALEJ

Św. Teresa od Dzieciątka Jezus - "Moim powołaniem jest miłość"

Niedziela łódzka 22/2003

[ TEMATY ]

św. Teresa z Lisieux

Adobe Stock

Św. Teresa z Lisieux

Św. Teresa z Lisieux

O św. Teresie od Dzieciątka Jezus i Najświętszego Oblicza, karmelitance z Lisieux we Francji, powstały już opasłe tomy rozpraw teologicznych. W tym skromnym artykule pragnę zachęcić czytelników do przyjaźni z tą wielką świętą końca XIX w., która także dziś może stać się dla wielu ludzi przewodniczką na krętych drogach życia. Może także pomóc w zweryfikowaniu własnego stosunku do Pana Boga, relacji z Nim, Jego obrazu, który nosimy w sobie.

Życie św. Teresy daje się streścić w jednym słowie: miłość. Miłość była jej głównym posłannictwem, treścią i celem jej życia. Według św. Teresy, najważniejsze to wiedzieć, że jest się kochanym, i kochać. Prawda to, jak może się wydawać, banalna, ale aby dojść do takiego wniosku, trzeba w pełni zaakceptować siebie. Św. Teresie wcale nie było łatwo tego dokonać. Miała niesforny charakter. Była bardzo uparta, przewrażliwiona na swoim punkcie i spragniona uznania, łatwo ulegała emocjom. Wiedziała jednak, że tylko Bóg może dokonać w niej uzdrowienia, bo tylko On kocha miłością bez warunków. Dlatego zaufała Mu i pozwoliła się prowadzić, a to zaowocowało wyzwoleniem się od wszelkich trosk o samą siebie i uwierzeniem, że jest kochana taką, jaka jest. Miłość to dla św. Teresy "mała droga", jak zwykło się nazywać jej duchowy system przekonań, "droga zaufania małego dziecka, które bez obawy zasypia w ramionach Ojca". Św. Teresa ufała bowiem w miłość Boga i zdała się całkowicie na Niego. Chciała się stawać "mała" i wiedziała, że Bogu to się podoba, że On kocha jej słabości. Ona wskazała, na przekór panującemu długo i obecnemu często i dziś przekonaniu, że świętość nie jest dostępna jedynie dla wybranych, dla tych, którzy dokonują heroicznych czynów, ale jest w zasięgu wszystkich, nawet najmniejszych dusz kochających Boga i pragnących spełniać Jego wolę. Św. Teresa była przekonana, że to miłosierdzie Boga, a nie religijne zasługi, zaprowadzi ją do nieba. Św. Teresa chciała być aktywna nie w ćwiczeniu się w doskonałości, ale w sprawianiu Bogu przyjemności. Pragnęła robić wszystko nie dla zasług, ale po to, by Jemu było miło i dlatego mówiła: "Dzieci nie pracują, by zdobyć stanowisko, a jeżeli są grzeczne, to dla rozradowania rodziców; również nie trzeba pracować po to, by zostać świętym, ale aby sprawiać radość Panu Bogu". Św. Teresa przekonuje w ten sposób, że najważniejsze to wykonywać wszystko z miłości do Pana Boga. Taki stosunek trzeba mieć przede wszystkim do swoich codziennych obowiązków, które często są trudne, niepozorne i przesiąknięte rutyną. Nie jest jednak ważne, co robimy, ale czy wykonujemy to z miłością. Teresa mówiła, że "Jezus nie interesuje się wielkością naszych czynów ani nawet stopniem ich trudności, co miłością, która nas do nich przynagla". Przykład św. Teresy wskazuje na to, że usilne dążenie do doskonałości i przekonywanie innych, a zwłaszcza samego siebie, o swoich zasługach jest bezcelowe. Nigdy bowiem nie uda się nam dokonać takich czynów, które sprawią, że będziemy w pełni z siebie zadowoleni, jeśli nie przekonamy się, że Bóg nas kocha i akceptuje nasze słabości. Trzeba zgodzić się na swoją małość, bo to pozwoli Bogu działać w nas i przemieniać nasze życie. Św. Teresa chciała być słaba, bo wiedziała, że "moc w słabości się doskonali". Ta wielka święta, Doktor Kościoła, udowodniła, że można patrzeć na Boga jak na czułego, kochającego Ojca. Jednak trwanie w takim przekonaniu nie przyszło jej łatwo. Przeżywała wiele trudności w wierze, nieobce były jej niepokoje i wątpliwości, znała poczucie oddalenia od Boga. Dzięki temu może być nam, ludziom słabym, bardzo bliska. Jest także dowodem na to, że niepowodzenia i trudności są wpisane w życie każdego człowieka, nikt bowiem nie rodzi się święty, ale świętość wypracowuje się przez walkę z samym sobą, współpracę z łaską Bożą, wypełnianie woli Stwórcy. Teresa zrozumiała najgłębszą prawdę o Bogu zawartą w Biblii - że jest On miłością - i dlatego spośród licznych powołań, które odczuwała, wybrała jedno, mówiąc: "Moim powołaniem jest miłość", a w innym miejscu: "W sercu Kościoła, mojej Matki, będę miłością".
CZYTAJ DALEJ

USA: za przykładem Eriki Kirk aktor Tim Allen wybaczył zabójcy swego ojca

2025-10-01 19:17

[ TEMATY ]

świadectwo

świadectwa

adobe Stock

Amerykański aktor i komik Tim Allen, znany z ról w ponad 30 filmach i w kilku serialach telewizyjnych, wyznał, że wybaczył zabójcy swego ojca sprzed ponad 60 laty. Na stronie X napisał, że do podjęcia tej decyzji skłonił go "przejmujący gest" Eriki Kirk, która niedawno oświadczyła przed milionami widzów w Stanach Zjednoczonych i w innych krajach, iż wybacza mordercy jej męża Charliego. Aktor zapewił, że jej przykład sprawił, iż znalazł w sobie siłę, aby przebaczyć człowiekowi, który pozbawił życia jego ojca, gdy on sam miał 11 lat.

Podziel się cytatem Przywołał w tym kontekście niedawne "poruszające" słowa wdowy po zamordowanym 10 września działaczu chrześcijańskim Charlie Kirku, która przez łzy powiedziała m.in.: "Ten człowiek... ten młody człowiek... wybaczam mu". Aktor oświadczył, że właśnie te słowa głęboko go poruszyły i to pod ich wpływem postanowił po ponad 60 latach przebaczyć temu, kto zabił jego ojca.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję