Reklama

Aspekty

Jubileusz naszego lokalnego Kościoła

Z ks. dr. hab. Robertem Kuflem rozmawia ks. Adrian Put

Niedziela zielonogórsko-gorzowska 33/2015, str. 4-5

[ TEMATY ]

jubileusz

www.konczewice.elblag.opoka.org.pl

Ks. inf. Edmund Nowicki, administrator apostolski w Gorzowie

Ks. inf. Edmund Nowicki, administrator
apostolski w Gorzowie

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

KS. ADRIAN PUT: – Choć kanonicznie nasza diecezja powstała w 1972 r., to jednak początki istnienia naszego lokalnego Kościoła sięgają 15 sierpnia 1945 r. Obchodzimy zatem ważny dla naszej tożsamości jubileusz. Jak wyglądała historia tych ziem, zanim powołano polską administrację kościelną?

Reklama

KS. DR HAB. ROBERT KUFEL: – Po zakończeniu II wojny światowej na mocy konferencji poczdamskiej zwycięskie mocarstwa oddały dotychczasowe niemieckie terytoria leżące na wschód od Odry i Nysy Łużyckiej w tymczasowy zarząd państwa polskiego. Do lutego 1945 r. w powiatach, które później weszły w skład naszej Administracji Apostolskiej, mieszkało ok. 90% ludności wyznania ewangelicko-augsburskiego. Katolików było zaledwie 200 726. Użytkowali oni 151 świątyń, w których służbę duszpasterską pełniło 201 księży. Dla porównania należy podkreślić, że wyznania ewangelickie skupione w ok. 750 gminach posiadały ponad 1500 świątyń.
Katolicy mieszkali w znacznym rozproszeniu. Jedynie w wsiach leżących w pobliżu granicy z Polską w 1939 r. przeważała ludność katolicka. Z reguły była ona uboższa, z trudem utrzymywała świątynie. Rozległe, nieraz obejmujące cały powiat parafie byłypodporządkowane archiprezbiteriatom w Koszalinie, Stargardzie i Szczecinie należącym do diecezji berlińskiej. Na południe od Warty rozciągał się archiprezbiteriat głogowski, należący do archidiecezji wrocławskiej. Dla sztucznego terytorialne tworu Marchia Graniczna – Poznań – Prusy Zachodnie, gromadzącego powiaty leżące wzdłuż granicy z Polską, utworzono w 1926 r. Prałaturę Pilską. Po przejściu frontu na terytorium późniejszej Administracji Apostolskiej pozostało zaledwie 80 księży katolickich. Niektórych z nich rozstrzelano, innych aresztowano i odesłano do obozów pracy. Biskup berliński Konrad von Preysing przebywał w Berlinie, ordynariusz Prałatury Pilskiej ks. prał. Franciszek Hartz zamieszkał poza jej terenem, a jej wikariusza generalnego – ks. prał. Johannesa Bleske osadzono w Pokrzywnicy (Tucznie) w areszcie domowym.

– Jak doszło do powstania Administracji Apostolskiej?

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Reklama

– Już 28 czerwca 1945 r. kard. August Hlond przedłożył w Sekretariacie Stanu w Watykanie projekt organizacji Kościoła katolickiego w Polsce, uwzględniający nową sytuację graniczną. 8 lipca Stolica Apostolska, „przewidując wyjątkowe warunki, w jakich znajdują się diecezje polskie”, a „także w sytuacji dużego zagrożenia”, przyznała kardynałowi jako specjalnemu wysłannikowi papieskiemu uprawnienia do nowej organizacji Kościoła. W założeniu miała ona mieć charakter tymczasowy. Ponieważ tereny na wschód od linii Odry i Nysy zostały przyznane Polsce w zarząd do czasu zawarcia traktatu pokojowego, zgodnie z zasadami budowy administracji kościelnej nie można było organizować stałych ordynariatów, jakimi są diecezje. Jednakże wobec nowych zmian granicznych, a przede wszystkim ludnościowych należało dokonać nowego, tymczasowego rozgraniczenia archidiecezji wrocławskiej i diecezji berlińskiej i zorganizować administrację kościelną w taki sposób, aby móc sprawować posługę duszpasterską. W tej sytuacji 15 sierpnia 1945 r. kard. August Hlond dokonał nominacji 5 administratorów apostolskich.
Na terenach północno-zachodnich utworzono Administrację Apostolską Kamieńską, Lubuską i Prałatury Pilskiej. Zarówno w nazwie, jak i w zakresie terytorialnym nowej jednostki świadomie nawiązywano do historycznych korzeni administracji kościelnej na tych terenach, do utworzonego w 1124 r. biskupstwa lubuskiego obejmującego tereny nad środkową Odrą i dolną Wartą oraz do utworzonego w 1140 r. biskupstwa kaminskiego obejmującego Pomorze Zachodnie i Środkowe. Siedzibą tymczasową Administracji Apostolskiej został Gorzów.

– Kto został pierwszym administratorem w Gorzowie?

– Administratorem w Gorzowie kard. Hlond mianował ks. dr. Edmunda Nowickiego, kanclerza Kurii Arcybiskupiej i wiceoficjała w Metropolitarnym Sądzie Duchownym w Poznaniu. Administrator rozpoczął swą pracę 15 sierpnia 1945 r. od poświęcenia byłego zboru protestanckiego w Gorzowie, który stał się kościołem centralnym w Administracji. 28 października nastąpił ingres ks. Nowickiego do późniejszej katedry. Administrator apostolski z założenia był tymczasowym rządcą nowej jednostki organizacyjnej i posiadał tylko niektóre uprawnienia biskupa diecezjalnego. Formalnie podlegał bezpośrednio Stolicy Apostolskiej. Oficjalnie występował, używając oznak godności i przywilejów protonotariusza apostolskiego, co było oznaką bezpośredniej łączności z papieżem.

– Jak wyglądał proces organizacji Administracji Apostolskiej?

Reklama

– Ważną rolę w utrzymaniu ciągłości władzy w Administracji Apostolskiej odgrywali księża konsultorzy. Zgodnie z prawem kanonicznym od 1909 r. powoływano ich wszędzie tam, gdzie nie było warunków do utworzenia kapituły katedralnej. Ich podstawowym zadaniem było bezzwłoczne wyłanianie następcy administratora w nagłych przypadkach. Zastępowali oni również Radę Biskupią. Pierwszy zespół konsultorów na 3-letnią kadencję ks. Edmund Nowicki powołał 22 listopada 1945 r.
Obok administratora apostolskiego ważne miejsce w hierarchii kościelnej Administracji zajmował wikariusz generalny. Został nim 1 października 1945 r. ks. dr Antoni Rojko. Ponieważ ks. dr Rojko dość często chorował, 1 grudnia 1948 r. powołano Radę Administracyjną, która miała za zadanie wspomagać go w realizacji obowiązków wikariusza generalnego.
Zgodnie z tradycją zadania związane z organizowaniem i kierowaniem pracą duszpasterską, a także z administrowaniem majątkiem i prowadzeniem spraw osobowych oraz wykonywaniem władzy kościelnej miała spełniać Kuria. Była ona faktycznie organem wykonawczym administratora oraz wikariusza generalnego. Nominacje na urzędników należały do prerogatyw ks. Edmunda Nowickiego.
Kuria mieściła się w Gorzowie, początkowo przy ul. 30 stycznia 1, następnie, od 1 maja 1946 r., przy ul. Łokietka 17, a od 15 października 1947 r. przy ul. Drzymały 36. Organizacja Kurii rozpoczęła się od powołania kanclerza. Został nim 15 września 1945 r. pochodzący z archidiecezji gnieźnieńskiej ks. Jan Zaręba, a w 1948 r. po jego odejściu do macierzystej diecezji ks. mgr Józef Michalski. Kanclerz prowadził faktycznie kancelarię Kurii oraz koordynował działalność administracyjną pozostałych osób i urzędów wschodzących w skład Kurii. Pracę merytoryczną w Kurii prowadzili referenci. Najwcześniej powołano referat szkolny. Jesienią 1946 r. utworzono referat majątkowy. Wraz z wzrastającymi zadaniami budowlanymi powołano referat ds. budowlanych. W miarę umacniania się Administracji Apostolskiej w Kurii tworzono nowe referaty.
Bardzo ważnym zadaniem była opieka nad stanem nauki kościelnej, którą sprawowali egzaminatorzy posynodalni. 1 grudnia 1948 r. ks. dr Edmund Nowicki powołał zespół 7 egzaminatorów. Wzrastająca liczba zadań duszpasterskich i potrzeba ich większej koordynacji spowodowały, że 1 września 1949 r. dotychczasowy referat duszpasterski przekształcono w Wydział Duszpasterski. Składał się on z 8 referatów: referatu ds. organistów, referatu wiedzy religijnej, referatu duszpasterstwa akademickiego, referatu domów zakonnych żeńskich, referatu rekolekcjonistów, referatu szkolnego, referatu domów diecezjalnych i referatu duszpasterstwa rodzin.
Wkrótce rozpoczęto także organizację Sądu Duchownego Administracji Apostolskiej. Prace organizacyjne prowadził od początku września 1950 r. ks. dr Józef Michalski. 30 października 1950 r. objął w nim funkcję oficjała, czyli urzędnika stojącego na jego czele. Sąd mieścił się w Gorzowie przy ul. Drzymały 36, a od 14 stycznia 1955 r. przy ul. Koniawskiej 51. Składał się z 2 kompletów sędziów posynodalnych, powoływanych przez rządcę Administracji. Sprawy do sądu wnosili promotorzy sprawiedliwości. Przy sądzie działali także obrońca węzła małżeńskiego oraz adwokaci. Ponadto powoływano audytorów i notariuszy oraz biegłych, zwłaszcza z zakresu spraw małżeńskich.

– A jak wyglądała organizacja terytorialna. Czy tworzono nowe parafie i dekanaty?

– Wraz z organizacją władz w Gorzowie postępowały prace nad tworzeniem sieci dekanalnej i parafialnej w terenie. Już w drugiej połowie 1946 r. powołano większość dekanatów: babimojski, choszczeński, człuchowski, gorzowski, gryfiński, kamieński, koszaliński, lęborski, myśliborski, nowogardzki, pilski, pszczewski, rypiński (rzepiński), słupski, stargradzki, strzelecki, szczeciński, szczeciniecki, świebodziński, wałecki, wschowski, zielonogórski i złotowski. Pod koniec 1948 r. teren Administracji podzielono na 27 dekanatów, w tym także bytowski, drawski, krośnieński i sławieński.

– Jaki był stosunek władz cywilnych względem nowej Administracji Apostolskiej?

– Władze państwowe coraz bardziej zdecydowanie zaczęły ograniczać możliwości działania Kościoła. Już w 1948 r. rozpoczęto przejmowanie majątku, który nierzadko był jego własnością od czasów piastowskich. Ograniczano działalność duszpasterską, zwłaszcza wśród młodzieży. Wszelkimi sposobami destabilizowano administrację kościelną, usuwając proboszczów. W styczniu 1950 r. doprowadzono do rozwiązania organizacji Caritas. 26 stycznia 1951 r. komunistyczne władze państwowe przemocą usunęły z funkcji administratora apostolskiego ks. dr. Edmunda Nowickiego i jego wikariusza generalnego ks. Władysława Sygnatowicza. Zakazano im również przebywania na terenie Administracji. W związku z tym formalnie Administracja Apostolska przestała istnieć.
Zaistniała wówczas groźba przejęcia władzy przez osoby współpracujące z władzami państwowymi. W tej sytuacji pospieszenie zebrana Rada Konsultorów wybrała na wikariusza kapitualnego ks. Tadeusza Załuczkowskiego. 8 lutego 1951 r. prymas Stefan Wyszyński mianował go wikariuszem generalnym arcybiskupa Gniezna i Warszawy dla terytorium Ordynariatu Gorzowskiego. Oznaczało to, iż faktyczną, najwyższą władzę w dotychczasowej Administracji Apostolskiej sprawuje Prymas Polski. Niemalże w rok po wyborze, czyli 19 lutego 1952 r., ks. Tadeusz Załuczkowski zmarł. Wówczas władzę tymczasową kierowania ordynariatem otrzymał ks. Marian Kumala. 12 marca 1952 r. konsultorzy diecezjalni wybrali nowego wikariusza kapitulnego. Został nim ks. Zygmunt Szelążek. Podobnie jak w poprzednim przypadku 12 maja 1952 r. prymas Wyszyński mianował wikariusza kapitulnego swoim wikariuszem generalnym. Dotychczasowa Administracja Apostolska przyjęła nieoficjalną nazwę Ordynariatu Gorzowskiego.

2015-08-13 10:04

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Złote gody parafii w Trzebieniu

Niedziela legnicka 42/2018, str. IV

[ TEMATY ]

parafia

jubileusz

Stanisław Graczyk

Mszy św. przewodniczył bp senior Stefan Cichy

Mszy św. przewodniczył bp senior Stefan Cichy

50-lecie parafii pw. Świętego Krzyża w Trzebieniu, w dekanacie Bolesławiec Zachód, połączono z wiejskimi dożynkami i odpustem

Mszy św. z procesją wokół kościoła przewodniczył bp senior Stefan Cichy oraz koncelebrujący księża. Dla bp. Cichego wrzesień tego roku był czasem szczególnym, bo jubileuszowym. Przypominamy, że ksiądz biskup obchodził wtedy 55. rocznię święceń kapłańskich i 20. rocznicę święceń biskupich. Pamiętał o tym ks. proboszcz Jacek Makówka i parafianie, składając dostojnemu Jubilatowi serdeczne życzenia i wręczając wiązanki kwiatów.
CZYTAJ DALEJ

Realizm duchowy św. Teresy od Dzieciątka Jezus

Niedziela Ogólnopolska 28/2005

[ TEMATY ]

święta

pl.wikipedia.org

Wielką zasługą św. Teresy jest powrót do ewangelicznego rozumienia miłości do Boga. Niewłaściwe rozumienie świętości popycha nas w stronę dwóch pokus. Pierwsza - sprowadza się do tego, iż kojarzymy świętość z nadzwyczajnymi przeżyciami. Druga - polega na tym, że pragniemy naśladować jakiegoś świętego, zapominając o tym, kim sami jesteśmy. Można do tego dołączyć jeszcze jedną pokusę - czekanie na szczególną okazję do kochania Boga. Ulegając tym pokusom, często usprawiedliwiamy swój brak dążenia do świętości szczególnie trudnymi okolicznościami, w których przyszło nam żyć, lub zbyt wielkimi - w naszym rozumieniu - normami, jakie należałoby spełnić, sądząc, iż świętość jest czymś innym aniżeli nauką wyrażoną w Ewangelii. Teresa nie znajdowała w sobie dość siły, aby iść drogą wielkich pokutników czy też drogą świętych pełniących wielkie czyny. Teresa odkrywa własną, w pełni ewangeliczną drogę do świętości. Jej pierwsze odkrycie dotyczy czasu: nie powinniśmy odsuwać naszego kochania Boga na jakąś nawet najbliższą przyszłość. Któraś z sióstr w klasztorze w Lisieux „oszczędzała” siły na męczeństwo, które notabene nigdy się nie spełniło. Dla Teresy moment kochania Boga jest tylko teraz. Ona nie zastanawia się nad przyszłością, gdyż może się czasami wydawać zbyt odległa lub zbyt trudna. Teraz jest jej ofiarowane i tylko w tym momencie ma możliwość kochania Boga. Przyszłość może nie nadejść. „Dobry Bóg chce, bym zdała się na Niego jak maleńkie dziecko, które martwi się o to, co z nim będzie jutro”. Czasami myśl o wielu podobnych zmaganiach w przyszłości nie pozwala nam teraz dać całego siebie. Zatem właśnie chwila obecna i tylko ta chwila się liczy. Łaska ofiarowania czegoś Bogu lub przezwyciężenia jakiejś pokusy jest mi dana teraz, na tę chwilę. W chwili wielkiego duchowego cierpienia Teresa pisze: „Cierpię tylko chwilę. Jedynie myśląc o przeszłości i o przyszłości, dochodzi się do zniechęcenia i rozpaczy”. Rozważanie, czy w przyszłości podołam podobnym wyzwaniom, jest brakiem zdania się na Boga, który mnie teraz wspomaga. „By kochać Cię, Panie, tę chwilę mam tylko, ten dzień dzisiejszy jedynie” - pisze Teresa. Jest to pierwsza cecha realizmu jej ducha - realizmu ewangelicznego, gdyż Chrystus mówi nieustannie o gotowości i czuwaniu. Ten, kto zaniedbuje teraźniejszość, nie czuwa, bo nie jest gotowy. Wkłada natomiast energię w marzenia, a nie w to, co teraz jest możliwe do spełnienia. Chrystus przychodzi z miłością teraz. To skoncentrowanie się na teraźniejszości pozwala Teresie dostrzec wszystkie możliwe okazje do kochania oraz wykorzystać je. Do tego jednak potrzebne jest spojrzenie nacechowane wiarą, iż ten moment jest darowany mi przez Boga, aby Go teraz, w tej sytuacji kochać. Nawet gdy sytuacja obecna jawi się w bardzo ciemnych barwach, Teresa nie traci nadziei. „Słowa Hioba: Nawet gdybyś mnie zabił, będę ufał Tobie, zachwycały mnie od dzieciństwa. Trzeba mi jednak było wiele czasu, aby dojść do takiego stopnia zawierzenia. Teraz do niego doszłam” - napisze dopiero pod koniec życia. Teresa poznaje, że wielkość czynu nie zależy od tego, co robimy, ale zależy od tego, ile w nim kochamy. „Nie mając wprawy w praktykowaniu wielkich cnót, przykładałam się w sposób szczególny do tych małych; lubiłam więc składać płaszcze pozostawione przez siostry i oddawać im przeróżne małe usługi, na jakie mnie było stać”. Jeśli spojrzeć na komentarz Chrystusa odnośnie do tych, którzy wrzucali pieniądze do skarbony w świątyni, to właśnie w tym kontekście możemy uchwycić zamysł Teresy. Nie jest ważne, ile wrzucimy do tej skarbony, bo uczynek na zewnątrz może wydawać się wielki, ale cała wartość uczynku zależy od tego, ile on nas kosztuje. Zatem należy przełamywać swoją wolę, gdyż to jest największą ofiarą. Przezwyciężając miłość własną, w całości oddajemy się Bogu. Były chwile, gdy Teresa chciała ofiarować Bogu jakieś fizyczne umartwienia. Taki rodzaj praktyk był w czasach Teresy dość powszechny. Jednak szybko się przekonała, że nie pozwala jej na to zdrowie. Było to dla niej bardzo ważne odkrycie, gdyż utwierdziło ją w przekonaniu, że nie trzeba wiele, aby się Bogu podobać. „Dane mi było również umiłowanie pokuty; nic jednak nie było mi dozwolone, by je zaspokoić. Jedyne umartwienia, na jakie się zgadzano, polegały na umartwianiu mojej miłości własnej, co zresztą było dla mnie bardziej pożyteczne niż umartwienia cielesne”. Teresa nie wymyślała sobie jakichś ofiar. Jej zadaniem było wykorzystanie tego, co życie jej przyniosło. Umiejętność docenienia chwili, odkrycia, że wszystko jest do ofiarowania - tego uczy nas Teresa. My sami albo narzekamy na trudny los i marnujemy okazję do ofiarowania czegoś trudnego Bogu, albo czynimy coś zewnętrznie dobrego, ale tylko z wygody, aby się komuś nie narazić lub dla uniknięcia wyrzutów sumienia. Intencja - to jest cały klucz Teresy do świętości. Jak wyznaje, w swoim życiu niczego Chrystusowi nie odmówiła, tzn. że widziała wszystkie okazje do czynienia dobra jako momenty wyznawania swojej miłości. Inną cechą, która przybliża ją do nas, jest naturalność jej modlitwy. Teresa od Dzieciątka Jezus, która jest córką duchową św. Teresy od Jezusa, jest jej przeciwieństwem odnośnie do szczególnych łask na modlitwie. Złożyła nawet z tych łask ofiarę, bo czuła, że w nich można szukać siebie. Jej życie modlitwy było często bardzo marne, gdyż zdarzało się jej zasypiać na modlitwie. Po przyjęciu Komunii św. zamiast rozmawiać z Bogiem, spała. Nie dlatego, że chciała, ale dlatego, że nie potrafiła inaczej. Ważny jest fakt, iż nie martwiła się za bardzo swoją nieumiejętnością modlenia się. Wierzyła, że i z takiej modlitwy Chrystus jest zadowolony, gdyż ona nie może Mu ofiarować nic więcej poza swoją słabością. Aby się przekonać, jak daleko lub jak blisko jesteśmy przyjmowania Ewangelii w całej jej głębi, zastanówmy się, jak podchodzimy do niechcianych prac, mniej wartościowych funkcji, momentów, gdy nie jesteśmy doceniani, a nawet oskarżani. Czy widzimy w tym okazję, aby to wszystko ofiarować Chrystusowi, czy też walczymy o to, aby postawić na swoim lub zwyczajnie zachować twarz? Jak postępujemy wobec osób, które są dla nas przykre? Czy je obgadujemy, czy też widzimy w tym okazję, aby im pomóc w drodze do Boga? Teresa powie, gdy nie może już przyjmować Komunii św. ze względu na zaawansowaną chorobę, że wszystko jest łaską. Czy każda trudna sytuacja, trudny człowiek jest dla mnie łaską?
CZYTAJ DALEJ

Różaniec - chrześcijańska odpowiedź na zmęczenie świata [Felieton]

2025-10-02 00:29

Adobe Stock

Wśród wielu bolączek współczesnego człowieka jest zmęczenie, przepracowanie, zestresowanie. Człowiek poszukuje ciszy, sensu życia. Jest szeroka oferta dająca człowiekowi to czego szuka. Niektóre z nich tylko pozornie niosą pomoc, a mogą przy okazji siać duże spustoszenie w duszy człowieka. W tym całym poszukiwaniu człowiek dziś niestety przodują kursy mindfulness, aplikacje do medytacji, weekendowe wyjazdy z jogą, a przez to można przeoczyć Ale w tym wszystkim łatwo przeoczyć fakt, że chrześcijaństwo od wieków miało swoją medytację. I ona nie tylko uspokaja, ale przemienia życie.

Przykre jest to, że wielu katolików nie jest świadoma tego, jak ta modlitwa potrafi działać piękne rzeczy w życiu człowieka. Tymczasem zamiast używać go w praktyce, chowa się go w szufladzie, pomija, lekceważy - tym narzędziem do modlitwy jest różaniec, który nie jest starą dewocją do odklepania, ale żywą modlitwą, w której bije serce Ewangelii.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję