Mama Pana Niedzieli po obraniu ze skórek jarzyn ugotowanych na sałatkę – przez żonę Niedzieli – mogła odpocząć. Poszła do pokoju i włączyła telewizor – akurat w momencie rozpoczęcia konwencji wyborczej Andrzeja Dudy. Zawołała syna, aby obejrzał fantastyczne przemówienie człowieka aspirującego do objęcia funkcji prezydenta Polski.
Mama Pana Niedzieli ma swoje lata i byle co jej nie wzrusza, ale – jak mówiła synowi – ciarki jej chodziły po plecach, kiedy słuchała tego stosunkowo młodego, sensownego człowieka. Pan Niedziela przyznał jej rację. Ale już po kilku minutach oglądania doskonale wiedział, że politykowi nie przepuszczą. Wiedział też, że w głównych mediach padną natychmiast rozkazy, aby osłabiać, ile można, znakomity start Andrzeja Dudy na prezydenta.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Oczywiście, prawa konwencji mają swoją specyfikę. Tutaj operuje się pewnymi uproszczeniami, nie ma czasu na roboczą analizę problemów, liczy się zwrócenie uwagi na kandydata, na pozyskanie przychylności wyborców, zrobienie jak najlepszego wrażenia. Dlatego tylko ludzie o bardzo złej woli mogli zarzucić Andrzejowi Dudzie, że zagrał w jakimś wyreżyserowanym spektaklu.
Reklama
– W jego wystąpieniu widziałem siłę, wolę zmiany i entuzjazm pierwszej solidarności – cieszył się Niedziela. – Bo też mamy sytuację jak w dojrzałym PRL-u: jedna przewodnia partia, starzejący się w dobrobycie i nieomylności establishment, który opozycję uważa za podpalaczy Polski, oraz społeczeństwo ogarnięte marazmem, przekonane, że na nic nie ma wpływu. Andrzej Duda nie jest na politycznej scenie adeptem, jest zawodowym graczem, świadomym zadań i wierzącym w to, co robi i głosi – kontynuował Niedziela. – Jestem przekonany, że to człowiek, który na pewno zrealizuje rozpisany scenariusz na lepszą Polskę.
Wieczorem, kiedy do domu wróciła małżonka Pana Niedzieli, rozgorzała dyskusja na temat przemówienia Dudy, pełna nadziei i optymizmu. Tylko jak dotrzeć do tych, którzy trzymają się kurczowo rządowej – jak to się mówi – narracji, ale z chwilą pojawienia się innych propozycji chętnie opuściliby skompromitowane środowisko?...
Następnego dnia mama Niedzieli wracała do domu. Niedzielowie odwieźli ją na dworzec wojewódzkiego miasta. Od strony głównej wyglądał pięknie. Jednak kasy PKP w otoczeniu różnorakich sklepów – z ubraniami, butami, elektroniką i książkami – jawiły się jak intruz. Miła pani sprzedała bilet, który okazał się droższy, niż wynikało to z informacji internetowej. Ale to nie był koniec niespodzianek. Bilet kolejowy z jednego miasta wojewódzkiego do drugiego był na autobus. Pani kasjerka wyjaśniła, że jest to komunikacja zastępcza na tej trasie. Autobus, którym mama Pana Niedzieli wróciła do domu, pamiętał chyba czasy „późnego Gierka”. Zresztą miejsce, z którego odjeżdżał, z tyłu dworca PKP miasta wojewódzkiego – również.
Niech to pendolino! Żeby po 25 latach kolej tak fatalnie funkcjonowała?! Wracając do domu, Niedziela nucił: Andrzej Duda prezydentem! Andrzej Duda prezydentem! Andrzej Duda prezydentem!...