Pier Giorgio Frassati (1901-1925) był działaczem świeckim i społecznym, członkiem wielu stowarzyszeń: Apostolstwa modlitwy, Uniwersyteckiej Federacji Katolików Włoskich i Włoskiej Młodzieży Katolickiej, a także ruchu skautowego. Studiował inżynierię górniczą na Politechnice w Turynie. Jego pasją były góry. Był zaangażowany w apostolat wiary i modlitwy oraz niesienie pomocy biednym i cierpiącym. Zmarł w wieku 24 lat na chorobę Heinego-Medina.
Jego postać rozpowszechniła siostrzenica Wanda Gawrońska - córka Luciany Frassati, siostry błogosławionego i Jana Gawrońskiego, polskiego dyplomaty. Niosła pomoc wielu Polakom przyjeżdżającym w okresie komunizmu do Włoch i przez wiele lat szerzyła kult swojego wuja.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Przed niedzielną mszą kanonizacyjną Gawrońska, zapytana przez PAP, z jakimi uczuciami czeka na to wydarzenie, odpowiedziała:
Zawsze myślałam o Pier Giorgio jako o świętym, więc nie traktuję tego jako spełnienie moich marzeń czy ukoronowanie mojej pracy i starań. Wielu ludzi na świecie tak o nim myślało, jak ja, a zatem kanonizacja jest potwierdzeniem jego świętości przez Kościół.
Siostrzenica przyszłego świętego podkreśliła:
Przekonanie o jego świętości szerzyło się, odkąd zaczął się jego proces beatyfikacyjny. On był przede wszystkim prekursorem laikatu i świętości laikatu. Kościół dopiero w 1952 roku ogłosił, że świeccy mogą być świętymi. Pier Giorgio już 40 lat wcześniej zrozumiał, że jako świecki jest częścią Kościoła i może dążyć do świętości. I dążył, i dotarł.
Pytana o to, co było najbardziej niezwykłego w jej wuju, stwierdziła:
Najbardziej niezwykłe było to, że był właśnie zwykły. Mówił, że jako zwykły, młody człowiek, student inżynierii, może na 100 procent żyć z Chrystusem i tak właśnie żył.
- Wspaniale, że jest teraz wzorem dla całego świata - dodała.
Wanda Gawrońska powiedziała, że najcenniejszą pamiątką, jaką ma po przyszłym świętym, jest jego czekan, z którym chodził w góry.
To ten, z którym się wspinał, który widać na jego fotografii zrobionej, gdy stał u stóp Monviso w Alpach. To bardzo znane jego zdjęcie
- zaznaczyła.
Reklama
Mówiąc o nastrojach panujących w jej rodzinie w związku z kanonizacją, podkreśliła: - Każdy z nas przeżywa to na swój sposób. Przede wszystkim jest radość, że nasz bliski dołączy do grona świętych i że kanonizacji dokona ten cudowny papież Leon XIV, który mówił o nim na początku sierpnia podczas Jubileuszu Młodzieży na kampusie Tor Vergata. To papież poprosił, aby sprowadzić dla niego z Turynu na to wydarzenie monstrację, przed którą modlił się Pier Giorgio. Leon XIV też się do niej wtedy modlił.
Odczuwamy też ogromną wdzięczność wobec św. Jana Pawła II, który kanonizował mojego wuja w 1990 roku. Ale ja bym powiedziała, że Karol Wojtyła kanonizował go jeszcze jako kardynał. Już w Krakowie kardynał Wojtyła nazwał go „człowiekiem ośmiu błogosławieństw”. Przecież więcej o kimś nie można powiedzieć. Jak mówił kardynał, chociaż nie jest na ołtarzach, to już jest patronem młodzieży akademickiej. To wtedy było coś niezwykłego
- przypomniała Gawrońska, siostra polsko- włoskiego dziennikarza Jasia Gawrońskiego.
- Po tych słowach kardynała Karola Wojtyły, który potem został kanonizowany, widać, jak święci rozumieją innych świętych. Przyszły papież wiedział od początku, że Pier Giorgio jest świętym - zauważyła rozmówczyni PAP.
Wspomniała także, że Jan Paweł II jeszcze przed beatyfikacją jej wuja przyjechał do rodzinnej posiadłości Frassatich w Pollone w Piemoncie, by modlić się przy jego grobie.
- I właśnie tam polski papież wyznał, że jako młody człowiek był pod wrażeniem jego świadectw. Przecież Karol Wojtyła też, jak Pier Giorgio, zaczął chodzić po górach z młodzieżą- zauważyła.
Przypomniała również, że jej wuj w ostatnim roku życia był tercjarzem dominikańskim, czyli świeckim członkiem tego Zakonu Kaznodziejskiego. Za znamienne uznała, że na swego patrona wybrał Girolamo Savonarolę, włoskiego dominikanina, reformatora religijno-politycznego. Pod koniec XV wieku został on uznany przez Kościół za heretyka i schizmatyka, i spalony na stosie. W XVIII wieku został zaś przez papieża Benedykta XIV wymieniony w indeksie „błogosławionych sług Bożych i mężów czcigodnych i znakomitych świętością”.
Reklama
Wanda Gawrońska wyraziła uznanie dla premierki Włoch Giorgii Meloni, która pod koniec sierpnia br. mówiła o błogosławionym Pier Giorgio Frassatim w przemówieniu podczas mitingu ruchu Komunia i Wyzwolenie w Rimini. Szefowa włoskiego rządu opowiadała, że przyszły święty jako młody człowiek pochodzący z majętnej rodziny niósł pomoc finansową potrzebującym.
- On robił to w sposób zupełnie zwyczajny. Był zwykłym studentem, prowadził świeckie życie i pokazał, że świecki może żyć codziennie z Chrystusem, nie różniąc się od innych kolegów, lubiąc towarzystwo przyjaciół, które było dla niego ważne - powiedziała Wanda Gawrońska.
- (...) tam, gdzie ktoś czegoś potrzebował, zawsze był Pier Giorgio; wszędzie, gdzie była jakakolwiek potrzeba: w więzieniu, w szpitalu czy podczas strajku. Gdy były jakieś polityczne czy socjalne problemy, związane z wiarą i nie tylko, to on był obecny
- dodała.
Wanda Gawrońska podkreśliła, że dla niej bardzo wzruszającym wydarzeniem było to, że w tym roku, na trzy miesiące przed kanonizacją trumna z ciałem błogosławionego została sprowadzona przez stronę polską na XXIX Ogólnopolskie Spotkanie Młodych Lednica 2000.
- To było coś niesamowitego, tam na miejscu było 30 tysięcy młodych osób
- dodała.