Reklama

Wiadomości

Nie może nam wystarczać chińska tandeta

Niedziela bielsko-żywiecka 51/2014, str. 4-5

[ TEMATY ]

Boże Narodzenie

PB

Zbigniew Micherdziński od wielu lat zajmuje się promocją sztuki ludowej

Zbigniew Micherdziński od wielu lat zajmuje się promocją sztuki ludowej

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

KS. PIOTR BĄCZEK: – Jak dziś wygląda sprawa kultywowania tradycji związanych z Bożym Narodzeniem? Czy pielęgnujemy ją?

ZBIGNIEW MICHERDZIŃSKI: – Można w uproszczeniu powiedzieć, że tak. Kultywowanie tradycji lepiej się ma w małych miejscowościach. Generalnie: im większa miejscowość, im większe miasto, to ta tradycja jest słabsza. W mieście nie uprawia się roli, nie hoduje się zwierząt, więc ta rolnicza część tradycji i obrzędów po prostu zanikła. Nie można jej tam realizować. Na wsi ubywa gospodarzy, ludzie pracują w miastach, mają zajęcia nie związane z gospodarstwem. Choć i dziś można spotkać na wsi domy, gdzie domownicy jedzą z jednej miski w wigilię, gdzie w dzień wigilijny daje się zwierzętom opłatki do spożycia. Ale to są wyjątki.
Weźmy jeden z przykładów: podłaźniczkę. To choinka zawieszona u sufitu, u powału szpicem w dół. Nie ma już tej tradycji, że gospodarz wczesnym świtem wychodził z domu do lasu, ścinał trzy podłaźniczki – jedna miała wisieć w domu pod sufitem, druga w stajni, gdzie są zwierzęta. Trzeciej odcinano gałązki i dekorowano święte obrazy. Ludzie mieszkający w blokach nie mają możliwości przechowywania takiej podłaźniczki, by ją potem podpalić, i chodzić z nią po sadzie okadzając drzewa, by lepiej rodziły. Nikt nie chodzi do lasu, nie ścina drzewek, bo to jest dziś niemożliwe. Ale przecież wciąż mamy choinkę, czasem naturalną, czasem sztuczną.
To czy pielęgnujemy świąteczne tradycje w znacznej mierze zależy od konkretnych rodzin. Zwyczaje przekazywane są z ojca na syna, z matki na córkę.
Można powiedzieć, że tu wiele zależy od charakteru rodziny; jeżeli ona jest scementowana, tradycyjna, świadoma, to tam ma miejsce przekaz tradycji.

– Co – w tym kontekście – odróżnia nas od ludzi, którzy żyli przed nami?

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

– Dziś mamy inne spojrzenie na świat. Kiedyś nie było telewizji, radia, prasy – mediów, które dziś ludziom jakoś objaśniają świat. Nie było np. prognozy, która mogła przygotować ich na taką czy inną ewentualność. Stąd istniały np. wróżby z kawałków węgla, które rozpalano, a potem wyjmowano z ognia. Jeżeli się żarzyły – to wieściło urodzaj dla konkretnych kawałków pola. Dziś nie potrzebujemy tego, bo mamy nawozy, środki chemiczne… Wróżba była stałym elementem życia. Właściwie w tym wszystkim chodziło o pewnego rodzaju spokój ducha.
W przeszłości ludzie byli bardzo przywiązani do tego, co robią – do uprawy ziemi, do hodowli zwierząt. W czasie wigilii odkładano więc po trzy łyżki każdej potrawy i po wieczerzy dawano je zwierzętom. Dawano opłatek, kromkę chleba. Człowiek mocno był związany także z przyrodą żywą. Istniały np. specjalne obrzędy zapraszania do stołu zwierząt: przyjdź tu wilku, niedźwiedziu, złodzieju. To wynikało z faktu, że często dzikie zwierzęta atakowały zagrody i ówcześni ludzie myśleli, że jeśli zaproszą na wigilię te zwierzęta, to będą bardziej bezpieczni. Wiadomo, że to miało charakter po części pogańskich obyczajów, ale dawało także jakiś duchowy spokój. Zrobiłem co mogłem, zobaczymy co będzie – tak mniej więcej wyglądało myślenie. To magiczne myślenie zostało przetworzone przez chrześcijańską tradycję; wiara nadała zwyczajom nowy charakter, nową treść.

– Wydaje się, że dawniej kultura materialna była o wiele uboższa od naszej, ale jednocześnie istniała bardzo bogata kultura duchowa, która właśnie w obrzędach się ujawniała.

– Na wsi było biednie. Jadano najprostsze potrawy, sporządzone z tego, co ziemia rodziła. Dziś jest inaczej, ale tak chyba musi być. Nie możemy być archaiczni, życie idzie naprzód. Tak jak nie jeździmy już bryczkami, tylko samochodami, tak samo na wigilii pojawiają się nowe potrawy, śpiewamy coraz to nowsze kolędy. Nie mamy problemu, żeby do wieczerzy wigilijnej usiąść w butach, bo one po prostu są. Dawniej było inaczej. Jeśli nie miał ktoś butów na wigilię, to była zapowiedź choroby, czy może niebezpieczeństwa ukąszenia przez węża. Nie ma potrzeby dziś jedzenia z jednej miski, bo mamy talerze i jest ich pod dostatkiem.
Myślę, że materialnie jest nam dużo dużo lepiej, ale z duchowością jest gorzej, duchowość jest słabsza. To jest problem nie tylko świąt, ale także wiary w ogóle. Zaczynają dominować rzeczy w istocie mało ważne, a zajmujące nam wiele miejsca w życiu. Dawniej człowiek chciał być w jakiś sposób pogodzony z losem. Co Bóg da, to będzie – takie myślenie dominowało. Dziś chcemy z tym naszym losem powalczyć, często nie godzimy się, buntujemy się wobec tego, co życie niesie, szukamy winnych. Nie zawsze potrafimy się pogodzić z rzeczami, które są nieuniknione, np. z faktem śmierci. Naszym przodkom obrzędy pozwalały zmierzyć się z nieuniknionym, z nieznanym.

Reklama

– Czym możemy się pochwalić jeśli chodzi o rodzime, regionalne zwyczaje, czy też ludową sztukę związaną z Bożym Narodzeniem?

– Podam tylko niektóre przykłady. Mamy w Beskidzie Żywieckim najpiękniejsze gwiazdy kolędnicze w Polsce. Żywiecczyzna jest przykładem takiego wrodzonego artyzmu, smykałki artystycznej u górali. W innych regionach wycinano po prostu gwiazdę, w Beskidzie Żywieckim centrum gwiazdy stanowił przetak, gdzie montowano szopkę ze Świętą Rodziną; często ta szopka była podświetlona. Gwiazdy były wspaniale, z rozmachem dekorowane. To świadczyło o tym, że ich twórcy przykładali ogromną wagę do tego, by to było piękne, by zachwycało, by podkreślało odświętność czasu Bożego Narodzenia. To były małe dzieła sztuki.
Można także wspomnieć o „światach”. „Światy” to kula zrobiona z opłatka, symbolizująca moc Chrystusa, kulę ziemską. To jest zwyczaj rdzennie polski występujący u nas. W pewnym momencie on zaniknął, po wojnie już „światów” nie robiono, ale jakieś 20 lat temu rozpoczęliśmy serię zajęć w szkołach przywracających ten element do świadomości wielu środowisk.
Zanikła, choć nie całkowicie, forma kolędowania z gwiazdą, z szopką kukiełkową. Szopka kukiełkowa to był rodzaj teatru. Przychodzili kolędnicy, w szopce mieli kilkadziesiąt kukiełek i odgrywali swego rodzaju przedstawienie. Zmieniali się w artystów i właśnie tymi kukiełkami przedstawiali scenki z życia wsi, społeczności. To było wesołe, może czasem rubaszne. Początkowo takie przedstawienia odbywały się w kościele, ale z czasem przeszły poza obręb świątyni i obok tematu narodzenia Chrystusa pojawiały się sceny świeckie. Przyjście kolędników było wydarzeniem oczekiwanym, głównie przez dzieci. Nie było przecież książek, kina, teatru, telewizji.

– A propos kolędowania. Jak Pan odniesie się do wcale nie rzadkich przypadków współczesnych kolędników, którzy pukają do domów, ale nie bardzo mają co pokazać, często nie umieją nawet jednej kolędy?

– To jest cwaniactwo. Tutaj winiłbym rodziców, którzy pozwalają dzieciom tak kolędować. Bo jeśli widziałbym, że moje dziecko idzie z jakąś pustą szopką, z jakimś kawałkiem papieru, nie umie kolęd, to bym na to po prostu nie pozwolił. Nie będziesz robić mi wstydu. Naucz się tekstów kolęd, zrobimy razem ładną szopkę, to wtedy pójdziesz. Dawniej, gdy się kolędowało, to wszystko musiało być piękne, niezwykłe, zdobne, okazałe. Bo to przecież Boże Narodzenie, to święta, nie jakiś zwykły czas. Gdy widzę takich kiepskich kolędników to mówię, że mają się ubrać porządnie, nauczyć się kolęd i mogą przyjść jeszcze raz. „Ale my, proszę pana, tylko tak chodzimy...” Jeżeli tylko tak, to za rok. I koniec. Nie przyjmuję takiego „kolędowania”. W tym musimy być konsekwentni.

– Czyli ważna jest świadomość tego, co robimy, jak i dlaczego…

– Tak. Ważne jest to, by ci ludzie, kolędnicy, ale także artyści ludowi mieli świadomość skąd to wszytko pochodzi; bez świadomości obrzędowość zanika, pęka, jak bańka mydlana. Stąd ważne są wychowawcze wysiłki Kościoła, który celebrując Święta Bożego Narodzenia, wskazuje na źródło całej tradycji, jej istotę, centrum. Wiara niesie tradycję, jest jej źródłem. Ale też tradycja osadza prawdy wiary w kulturze ludowej.
Stąd ważna jest praca ośrodków kultury, które także mają tę świadomość podtrzymywać, odtwarzać, pogłębiać, dbać o przechowanie tej bogatej obrzędowości.
Dla przykładu: nasz ośrodek, ale także inne, każdego roku organizuje warsztaty, podczas których kilkaset dzieci uczymy np. robić „światy”, choinkowe ozdoby i tłumaczymy znaczenie tradycji bożonarodzeniowych. Często podczas takich zajęć pytamy, czy w domach robią ozdoby na choinkę, i słyszymy odpowiedź, że rodzice kupują gotowe w sklepie. Jeśli jednak pokażemy dziecku, jak takie tradycyjne ozdoby zrobić, to jest duża szansa, że ono przyniesie swoje dzieło do domu i powiesi na choince. Jeżeli w dzieciach zaszczepimy taką umiejętność, zwyczaj, to jest duże prawdopodobieństwo, że ono, gdy dorośnie, przekaże te tradycje swoim dzieciom. Ale tutaj trzeba przezwyciężyć pewnego rodzaju wygodnictwo, trzeba trochę czasu poświęcić dzieciom.
Nie możemy zachłysnąć się chińską tandetą, czy też „amerykańską” kulturą, bo to nie jest dla nas. My mamy swoją kulturę, swoje uwarunkowania i tradycje. Chodzi o to, by być świadomym korzeni, z których wyrastamy, które są częścią naszej tożsamości. Oczywiście to nie jest tylko powielanie schematów z przeszłości – to jest żywa tradycja, która ciągle podlega zmianom.
Tradycja trwa. Czy tak będzie dalej? To zależy od nas, głównie od rodzin, od mądrości rodziców, którzy będą przekazywali swoim dzieciom to, co przejęli od swoich ojców, dziadków.

2014-12-19 11:12

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Jedyne takie święta...

Niedziela rzeszowska 2/2019, str. IV

[ TEMATY ]

Boże Narodzenie

Arkadiusz Bednarczyk

Boże Narodzenie z kościoła farnego w Jaśle

Boże Narodzenie z kościoła farnego w Jaśle

Wydarzenia bożonarodzeniowej nocy znalazły swoje odbicie na Podkarpaciu, zarówno w literaturze, jak i w malarstwie

Jedne z najstarszych jasełek zachowanych do dzisiaj pochodzą z... Krosna. Są to tzw. jasełka krośnieńskie wystawione w siedemnastym stuleciu przez studentów ówczesnego kolegium jezuickiego. Wystawione zostały w kościołach. Jest to tekst bardzo wzruszający; przedstawia spotkanie pasterzy z nowo narodzonym Dzieciątkiem, a każdy z tych ubogich ludzi ofiaruje małemu Dzieciątku wszystko, co ma najcenniejszego... Pan Jezus dostaje świnkę, dziewięć groszy, jabłuszko, jajka, kurę, a także kilka łokci płótna na pieluszki... Przy ofiarowywaniu darów tekst jezuickich jasełek niespodziewanie się urywa... obwinęła je... Panna Maria po narodzeniu swojego Syna uklękła przed Nim z lękiem, oddała Mu cześć, wzięła Je w swój płaszczyk, przytuliła, a potem wziąwszy rąbek z głowy, obwinęła Je. Boże Narodzenie pięknym wierszem uczcił także biskup przemyski Andrzej Krzycki. Król Zygmunt Stary miał ponoć nigdy nie rozstawać się z tomikiem jego wierszy. Krzycki był także autorem „Pieśni na Boże Narodzenie”.

CZYTAJ DALEJ

10 lat kanonizacji św. Jana Pawła II

2024-04-19 09:49

[ TEMATY ]

św. Jan Paweł II

Mat.prasowy/vaticannews.va

„Pontyfikat św. Jana Pawła II trzeba koniecznie dokumentować dla przyszłych pokoleń, naszym zadaniem jest ocalenie i przekazanie tego wielkiego dziedzictwa” – mówi ks. Dariusz Giers. Jest on administratorem Watykańskiej Fundacji Jana Pawła II a zarazem świadkiem pontyfikatu. Kapłan wyznaje, że praktycznie codziennie modli się przy grobie świętego papieża i zawsze jest poruszony tłumami ludzi z całego świata, którzy w tym wyjątkowym miejscu szukają wstawiennictwa Jana Pawła II.

Wyjątkowym fenomenem są czwartkowe Msze polskie odprawiane nieprzerwanie przy grobie Jana Pawła II od momentu jego śmierci. „To jest czas modlitwy, ale także przekazywania dziedzictwa wiary i nieprzemijających wartości” – mówi ks. Giers. Podkreśla, że upływający czas sprawia, iż wielkie zadanie stoi przed świadkami pontyfikatu, którzy muszą dzielić się swym doświadczeniem.

CZYTAJ DALEJ

Na motocyklach do sanktuarium w Rokitnie

2024-04-19 19:00

[ TEMATY ]

Świebodzin

motocykliści

Zielona Góra

Rokitno

Pielgrzymka motocyklistów

Karolina Krasowska

Pielgrzymka Motocyklistów ze Świebodzina do Rokitna

Pielgrzymka Motocyklistów ze Świebodzina do Rokitna

Do udziału w XII Diecezjalnej Pielgrzymce Motocyklistów do Rokitna są zaproszeni nie tylko poruszający się na motocyklach, ale także wszyscy kierowcy, rowerzyści.

W tym roku już po raz dwunasty kapłański Klub Motocyklowy God’s Guards organizuje pielgrzymkę motocyklistów do sanktuarium w Rokitnie, która rozpoczyna się tradycyjnie pod figurą Chrystusa Króla w Świebodzinie. Pielgrzymka odbędzie się w niedzielę 28 kwietnia. W imieniu organizatorów ks. Jarosław Zagozda podaje plan.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję