W Warszawie nie wydano do tej pory pozwolenia na wzniesienie przy Pałacu Prezydenckim, a jednocześnie przy głównej promenadzie miasta pomnika prezydenta RP Lecha Kaczyńskiego. Rzekomo taki pomnik nie komponowałby się architektonicznie z otoczeniem.
Od niedawna komponuje się natomiast z otoczeniem znakomicie zlokalizowany nieopodal „klub bardzo lekkich obyczajów”. Stołecznej władzy nie przeszkadza, że w pobliżu jest kościół, a sam klub działa w historycznym dla warszawiaków, a zwłaszcza dla powstańców warszawskich, budynku. Władza bez żadnego zażenowania umywa ręce, bo budynek jest w rękach prywatnych. Właściciel „biznesu” udaje zdziwionego no, o co chodzi, klub działa legalnie, ma wszystkie pozwolenia, a on płaci przecież podatki!
W takich sytuacjach zawsze rodzi się pytanie: to niemoc władzy czy brak woli działania? Owszem, obyczajowe patologie były obecne już w społeczeństwach starożytnych (często prowadząc do ich upadku). Walka z nimi nie jest łatwa. Ba, przypomina pracę Syzyfa. Jednak to, na co przyzwolono w Warszawie, to bezmyślne, cyniczne i niemalże oficjalne zaproszenie patologii do samego centrum życia społecznego.
Pomóż w rozwoju naszego portalu