Nowa minister edukacji narodowej Joanna Kluzik-Rostkowska nieoczekiwanie wypowiedziała się za potrzebą badań, skąd młodzi ludzie czerpią wiedzę o seksualności. Podzieliła się też swoim przemyśleniem, że być może najlepszym rozwiązaniem w tej sferze byłoby wprowadzenie w szkołach do wyboru różnych ścieżek edukacyjnych, od konserwatywnej po genderową, by w ten sposób uszanować poglądy wszystkich rodziców.
Problem polega na tym, że poza Twoim Ruchem (Ruchem Palikota) oraz skrajnymi feministkami nikt dzisiaj nie oczekuje zmiany przedmiotu „Wychowanie do życia w rodzinie”. Funkcjonuje on od wprowadzenia ustawy o ochronie życia w 1993 r. Podstawa programowa tego przedmiotu ukazuje rodzinę opartą na małżeństwie mężczyzny i kobiety, wartość wstrzemięźliwości seksualnej przed ślubem, wierności jednemu partnerowi przez całe życie, pozytywnie przedstawia wiedzę dotyczącą płodności kobiety i mężczyzny oraz ludzkiego życia od jego poczęcia.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Reklama
Przedmiot zatem istnieje, a wypracowana po długim okresie konsultacji społecznych podstawa programowa jest dobra. Próby jej zmiany w kierunku liberalnym zawsze powodowały znaczące protesty rodziców, dlatego nie uczynił tego nawet rząd SLD. Z pewnością należy poprawiać jego jakość poprzez dokształcanie nauczycieli, ale otwieranie dyskusji, aby zmieniać to, co się sprawdza, jest niezrozumiałe. Szczególnie że w edukacji jest wiele poważnych problemów, choćby kwestia obowiązku rozpoczynania edukacji szkolnej przez 6-latków i nieprzygotowanie do tego wielu szkół.
Reklama
Pomysł p. Kluzik-Rostkowskiej poparł publicysta Tomasz Terlikowski pisząc, że jeśli już koniecznie musimy wprowadzać zajęcia z seksu do szkół, to tylko w taki sposób, by rodzice mogli wybrać styl wychowania, jaki się im podoba. Niestety, nie uwzględnia on, że prowadzi to do podważenia „Wychowania do życia w rodzinie” i otwarcia drogi do genderowej edukacji seksualnej, która, zgodnie z oczekiwaniami jej zwolenników, byłaby odarta z pozytywnego przedstawiania małżeństwa i rodziny oraz poszanowania płciowości i życia ludzkiego w fazie prenatalnej. Wskazuje na to jednoznacznie projekt dotyczący takiej edukacji rozpatrywany obecnie w Sejmie (www.ordoiuris.pl/analiza-poselskiego-projektu-ustawy-o-edukacji-seksualnej-druk-sejmowy-1298-,3347,analiza-prawna.html). Nie docenia też siły mniejszościowych środowisk, które bardzo sprawnie narzucają rozwiązania milczącej większości. Przykładem są rozwiązania genderowe, które obecnie są procedowane w parlamencie, np. w tzw. ustawie równościowej, ustawie o uzgodnieniu płci czy w przygotowywanej do ratyfikacji Konwencji Rady Europy w sprawie przemocy wobec kobiet, całkowicie opartej na tej ideologii. W definicjach tej konwencji nie istnieje płeć biologiczna, ale wprowadza się i definiuje gender, czyli płeć jako zjawisko kulturowe. Czy słaby sprzeciw wobec takich projektowanych rozwiązań wskazuje na to, że większość potrafi bronić bliskich im wartości?
Dlatego angażujmy się, aby „Wychowanie do życia w rodzinie” było na jak najlepszym poziomie, ale nie psujmy tego, co z wielkim trudem, dzięki pracy tysięcy oddanych nauczycieli i zaangażowaniu rodziców, zostało osiągnięte.
* * *
Antoni Szymański, socjolog, członek Zespołu ds. Rodziny Komisji Wspólnej Rządu i Episkopatu Polski. Działa na rzecz wzmocnienia polskich rodzin