Reklama

Boże Narodzenie

Kolędowali z wujkiem

Niedziela Ogólnopolska 51/2013, str. 24-25

[ TEMATY ]

święta

Boże Narodzenie

Adam Bujak/Święta ze świętym/ Biały Kruk

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Kolędowanie to jeden z bardzo ważnych elementów przeżywania świąt Bożego Narodzenia. I choć dziś w wielu domach częściej słucha się nagrań z kolędami, to jednak zwyczaj wspólnego śpiewania dla Maleńkiej Dzieciny przekazywany jest z pokolenia na pokolenie.
O wartości kolędowania, nauce wypływającej ze śpiewania tych wyjątkowych pieśni oraz niezwykłym kolędowaniu z Wujkiem, który został papieżem, opowiadają „Niedzieli” członkowie „Środowiska”. Posłuchajmy...

Od kolęd się zaczęło

Reklama

– Właśnie dzięki kolędom poznaliśmy ks. Karola Wojtyłę – mówi Danuta Rybicka. – Ks. Wojtyła, ówczesny wikary u św. Floriana, bardzo lubił śpiew i chciał, by w okresie Bożego Narodzenia cały kościół brzmiał kolędami, a nie bardzo to wychodziło. Naszą koleżankę Teresę Skawińską (aktywną w duszpasterstwie) poprosił, by poszukała studentów chętnych do śpiewu, którzy przygotowaliby się do tego, żeby „pociągnąć” śpiew w kościele. Chodziło o to, by wierni dali się porwać kolędowaniu. Ćwiczyliśmy od 23 stycznia do 2 lutego, a było to w 1951 r. W uroczystość Ofiarowania Pańskiego – święto Matki Bożej Gromnicznej zaśpiewaliśmy gromko i z werwą, porywając za sobą wiernych. Ksiądz był z nas zadowolony i w podzięce odprawił w naszej intencji Mszę św. Tak się zaczęły nasze spotkania, z których narodziła się najpierw „Rodzinka”, a potem „Środowisko” – opowiada p. Danuta.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Niezapomniane spotkania

Reklama

– Zawsze się czekało na kolędy u Wujka – wspomina Lucyna Rieger. – Spotkanie opłatkowe „Środowiska” na Franciszkańskiej 3 rozpoczynało się zawsze Mszą św. w Pałacu Arcybiskupów Krakowskich. Tym spotkaniom towarzyszyła niezapomniana atmosfera. Abp Wojtyła, później także jako kardynał, z każdym z nas dzielił się opłatkiem, dopytywał, co u kogo słychać, nigdy nikogo nie pominął. Potem był poczęstunek w jadalni – bigos i olbrzymie pączki z prawdziwą różą, przygotowane przez siostry sercanki. Wujek zawsze mówił, że jak się dobrze najemy, to będziemy dobrze śpiewać – uśmiecha się p. Lucyna. – W sali czekał na niego fotel i rozpoczynało się kolędowanie. Śpiewało się i śpiewało. Wujek lubił śpiewać drugim głosem.
– Przy tym kolędowaniu Wujek nigdy się nie spieszył – to było bardzo charakterystyczne – dopowiada Jerzy Rieger. – Śpiewanie kolęd sprawiało mu ogromną radość. Znał wszystkie zwrotki i my też czuliśmy się w obowiązku znać ich na pamięć jak najwięcej – mówi p. Jerzy.
– To było bardzo wzruszające, że Wujek miał tak wielki sentyment do kolęd – opowiada Ewa Wisłocka. – Co roku w drugi dzień świąt Bożego Narodzenia przychodziliśmy do Danusi Ciesielskiej na wspólne kolędowanie. Oprócz tego było kolędowanie na Franciszkańskiej 3. Te spotkania bardzo się rozrosły. Dzieci hasały po wszystkich salonach... Niezależnie od nas, Wujek zapraszał także inne grupy ludzi, z którymi chciał podtrzymać kontakt, np. lekarzy.

Na św. Szczepana

– Od 1957 r. w drugi dzień świąt Bożego Narodzenia co roku zbieraliśmy się u nas w domu i śpiewaliśmy z przyjaciółmi kolędy – opowiada p. Danuta Ciesielska. – To kolędowanie w święto św. Szczepana stało się naszym zwyczajem. Ks. Wojtyła także przychodził na to śpiewanie. Kiedy znalazł się w Rzymie – my spotykaliśmy się nadal. Oczywiście, śpiewaliśmy też kolędy w innych domach. Pamiętam takie kolędowanie u pp. Riegerów, które Jerzy nagrał na taśmę i posłał ją Ojcu Świętemu w prezencie – opowiada p. Ciesielska.

Z myślą o młodych

Reklama

– Wcześniej, gdy tworzyło się „Środowisko”, ks. Wojtyła zaczął brać udział w naszych prywatnych uroczystościach – imieninach, ślubach, chrzcinach, urodzinach – wspomina Jerzy Rieger. – Wtedy też rozpoczęły się domowe spotkania kolędowe. Ks. Wojtyła, nawet już jako biskup czy kardynał, starał się w nich uczestniczyć, choć mnożące się obowiązki nie zawsze mu na to pozwalały. Czuliśmy jednak, że spotkania kolędowe były dla Wujka bardzo ważne.
– Na kolędowaniu spotykaliśmy się często, nie tylko z ks. Karolem, ale i w gronie przyjaciół, w zaprzyjaźnionych domach. Urządzaliśmy też wtedy różne kolędowe zabawy – wspomina Ewa Wisłocka.
– Kolejne osoby proponowały tytuły kolęd i nie można było się powtórzyć. Były także konkursy organizowane z myślą o najmłodszym pokoleniu, by zachęcić dzieci do śpiewania – opowiada p. Wisłocka. – Miały formę zróżnicowanych rozgrywek (z powodu różnego wieku), a zwycięzcy otrzymywali nagrody – dodaje p. Ewa.
– Przy okazji szukania informacji o kolędowaniu z Wujkiem trafiłam na coś, co mnie ogromnie zaskoczyło – mówi Danuta Ciesielska. – To było kolędowanie w naszym domu 30 stycznia 1972 r. Było wówczas 21 dzieci i 6 osób dorosłych Wujka nie było z nami. Urządziliś-my konkurs. Dzieci zaproponowały 55 kolęd, które zaśpiewaliśmy, a potem dorośli „dołożyli” jeszcze 26. Zaśpiewaliśmy wtedy 81 kolęd! –mówi, nie kryjąc zaskoczenia p. Ciesielska. – Jestem przekonana, że nikt z uczestników tego kolędowania dzisiaj już nie zaśpiewałby tylu kolęd.

Wciąż ważne i potrzebne

Reklama

– W tamtych czasach śpiewało się bardzo dużo – piosenki żołnierskie, harcerskie, ludowe. Wszyscy je znali – tłumaczy Jerzy Rieger. – Teraz śpiewają je wąskie grupy osób. Ale od kolęd nie powinno się odchodzić. – Doceniam organistów, którzy nie oszczędzają się z graniem kolęd podczas Mszy św. i po niej – mówi Jerzy Rieger, muzyk z wykształcenia. – Odejście od wspólnego kolędowania w czasie Mszy św. w ramach odchodzenia od prostej religijności ludowej (a w ogóle, po co to robić?), to wylewanie dziecka z kąpielą. Nie podoba mi się również wykonywanie kolęd w interpretacji współczesnych muzyków, którzy niejednokrotnie tak indywidualizują ich wykonanie, że przestaje ono być śpiewaniem dla Dzieciątka, zabiera kolędom swoistą duchowość – mówi ze smutkiem p. Rieger.
– Wyrugowanie nauki śpiewu ze szkoły, a śpiewania z życia musiało mieć jakiś cel… Może zrodziło się z obaw? Śpiew jednoczy, wzmacnia poczucie więzi, dodaje ducha – podejmuje refleksję p. Rybicka. – Wciąż jeszcze można – i warto! – do częstego wspólnego śpiewania wrócić. Wspaniałą ku temu okazją są kolędy. Pamiętam, że gdy byłam dzieckiem, kolędy pobudzały moją wyobraźnię i ciekawość. Objaśnianie ich treści przez rodziców lub babcię stawało się, jak to dziś oceniam, prostą, podstawową, ale niezwykle ważną katechezą dla najmłodszych. Można z tej formy „śpiewanej katechezy” korzystać, rozpoczynając od śpiewania kolędy jako kołysanki... Kolędy pokazują dziecku rodzinę, Świętą Rodzinę. Okazują i pokazują miłość – snuje refleksje p. Danuta. – Poza tym kontakt z kolędami to nie tylko kontakt z wiarą, ale także z literaturą piękną – pisywali je przecież także poeci: Franciszek Karpiński, Teofil Lenartowicz, pisują i współcześni, np. Ernest Bryll. P. Rybicka dodaje: – Wujek zawsze wysoko cenił kolędy. W rozmowach wskazywał na ich głębię. Jako papież mówił o tej głębi polskich kolęd w kazaniu na Pasterce w Bazylice św. Piotra w Rzymie w 1996 r., cytując po polsku całą zwrotkę „Bóg się rodzi…”. Myślę, że jeszcze chętniej by ją wtedy zaśpiewał…

Kochał życie

– Podczas pierwszych świąt po wyborze Wujka na papieża nagraliśmy nasze spotkanie kolędowe na taśmę magnetofonową i przesłaliśmy mu ją do Watykanu – mówi p. Rieger. – Ojciec Święty bardzo się z tego cieszył. To był taki człowiek, że wszystko dla niego było ważne; niezależnie od tego, co robił, w czym brał udział – we wszystko angażował się maksymalnie. Nie znajduję innego określenia na tę jego postawę, jak to, że kochał – nie tylko ludzi, ale góry, kajaki, śpiew… – mówi z namysłem p. Jerzy.
– Dlatego śpiew Wujka był dla nas bardzo dużym przeżyciem – wspomina p. Lucyna Rieger. – Śpiewał pięknie, jego głos był donośny, zawsze się wybijał. Na nas, młodych, dodatkowo wielkie wrażenie wywierał fakt, że śpiewał z nami ktoś, kto był znacznie wyżej w hierarchii społecznej – naukowiec i biskup, potem kardynał, który angażował się jednak w to śpiewanie, jakby był jednym z nas.

Wujek solo

– Trudno wymieniać ulubione kolędy Wujka, bo każda była dla niego ważna – mówi Lucyna Rieger. – Śpiewał wszystkie bez wyjątku. Ale wspomniałabym „Bóg się rodzi”…
– Ks. Karol Wojtyła – Jan Paweł II bardzo lubił kolędy, wszystkie śpiewał z równym zapałem i radością – wspomina Danuta Rybicka. – Sprawiało mu niebywałą przyjemność, kiedy cieszyliśmy się i wszyscy razem śpiewaliśmy „pod niebiosy”. Jednak my – i duzi, i mali – czekaliśmy na Wujka solo! Zwykle pod koniec kolędowania zaczynał śpiew „Oj Maluśki, Maluśki…”, dodając zrymowane ad hoc nowe, aktualne zwrotki. Wywoływało to zawsze ogromną wesołość! – mówi p. Danuta i dodaje: – Mieliśmy to szczęście, że w różnym, zmieniającym się, układzie dane nam było kolędować z Wujkiem w Watykanie... Małe grupki, 4-8-osobowe, reprezentowały całe „Środowisko” i śpiewały polskie kolędy z Ojcem Świętym – jak za dawnych lat z Wujkiem. W 1996 r. przywieźliśmy Wujkowi pod choinkę wspomnienia 69 osób z naszego „Środowiska”, zatytułowane „Z Wujkiem na szlaku”. Zostały one później wydane w postaci książki „Zapis drogi…”. Były tam też wspomnienia o kolędach w internacie, na Franciszkańskiej, na nartach...

Pewnie się ucieszy...

– Ostatni raz w okresie kolędowym byliśmy u Wujka w 2005 r. całą trzypokoleniową rodziną – opowiada p. Rybicka. – Ojciec Święty już wtedy nie śpiewał, ale zachęcał nas do śpiewania, słuchał z zaangażowaniem i wybijał rytm palcem na stole. Umówiliśmy się, że 23 stycznia, czyli w rocznicę naszego poznania się z ks. Karolem Wojtyłą, zbierzemy się z przyjaciółmi na kolędowanie w naszym mieszkaniu, zatelefonujemy do Watykanu i zaśpiewamy Wujkowi. Tak też zrobiliśmy. Nasz śpiew się spodobał i zaśpiewaliśmy drugą kolędę, na bis. To było nasze ostatnie kolędowanie z Wujkiem. Nazajutrz rozchorował się i trafił do szpitala...
– Już po jego śmierci w 2005 r. spotkaliśmy się na wspólnym kolędowaniu u Danusi Ciesielskiej, jak co roku, w drugi dzień świąt Bożego Narodzenia – opowiada p. Ewa Wisłocka. – Do ulubionej kolędy Wujka ułożyłam wtedy zwrotkę, która brzmiała tak:
„Oj, nie wiemy, nie wiemy, nie wiemy,
czy są kolędy w niebie,
ale tutaj śpiewamy, śpiewamy,
Wujku nasz, dla Ciebie.
Jeśli Ci trochę tęskno, oj tęskno,
w tym niebie za nami,
to się pewnie ucieszysz, ucieszysz,
słysząc, jak śpiewamy”...

2013-12-17 14:34

Oceń: +1 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Święta Wielkanocne wśród żołnierzy na misjach pokojowych

[ TEMATY ]

wojsko

święta

BOŻENA SZTAJNER

Kapelani ordynariatu polowego pełniący posługę na misjach pokojowych, organizują nabożeństwa pokutne i celebrują nabożeństwa wielkanocne, aby pomóc żołnierzom w duchowym przeżywaniu Świąt Wielkanocnych.

W Wielki Piątek w Kosowie, we wsi Stubla w deszczu i mgle 50 polskich żołnierzy KFOR i 13 polskich policjantów z Mitrowicy, uczestniczyło w nabożeństwie Drogi krzyżowej. Warunki według relacji ks. por. Artura Majorka, kapelana kontyngentu były trudne. Na górski szlak, którym prowadziły stacje Drogi Krzyżowej spadł śnieg poważnie utrudniając marsz. Miejscowość Stublla, należąca do rzymskokatolickiej parafii Letnica pw. św. Józefa jest ewenementem w religijnym krajobrazie Kosowa, w którym dominują muzułmanie – podkreśla ks. Majorek. - Po przeżyciu nabożeństwa Drogi Krzyżowej, wraz z parafianami i ich pasterzem ks. Albertem Jakajem oraz z Amerykanami z naszej bazy Camp Bondsteel, uczestniczyliśmy w nabożeństwie adoracji Krzyża Świętego w miejscowym kościele. Nabożeństwo było celebrowane po albańsku. Teksty Słowa Bożego po polsku wyświetlano z projektora. W czasie adoracji Krzyża zaśpiewaliśmy starą polską pieśń „Krzyżu Chrystusa bądźże pozdrowiony” – relacjonuje ks. Majorek. Kapelan podkreśla, że nabożeństwo „dodało mocy wytrwałości miejscowym chrześcijanom, którzy przez setki lat opierają się muzułmanom na Bałkanach”. Pielgrzymka do Stublli była możliwa dzięki uprzejmości żołnierzy armii Stanów Zjednoczonych, którzy zapewnili transport. Ks. Majorek podkreśla, że zorganizowanie nabożeństwo Drogi Krzyżowej możliwe było dzięki dobrej współpracy między dowództwem polskim i amerykańskim oraz kapelanami obydwu armii. Jak podkreślił, szczególnie podziękowania należą się ks. por. Charlesowi Musuli, kapelanowi armii Stanów Zjednoczonych. W Wielką Sobotę żołnierze Polskiego Kontyngentu Wojskowego w Afganistanie zgromadzili się, aby poświęcić pokarmy na stół wielkanocny. Koszyczki zostały wykonane własnoręcznie przez żołnierzy. Przed poświęceniem ks. mjr Rafał Kaproń, kapelan kontyngentu powitał wszystkich zgromadzonych i zachęcił do modlitwy przed grobem Jezusa oraz do adoracji Najświętszego Sakramentu. - Zachęcałem żołnierzy, aby w tych nabożeństwach polecali swoją służbę, siebie i swoich bliskich opiece Jezusa, który zwyciężył śmierć i dał nadzieję życia z Nim w chwale – poinformował ks. Kaproń. W poranek wielkanocny żołnierze XIV zmiany kontyngentu wojskowego w Ghazni, w Afganistanie uczestniczyli we Mszy św. rezurekcyjnej i procesji z Najświętszym Sakramentem. - Wesoły nam dzień dziś nastał, tak ze śpiewem na ustach wyruszyli żołnierze XIV zmiany PKW z kaplicy w Ghazni, aby ogłosić wszystkim że Pan Prawdziwie Zmartwychwstał i że chce nas obdarzyć Swoją Miłością i Miłosierdziem. Dziś Jezus zwyciężył i niech zwycięża każdego dnia w naszym życiu rodzinnym i naszej służbie - powiedział kapelan.
CZYTAJ DALEJ

Nawróceni milionerzy, którzy usłyszeli Matkę Bożą - od 30 lat mieszkają w Medjugorie

Niedziela Ogólnopolska 48/2024, str. 68-69

[ TEMATY ]

świadectwo

Bliżej Życia z wiarą

radio-medjugorje.com

Patrick i Nancy Latta

Patrick i Nancy Latta

„Wzywam cię do nawrócenia po raz ostatni” – tak brzmiało orędzie Matki Bożej, które zmieniło życie Patricka i Nancy, milionerów z Kanady, którzy od ponad 30 lat mieszkają w Medjugorie.

Patrick Latta był odnoszącym sukcesy biznesmenem w Vancouver w Kanadzie. On i jego żona Nancy prowadzili wystawny tryb życia. W ich codzienności brakowało Boga. Czwórka dzieci Patricka (z dwóch poprzednich małżeństw) miała wszystko, co można było kupić za pieniądze. Prześladowały ich jednak uzależnienia od alkoholu i narkotyków. Dobra materialne i hedonizm stanowiły dla nich wartość nadrzędną. Do czasu.
CZYTAJ DALEJ

Czy maszyna naprawdę w końcu zastąpi człowieka? Nowości o sztucznej inteligencji już 18 listopada na UKSW w Warszawie!

2025-11-15 15:36

[ TEMATY ]

felieton

Milena Kindziuk

Red

Już sam program konferencji intryguje. Co więcej, świetnie rezonuje on z niedawnym apelem papieża Leona XIV, by podchodzić do AI opierając się na edukacji, etyce i odpowiedzialności. Tak, by sztuczna inteligencja stała się sprzymierzeńcem, a nie zagrożeniem.

Proszę wyobrazić sobie świat, w którym nastolatek, scrollując nocą przez ekran, pyta chatbota o sens życia. A ten – z błyskiem algorytmu – odpowiada: "Sens? To ty go tworzysz, kolego. Oto przepis: 42% TIK-TOK, 30% memy i reszta na Netflixie". Śmiech? Może. Ale aż strach myśleć, co za tym się kryje – brak etyki i manipulacja emocjami, karmiona danymi z twoich lajków i scrolli. Brzmi jak science-fiction? A jednak to już nasza codzienność. Dlatego głos w sprawie sztucznej inteligencji coraz częściej zabiera także Watykan. Sam papież Leon XIV, na niedawnej audiencji dla uczestników międzynarodowego spotkania poświęconego godności dzieci i młodzieży w epoce AI, mówił o cieniach, jakie rzucają algorytmy na młode umysły: o uzależnieniu od wirtualnych luster, o tożsamości budowanej z pikseli zamiast relacji, o świecie, gdzie empatia staje się luksusem, a dezinformacja – normą. "Potrzebna jest ciągła edukacja i wychowywanie młodych pokoleń…., trzeba edukować i wychowywać do odpowiedzialności” – te słowa papieża brzmią jak dzwon alarmowy w cybernetycznym chaosie. Ostrzegają przed iluzją, gdzie algorytmy stają się substytutem matczynego uścisku czy ojcowskiej rady, a generatywna AI – cichym architektem sumień. Papież nie straszy – wzywa. Rodziców, szkoły, uczelnie: odzyskajmy ster, zanim będzie za późno. W tym apelu, co warto podkreślić, kryje się też nadzieja: AI może być narzędziem, nie zagrożeniem. Narzędziem - bardzo pomocnym.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję