Reklama

Polska

Mąż wiary i modlitwy

„Gdy się skończą dni tułaczki, gdy legną szatańskie siły kuszące się o panowanie nad światem - odnowimy swe śluby na Jasnej Górze, a śluby te wygnańcze chcą Polski lepszej, naszej, świętej, opromienionej błogosławieństwem nieba”

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Obietnicę o odnowieniu ślubów, daną rodakom w Anglii 28 kwietnia 1940 r., prymas Polski August Kardynał Hlond (1881 - 1948) zrealizował na Jasnej Górze razem z Episkopatem Polski i rzeszą wiernych w święto Narodzenia Najświętszej Maryi Panny, 8 września 1946 r., poświęcając naród polski Jej Niepokalanemu Sercu. Przez uroczysty akt poświęcenia wskazywał udręczonemu okrucieństwami wojennymi narodowi nadzieję lepszej przyszłości pod opieką Niepokalanej, wierzył bowiem, że „Ona chrześcijaństwo w czasie największych rozpraw szczególną otoczy opieką i da mu zwycięstwo”.

Na dwóch granitowych kolumnach

Reklama

Głęboką wiarę i nabożeństwo do Matki Najświętszej przyszły prymas Polski kard. Hlond wyniósł z domu rodzinnego, który opuścił w wieku 12 lat, udając się ze swym starszym o 2 lata bratem Ignacym do zakładów salezjańskich we Włoszech. Pozostawał tam pod urokiem żywej pamięci wielkiego wychowawcy - św. Jana Bosko (1815-88) i świątobliwego, dziś już błogosławionego Polaka - księcia salezjanina Augusta Czartoryskiego (1858-93). Od nich przejął ducha wiary opartego niejako na dwóch granitowych kolumnach z widzenia św. Jana Bosko: na nabożeństwie do Eucharystii i do Niepokalanej Wspomożycielki Wiernych. Te dwa nabożeństwa dominowały w jego życiu. W 1896 r. August wstąpił do nowicjatu Towarzystwa Salezjańskiego w Foglizzo, gdzie rok później złożył śluby wieczyste. Następnie rozpoczął studia na Uniwersytecie Gregoriańskim w Rzymie, które uwieńczył doktoratem z filozofii w 1900 r.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

We wrześniu tegoż roku kleryk August Hlond, z polecenia przełożonych, przerwał dalsze studia i przybył do zakładu salezjańskiego w Oświęcimiu w charakterze wychowawcy i nauczyciela chłopców. Uczył ich historii, geografii, matematyki, prowadził chór i orkiestrę, która w 1902 r. powitała Wojciecha Korfantego mazurkiem „Jeszcze Polska nie zginęła”. W latach 1901-05, z niewielkimi przerwami, redagował „Wiadomości Salezjańskie”, a ponadto prywatnie studiował teologię, składając egzaminy w krakowskiej Kurii Biskupiej. 23 września 1905 r. otrzymał święcenia kapłańskie z rąk biskupa pomocniczego diecezji krakowskiej Anatola Nowaka.

W latach 1905-07 był kapelanem Schroniska im. Księcia Aleksandra Lubomirskiego w Krakowie, a następnie dyrektorem zakładu salezjańskiego w Przemyślu. W 1909 r. otrzymał nominację na dyrektora zakładu salezjańskiego w Wiedniu. Tam podczas I wojny światowej wiele czasu poświęcał na opiekę nad tzw. dziećmi ulicy oraz pełnił obowiązki kapelana w szpitalu wojskowym. Rozwijał też pracę duszpasterską wśród Polaków. Odprawiał dla nich Msze św. i nabożeństwa, głosił kazania i rekolekcje oraz kierował polską Sodalicją Mariańską dziewcząt.

Administrator, biskup, prymas

Reklama

W grudniu 1919 r. ks. August Hlond został mianowany inspektorem (prowincjałem) inspektorii (prowincji) austriacko-węgiersko-niemieckiej. W ciągu trzech lat doprowadził do otwarcia kilku nowych domów w Bawarii i na Węgrzech. Szczególną troską otoczył domy formacyjne, zaszczepiając młodym salezjanom entuzjazm i ukochanie ideałów ks. Bosko.

W 1922 r. Stolica Apostolska utworzyła Administrację Apostolską Śląska Polskiego z siedzibą w Katowicach i jej zarząd powierzyła ks. Hlondowi, który przygotowując jej przekształcenie w nową diecezję, zorganizował centralne urzędy i instytucje. W celu zintegrowania katolickiej akcji społecznej założył Ligę Katolicką, Wydawnictwo św. Jacka i powołał tygodnik dla rodzin katolickich „Gość Niedzielny”. Z jego inspiracji zorganizowano i przeprowadzono Zjazdy Katolickie w Królewskiej Hucie (1923) i w Katowicach (1924). Doprowadził do uroczystej koronacji cudownego obrazu Matki Bożej w Piekarach Śląskich (15 sierpnia 1925). W grudniu 1925 r. Pius XI mianował go pierwszym biskupem nowo utworzonej diecezji katowickiej.

13 lutego 1926 r. zmarł metropolita gnieźnieński i poznański, prymas Polski kard. Edmund Dalbor. Po kilku miesiącach (24 czerwca 1926 r.) Ojciec Święty mianował bp. Augusta Hlonda arcybiskupem gnieźnieńskim i poznańskim, podnosząc go rok później (20 czerwca 1927 r.) do godności kardynalskiej.

Reklama

Kard. Hlond zreorganizował zarząd obydwu archidiecezji oraz wydatnie ożywił w nich i zdynamizował życie katolickie, szczególnie w dziedzinie katolickiej akcji społecznej. Zwracał baczną uwagę na rozwój działalności charytatywnej. Poprzez odezwy i przemówienia radiowe z okazji Tygodni Miłosierdzia i świąt Bożego Narodzenia uwrażliwiał społeczeństwo na los najuboższych, zwłaszcza biednych dzieci. Jego listy pasterskie były czytane i komentowane w całej Polsce, a nawet poza jej granicami.

Jako prymas Polski zorganizował Akcję Katolicką w Polsce, dla której osobiście zredagował statuty i regulaminy. W 1933 r. powołał Radę Społeczną, której zadaniem było omawianie zagadnień społecznych w świetle nauki katolickiej. Dzięki jego osobistemu zaangażowaniu w sierpniu 1936 r. przygotowano i zwołano I Synod Plenarny w Polsce. Od tegoż roku, jako pełnomocnik Stolicy Apostolskiej, prowadził rokowania z władzami polskimi w sprawie realizacji postanowień konkordatowych. W Kancelarii Prymasowskiej utworzył osobny referat, poświęcony emigracji. Zreorganizował duszpasterstwo polskie we Francji i w Anglii. W 1929 r. zorganizował Seminarium Zagraniczne w Gnieźnie, a 3 lata później założył Towarzystwo Chrystusowe dla Wychodźców. W 1931 r. papież Pius XI mianował go protektorem polskiego wychodźstwa.

Ku stabilizacji

W latach wojny kard. Hlond przebywał w Rzymie, Lourdes i Hautecombe, gdzie 3 lutego 1944 r. został aresztowany. 2 miesiące spędził w areszcie gestapo w Paryżu, a następnie był internowany w Bar-le-Duc i w Wiedenbrück (diec. Paderborn). Po swoim wyzwoleniu w dniu 1 kwietnia 1945 r. przez IX armię amerykańską udał się przez Paryż do Rzymu, skąd 11 lipca wyruszył do Polski. Do Poznania przybył 20 lipca 1945 r.

Reklama

Od początku swego pobytu w Rzymie starał się demaskować fałsz i obłudę propagandy hitlerowskiej oraz uświadamiać światową opinię publiczną, do czego dąży Hitler i jakie są jego plany. Ogromne wrażenie wywarły jego przemówienia przed mikrofonami Radia Watykańskiego, w których uświadamiał rodakom moralną moc polskiego narodu, nawoływał do moralnego odrodzenia oraz przestrzegał przed obcą propagandą i wynarodowieniem. W artykułach i odezwach, a także w pismach prywatnych Prymas informował rodaków o sytuacji w kraju, umacniał w nich ducha wierności i troski o Polskę. Z myślą o przyszłości ukazywał wartości moralne i społeczne, na których trzeba będzie oprzeć odrodzenie Ojczyzny.

Prymas Polski wrócił do kraju wyposażony przez Stolicę Apostolską w nadzwyczajne uprawnienia. Na ich podstawie utworzył polską organizację kościelną na Ziemiach Zachodnich i Północnych. Powołując w dniu 15 sierpnia 1945 r. polskich administratorów apostolskich, rozpoczął długi proces stabilizacji, który został zakończony bullą papieża Pawła VI „Episcoporum Poloniae coetus” z 28 czerwca 1972 r. Tę historyczną decyzję kard. Hlonda należy z całą pewnością zaliczyć do najważniejszych w powojennych dziejach Kościoła katolickiego w Polsce.

Na mocy dekretów Stolicy Apostolskiej z 4 i 30 marca 1946 r. archidiecezja gnieźnieńska została połączona unią personalną z archidiecezją warszawską, a ich ordynariuszem został kard. August Hlond. Jednym z jego pierwszych przedsięwzięć było powołanie Rady Prymasowskiej do odbudowy zniszczonych kościołów Warszawy. Gorliwą działalność duszpasterską Prymasa przerwała nagła choroba i śmierć w dniu 22 października 1948 r.

Realizował program odnowy

Reklama

Kard. August Hlond żył duchem wiary, opartym na nabożeństwie do Eucharystii i do Niepokalanej Wspomożycielki Wiernych. W listach pasterskich nawoływał wiernych do częstej Komunii św. oraz do pielęgnowania życia eucharystycznego. „Eucharystia musi stać się częstym, codziennym pokarmem dusz” - pisał. W modlitwie różańcowej oddawał cześć i chwałę Matce Bożej, której zaufał bez reszty. Był apostołem modlitwy różańcowej. „W służeniu Bogu był wierny, był heroiczny! Mąż modlitwy, z której czerpał moc czynu” (abp Antoni Baraniak).

Autorzy wspomnień poświęconych prymasowi Hlondowi podkreślają, że przy spotkaniu spod purpury kardynalskiej wychodził człowiek prosty i skromny, bezpośredni i serdeczny. Całym swoim życiem dawał przykład, jakie ma być prawdziwe człowieczeństwo. Był wzorowym salezjaninem. Śluby zakonne traktował jako najświętsze zobowiązania wobec Boga i własnego sumienia. Za wzorem św. Jana Bosko kochał młodzież i poprzez swą działalność wychowawczą pragnął doprowadzić ją do świętości. Jako biskup i kardynał był mężem Kościoła, oddanym i wiernym sługą oraz obrońcą Stolicy Apostolskiej. Z miłością do Boga i Kościoła łączył miłość Ojczyzny. Nie popierał żadnej partii politycznej. Przestrzegał rodaków przed szowinizmem i antysemityzmem. Przewidywał dla Polski „świetlaną przyszłość”, jeśli odrzucając wady i grzechy narodowe, pozostanie katolicka i stanie się królestwem Chrystusowej prawdy i miłości.

Program duszpasterski, program odnowy religijnej narodu realizował jego następca - Prymas Tysiąclecia Stefan Kardynał Wyszyński, który w 1964 r. stwierdził: „My dzisiaj prowadzimy Naród w «Wiary nowe Tysiąclecie», za przewodem Matki Bożej Jasnogórskiej. Ale nie myślcie, Drodzy moi, że to czyniąc - ja i wszyscy biskupi polscy - wypełniamy tylko nasze zamiary. Przeczytałem słowa umierającego Kardynała, który mówi: «ja odejdę, przyjdą inni. Będą moje dzieło prowadzić». Oświadczam Wam, Dzieci Najmilsze, że zawsze uważam, ja, niegodny jego następca na Stolicy Prymasowskiej, że nie swoje, ale jego dzieło prowadzę dalej. Jego programy i plany wykonuję. Uważam się za wykonawcę jego duchowego testamentu. Zapewne w odmiennych warunkach! Wypadnie może niejedno zmienić, z niejednym cierpliwie poczekać, ale myśli przewodnie pracy, przygotowującej Naród na Tysiąclecie Chrztu, wzięte są z serca umierającego kardynała Augusta Hlonda”.

2013-09-02 13:05

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Kard. Capovilla: Niech kanonizacja dwóch papieży uczyni nasze narody mądrymi, wielkodusznymi, otwartymi

[ TEMATY ]

wywiad

kardynał

"Pragnąłbym, żeby uroczystości kanonizacyjne służyły nie tylko oddaniu hołdu dwóm papieżom, którzy już otoczeni są chwałą w niebie, ale by uczyniły nasze narody mądrymi, wielkodusznymi, otwartymi" - powiedział abp Loris Francesco Capovilla. Kardynał-nominat, wieloletni sekretarz i najbliższy współpracownik najpierw patriarchy Angelo Giuseppe Roncallego, a następnie papieża Jana XXIII mówi w rozmowie z KAI m. in. o świętości papieża Jana, jego umiłowaniu Polaków, bliskich relacjach z kard. Stefanem Wyszyńskim, podobieństwach i różnicach osobowości i pontyfikatu papieża-Włocha i papieża-Polaka. Mówiąc m. in. o bł. Janie Pawle II stwierdził: "Był heroiczny i święty. To jego świadectwo wystarcza, by zgiąć przed nim nasze kolana i dziękować krajowi, który go wydał, wychował, umiłował, kocha i będzie kochał".

KAI: Eminencja, 22 lutego zostanie włączony do Kolegium Kardynalskiego. Jakie myśli towarzyszą w tej historycznej chwili byłemu osobistemu sekretarzowi najpierw patriarchy Angelo Giuseppe Roncallego, a następnie od 28 października 1958 r. papieża Jana XXIII? Abp Loris Francesco Capovilla: Kiedy Ojciec Święty 12 stycznia w południe ogłaszał nazwiska nowych kardynałów byłem tutaj, w swoim pokoju w Sotto il Monte, śledząc jak zwykle z radością papieskie rozważanie poprzedzające modlitwę „Anioł Pański”. Tak z wielkim wzruszeniem czynię każdej niedzieli. Kiedy na zakończenie ogłosił nazwiska nowych kardynałów, słuchałem ich w spokoju. Wreszcie na zakończenie Papież powiedział, że do grona tego włączy także trzech biskupów emerytowanych, ale kiedy wypowiedział moje: Loris Francesco Capovilla pomyślałem o moim ojcu i mamie, o moich wychowawcach w seminarium, wszystkich osobach, jakie spotkałem, wszystkich dobrodziejach mojej duszy i rzecz jasna. Pomyślałem też, iż jest to gest uznania dla milczącej, pokornej, naznaczonej pokorą służby u boku Jana XXIII. Posłuszeństwa papieżowi i Kościołowi powszechnemu, posłuszeństwa Kościołowi i Chrystusowi. Nie odczułem nic innego, poza wzruszeniem, żadnej satysfakcji osobistej. Poczułem się też w jedności z wszystkimi ludźmi dobrej woli, szukającymi Boga, jeśli są chrześcijanami - starającymi się żyć radami ewangelicznymi. Wyznam bowiem szczerze, że w moim długim życiu spotkałem więcej osób dobrych, niż złych. Przyznam, że Kościół w którym się urodziłem, w którym żyłem jako dziecko był Świętym Kościołem Rzymskim, Katolickim ale ten w którym jestem dziś wydaje mi się wspanialszy. Również moja ojczyzna przeszła przez wiele trudności. Nadal nie jest łatwo, ale jestem przekonany, że dokonaliśmy kilku kroków na drodze ku sprawiedliwości, zarówno we Włoszech, w Europie jak i na całym świecie. KAI: Czy współpracując z Janem XXIII miał Ksiądz Kardynał wrażenie, że jest to osoba święta? - Tak, bo był on jakby otwartą księgą. Opowiedział mi całe swoje życie: dzieciństwo, młodość . Mówił mi o swojej posłudze kapłańskiej. Wszystkim radzę, by przeczytali w jego "Dzienniku duszy", który jest odzwierciedleniem jego duszy kursu rekolekcji prywatnych, jakie odbył ze swym spowiednikiem przygotowując się do osiemdziesiątych urodzin. Rozpoczyna od rachunku sumienia. Mówi o pokorze, czystości, ubóstwie, posłuszeństwie, i dla każdego z tych paragrafów powiada - nic nie znajduję niczego w mym życiu przeciw tym cnotom. To dotyczy każdego z nas, także ludzi świeckich, a nie tylko duchowieństwa, kiedy słyszymy jak papież Jan powiada, że jego długim życiu - nigdy, nic nie było takiego, co byłoby sprzeczne z czystością, do której został powołany. Kiedy spojrzymy na to wyznanie, to wydaje mnie się jakby cudem światła rzucanym na nasz wiek. KAI: Co zdaniem Eminencji było najbardziej godne podziwu w osobowości Jana XXIII? - Najlepiej to chyba wyraził wielki francuski pisarz Georges Bernanos, gdy postawiono mu pytanie: kim jest święty? Czy też w kategoriach świeckich: kto jest bohaterem nauki, patriotyzmu czy kultury? "Świętym jest ten, który nigdy nie przestał być dzieckiem". Ale to dziecięctwo jest stopniowym dojrzewaniem do swego powołania i misji. Papież Jan myślał jednie o tym, żeby być księdzem, myślał tylko o tym by sprawować Bożą służbę przy ołtarzu, na którym znajduje się mszał - zawierający Słowo Boże, Boże objawienie i kielich - służący do sprawowania najwznioślejszego z sakramentów. Dla niego przewodnikiem były słowa św. Jana Chryzostoma: być prostym i roztropnym - to szczyt życia chrześcijańskiego. I dodawał - i to jest życie anielskie, to oznacza żyć tak, jak aniołowie. KAI: 27 kwietnia w niedzielę Miłosierdzia Bożego Jan XXIII zostanie ogłoszony świętym razem z naszym rodakiem, Janem Pawłem II. Czy są jakieś elementy łączące tych dwóch wielkich ludzi Kościoła? - Muszę powiedzieć, że poznałem biskupa Karola Wojtyłę, wraz z kard. Stefanem Wyszyńskim podczas II Soboru Watykańskiego. W sierpniu 1979 roku zostałem przyjęty na audiencji w Castel Gandolfo. Jan Paweł II określił wówczas Jana XXIII prorokiem. I dodał, że prorocy cierpią, ale on miał rację i żyjemy dziś w nowych, zainaugurowanych przezeń czasach. Chciałbym też zaznaczyć, że obydwaj żyli w innej epoce, że chodzi o inne środowisko wychowawcze, pochodzenie, doświadczenia życiowe. Ale z pewnością podziwiamy dwóch ludzi Kościoła, którzy oddali się bez reszty Bogu i ludzkości. Papież Jan, będąc dobrym Włochem kochał swoją ojczyznę i z nakazu papieża Benedykta XV po I wojnie światowej dokonał wizytacji wszystkich diecezji włoskich, by rozbudzić ducha misyjnego, który zawsze był pośród naszego narodu żywy. Później, w 1925 roku Pius XI wysłał go do Bułgarii. Jak mawiam, miał kapelusz w dłoni, zawsze podchodził z wielkim szacunkiem dla chrześcijan wschodnich. Nigdy nie nazywał ich "prawosławnymi", ale mówił "moi bracia". Kiedy pewien prawosławny powiedział do niego: "Panie przedstawicielu papieża, chciałbym pojechać na studia do Rzymu, jeśli uzyska Pan dla mnie stypendium, to jestem gotów stać się nawet katolikiem". Będąc wówczas młodym papieskim przedstawicielem abp Roncalli wyraźnie stwierdził, że nie chce, aby ktokolwiek odniósł wrażenie, że przybył do Bułgarii, aby uprawiać prozelityzm. Zwracając się do tego młodego, 22- letniego alumna prawosławnego seminarium w Sofii powiedział: "Niech pan nauczy się miłować Jezusa, swój naród i jemu służyć. A skoro stwarza mi pan okazję, to chciałbym jasno powiedzieć, że my katolicy i prawosławni nie jesteśmy nieprzyjaciółmi, lecz braćmi. Łączy nas Księga Bożego Objawienia, chrzest, sakramenty, a zwłaszcza Msza św., nabożeństwo do Matki Bożej. Rzeczywiście istnieje kwestia jedności, prymatu Piotra, ale to rozdarcie nastąpiło tysiąc lat temu. Ci którzy do niego doprowadzili, już nie żyją, minęły wieki. Dzisiaj naszym zadaniem - pana prawosławnego i mnie katolika jest czynienie siebie Chrystusem, mamy upodobnić się do Chrystusa wraz z naszą wspólnotą. Kiedy upodobnimy się do Chrystusa, jedność będzie faktem". Jest to cud, którego obecnie oczekujemy, za naszych dni pod przewodnictwem naszego papieża Franciszka. Chciałbym dodać, że pontyfikat Jana XXIII trwał mniej niż 5 lat, zaś Jana Pawła II niemal 27 lat. Łatwiej jawić się jako osoba wybitna w krótkim okresie, niż w tak długim, jak papież Polak. Jan Paweł II bardzo ukochał ludzkość i w swoich pielgrzymkach dotarł do najbardziej odległych zakątków ziemi, aby zanieść Jezusa, Jego nauczanie - miłości i pokoju. Wszyscy pamiętamy to tragiczne wydarzenie na placu św. Piotra z 13 maja 1981 roku - zamach na papieża. Działo się to w czasie audiencji - spotkania z ludźmi, którzy go kochali. Natychmiast przebaczył zamachowcowi. Pewnie ktoś powie - to przecież obowiązek chrześcijanina, ale w przebaczeniu Jana Pawła II było coś więcej: bo po wielu latach, w roku 2002 powiedział to w Bułgarii, że nigdy nie sądził, aby ktoś z Bułgarów mógł spiskować przeciw niemu. Był w tym heroiczny i święty. To jego świadectwo wystarcza, by zgiąć przed nim nasze kolana i dziękować krajowi, który go wydał, wychował, umiłował, kocha i będzie kochał. KAI: Dla Polaków niezmiernie ważnym jest niesłychanie życzliwy stosunek Jana XXIII do Polski. To on w październiku 1962 r., przyjmując delegację naszego episkopatu, przybyłą na Sobór, powiedział o ziemiach zachodnich jako "po wiekach odzyskanych" - na długo przed oficjalnym uznaniem tego faktu przez wspólnotę międzynarodową. Powszechnie znany był jego bardziej niż życzliwy stosunek do kard. Wyszyńskiego, który był ostatnim hierarchą spoza Kurii Rzymskiej, którego przyjął umierający papież - 20 maja 1963 r. Skąd brała się u niego ta życzliwość i sympatia? - Po pierwsze: Jan XXIII znał historię. Kto ją zna, zdaje sobie sprawę z perturbacji, słabości i grzechów, ale potrafi także docenić dobro, męstwo i cnotę. Ostatnim jego sekretarzem w Paryżu był ks. Bolesław Szkiłądź. Ówczesny substytut w sekretariacie stanu, ks. prałat Montini (późniejszy Paweł VI) bardzo go cenił, jego znajomość języków, jego męstwo i dobroć. Polecił go abp Roncallemu, aby zorientował się, czy mógłby on pracować w dyplomacji watykańskiej. Poznałem, go, był naprawdę wielkim świętym. Niestety zmarł wkrótce po wyborze Jana XXIII, 8 listopada 1958 roku w Paryżu, na skutek wypadku drogowego. Nie wiem, czy panowie wiedzą, że w 1929 roku, kiedy abp Roncalli obchodził 25-lecie święceń kapłańskich to udał się na Jasną Górę i do Krakowa. Ale już wcześniej w 1912 roku gdy przebywał w Wiedniu to ks. Roncalli pojechał stamtąd na Węgry a następnie do Krakowa, gdzie w katedrze wawelskiej odprawił Mszę św. Po latach upamiętniono to wydarzenie. Trzeba też pamiętać, że jako patriarcha Wenecji kard. Roncalii w 1957 roku gościł prymasa Polski, kard. Stefana Wyszyńskiego. Są zdjęcia ukazujące ich wspólną przejażdżkę gondolą po Canale Grande. Nie wiem, czy panowie wiedzą, że 28 października 1958 roku, kiedy został wybrany papieżem o 5.30 w kaplicy św. Matyldy w Watykanie sprawował Mszę św. kard. Roncalli, któremu służyłem, następnie o 6.00 odprawiał kard. Stefan Wyszyński, a o 6.30 ja. Byłem świadkiem wielu ich rozmów. Po zakończeniu konklawe Jan XXIII ofiarował kard. Wyszyńskiemu monstrancję odziedziczoną po Piusie XII, aby zawiózł ją na Jasną Górę. Prymas zapewnił, że każdego dnia na Jasnej Górze sprawowana będzie Msza św. w intencji Ojca Świętego i cały świat katolicki. Takich rzeczy się nie zapomina. KAI: Co chciałby Eminencja przekazać Polakom w przeddzień kanonizacji Jana XXIII i Jana Pawła II? - Pragnąłbym, żeby uroczystości kanonizacyjne służyły nie tylko oddaniu hołdu dwóm papieżom, którzy już otoczeni są chwałą w niebie, ale by uczyniły nasze narody mądrymi, wielkodusznymi, otwartymi. Polakom, podobnie jak i Włochom życzę, aby przyjęli zachętę papieża Jana, który mawiał, że aby być księdzem, ale także katolikiem świeckim trzeba być wspaniałomyślnym i spoglądać na to co wyniosłe i przekraczające nasze ograniczenia, także poza Europę, zapatrzoną w chwałę przeszłości, swych zasług, ale potrzebującą spojrzenia, ku temu, za czym wszyscy tęsknimy, by biec, nie tylko podążać, ku ciągle odległym celom cywilizacji miłości. Rozmawiali: Krzysztof Tomasik, o. Stanisław Tasiemski Abp Loris Francesco Capovilla, arcybiskup tytularny Mesembria (Włochy). Urodził się 14 października 1915 w Pontelongo koło Padwy. Następnie jego rodzina przeniosła się w Wenecji-Mestre. 23 maja 1940 przyjął święcenia kapłańskie. W 1949 został redaktorem diecezjalnego tygodnika „La voce di S. Marco”. Przez ponad 10 lat, najpierw w Wenecji, a następnie w Watykanie był osobistym sekretarzem najpierw patriarchy Angelo Giuseppe Roncallego, a następnie 28 października 1958 r. papieża Jana XXIII. W latach 1963-1967 był ekspertem II Soboru Watykańskiego. 26 czerwca 1967 r. Paweł VI mianował prałata Capovillę biskupem Chieti i sam udzielił mu sakry biskupiej 16 lipca 1967 r. 25 września 1971 został promowany na arcybiskupa tytularnego Mesembria i mianowany prałatem Loreto. Zrezygnował z funkcji prałata Loreto w grudniu 1988, a jego następcą został prałat Pasquale Macchi, który był osobistym sekretarzem Pawła VI. 1 kwietnia ub. roku papież Franciszek odbył z nim rozmowę telefoniczną. Mieszka obecnie w rodzinnej miejscowości bł. Jana XXIII - Sotto il Monte koło Bergamo w północnych Włoszech. 22 lutego 2014 roku zostanie włączony do Kolegium Kardynalskiego, którego będzie najstarszym członkiem.
CZYTAJ DALEJ

Zwiastowanie Pańskie

Niedziela Ogólnopolska 14/2002

[ TEMATY ]

Zwiastowanie Pańskie

Martin Schongauer, „Zwiastowanie”(XV w.)/fot. Graziako

Dziewięć miesięcy przed Bożym Narodzeniem Kościół obchodzi umownie uroczystość Zwiastowania Pańskiego, przypominając doniosłą chwilę, kiedy Matka Boża, posłuszna wezwaniu Nieba, godzi się zostać Matką Jezusa Chrystusa. Użyłem terminu "umownie", gdyż nie jest znany dzień Narodzenia Pana Jezusa, a przeto nie może nam też być znany dzień Jego wcielenia, poczęcia w łonie Maryi. Uroczystość Zwiastowania zaczął najpierw wprowadzać Kościół wschodni już od V wieku. Na Zachodzie przyjęło się to święto od czasów papieża św. Grzegorza Wielkiego (+604). Było to początkowo święto Pańskie. Akcentowano przez nie nie tylko moment Zwiastowania, ale przede wszystkim Wcielenia się Chrystusa Pana, czyli akt pierwszy Jego przyjścia na ziemię, i rozpoczęcia dzieła naszego zbawienia. Tak jest i dotąd w liturgii. Jedynie pobożny lud nadał temu świętu charakter maryjny, czyniąc pierwszą osobą Najświętszą Maryję Pannę jako "błogosławioną między niewiastami", wybraną w planach Boga na Matkę Zbawiciela rodzaju ludzkiego. Zwiastowanie Najświętszej Maryi Pannie jako temat plastyczny towarzyszyło chrześcijaństwu od zarania jego dziejów. O wyjątkowej randze tych przedstawień świadczy fakt, iż umieszczane były one zazwyczaj w głównych ołtarzach świątyń. Bogactwo treści zawarte w tych kompozycjach stawia scenę Zwiastowania w rzędzie najważniejszych tematów w sztuce sakralnej czasów nowożytnych, także polskiej. Wydarzenie ewangeliczne, podczas którego dokonało się Wcielenie, jest nie tylko epizodem z życia Matki Bożej, lecz jawi się jako moment przełomowy dla dziejów ludzkości, kulminacja zbawczego planu Boga. Najdawniejszy wizerunek tego typu zachował się w katakumbach św. Pryscylli, pochodzi bowiem z II wieku. Maryja siedzi na krześle, przed Nią zaś anioł w postaci młodzieńca, bez skrzydeł, za to w tunice i w paliuszu, który gestem ręki wyraża rozmowę. Podobne malowidło spotykamy w III wieku w katakumbach św. Piotra i Marcelina. Od wieku IV widzimy archanioła Gabriela ze skrzydłami. Ma on w ręku laskę podróżną albo lilię. Na łuku tęczy w bazylice Matki Bożej Większej w Rzymie wśród dziewięciu obrazów-mozaik barwnych jest również scena Zwiastowania (IV wiek). W jednym z kościołów Rawenny znajduje się mozaika z VI wieku, na której Maryja jest przedstawiona, jak siedzi przed swoim domem i w ręku trzyma wrzeciono. Anioł stoi przed Nią z berłem. Z wieku XIII pochodzi wspaniała mozaika w bazylice Matki Bożej na Zatybrzu w Rzymie (kościół rezydencjonalny Prymasa Polski). Scenę Zwiastowania uwiecznili nieśmiertelni w swej twórczości artyści tamtych lat: Giotto, Fra Angelico, Simone Martini, Taddeo di Bartolo, Masaccio. Motyw Zwiastowania rozwinął się szczególnie w dobie gotyku. Powstał wówczas swoisty kanon traktowania tego tematu, charakterystyczny dla sztuki średniowiecza, a później wczesnego renesansu. Ten kanon nakazywał malarzom powagę, spokój i szczególne wyciszenie w podejściu do przedstawienia wydarzenia tak ważnego w historii Zbawienia. Od epoki oraz od talentu mistrza zależało już, czy klimat przedstawionej sceny określały rozbudowane realia wnętrza i stroju, czy dominowała elegancka, miękka linia i liryczny, pełen złota nastrój całości. Inaczej malował w tym okresie artysta z Włoch, a inaczej z Północy. Ale różnice nie były wynikiem odległości geograficznej, wypływały natomiast z odmiennego programu środowisk artystycznych gotyckiej, a później renesansowej i barokowej Europy, które kształtowała myśl wieków średnich od mistycyzmu po realizm. Temat Zwiastowania Pańskiego to temat rzeka, trudno wymienić choćby najważniejsze dzieła ukazujące to wydarzenie, które inspirowało malarzy - tych wielkich, którzy przeszli do historii sztuki, i tych mniejszych, którzy pozostawili swe obrazy po licznych świątyniach, gdzie do dziś wzruszają, każą myślą przenosić się do Nazaretu, gdzie dokonało się Zwiastowanie Pańskie, gdzie Chrystus wszedł w dzieje świata.
CZYTAJ DALEJ

Zasiłek pogrzebowy będzie wyższy? Rząd podjął decyzję, padły terminy

2025-03-25 15:16

[ TEMATY ]

rząd

zasiłek

pogrzebowy

Adobe Stock

Kwota zasiłku pogrzebowego od lat nie była podwyższana

Kwota zasiłku pogrzebowego od lat nie była podwyższana

Zasiłek pogrzebowy wzrośnie od przyszłego roku z 4 tys. do 7 tys. zł. - zakłada projekt nowelizacji ustawy o emeryturach i rentach z Funduszu Ubezpieczeń Społecznych, który we wtorek przyjęła Rada Ministrów. Poinformował o tym resort rodziny na portalu X.

Obecna kwota jednorazowego świadczenia przysługującego w przypadku śmierci i związanej z tym konieczności pochówku wynosi 4 tys. zł i pozostaje niezmienna od 2011 r.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję