Reklama

Turystyka

Na wakacyjnym szlaku

Niedziela sandomierska 27/2013, str. 4-5

[ TEMATY ]

wakacje

Galeria gminy Łubnice

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Letnie miesiące zawsze sprzyjały wędrowaniu i poznawaniu nowych miejsc. Niekoniecznie trzeba organizować dalekie i kosztowne wojaże, by odkryć coś zaskakującego. Często prawdziwe „perełki” znaleźć można dosłownie po sąsiedzku, choć bywa, że milczą o nich turystyczne przewodniki. Ten tekst to propozycja wycieczki po pełnej uroku ziemi staszowskiej. Wycieczki, której trasa ominie jednak osławione Kurozwęki, Rytwiany czy pełen malowniczych jezior Golejów po to, by dotrzeć tam, gdzie zwiedzający docierają rzadko, mimo że naprawdę warto.

Z Żeromskim w tle

W Pęcławicach Górnych k. Bogorii niewiele jest dzisiaj do oglądania. Jedyny wyróżniający się tu obiekt, to oddany do użytku przed rokiem Dom Pomocy Społecznej, mieszczący się w budynku dawnej szkoły, która zanim została zlikwidowana, nosiła imię Stefana Żeromskiego. Autor „Przedwiośnia” nieprzypadkowo wybrany został patronem placówki. Młody pisarz, zanim jeszcze wkroczył na literacki Parnas, bywał w Pęcławicach, gdzie jako dzierżawca majątku mieszkał przez pewien czas jego cioteczny brat Józef Trepka. Józef był synem Tekli z Katerlów Trepkowej, rodzonej siostry matki pisarza. Ciotka Tekla była chrzestną matką Stefana. Jej syn Józef ożenił się z Michaliną Pancerówną, starszą córką dziedziców z Dmosic k. Koprzywnicy. W jej młodszej siostrze - Helenie przez długi czas podkochiwał się Żeromski i uczynił ją pierwowzorem Helenki z „Popiołów”.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

W prowadzonym skrupulatnie dzienniku, pod datą 4 stycznia 1884 r., odnotował przyszły literat swój pobyt u Józefa Trepki i jego żony Michaliny. „Piękne to miejsce: na górze otoczony ogromnym ogrodem fruktowym i dzikimi świerki stoi dworek prześliczny, prześliczny. W podwórzu wznosi się stary jakiś budynek, jak mi mówiono zbór ariański z dachówką ceglaną” - zapisał Stefan na kartach dziennika, a zaraz potem dodał: „Ach, cóż ja bym dał za to, aby mieszkać sobie w takich Pęcławicach… Teraz w zimie jest tu uroczo, a cóż dopiero wiosną i latem?”.

Reklama

Kto by dzisiaj chciał szukać śladów po dawnym majątku srodze się rozczaruje. Z dworu pozostały ledwie czytelne ślady podmurówek. Młodsi mieszkańcy nie są nawet w stanie pokazać drogi do ruin. Starszych pytać trzeba o „Lamus”, bo tak tutaj nazywają parcelę, gdzie stało niegdyś zgrabne lokum dzierżawców okolicznych włości.

Eminowicz i inni

Jadąc drogą z Bogorii w kierunku Iwanisk, mija się niewielką wioskę Kiełczyna, w której uwagę przykuwa zabytkowy kościółek św. Mikołaja. Rzadko kto się tu zatrzymuje, bo na pierwszy rzut oka do oglądania tu niewiele. Gdyby jednak zagłębić się w nieodległą nawet historię miejscowości, szybko okaże się, że wiążą się z nią losy co najmniej kilku postaci, których nazwiska znaleźć można w każdej encyklopedii.

We wsi zachował się wprawdzie budynek dworu, jednak daleko mu do niegdysiejszej świetności. W zamierzchłych wiekach Kiełczyna należała do Dmosickich, Dymitrowskich, Machowskich i Borowskich, a w XIX stuleciu dziedzicami byli tu Jaworniccy. Antoni Jawornicki słynął z zaangażowania w działalność patriotyczną. Udzielał schronienia powstańcom styczniowym. To pod jego dachem kurował się m.in. ciężko ranny w bitwie opatowskiej podpułkownik Władysław Eminowicz - jeden z najsławniejszych dowódców powstańczych na Sandomierszczyźnie.

Antoni i Helena Jaworniccy mieli jedną córkę, Felicję (1859-1939), która wyszła za mąż za Aleksandra Karszo-Siedlewskiego. Ich z kolei córka - Zofia Karszo-Siedlewska, po mężu Jankowska była matką dwóch dziewczynek - Jadwigi i Aleksandry, uhonorowanej medalem Sprawiedliwy wśród Narodów Świata. Jadwiga poślubiła Władysława Olizar-Wołczkiewicza, Aleksandra - Stanisława Żaryna. Jej synem, a więc praprawnukiem Antoniego Jawornickiego, jest prof. Jan Żaryn, historyk, publicysta i były dyrektor Biura Edukacji Publicznej Instytutu Pamięci Narodowej. Rodzony brat Jana, Szczepan Żaryn jest znanym dziennikarzem telewizyjnym.

Reklama

Jeszcze ciekawiej ułożyły się rodzinne koligacje jedynej siostry Antoniego Jawornickiego, Pelagii Eufrozyny (1815-59). Jej mężem został Jan Leszczyński herbu Awdaniec. Ich najstarszy syn - Rafał poślubił Julię Wiktorię Czachowską, córkę pułkownika Dionizego Czachowskiego, naczelnika wojennego województwa sandomierskiego w powstaniu styczniowym, który 6 listopada 1863 r. poległ w walce z Rosjanami pod Jaworem Soleckim. Wnuczka Julii i Rafała, Franciszka Ścibor-Kotkowska, była żoną Janusza Gombrowicza, rodzonego brata Witolda, a wnuk Zbigniew Fusiecki poślubił Julię Smorawińską, siostrę generała Mieczysława Smorawińskiego, zamordowanego w Lesie Katyńskim.

Zbór

Z okolic Bogorii warto skręcić w kierunku Staszowa, by minąwszy miasto dotrzeć do niewielkiej wioski Sielec, która stanowiła kiedyś jeden z najważniejszych ośrodków protestantyzmu w Małopolsce. W kwietniu 1939 r. na maleńkim cmentarzu przy zborze w Sielcu k. Staszowa odbył się szczególny pogrzeb. Uczestniczyła w nim elita władz państwowych II Rzeczpospolitej, na czele z premierem Felicjanem Sławoj-Składkowskim. Żegnano Kazimierza Szefera, pierwszego i jedynego w historii naczelnego kapelana ewangelicko-reformowanego Wojska Polskiego.

Kazimierz Szefer najpierw był wikariuszem zboru ewangelicko-reformowanego w Warszawie. Później pracował jako pastor w Serejach na Suwalszczyźnie. Przełomem w jego życiu stał się rok 1901. Tego roku zmarł jego ojciec - od ponad 40 lat sprawujący duchową opiekę nad ewangelikami z terenu ziemi staszowskiej. Sielecki zbór jednogłośnie wybrał wówczas na nowego pastora młodego Kazimierza. W swojej rodzinnej miejscowości pozostał przez kolejnych 18 lat. W 1920 r. ks. Szefer został mianowany pierwszym i jedynym w dziejach naczelnym kapelanem ewangelicko-reformowanym w Wojsku Polskim, ze stopniem seniora (odpowiednik pułkownika). Stanowisko to sprawował aż do śmierci Po raz ostatni przyjechał do Sielec tuż przed Wielkanocą 1939 r. Umarł w Staszowie, w drugi dzień świąt. Rychły wybuch wojny uniemożliwił kontynuację pracy duszpasterskiej w sieleckim zborze. Ostateczny kres jego istnieniu przyniósł rok 1944, kiedy to stanowiący przytłaczającą większość wiernych potomkowie niemieckich kolonistów zostali przez okupantów częściowo ewakuowani, a częściowo wywiezieni po zajęciu tych terenów przez Armię Czerwoną. Sam budynek zboru ocalał. Dziś pełni funkcję kaplicy parafii w Koniemłotach.

Reklama

U ostatniego z 16.

Ossala leży dokładnie w połowie drogi między Osiekiem i Połańcem. Tu urodził się i spędził ostatnie 20 lat swojego życia Adam Bień, prawnik, pisarz, polityk, jeden z współtwórców Polskiego Państwa Podziemnego, sądzony wraz z innymi jego przywódcami w słynnym moskiewskim „Procesie Szesnastu”. Dziś w domu, w którym mieszkał działa muzeum jego pamięci. Latem gospodaruje tu córka Adama Bienia, Hanna Bień-Bielska, która sama oprowadza przybyłych gości. Zimą, by obejrzeć zgromadzone pamiątki, trzeba wcześniej umówić się telefonicznie.

Pierwsza grupa eksponatów pochodzi z czasów szkolnych przyszłego Ministra. Można zobaczyć tu m.in. uczniowską przepustkę z 1917 r., uprawniającą do przekraczania granicy dwóch zaborów, egzemplarz wydawanego przez sandomierskich gimnazjalistów dwutygodnika „Spójnia”, czy też program szkolnego przedstawienia teatralnego pt. „Kościuszko pod Racławicami” z 1918 r., wraz z listą występujących osób. Najcenniejsze jednak przedmioty i dokumenty pochodzą z okresu okupacyjnej działalności Bienia, kiedy pełnił funkcję I zastępcy Delegata Rządu RP na Kraj.

Przeszedłszy na emeryturę Adam Bień zamieszkał w rodzinnej Ossali, gdzie poświęcił się pisarstwu i działalności społecznej. Jest autorem bardzo wysoko cenionych książek: „Bóg wysoko, dom daleko”, „Bóg wyżej, dom dalej”, „Listy z Łubianki” oraz wydanej już pośmiertnie „Bóg dał, Bóg wziął”. Zmarł w Warszawie, 4 marca 1998 r. Pochowany został na cmentarzu parafialnym w Niekrasowie k. Ossali.

Reklama

Interesującą lekturą jest wystawiona w domowym muzeum księga pamiątkowa, gdzie dokonują wpisów odwiedzający to miejsce goście. Wśród nich byli m.in. rozliczni przedstawiciele władz, świata nauki, kombatanci, a nawet współwięzień Adama Bienia z Łubianki Czesław Łotarewicz. Widnieje tu również nazwisko prezydenta RP na uchodźstwie Ryszarda Kaczorowskiego, który odwiedziwszy to miejsce w maju 2000 r. napisał: „Spełniły się moje marzenia, by złożyć hołd pamięci ministra Rzeczypospolitej, nieugiętego bojownika o całość i niepodległość Polski, w miejscu gdzie żył i tworzył. Wierzę, że był i pozostał wzorem dla przyszłych pokoleń”.

To było magnackie gniazdo

W Łubnicach, dużej gminnej wiosce na trasie Sandomierz-Kraków, stał niegdyś jeden z najpiękniejszych pałaców naszego regionu. Dziś pozostały z niego ledwie czytelne ślady fundamentów. Rezydencję wybudował ok. 1689 r. Łukasz Opaliński dla swojej córki Zofii. Posiadłość swój rozkwit zawdzięcza jednak dopiero kolejnej właścicielce - Elżbiecie Sieniawskiej. Była to córka marszałka wielkiego koronnego Stanisława Herakliusza Lubomirskiego, znanego mecenasa sztuki. 6 lipca 1686 r. młodziutka Elżbieta poślubiła Adama z Granowa Sieniawskiego, hetmana wielkiego koronnego i kasztelana krakowskiego. Sieniawska w roku 1704 odziedziczyła kilka nowych włości, m.in. Klucz Tęczyński z zamkiem w Tęczynie, Klucz Rytwiański ze starym zameczkiem Wojciecha Jastrzębca i Klucz Łubnicki, z niedawno wzniesionym pałacem, który pod jej okiem przejść miał niebawem gruntowną metamorfozę.

Plan przebudowy rezydencji sporządził architekt Jakub Solari, jednak kierował pracami modernizacyjnymi gmachu bardzo krótko. Ze względu na pogarszający się stan zdrowia musiał zarzucić służbę u Sieniawskiej. Jego miejsce zajął Giovanni Spazzio, który później przeprowadził rozbudowę pałacu Jana III Sobieskiego w Wilanowie.

Reklama

Jednym z najciekawszych pałacowych pomieszczeń była kaplica. Jej ściany zdobiły owalne tarcze z portretami ówczesnych władców oraz papieża. Kolumny rozdzielały kaplicę na trzy nawy, przykryte kopułami. W niszach stały figury świętych Piotra i Pawła, Marii Egipcjanki i Marii Magdaleny. Wspaniale prezentował się ołtarz, wykonany w drewnie i suto złocony z obrazem, przedstawiającym złożenie Chrystusa do grobu.

Kaplica jeszcze przed wybuchem II wojny światowej była stosunkowo dobrze zachowana. Świadczy o tym fakt, że wizytujący parafię w Beszowej, biskup sandomierski Jan Kanty Lorek, najpierw zatrzymał się w Łubnicach, gdzie w mocno już zrujnowanym pałacu odprawił nabożeństwo.

W 1856 r., podczas kolejnej przebudowy gmachu, wybuchł pożar, który mocno nadwyrężył zabytkową budowlę. Od tamtej pory była ona już tylko majestatyczną pół ruiną. W ostatnich miesiącach II wojny światowej, w Łubnicach mieścił się szpital przyfrontowy. Podziemia pałacu pełniły funkcję kostnicy. Jesienią 1944 r. decyzją radzieckiego dowództwa pałac został wysadzony w powietrze. Kamieniami ze zburzonej rezydencji czerwonoarmiści utwardzali błotniste drogi w całej okolicy.

2013-07-03 12:33

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Wakacje z wartościami

Niedziela sandomierska 33/2017, str. 2

[ TEMATY ]

wakacje

Archiwum autora

Grupa przed sanktuarium Matki Bożej Fatimskiej na Krzeptówkach

Grupa przed sanktuarium Matki Bożej Fatimskiej na Krzeptówkach

W drugiej części lipca na tydzień czasu w nasze Tatry do Murzasichla wyruszyła przeszło czterdziestoosobowa grupa młodzieży. Opiekę nad wypoczywającymi na „wakacjach z wartościami” wraz z grupą animatorów sprawował ks. Krzysztof Sibiga. Sprzyjająca pogoda umożliwiła liczne wyprawy: – Poszliśmy na Gęsią Szyję, na Sarnią Skałę, nad Czarny Staw Gąsienicowy i Dolinę Białego, a także nad wodospad Siklawicę. Nie poprzestaliśmy na górskich wojażach. Szczególnie młodsi uczestnicy wyjazdu z radością doczekali się zabawy w aquaparku i wizyty na Krupówkach. Zainteresowani historią zapamiętają zwłaszcza wypad na zamek w Nidzicy i cmentarz na Pęksowym Brzyzku. Spędzająca tak aktywnie czas grupa młodzieży miała okazję również pomodlić się w sanktuarium Matki Bożej Królowej Tatr na Wiktorówkach oraz w sanktuarium na Krzeptówkach. Spędzony czas wypełniony zabawami i konkursami stał się kazją dla głębszej integracji uczestników wyjazdu, pochodzących z różnych stron diecezji i do nawiązania przyjacielskich relacji – informuje animator Wojciech Polak.

CZYTAJ DALEJ

Zwykła uczciwość

2024-04-23 12:03

Niedziela Ogólnopolska 17/2024, str. 3

[ TEMATY ]

Ks. Jarosław Grabowski

Piotr Dłubak

Ks. Jarosław Grabowski

Ks. Jarosław Grabowski

Duchowni są dziś światu w dwójnasób potrzebni. Bo ludzie stają się coraz bardziej obojętni na sprawy Boże.

Przyznam się, że coraz częściej w mojej refleksji dotyczącej kapłaństwa pojawia się gniewna irytacja. Pytam siebie: jak długo jeszcze mamy czuć się winni, bo jakaś niewielka liczba księży dopuściła się przestępstwa? Większość z nas nie tylko absolutnie nie akceptuje ich zachowań, ale też zwyczajnie cierpi na widok współbraci, którzy prowadzą podwójne życie i tym samym zdradzają swoje powołanie. Tylko czy z powodu grzechów jednostek wolno nakazywać reszcie milczenie? Mamy zaprzestać nazywania rzeczy w ewangelicznym stylu: tak, tak; nie, nie, z obawy, że komuś może się to nie spodobać? Przestać działać, by się nie narazić? Wiem, że wielu z nas, księży, stawia sobie dziś podobne pytania. To stanie pod pręgierzem za nie swoje winy jest na dłuższą metę nie do wytrzymania. Dobrze ujął to bp Edward Dajczak, który w rozmowie z red. Katarzyną Woynarowską mówi o przyczynach zmasowanej krytyki duchowieństwa, ale i o konieczności zmian w formacji przyszłych kapłanów, w relacjach między biskupami a księżmi i między księżmi a wiernymi świeckimi. „Wiele rzeczy wymaga teraz korekty” – przyznaje bp Dajczak (s. 10-13).

CZYTAJ DALEJ

Opole Lubelskie. Wierni Chrystusowi

2024-04-25 17:51

Paweł Wysoki

W niedzielę Dobrego Pasterza abp Stanisław Budzik przeprowadził wizytację parafii Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny w Opolu Lubelskim.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję