Reklama

Opowieść Bożonarodzeniowa

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Zbliżały się święta Bożego Narodzenia, a zima wcale się nie śpieszyła. Co prawda sypnęło trochę śniegiem, ale było go bardzo mało i dzieci strasznie martwiły się, że nie da się pojeździć na sankach. Łyżwy też musiały poczekać. Wprawdzie w nocy pojawiał się niewielki mróz, ale woda w pobliskim stawie nie zamarzła. Za to dość często padał lekki deszczyk. Można sobie wyobrazić, co działo się z kroplami wody spadającymi na lekko zamarzniętą ziemię. Rankiem wszystko wyglądało jakby pokryte szkłem, trudno było wyjść z domu, ponieważ wszędzie pełno było lodu. Każda rodzina radziła sobie, jak mogła, posypując ścieżki piaskiem lub popiołem. To było rozwiązanie dobre na małych przestrzeniach, ale jeśli ktoś chciał iść dalej, to ryzykował złamaniem ręki lub nogi. W najgorszej sytuacji byli ci, którzy musieli w taką pogodę podróżować. Nie pomagało sypanie soli i piasku na asfalt, deszcz skutecznie spłukiwał sól i wszystko ponownie zamieniało się w lodowisko.
Niedaleko szosy za lasem stał stary drewniany młyn, od dawna nie mielono tam mąki, właściciel urządził w nim coś na wzór letniego hotelu. Okolica przepiękna i nadawała się do tego, aby w lecie przyjeżdżali turyści. Takim sposobem dawny młynarz stał się hotelarzem i podobno przez sezon nieźle zarabiał. Wystawił piękny dom, urządził ładny ogród, sięgający aż do stawu, miał też konie. Obok mieszkali Tomek i Magda - młoda rodzina rolników z matką Magdy. Ich dom nie wyglądał tak okazale jak sąsiadów. Obejście jak u każdego rolnika, niewielka obora z dwiema krowami, kilka świnek i stado kur z pięknym czerwonym kogutem. Stodoły pilnował Burek, a na płocie siedział czarny kot. Mieli trójkę wesołych dzieci. Rodzina mimo ubóstwa była szczęśliwa aż do czasu, gdy małżonkowie zaczęli się kłócić. Stara kobieta z wioski wmówiła Magdzie, że Tomek kręci z wdową z sąsiedniej miejscowości. Z początku Magda nie dawała wiary opowieściom kobiety, która specjalizowała się w skłócaniu ludzi, ale z czasem nabrała podejrzeń, zasiane w duszy ziarno zła zaczęło kiełkować. Nie było żadnych podstaw, aby posądzać Tomka o zdradę, ale każde spotkanie z kobietą ze wsi napełniało ją złością i żalem do męża. Zaczęły się najpierw poważne rozmowy, kończące się najczęściej awanturą. Tomek najchętniej uciekał z domu, pod byle pretekstem wymykał się do lasu lub w pole, chodząc godzinami bez celu. Miał w ten sposób trochę spokoju. Kiedy zmęczony, głodny i zmarznięty wracał do domu, wszystko zaczynało się od nowa. Żona twierdziła, że spotyka się z tą wdową i nie przyjmowała żadnego tłumaczenia. Wyglądało na to, że w Święta nie będzie spokoju, wprawdzie choinka była już w stodole i czekała na ustawienie w mieszkaniu, nie było jednak chęci do jej ubrania, nawet dzieci nie rwały się do tego. One najbardziej przeżywały nieporozumienia miedzy rodzicami.
W ostatnią niedzielę Adwentu dzieci stały w kościele przy pustym żłóbku Jezusa. Ksiądz na kazaniu zachęcał wszystkie obecne dzieci, aby na karteczkach wypisały różne prośby albo podziękowania i złożyły je w pustym żłóbku. W Boże Narodzenie wszyscy będą się modlić w tych spisanych intencjach. Niektóre dzieci przyniosły kartki pięknie malowane z wypisanym wierszykiem, inne zaś z bardzo króciutkim tekstem. Dzieci Tomka i Magdy wspólnie w tajemnicy przed rodzicami przynieśli dość dużą kartkę z listem do Pana Jezusa. W liście tym opisali, że rodzice się ciągle kłócą, że nimi już się nie zajmują, że przestali ich kochać i prosili, aby Pan Jezus zabrał ich z tego domu, dał nowych rodziców albo aby stał się cud i żeby rodzice znowu byli tacy jak dawniej.
Nadszedł dzień Wigilii. Tomek wniósł do mieszkania choinkę, zawołał dzieci, aby zaczęły ją ubierać. Magda nie odzywała się wcale i przygotowywała z matką wigilijne potrawy. Gdy któreś dziecko upuściło niechcący bombkę choinkową, wpadła w szał i zaczęły się znowu kłótnie. Matka prosiła, aby uszanowali ten święty dzień, w którym nawet najwięksi wrogowie zawieszają swary. Interwencja kobiety pomogła i znowu zrobiło się cicho. Dzieci wypatrzyły na niebie pierwszą gwiazdę, co było sygnałem do rozpoczęcia Wigilii. Odmówili wspólnie modlitwę, Tomek jak zawsze odczytał fragment Ewangelii o Narodzeniu Jezusa i zaczęli się łamać opłatkiem. Nagle usłyszeli coś, co przypominało pisk hamulców samochodowych, potem jakiś łomot, trzaski i wreszcie krzyki. Nie było wątpliwości, musiał się wydarzyć wypadek samochodowy. Tomek wyskoczył z latarką elektryczną, aby zobaczyć, co się stało. Z początku nic nie widział, bo było bardzo ciemno, słyszał jednak jęki i nawoływanie. Pobiegł w pobliże zabudowań sąsiada młynarza i wtedy zobaczył rozbity o przydrożne drzewo samochód. Kierowca - mężczyzna i dwie kobiety - pasażerki żyli, ale nie mogli się wydostać z pojazdu, trzeba było sporo siły, aby ich uwolnić. Udał się więc po pomoc do młynarza, stukał w drzwi, potem w okno, ale sąsiedzi nie chcieli nawet wyjść, aby zobaczyć, co się stało. Wrócił do domu, zabrał jakiś łom, siekierę i jeszcze coś, poprosił Magdę, aby mu pomogła, bo sam nie poradzi sobie. Jak tu opuścić ciepłe mieszkanie i wieczerzę wigilijną i iść w ciemną noc do wypadku? Z wyraźną niechęcią i ociąganiem się poszła. Mało nie zemdlała na widok tego, co zobaczyła. Trzeba było się dobrze napracować, aby odblokować drzwi i wyciągnąć poszkodowanych. Najbardziej ucierpiał kierowca i starsza kobieta, młodsza wyszła prawie bez szwanku, ale okazało się, że jest w ciąży i spodziewa się niedługo rozwiązania. Tomek z żoną pomogli im wejść do swego mieszkania i udzielili pierwszej pomocy. Należało szybko wezwać karetkę pogotowia, ale jak? Nie było w domu telefonu, a najbliższy aparat telefoniczny znajdował się we wsi. Nie zastanawiając się Tomek wsiadł szybko na rower i pojechał do wsi. Nie mógł szybko jechać, bo było strasznie ślisko, ale w końcu zawiadomiono pogotowie i policję. Gdy wrócił do domu, usłyszał jęki starszej kobiety i płacz dziecka. Skąd płacz dziecka? Jego dzieci tak nie płaczą, bo są już dość duże. Gdy wszedł, zobaczył noworodka. W czasie jego nieobecności młoda kobieta z wypadku zaczęła rodzić. Wszystko szczęśliwie się skończyło, bo matka Magdy wiedziała, jak zachować się przy porodzie i dzieciak szczęśliwie przyszedł na świat tuż przed samą Pasterką. Kobieta, która urodziła dziecko w tej niezwykłej scenerii, była córką starszej poturbowanej kobiety, która bardzo cierpiała. W pewnym momencie przestała jęczeć i poprosiła, aby Magda i Tomek zbliżyli się do niej. Zaciekawieni stanęli przy łóżku, na którym leżała, i dopiero wtedy Magda poznała, że jest to ta kobieta ze wsi, która mówiła o Tomku i wdowie. Teraz płacząc przepraszała Magdę i Tomka wyznając, że to wszystko zmyśliła. "Pan Bóg mnie ukarał - powiedziała. Dzisiaj, gdy jechaliśmy do drugiej córki, Pan Bóg zatrzymał mnie przed waszym domem, a za moje zło wy odpłaciliście dobrem". Magda jeszcze raz wzięła do ręki opłatek i podeszła do Tomka. "Czy ty potrafisz mi przebaczyć?" - zapytała. Tomek patrzył na łzy, które płynęły po jej policzku, przełamał się opłatkiem i powiedział: "Przecież zawsze cię kochałem". Dzieci obserwowały całą scenę, a kiedy rodzice trwali w uścisku, któreś z nich powiedziało: "Tato musimy iść prędko do kościoła!". "Teraz już na Pasterkę za późno" - odparł ojciec. "No to idźmy bardzo rano, bo musimy zabrać od Pana Jezusa list, który wspólnie napisaliśmy". "Jaki znowu list?" - zdziwił się ojciec. Dzieci opowiedziały, co tam było napisane i chciały teraz wszystko wycofać. "Oj dzieciaki, dzieciaki, cierpiałyście, ale Pan Jezus znowu uczynił cud. Znowu jesteśmy rodziną i w dodatku mamy w domu małe dziecię".

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

2002-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Zmarł ks. Tomasz Burghardt

2025-04-17 15:01

https://ostfriesland.parafialnastrona.pl/wydarzenia-i-galerie

16 kwietnia zmarł ks. Tomasz Burghardt. Kapłan zmarł w 59. roku życia oraz 31. roku kapłaństwa.

Kapłan urodził się 26 lipca 1965 roku we Wrocławiu. Święcenia kapłańskie przyjął 22 maja 1993 roku z rąk kard. Henryka Gulbinowicza. Po święceniach został skierowany na swoją pierwszą placówkę wikariuszowską do parafii pw. Podwyższenia Krzyża św. w Środzie Śląskiej [1993-1996], następnie był wikariuszem w parafii pw. św. Franciszka z Asyżu we Wrocławiu [1996-1997], by następnie trafić do parafii pw. Narodzenia NMP w Lądku Zdrój [1997-2000]. Kolejna placówką wikariuszowską była parafia pw. św. Józefa w Bierutowie [2000-2001] oraz parafia pw. św. Karola Boromeusza w Wołowie [2001-2002]. W 2002 roku ks. Tomasz trafił do parafii pw. Miłosierdzia Bożego w Oławie [2002-2005]. W latach 2005-2010 został mianowany dyrektorem Caritas Archidiecezji Wrocławskiej. Po 2010 roku pełnił posługę w Niemczech. Najpierw do 2013 roku w Polskiej Misji Katolickiej w Münster, a po 2013 roku aż do dziś był proboszczem w czterech katolickich niemieckojęzycznych Parafiach: Geeste, Dalum, Groß Hesepe i Osterbrock w Dekanacie Emsland Mitte oraz Duszpasterzem dla Katolików Języka Polskiego w Ostfriesland i Emsland.
CZYTAJ DALEJ

Nowenna do Miłosierdzia Bożego

W Wielki Piątek rozpoczyna się Nowenna do Miłosierdzia Bożego. Pan Jezus polecił Siostrze Faustynie, aby przez 9 dni odmawiała szczególne modlitwy i tym samym sprowadzała rzesze grzeszników do zdroju Jego miłosierdzia.

„Pragnę, abyś przez te dziewięć dni sprowadzała dusze do zdroju mojego miłosierdzia, by zaczerpnęły siły i ochłody, i wszelkiej łaski, jakiej potrzebują na trudy życia, a szczególnie w śmierci godzinie. W każdym dniu przyprowadzisz do serca mego odmienną grupę dusz i zanurzysz je w tym morzu miłosierdzia mojego. A ja te wszystkie dusze wprowadzę w dom Ojca mojego. Czynić to będziesz w tym życiu i w przyszłym. I nie odmówię żadnej duszy niczego, którą wprowadzisz do źródła miłosierdzia mojego. W każdym dniu prosić będziesz Ojca mojego przez gorzką mękę moją o łaski dla tych dusz.
CZYTAJ DALEJ

Abp Depo: Wielki Piątek to nie teatr

– W każdej Eucharystii Jezus oddaje swoje życie za nas. To nie jest teatr, to jest zaproszenie – powiedział abp Wacław Depo. W Wielki Piątek metropolita częstochowski przewodniczył Liturgii Męki Pańskiej w bazylice Świętych Apostołów Piotra i Pawła w Zawierciu.

W homilii hierarcha przypomniał, że „Chrystus zbawił nas nie za cenę czegoś przemijającego – złota czy srebra, ale za cenę swojej Krwi, męki i śmierci, abyśmy mieli życie wbrew prawu śmierci”.
CZYTAJ DALEJ
Przejdź teraz
REKLAMA: Artykuł wyświetli się za 15 sekund

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję