Reklama

Opowieść wigilijna

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Jak daleko sięgał pamięcią zawsze nosił ksywę Długi. Nie dlatego by był specjalnie wielki, ale tak się przyjęło i już. Od dawna dla Długiego najgorszą porą dnia były poranki. Głowa ciążyła jak kamień, zaschnięta krtań łaknęła choć kropli cieczy. Dziś było podobnie. Jakoś udało mu się dowlec do zlewu, gdzie prosto z kurka chłeptał wodę jak zgoniony pies. Zimny strumień zrobił swoje, Długi nieco oprzytomniał. Z zamazanych strzępów zdarzeń starał się odtworzyć wczorajszy dzień. Zadanie było trudne, bo skoro tylko wydobył z pamięci wyraźniejszy obraz, zaraz pojawiała się czarna dziura, w której nie było nic prócz znaków zapytania i dręczącego niepokoju, czy aby znów czegoś nie nawywijał. Mętnym wzrokiem ogarnął pokój, którego ponury wygląd mówił wszystko. Walające się po podłodze puste butelki i rozdeptane pety ostatecznie rozwiały wątpliwości. Zwykle Długi nie dociekał powodów, dla których odbyła się kolejna libacja, bowiem każdy był dobry, byle się napić. Tym razem z mroków pamięci wygrzebał przyczynę wyjątkową. Uzbierał z kompanami trochę kasy i u znajomego plantatora kupił choinki. Część na asygnatę, część na lewo, bo uważał, że jak ma być interes to musi być i ryzyko. Skrupulatnie wybierane drzewka szły jak świeże bułki. Transakcja się udała, pozostało jedynie podzielić zyski, a takiej operacji bez odpowiedniej ilości trunku czynić po prostu nie wypadało. Długi mieszkał samotnie, więc zrozumiałe, że bilansu dokonano w jego mieszkaniu. Miał wyśmienity nastrój i to nie tylko z powodu dobrego interesu. Tak już jest, że jak człowiekowi idzie, to i dla drugiego potrafi być łaskawszy. Ostatnią choinkę Długi podarował jakiejś zabiedzonej kobiecinie, która od dłuższego czasu krążyła wokół nich.
- Chcecie babciu drzewko - zagadał przyjaźnie.
- Pewnie, że bym chciała, ale z tej marnej renty nie wydolę.
- Dobra, dobra - przerwał Długi. Niech babcia się nie tłumaczy. Daję za darmo, a jak dają, to się bierze i po gadaniu.
Kobiecina stała jak wryta i wyraźnie wzruszona w kółko powtarzała:
- Ale mnie spotkało, jakiś ty synek poczciwy, jaki dobry.
- On taki dobry, że babci drzewko zaniesie, a może i ustroi - kpili kolesie.
- Jasne, że zaniosę - przerwał Długi.
Było blisko i po drodze.
Większość klocków w układance znalazła swoje miejsce. A więc nie było tak źle - pomyślał. Z przyzwyczajenia sięgnął jeszcze do kieszeni, choć po ilości pustych flaszek mógł z grubsza oszacować koszty. Wygrzebał zwitek pomiętych banknotów, wygładził je i przeliczył. No nieźle - mruknął z satysfakcją i dopiero teraz na wyszmelcowanym obrusie zauważył zawiniętą w kolorowy papier paczkę. Chwilę zastanawiał się nad jej pochodzeniem, aż skojarzył ją z babcią. Przypomniał sobie jak przyniósł drzewko do mieszkania i osadził w krzyżaku. Gdy oprawiał choinkę, staruszka krzątała się po kuchni. - To za twoje serce - powiedziała na odchodne i mimo protestów wcisnęła mu do rąk pakunek. Ostrożnie rozwinął papier. W środku leżało kilka kawałków ciasta, pęto kiełbasy, a na wierzchu zawinięty w bibułę biały opłatek. Długi był zaskoczony i nawet wzruszony. Z wnętrza dobywał się nie tylko zapach. Powiało jakimś ulotnym, dawno zapomnianym ciepłem domu. Znali go jako nieskorego do sentymentów twardziela, a tymczasem pewnie ta Wigilia ruszyła w hardym sercu czułą strunę. Poczuł się nieswojo. Z niechęcią spojrzał po izbie i postanowił coś robić. Cokolwiek, by tylko uciec onatrętnych myśli. Sprzątał swoją melinę z furią, z twarzy zgolił kilkudniowy zarost, a z szafy wygrzebał czystą koszulę. Kiedy w końcu usiadł za stołem zrozumiał, jak bardzo jest samotny. Rodzice nie żyli od kilku lat, a wódczane komitywy trwały dopóki w butelce nie pojawiło się dno. Wiele razy doświadczył pozorów przyjaźni i obojętnego "to ja spadam", gdy było już po wszystkim. Właśnie teraz wyraźnie odczuł, że tak naprawdę nikomu nie jest potrzebny. Nie mógł wytrzymać wśród pustych ścian, narzucił więc kurtkę i wyszedł. Akurat zapadał wczesny zimowy zmrok. Nieliczni przechodnie uciekali przed podmuchami wiatru, który smagał zimnem i wirował płatkami śniegu. Szedł przed siebie bez celu w obojętną pustkę obcego raptem miasta. Z okien mijanych domów migotały choinkowe światła, za szybami ciepłych wnętrz nakrywano właśnie do stołu, a dzieciaki wypatrywały pierwszej gwiazdki. Na Długiego nikt nie czekał. Jeszcze nigdy nie był taki zagubiony i bezradny. Niby znajdował się w środku swojego świata, lecz nie mógł w nim znaleźć dla siebie miejsca. I wtedy właśnie wszedł do kościoła. Dawno tu nie był, więc ogarnęło go onieśmielenie i dziwny respekt. Nie wiedział jak się zachować, toteż wtopiony w półmrok i ciszę świątyni trwał bez ruchu. Przymknął nawet oczy, jakby się bał, że spłoszy spojrzeniem tajemnicę miejsca zamkniętą w konturach szarych cieni, które pełzały po posadzce.
I wówczas z mroków pamięci zaczęły wyłaniać się dawno zapomniane obrazy z dzieciństwa. Przypomniał sobie jak uczepiony matczynej ręki biegł w wigilijny wieczór na spotkanie cudownego snu i najpiękniejszych dziecięcych marzeń. Biegł do szopki. W tym wspomnieniu kryło się tyle ciepła, że Długi poczuł jak dławi go tęsknota.
Za odległym klimatem, za tą ulotną chwilą, kiedy stał przy Bożym żłóbku wzruszony i szczęśliwy. Chciał tamtych przeżyć i los dał mu tę szansę. Przecież bezwiednie, po wielu latach, skierował swe kroki do kościoła, a tu pod granatową opończą nieba, wśród srebrnych świerków stała szopka. Taka sama jak wtedy. Długi przywarł do niej wzrokiem i rejestrował każdy szczegół. Nagle poczuł, że jest w środku zdarzeń. Wszystkie zmysły, cała wyobraźnia utonęła w misterium Świętej Nocy. Zdawało mu się, że słyszy śpiewy, że czuje woń ognisk. Widział barwny pasterski korowód i orszak królewski i jasną smugę gwiazdy. Przede wszystkim jednak utkwił wzrok w żłóbku, gdzie na sianie leżało Boże Dziecię. Obok stali zatroskani Rodzice. Długi zauważył, że Maleństwo płacze. Pewnie mu zimno, a może jest głodny - pomyślał.
- Nie płacz Malutki, nie płacz - odezwał się nieśmiało.
Ku swemu zdumieniu zauważył, że Dziecię spojrzało na niego i ucichło. Długi pod wpływem zaciekawionego wzroku poczuł zakłopotanie, tym bardziej, że właśnie do żłóbka przynieśli swe dary pasterze.
- A ja dla Ciebie nic nie mam - powiedział zawstydzony. Zresztą niewiele mogę, przecież wiesz, jaki ze mnie dziad.
Akurat do stajenki zbliżał się królewski orszak. Długi popatrzył z niechęcią na objuczone wielbłądy.
- Są bogaci to stać ich na prezenty. Jak się ma, to żadna sztuka. Też bym Ci dał, ale co?
Malutki włożył do buzi paluszek i słuchał zaciekawiony. Nagle Długi zobaczył jak Dziecina podnosi rączkę i gestem wskazuje na niego. Przez chwilę nie mógł pojąć jego znaczenia, aż raptem jakby uchyliła się zasłona i doznał olśnienia.
- To nie możliwe, ja chyba śnię - wykrztusił. Ty naprawdę chcesz mnie?
Nie było żadnych wątpliwości, Długi wyraźnie dostrzegł jak Malutki się uśmiecha i potakuje główką.
Nad dalekim Betlejem płonęła jasna łuna i słychać było chór anielski. Długi spoglądał w niebo i nad swoją głową dostrzegł srebrną gwiazdkę. Wiedział, że jest Boża i błyszczy dla niego. Rozgniótł kułakiem natrętną łzę, co pojawiła się w oku i ruszył przed siebie. Nową drogą.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

2002-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Triduum Paschalne - trzy najważniejsze dni w roku

Niedziela legnicka 16/2006

Karol Porwich/Niedziela

Monika Łukaszów: - Wielkanoc to największe święto w Kościele, wszyscy o tym wiemy, a jednak wielu większą wagę przywiązuje do świąt Narodzenia Pańskiego. Z czego to wynika?

CZYTAJ DALEJ

Franciszek podczas Mszy Krzyżma do kapłanów: musimy być wolni od surowości i oskarżeń, od egoizmu i ambicji!

2024-03-28 10:38

[ TEMATY ]

papież Franciszek

PAP/EPA/GIUSEPPE LAMI

Do postrzegania życia i powołania w perspektywie całej przeszłości i przyszłości oraz odkrycia na nowo potrzeby adoracji i bezinteresownej, spokojnej i przedłużonej modlitwy serca - zachęcił Franciszek w Wielki Czwartek podczas Mszy Krzyżma w watykańskiej Bazylice św. Piotra. Papież wskazał na potrzebę skruchy, która jest nie tyle owocem naszej sprawności, lecz łaską i jako taka musi być wyproszona na modlitwie.

MSZA KRZYŻMA
HOMILIA OJCA ŚWIĘTEGO FRANCISZKA

CZYTAJ DALEJ

Ojciec Pio tajemnice Męki Pańskiej nie tylko kontemplował, ale jej ślady nosił na ciele

2024-03-28 23:15

[ TEMATY ]

Droga Krzyżowa

św. o. Pio

Wydawnictwo Serafin

O. Pio

O. Pio

Mistycy wynagrodzenia za grzechy są powołani do wzięcia w milczeniu grzechów i cierpienia świata na siebie, w zjednoczeniu z Jezusem z Getsemani. Rzeczywiście, Ojciec Pio tajemnice Męki Pańskiej nie tylko kontemplował i boleśnie przeżywał, ale jej ślady nosił na własnym ciele, aby w zjednoczeniu ze swoim Boskim Mistrzem współdziałać w wynagradzaniu za ludzkie grzechy. Jako czciciel Męki Pańskiej chciał, aby i inni korzystali z jego dobrodziejstwa.

„Misterium miłości. Droga krzyżowa z Ojcem Pio” to rozważania drogi krzyżowej, które proponuje nam br. Błażej Strzechmiński OFMCap - znawca życia i duchowości Ojca Pio. Rozważania każdej ze stacji przeplatane są z fragmentami pism Stygmatyka. Książka wydana jest w niewielkiej, poręcznej formie i zawiera także miejsce na własne notatki, co doskonale nadaje się do osobistej kontemplacji Drogi krzyżowej.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję